CLJ-ka od środka: „Chcemy promować zawodników, których mogły przeoczyć wielkie marki”

UKS Lotos Gdańsk to taka szkółka, która nie ma swoich zawodników! Występują w niej gracze… wypożyczeni z innych klubów. I mówimy wyłącznie o młodych piłkarzach w wieku 13-15 lat. Jaki jest cel tego projektu? Jakie przynosi korzyści? Jaki jest pomysł na rozwój wypożyczanych zawodników? Czym Lotos wyróżnia się na tle innych szkółek i akademii piłkarskich? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Krzysztofem Wilkiem, trenerem, który od przyszłego sezonu będzie prowadził drużynę UKS-u w CLJ U-15.

CLJ-ka od środka: „Chcemy promować zawodników, których mogły przeoczyć wielkie marki”

Czy już przygotowujecie zespół pod nowy sezon CLJ U-15? Dowiedziałem się, że to pan będzie prowadził ten zespół, a nie Łukasz Godlewski, który był szkoleniowcem rocznika 2005 w tej lidze.

– Zgadza się, będę prowadził drużynę w CLJ U-15 wraz z Tomaszem Borkowskim. Szykujemy już pierwsze wzmocnienia do zespołu. Do tej pory grali na poziomie ligi wojewódzkiej, więc trzeba jeszcze bardziej go wzmocnić i przygotować do sezonu. Szczególnie że widzieliśmy, jak radził sobie rocznik starszy w tej lidze. Też trzeba nieco uszczuplić naszą kadrę. Mamy już dopiętą sprawę obozu, przeprowadzimy go w Gdańsku. Ważną sprawą są również internaty i szkoły. Rocznik łamany jest sporym problemem, bo jedni idą do ósmej klasy, drudzy do liceum, a będą u nas też młodsi, którzy będą uczęszczać do siódmej klasy.

A jak wyglądają wasze przygotowania w tym momencie? Trenujecie?

– Tak, zespół pod grę w CLJ jest przygotowywany od roku. Mamy kadrę 28 zawodników. Od momentu, gdy mogliśmy wrócić na boiska, trenowaliśmy pod kątem CLJ i patrzyliśmy: kto nadaje się na ten poziom? Kto rzetelnie przepracował sześć tygodni w domu? Pod tym kątem weryfikujemy chłopaków. Ranking według pozycji. Chcemy mieć po dwóch zawodników na każdą pozycję w swoim systemie grania. Mamy jeszcze przed sobą dwa treningi do końca tygodnia, wtedy ogłosimy listę chłopaków, którzy z nami zostaną oraz tych, którzy dołączą. Pole manewru jest takie, że cały czas pracujemy nad pozyskaniem zawodników. Może jeszcze uda się jednego, dwóch piłkarzy pozyskać i zamkniemy kadrę na 22,23 zawodnikach.

Do kiedy chcecie trenować?

– Do piątku 26 czerwca. Potem będzie przerwa, otrzymają rozpiski treningowe, które będą realizować w swoim zakresie. Następnie spotykamy się 15 lipca na wstępnych badaniach, które zweryfikują, czy wykonali je dobrze i na jakim są poziomie. Po trzech dniach treningowych zagramy pierwszy sparing weryfikacyjny tj. 18 lipca. Potem odbędzie się obóz przygotowawczy w dniach 20-25 lipica w Gdańsku. Wstępnie CLJ ma ruszyć w weekend 15-16 sierpnia, wtedy będziemy już skoszarowani na miejscu w internacie. Planujemy siedem treningów w tygodniu i sparing w weekend – do rozpoczęcia ligi.

Rozumiem, że teraz jest to wasz ostatni tydzień treningowy, ale jak wygląda intensywność zajęć? „Dotarliście” do poziomu sprzed okresu pandemii?

