Ostatni czas i popularność serialu „Last Dance” wielu kibicom przypomniał lata dziewięćdziesiąte i fenomenalne Chicago Bulls. Przypomniał postać wielkiego Michaela Jordana i sprawił, że na przyszkolnych boiskach do koszykówki zrobiło się jakby nieco bardziej tłoczno. Serial ten szerokim echem odbił się również w środowisku trenerskim.
Zarządzanie grupą to jedna z najbardziej pożądanych umiejętności miękkich w dzisiejszym sporcie. Majstersztyk Phila Jacksona, który w serialu jest postacią raczej epizodyczną, mógł więc zainspirować niejednego szkoleniowca.
Jackson trafił do Jordana, który zaczął częściej dzielić się piłką z kolegami i oddawał mniej rzutów niż w przeszłości. Chciał za nim pójść w ogień. Tak, jak i reszta drużyny. Nawet krnąbrny od zawsze Dennis Rodman w zespole „Byków” został ujarzmiony i okiełznany. Jak do tego doszło?
Legendarnego teamu Chicago nie sposób po „Ostatnim Tańcu” nie polubić. Nie sposób też nie docenić, jak wielką drużynę zbudowano w Wietrznym Mieście.
Ego w szatni NBA
Atmosfera w szatni niekiedy była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Niełatwo też znaleźć pewnie drugiego takiego pomieszczenia, z tak wysokim stężeniem testosteronu oraz ego.
Kulisy pracy Jacksona dużo bardziej szczegółowo opisuje jego biografia – „11 pierścieni” – która właśnie wróciła na polski rynek książkowy. I trzeba przyznać, że każdego trenera jej lektura pochłonie bez reszty już od pierwszych stron. Nieprzypadkowo zresztą w rankingu książek dla trenerów piłki nożnej, który omówiliśmy w 76. odcinku „Jak Uczyć Futbolu”, publikacja ta zajęła miejsce na podium.
Bo „11 pierścieni” to książka nie o koszykówce. Nie o NBA i nie o Bullsach. Nie o Jordanie, Pippenie czy później Bryancie oraz Shaqu. To książka o psychologii i kierowaniu sportowym wozem – jadącym z olbrzymią prędkością, ale jednocześnie bezpiecznie, z utrzymaniem pełnej kontroli nad tym, co dzieje się na drodze.
Taką maszyną łatwo wcisnąć gaz do dechy i wyrżnąć na najbliższym zakręcie. Ale jedenaście tytułów mistrzowskich w NBA w roli trenera to dowód, że Jackson potrafił wziąć głębszy oddech i nie szarżował.
A zarówno w Chicago, jak i w Los Angeles Lakers, Jackson zmagał się z wieczną kłótnią. Z problemami między zawodnikami oraz między nim a zawodnikami. Momenty, w których wszystko byłoby idealne i relacje były wzorowe – zdarzały się niesamowicie rzadko. Mimo to, jego drużyny sięgały po kolejne mistrzostwa w najbardziej wymagającej lidze świata.
Jerry Reinsdorf zwykł mawiać, że najlepszym sposobem na opanowanie większości sprzeczek jest je przespać. Chodzi o to, aby uniknąć działania w emocjach, które mogą namieszać jeszcze bardziej. A jeśli masz szczęście, problem rozwiąże się sam.
Warsztat oparty o psychologię i buddyzm?
W pracy Jacksona było dużo psychologii. Taktyczne niuanse i gra trójkątów to jedno, ale to, że potrafił z trybun oglądać treningi swojej drużyny, pozostawiając na jej barkach podejmowanie kluczowych decyzji, może szokować. To nie trener powinien takie decyzje podejmować?
– Jeśli nałożysz na zawodników nadmierną liczbą zakazów, to zbyt wiele czasu będą spędzali na próbach obejścia systemu. Tymczasem potrzebują, jak każdy z nas, znać swoje miejsce w strukturze. Ale jednocześnie potrzebują swobody, żeby móc się kreatywnie wyrazić – twierdzi Phil w swojej biografii.
Poszczególne triumfy nie byłyby możliwe bez więzi, którą Jackson stworzył między zawodnikami. Kolejne poziomy jej osiągania zdefiniował nawet i aspekt myślenia zespołem, a nie samym sobą, wpoił największym indywidualistom w NBA. MJ23 i Kobe zrozumieli u jego boku, że dopóki nie rozprawią się z samymi sobą, nie będą mogli założyć na palec upragnionego pierścienia.
Duchową więź i dążenie do jednego celu, opartego na tych samych motywacjach w szatni, Jackson obudował dodatkowo buddyzmem zen i swoimi doświadczeniami związanymi z religią.
– Koszykówka jest niczym wielka zagadka. Możesz wszystko robić dobrze. Możesz mieć idealną mieszaninę talentu i najlepszego systemu ofensywnego. Możesz wymyślić najlepszą strategię defensywną i przygotować swoich graczy na każdą ewentualność. Jeśli jednak zawodnicy jako grupa nie będą mieli poczucia jedności, to twoje wysiłki zdadzą się na nic. A więź łącząca drużynę bywa bardzo krucha i nieuchwytna – mawiał.
Szukał głębiej niż inni, interesował się choćby kulturą Indian. Swoich podopiecznych namówił nawet, by przed meczami siadali w kółku i przez kilka minut medytowali.
– Wojownicy Lakota zawsze zbierali się w kręgu, bo koło jest symbolem fundamentalnego ładu we wszechświecie (…) Wszystko, co czyni potęgę świata, dzieje się w kręgu. Niebo jest okrągłe, ziemia też jest okrągła jak piłka, gwiazdy również. Słońce krąży po okręgu, księżyc tak samo i oba są okrągłe. Nawet pory roku tworzą wspaniałe kręgi, zawsze wracają tam, skąd przybyły. Życie ludzkie też zatacza krąg od dzieciństwa do dzieciństwa. Kręgi są wszędzie – tłumaczył.
Kulisy to to, co lubimy najbardziej. Jeszcze lepiej, gdy zostają one odsłonięte. A jeśli mowa o takim poziomie, jak NBA, zaglądać tam, to czysta przyjemność.
Choć większość naszych czytelników zainteresowana jest piłką nożną, czasami warto czerpać wiedzę z innych dziedzin życia. Z innych sportów i od ludzi, którzy z futbolem nie mają do czynienia. Tak robił sam Jackson, mądrze jest wziąć z niego przykład.
Dawno nie przeczytałem biografii tak naszpikowanej wartościowymi dla trenera wskazówkami. Przestrzeń do przemyśleń jest tu w zasadzie nieograniczona. To dlatego właśnie na głowie stawałem, by książka wróciła na rynek i możliwy był jej dodruk.
„11 pierścieni” to historia lidera, którego próby naśladowania wymagają wielkiej cierpliwości i emocjonalnej inteligencji. Próby te na pewno nie są łatwe, nie są też dla wszystkich. Bo to droga pod prąd. Droga wbrew trendom i temu, co widujemy w telewizji na co dzień. Czy warto te próby podjąć? Na to pytanie odpowiedź pozostawiam do oceny własnej.
PRZEMYSŁAW MAMCZAK
Fot. wenn.com / Newspix.pl
Obserwuj @pmamczak
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