Rewolucja kadrowa w akademii Śląska. Sześciu trenerów odchodzi

Oj, nie ma nudy na Dolnym Śląsku. Ostatnio pisaliśmy o sprawie Zagłębia Lubin, z którego odchodzą młodzieżowi reprezentanci Polski, a niedawno dotarła do nas informacja o rewolucji kadrowej w Akademii Śląska Wrocław. Co jest jej powodem? W jaką stronę zmierza klub?

Rewolucja kadrowa w akademii Śląska. Sześciu trenerów odchodzi

Życie to nieustanny wyścig. Na każdej płaszczyźnie. Wszyscy chcą być pierwsi, lepsi, efektywniejsi. Zostawić resztę w tyle. Jeżeli nasze działania nie przynoszą skutków, to zachodzi potrzeba zmian. Jakie zmiany poczynili w Śląsku?

Czasem zdarza się, że trenerzy odchodzą ze szkółek czy akademii, bo chcą się dalej rozwijać lub ich pracodawca dochodzi do wniosku, że się już, po prostu, do niczego nie nadają. Wtedy trzeba się rozstać. Wymienia się jednego, dwóch, okej – trzech – szkoleniowców. We Wrocławiu wymieli sześciu. Dlaczego?

 – Klub nie miał na mnie dalszej wizji rozwoju. Akademia idzie w innym kierunku, niż bym tego oczekiwał. Widziałem też, że nie będą na mnie stawiać. W związku z tym, żeby rozwijać się dalej trenersko, podjąłem decyzję o odejściu z Akademii Śląska Wrocław – mówi nam Krystian Rubajczyk, który był asystentem trenera Ryszarda Pietraszewskiego w drużynie U-18.

– Jednym z powodów mojego odejścia jest to, że nie mogłem połączyć pracy w szkole publicznej z pracą w klubie. Tak było w moim przypadku. Nie wiem jakie są przyczyny odejścia innych trenerów. Marzeniem każdego trenera jest pracować tylko w klubie, ale finansowo jest to ciężko połączyć. Odszedłem ze Śląska w dobrych relacjach, nie ma z mojej strony żadnych animozji, natomiast na pewno jest mi szkoda. Ta praca była dla mnie ważna. Nie chciałbym, żeby to było jakieś żalenie się z mojej strony, ale nie przystałem na zaproponowane mi warunki, przez co zakończyliśmy naszą współpracę – tłumaczy sam Pietraszewski.

Wraz z końcem czerwca z klubem pożegnali się: Pietraszewski z Rubajczykiem, Piotr Bartyzel (CLJ U-15), Bartosz Pacześny (CLJ U-15), Grzegorz Muzyka (U-14) i Maciej Stasiuk (U-11).

Odchodzą trenerzy uznani, z sukcesami. Pietraszewski zdobył w sezonie 2018/2019 wicemistrzostwo Polski juniorów starszych, a Bartyzel, legitymujący się licencją trenerską UEFA Elite Youth A, był częścią sztabu szkoleniowego drużyny rezerw, która wywalczyła historyczny awans do II ligi. Wygranych przez podopiecznych trenerów Pacześnego i Stasiuka turniejów nie jesteśmy w stanie zliczyć. Czemu zdecydowali się na rozstanie z klubem?

– Nie wiem, dlaczego niektórym zaczęło przeszkadzać to, że trenerzy są dodatkowo zatrudnieni w szkołach publicznych. Kwestia była taka, żeby być w pełni dyspozycyjnym. I tak co roku był problem z ułożeniem planu, zawsze było to na moich barkach, żeby tak sobie ustawić grafik, by móc połączyć obie prace i z reguły tak robiłem. Natomiast w tej chwili było tak, że dyspozycyjność była wymagana od porannych godzin, więc ja nie byłem w stanie tego zrobić – kończy Pietraszewski.

Dyspozycyjność – główne hasło nowej zmiany we Wrocławiu. Warsztat pracy? Fajnie. Staż w klubie? Może być. Sukcesy? Okej. Doświadczenie w zawodzie? Jasne. Dyspozycyjność? Przede wszystkim.

Nie oszukujmy się, trenerzy w piłce młodzieżowej nie śpią na pieniądzach, chyba że sobie kupią poszewkę z takim motywem. Nawet w największych akademiach w kraju szkoleniowcy nie są zbyt dobrze opłacani i jest pewnie tysiąc innych zawodów, w których mogliby liczyć na większą pensję.

Dlatego trudno się dziwić, że dodatkowo zatrudnieni byli w szkołach publicznych. Gdyby nie musieli tego robić, to przecież chętnie w pełni skupiliby się na pracy wyłącznie w klubie.