– Pandemia mocno nas zaskoczyła, robiliśmy wiele ćwiczeń wytrzymałościowych i siłowych w domach. Bo nie można było za wiele wykonywać ćwiczeń z piłką. Teraz to regulujemy. Niektórzy chłopacy są dobrze przygotowani, jeżeli chodzi o wytrzymałość i siłę, ale niektórym trzeba jeszcze dołożyć takich ćwiczeń. Trenujemy zgodnie z rokiem szkolnym, czyli do piątku. Potem każdy dostanie indywidualną rozpiskę, będą to mniej więcej trzy, cztery grupy, gdzie będziemy stawiać na wytrzymałość, siłę i podbudowę tlenową, bo niektórzy są po urazach. I od 15 lipca zaczniemy badaniami, do których mamy dostęp, czyli testy szybkości i siła maksymalna. Na tej podstawie będziemy regulować cykle treningowe dla poszczególnych grup treningowych.

Czyli od momentu powrotu na boiska, to był bardziej okres adaptacyjny?

– Mamy klasy sportowe w klubie, które funkcjonują w ramach współpracy z Pomorskim Związkiem Piłki Nożnej. Chodzą do nich chłopcy z całego województwa. Wiadomo, że nie każdy był w stanie w okresie pandemii przyjechać na każdy trening w tygodniu z Bytowa czy Chojnic. W tym czasie byliśmy w stanie zrobić nawet trening zdalny dla tych, którzy nie przyjechali. Dwa dni wcześniej była lista, kto może przyjechać na trening. Gdy zawodnik przyjeżdżał na trening, to w trakcie podróży robił na telefonie lekcje z fizyki, matematyki itd. Bo akurat w tym momencie odbywały się zajęcia. Mamy klasy sportowe w klubie, zatem treningi są powiązane z planem lekcji. Czasami było tak, że nasz trening był w środku. Gdy ktoś był np. z Bytowa, to nadrabiał lekcje na tablecie czy telefonie w trakcie podróży, potem zaliczał trening i wracał. Bo nie byliśmy w stanie nikogo skoszarować w internacie.

Jakim systemem i w jaki sposób chcecie grać w CLJ U-15?

– Zawsze system dopasowujemy do ludzi, których mamy. Na teraz mamy jeszcze dwa, trzy nazwiska, które mogą do nas dołączyć i całkowicie wywrócić nasz system. Jesteśmy przystosowani do gry dwoma systemami. Zawsze gra się takim systemem, do którego ma się piłkarzy. Nie jesteśmy największą firmą na wybrzeżu i mamy różnych zawodników. Mamy chłopaków, których przez rok u siebie szkoliliśmy i doszli do poziomu kadry wojewódzkiej, która, niestety, nie mogła być dokończona, a wyglądali w niej bardzo dobrze. Będziemy dopasowywali system, do tego, co będziemy mieli.

Nie każdy wie, co to w ogóle jest za klub – UKS Lotos Gdańsk…

– Zacznę od tego, że nie jesteśmy akademią piłkarską. To jest projekt “Piłkarska przyszłość z Lotosem”, która skupia piętnaście szkółek z województwa pomorskiego, warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, śląskiego i podkarpackiego. Obecnie rozrasta się to na całą Polskę. Generalnie ciężko jest przekonać rodzica z mniejszej miejscowości, aby swoje dziecko przeniósł do siódmej czy ósmej klasy szkoły podstawowej do internatu. Wiadomo, że każdy by się nad tym poważnie zastanowił – czy dziecko jest przygotowane, aby pójść do internatu. Projekt jest otwarty dla zawodników z różnych klubów, a Pomorski ZPN jest jego partnerem. Chcemy trafić do takich odbiorców, którzy chcą, a nie mają możliwości grania w tych największych markach, które są u nas na wybrzeżu. Pomagamy im i firmujemy ich w ramach projektu “Piłkarska przyszłość z Lotosem” w takich ośrodkach, jak chociażby Pruszcz Gdański, Ustka, Starogard. Chcemy promować zawodników, których mogły przeoczyć wielkie marki.

Czy ta drużyna, jak i poprzednia, która grała w CLJ, to zbiór najlepszych zawodników ze wszystkich ośrodków objętych tym programem?

– Niekoniecznie najlepszych, bo czasem ściągnięcie zawodnika do Gdańska z miejscowości oddalonej 50-100 kilometrów i skoszarowanie go w internacie, nie jest takie łatwe. Rozmowy z rodzicami czasem trwają tygodniami. Trzeba też postawić się w roli rodzica, który mówi, że dziecko nie jest na to gotowe, choć sam zainteresowany bardzo chce. Często to kończy się też tak, że dany chłopak po miesiącu czy dwóch, wraca do domu, ponieważ nie zaadoptował się do nowego środowiska. Czasami nie są to pierwsze wybory, które my mieliśmy na swojej liście rankingowej. Czasami są to drugie, trzecie wybory, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że nie każda „jedynka” rankingowa w wieku 13-14 lat po roku treningów jest na tym samym poziomie. Ilość i jakość treningów oraz zaangażowanie chłopaków, trenerów oraz wsparcie Pomorskiego ZPN, „Piłkarskiej przyszłości z Lotosem” oraz urzędu marszałkowskiego daje nam to, że jesteśmy w stanie trenować w grupie, która cały czas się rozwija. Podam taki przykład, rok temu o naszych zawodnikach z rocznika 2005 niewiele osób słyszało, a teraz jeżdżą na testy do renomowanych klubów. Dla nas jest to pewien rodzaj schlebienia. My nie transferujemy tych zawodników. Jesteśmy UKS Lotos Gdańsk i my wypożyczamy zawodników z macierzystych klubów, nie ponosimy z tego tytułu żadnych kosztów, ale promujemy klub, który dał tych chłopaków do UKS-u. Później ekwiwalent za wyszkolenie otrzymują te kluby. Dzięki temu, że mogli u nas grać, mogą pójść dalej. Niekiedy nie mieliby żadnej szansy w małych klubach, aby ktoś na nich spojrzał. Teraz była liga wojewódzka, a zaraz będą grać w CLJ. Mamy nadzieję, że nasza drużyna pójdzie w ślady zespołu z rocznika 2005 Łukasza Godlewskiego i stanie na wysokości zadania. Chcemy pokazać, że za rok tych chłopców będzie można piąć do góry.

Poniekąd już to trener wyjaśnił, ale doprecyzujmy, co dzieje się z zawodnikami po sezonie grania w CLJ? Jak wygląda teraz sytuacja zawodników z rocznika 2005, którzy przed chwilą grali na poziomie CLJ U-15?

– Dwa lata temu odbyło się spotkanie z klubami, trenerami zawodnikami i rodzicami. Otrzymali wtedy informację, że projekt jest przygotowany, na stan dzisiejszy, na dwa lata. Walka w lidze wojewódzkiej i awans do CLJ, pokazanie się tam. Oni z każdym rokiem są wypożyczani z klubów macierzystych i po roku mogą wrócić. Jeżeli klub lub rodzice mają inny pomysł na takiego chłopaka, to my nie naciskamy. My dajemy taką alternatywę, że przez rozgrywki centralne mogą pokazywać się na terenie całej Polski z takim firmami jak Lech Poznań czy Pogoń Szczecin. Po każdym roku zasiadamy do stołu i rozważamy, czy dany zawodnik powinien zostać na kolejny sezon. Może są za wysokie progi dla niego? Albo za niskie? Może trzeba już go promować, gdzieś indziej? My jako UKS nie zajmujemy się sprawami transferowymi. Właścicielami ich kart zawodniczych są kluby, z których są wypożyczani. My chcemy z tymi klubami współpracować. 

Czyli teraz zawodnicy z rocznika 2005 wrócą do swoich macierzystych klubów? 