A jak wyglądały ostatnie zmiany z perspektywy klubu? Czym kierowano się przy zatrudnianiu nowych trenerów? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Krzysztofem Paluszkiem, dyrektorem ds. rozwoju sportowego w Śląsku Wrocław:

W Akademii Śląska Wrocław doszło do dużych zmian. To ewolucja czy rewolucja?

– Myślę, że ewolucja, ponieważ jest to kolejny krok w rozwoju sportowym klubu. W programie, który przygotowywałem, dotyczącym rozwoju klubu w różnych dziedzinach, jednym z punktów było połączenie kształcenia ogólnego z kształceniem sportowym. W zeszłym roku zacieśniliśmy współpracę ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego we Wrocławiu i zaowocowała ona tym, że stało się to naszym podstawowym założeniem. Łączenie treningów z lekcjami w szkole pozwoli nam na szereg nowych działań, które będziemy chcieli wprowadzić od przyszłego sezonu. Jedną z nich będzie zmiana planu zajęć.

Konieczne było rozstanie się z sześcioma szkoleniowcami? To jednak dosyć duża zmiana kadrowa.

– Na czterdziestu trenerów akademii, sześciu obrało inną drogę. Dla mnie podstawową rzeczą w rozwoju zawodników jest to, żeby trenerzy byli zawodowymi szkoleniowcami pracującymi z młodzieżą. Nie tylko w piłce seniorskiej, ale też dziecięcej i młodzieżowej. Udaje się nam to powoli wypracowywać. Od września będziemy wymagać od trenerów dyspozycyjności od godz. 9:00. Ta praca będzie wyglądała w ten sposób, że już od rana szkoleniowcy będą przygotowywali się do treningów, konspektów itd. W godzinach 10:30-11:00 będą rozpoczynały się pierwsze sesje treningowe, potem będzie powrót do klubu i analiza gry indywidualnej oraz zespołowej. Potrzebujemy trenerów, którzy będą dyspozycyjni od godzin porannych do godzin popołudniowych. Niektórzy trenerzy pracowali lub pracują w innych przedsięwzięciach, szkołach publicznych i nie byli w stanie pogodzić tego z pracą w klubie. Rozstaliśmy się z kilkoma osobami, ale to nie znaczy, że klub stoi w miejscu. Mamy tę przewagę, że jesteśmy też trenerami-edukatorami i często mamy do czynienia ze szkoleniowcami, którzy funkcjonują na Dolnym Śląsku i nie tylko. Jeszcze raz podkreślam, że wszyscy nasi trenerzy dostali nowe propozycje pracy na tych samych, a nawet powiem, że 80% z nich na lepszych warunkach niż dotychczas. W związku z tym, że nie są aż w takim stopniu dyspozycyjni, podjęli decyzję o odejściu.

W niektórych przypadkach było tak, że owszem – Śląsk Wrocław zaproponował im lepsze warunki finansowe, ale zmuszeni z rezygnacji w drugim miejscu pracy, zaczęliby zarabiać mniej…

– Musimy robić wszystko krok po kroku i to jest zawsze kwestia ułożenia priorytetów: coś za coś. Poza prowadzeniem samej jednostki treningowej jest jeszcze szereg działań, które są związane z pracą szkoleniowca, czyli: obserwacja innych drużyn, skauting pośredni, przygotowywanie się do treningów i meczów. Trener pracuje siedem dni w tygodniu. Szukaliśmy takich osób, które są rzeczywiście dyspozycyjne. To, o czym pan wspomniał – niektórzy trenerzy nie byli w stanie pogodzić pracy w klubie z pracą w szkole, tym bardziej że zwiększyliśmy liczbę zajęć, obciążeń treningowych dla dzieci. Większość grup będzie miała od sześciu do siedmiu jednostek treningowych w ciągu pięciu dni.

Najmłodsze grupy również?

– Tak, tylko to będą też takie zajęcia uzupełniające. Chcielibyśmy, żeby dzieci rozwijały się także pod kątem ogólnym, na początku będą miały zajęcia z akrobatyki, potem dojdzie im judo i lekkoatletyka. Musimy mieć to wszystko pod kontrolą, dlatego też trener-koordynator Leszek Dulat musiał przeprowadzić dobrą selekcję nowych trenerów, żeby spełniali nasze kryteria.

Jakie były te kryteria?