– Tak, powrócą do macierzystych klubów i mają pomysł na siebie. Z tego, co wiem to jeżdżą na różne testy, ale o transferach będą decydować ich kluby, a nie my. Jeżeli teraz, któryś trafi do akademii ekstraklasowej, to ten mniejszy klub otrzyma ekwiwalent za wyszkolenie. Możemy założyć, że dany zawodnik trafia do nas, bo jego macierzysta drużyna gra słabo w lidze wojewódzkiej i broni się przed spadkiem. Jednak przez to, że jeden zawodnik pójdzie wyżej, bo się pokazał u nas, klub może na nim zarobić i pokazać swoją rangę. Bo tak naprawdę u nas był tylko przez dwa lata. Na pewno byli jacyś trenerzy, którzy ukształtowali tego zawodnika. To w dużej mierze im należy się chwała i brawa.

Wy szkolicie tylko przez dwa lata?

– Na ten moment wygląda to tak, że przez dwa lata. Bo ciężko jest rozhulać program na wszystkie centralne ligi juniorów. Od U-15 do U-17 są znowu dwa lata różnicy. Na stan dzisiejszy wygląda to tak, że mamy 7-8 klasę szkoły podstawowej, a szósta jest naborowa. Natomiast pomysłów jest dużo. Wiele rzeczy wiążę się z finansami. Zawodnicy w wieku 15 lat też chcą pójść gdzieś wyżej. Powrót do macierzystego klubu wiążę się z tym, żeby zaraz poszedł do lepszego klubu.

Co was wyróżnia i składa się na to, że jesteście w stanie stworzyć zespół, który dobrze prezentuje się na poziomie centralnym?

– Myślę, że rozeznanie wśród zawodników. Część trenerów jeździ i bacznie obserwuje chłopaków w mniejszych klubach. Program „Piłkarska przyszłość z Lotosem” bardzo nam w tym pomaga, bo ci zawodnicy są już monitorowani do ośmiu lat. Teraz wiemy, czy są gotowi na przejście do nas. Część zawodników trafia poprzez ogłoszenia z Pomorskiego ZPN. Niektóre kluby same chcą swoją perełkę przekazać nam do treningów. Raz jest tak, że sami wysyłamy zaproszenia do zawodników. Czasem też sami się do nas zgłaszają. Cechuje nas rzetelność i zgodność z prezentacją. To, co prezentujemy rodzicom, że będzie u nas, to jest: treningi z trenerem bramkarzy, trenerem od przygotowania motorycznego, internat, basen, sześć jednostek treningowych + mecz, pakiet sprzętowy, pełne wyżywienie, pakiet socjalny, stypendia dla najlepszych chłopaków. Na pewno nie trafimy do wszystkich, bo są na wybrzeżu kluby, do których nie mamy szans trafić. Natomiast docieramy do chłopaków, których chcą. Niekiedy to nie wychodzi. Wyróżnia nas: rzetelność, dobra praca, nazwiska trenerów, miejsce trenowania – AWF Gdańsk.

Niech trener powie parę zdań o tym programie, który cały czas przewija się przez całą naszą rozmowę – „Piłkarska przyszłość z Lotosem”?

– Projekt rozpoczął się osiem lat temu i jego głównym założeniem było dotarcie do jak największej liczby dzieci. Tak, jak to było robione w przypadku narciarzy (w projekcie ” Szukamy następcy Mistrza), czyli zakup nowego sprzętu, opłacenie trenerów. Wspierani stypendiami są najzdolniejsi zawodnicy. Wyjazdy na turnieje też są dofinansowane. Skupia się ten projekt na organizacji i sprzęcie. Trenerzy mają możliwość wyjazdów na szkolenia. Zaczęliśmy od sześciu ośrodków i teraz to się mocno rozwinęło. Poszło w całą Polskę. Mamy ośrodki w Białymstoku, Elblągu, Czechowicach-Dziedzicach, Jaśle. One już funkcjonują, monitorujemy je, szkolimy trenerów. A jeżeli ktoś by chciał trafić do UKS-u, może pokazać się u nas. Bo nie każdy ma taką możliwość, zaprezentowania się na boiskach ogólnopolskich. To jest ogólnospołeczny program, który wypalił u narciarzy. Należy tylko dać wiele sprzętu, zaangażować wiele osób, nakierować program i ukierunkować trenerów. Mamy jeden program szkoleniowy dla wszystkich ośrodków szkoleniowych. W tym kierunku podążamy.

A współpracujecie z innymi klubami? I np. ułatwiacie przejście do innych klubów? Czy tylko i wyłącznie skupiacie się na swojej pracy?

– My zawodników wypożyczamy i sprawami transferowymi się nie zajmujemy. Oni mają być wypromowani dla danego klubu. My informujemy trenerów, że jest zainteresowanie np. Wisły Kraków, Widzewa Łódź i będą się kontaktować. Wiadomo, że jeżeli jakiś klub grał z nami, to skontaktuje się najpierw z trenerami UKS-u. Jednak nie jesteśmy pośrednikami przy transferach. My tylko wypożyczamy zawodników, aby mniejsze kluby, które nam zaufały, może coś z tego miały. 15-latek może być perspektywiczny, ale jeżeli na dwudziestu w ekstraklasie zagra jeden, to będzie fajnie. Będzie dwóch, trzech – super! Zajmujemy się szkoleniem, ale oczywiście udzielamy informacji o zawodnikach, gdy pojawia się zainteresowanie.

Czy mecze z Lechią Gdańsk w CLJ są dla trenerów, zawodników wyjątkowym wydarzeniem? To najważniejsze spotkania w sezonie?

– Podejrzewam, że dla zawodników mniejszych klubów może być to ważne doświadczenie, bo oni czasem nie mogli nawet się mierzyć z nimi w lidze wojewódzkiej. My jako trenerzy byliśmy wiele lat związani z Lechią Gdańsk, ale traktujemy to jako pracę, żeby wyszkolić zawodnika. Jednak zawsze będą ekscytować mecze z Lechią, Lechem, Pogonią. Bo dla tych chłopców są to marki piłkarskie. Gdyby nie ten program wiele zawodników nie mogłoby uczestniczyć w sparingach lub testach tych drużyn. Jeżeli Lechia będzie chciała, któregoś zawodnika od nas, to niech kontaktuje się po sezonie z klubem macierzystym danego chłopaka. My będziemy się cieszyć z tego, gdy zawodnik, który pracował z nami przez dwa lata mógł trafić do ekstraklasowego klubu, jakim jest Lechia Gdańsk. To będzie wyznacznik tego, że nasza praca poszła w dobrym kierunku. Nieraz było tak, że zawodnik „odbił się” od Lechii i grając u nas, chciał im udowodnić, że trenerzy „biało-zielonych” się mylili.

Czym dla waszego klubu jest gra w CLJ?

– To jest zwieńczenie programu „Piłkarska przyszłość z Lotosem”, ponieważ szukaliśmy i zbieraliśmy chłopaków do naszej drużyny, aby na końcu pokazać ich na centralnym poziomie. To jest takie pierwsze małe podsumowanie , które możemy zrobić. Jeżeli jeździlibyśmy grać tylko w województwie, to niewiele osób by o naszym programie się dowiedziało.

Czy wasz program szkolenia czymś się wyróżnia od innych? Co go charakteryzuje?

– Pracujemy na wieloletnim planie szkolenia, który stworzył Tomasz Borkowski. Napisany został specjalnie dla “Piłkarskiej przyszłości z Lotosem” – odpowiednia liczba treningów i akcenty w danych dniach, mikrocyklach treningowych. Wszyscy trenerzy pracujący u nas, mają do tego dostęp i mają się do tego zastosować, aby móc po pół roku powiedzieć: “ci pracują dobrze, tamci też, a tutaj trzeba zareagować i coś poprawić”. To jest program dla wszystkich – otwarty, dajemy dużą pulę ćwiczeń i środków treningowych, ale ich nie narzucamy. Zaznaczamy na, co stawiamy akcenty – techniczne, motoryczne i mentalne. Jeżeli są grupy starsze to również akcenty taktyczne.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. UKS Lotos Gdańsk