– Przede wszystkim – dyspozycyjność do pracy w Śląsku Wrocław. Cały sztab Akademii, począwszy od dyrektora Pawłowskiego, koordynatora Leszka Dulata, szefa skautów Józefa Klepaka i mnie, to były cztery osoby, które decydowały o tym, kto był zapraszany na rozmowy, bo tych nazwisk było kilkadziesiąt. Pierwszym kryterium, o którym już wspomniałem, była dyspozycyjność i możliwość pracy w Szkole Mistrzostwa Sportowego. W młodszych grupach jest to troszeczkę inaczej zorganizowane, bo one mają inaczej skonstruowane zajęcia. Ten projekt dotyczy chłopców z Wrocławia i okolic, ale przygotowaliśmy również projekt dla tych, którzy są spoza miasta. Będą to treningi popołudniowe i w nich też będą uczestniczyli trenerzy klubowi.

Zerknąłem na przeszłość trenerską nowych szkoleniowców i większość z nich jest z Dolnego Śląska. Skupiliście się na lokalnych trenerach?

– Jak trafiłem dziewięć lat temu do Śląska Wrocław, to większość trenerów rozpoczynała wtedy pracę w Akademii. Najczęściej byli to studenci, którzy kończyli Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, kiedy nie były jeszcze wymagane licencje UEFA. W minionym roku dołączyła do nas też grupa trenerów, w przeszłości byłych zawodników Śląska. Drużynę rezerw będzie prowadziła dwójka szkoleniowców – Piotr Jawny i Marcin Dymkowski, obaj to byli piłkarze. Taka sama sytuacja jest w zespołach do lat 16 i 18, gdzie funkcję pierwszych trenerów obejmą Tomasz Kosztowniak i Krzysztof Wołczek.

Wspomniał pan o zaletach nowego projektu Akademii Śląska Wrocław, a jaki jest jego główny cel?

– Przygotowanie w ciągu kilku lat zawodników, którzy będą występowali w pierwszym zespole. Praca w każdej akademii musi polegać na tym, żeby najzdolniejsi chłopcy trafiali do pierwszej drużyny. Powiedziałem już wcześniej o zmianie programu szkolenia, zwiększeniu obciążeń oraz bardzo indywidualnym podejściu. Mamy wytypowaną grupę ok. 20 zawodników, którzy są pod specjalnym nadzorem w programie „Future Team”. Mamy bardzo dobrą współpracę z I i II zespołem, regularnie wprowadzamy zawodników do dorosłej piłki, choć ten proces wymaga cierpliwości. Dużym, a nawet ogromnym krokiem, jest awans rezerw Śląska Wrocław na szczebel centralny. Współpraca z pierwszą drużyną będzie w tym roku jeszcze bardziej ścisła, pracujemy nad tym z dyrektorem sportowym Darkiem Sztylką. Wykonaliśmy szereg działań, żeby efektywność szkolenia była zdecydowanie wyższa niż dotychczas.

***

Droga obrana przez Akademię Śląska… nam się podoba. Tłumaczenie jednak, że klub zaproponował trenerom nowe warunki pracy (niektórym nawet podwyżki), przypomina sytuację z trenerem Markiem Mierzwą i Koroną Kielce, kiedy to uznany szkoleniowiec od klubu miał dostać wyższą pensję, a jednocześnie utracił gwarantujący mu finansową stabilizację kontrakt z MOSiR-em. Niby więcej, a jednak mniej.

Dobrze, że we Wrocławiu chcą się rozwijać. Nowy pomysł na szkolenie zakłada ścisłą współpracę ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego, połączenie kształcenia ogólnego z kształceniem sportowym i zwiększoną liczbę jednostek treningowych w tygodniu. Dyrektor Paluszek wspomniał o efektywności szkolenia, która widocznie była niewystarczająca.

Drużyna rezerw, w dużej mierze oparta o młodych zawodników, wywalczyła awans do II ligi i chwała im za to, ale w Śląsku na próżno szukać tabunu zdolnej młodzieży, która byłaby wprowadzana do pierwszego zespołu.

Pojedyncze minuty zbierają Samiec-Talar czy Łyszczarz, ale ogólnie – szału nie ma. Paluszek sam podkreślił, że misją każdej akademii powinno być wprowadzanie młodzieżowców do pierwszego zespołu, a to w ostatnich latach w Śląsku nie działało zbyt dobrze.

Chwalimy klub z Wrocławia za chęć zmiany na lepsze, bo „wyłączność”, o którą WKS walczy ze swoimi pracownikami, to krok w stronę profesjonalizacji szkoleniowej pracy. Do pełni szczęścia brakuje tylko na to odpowiedniego… budżetu. Taki mógłby spowodować, że na koncepcyjnych zmianach nie ucierpiałoby kilku bardzo dobrych szkoleniowców.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix