CLJ-ka od środka: „Postanowiliśmy dmuchać na zimne”

Drużyny młodzieżowe akademii Pogoni Szczecin wróciły do treningów drużynowych. Co w tym nadzwyczajnego? Fakt, że przechodzili samoizolację. Ostatni tydzień zawodnicy spędzili w rodzinnych domach, a nie w internacie, który był w tym czasie dezynfekowany. Czy to w pewien sposób zakłóciło cykl treningowy? Co spowodowało, że akademia udała się na autokwarantannę? Jak ona przebiegła? Na ten temat porozmawialiśmy z  byłym piłkarzem, a dzisiaj trenerem koordynatorem w Pogoni Szczecin – Maksymilianem Rogalskim.

CLJ-ka od środka: „Postanowiliśmy dmuchać na zimne”

Wszystkie drużyny wróciły do treningów po przerwie związanej z samoizolacją?

– Tak, jeżeli chodzi o drużyny jedenastoosobowe – wróciły do treningów we wtorek. W poniedziałek w godzinach popołudniowych zawodnicy przyjechali do internatu, a następnego dnia rozpoczęli zajęcia wraz ze startem roku szkolnego.

Jak wyglądał ostatni tydzień pod względem treningów? Przebiegało to tak samo, jak w czasie pandemii – rozpiski treningowe, trening w domu?

– Gdy wróciliśmy do domów, trenerzy od przygotowania motorycznego zrobili chłopakom indywidualne rozpiski. Każdy miał wyznaczony plan na te dni i czekał tylko na informacje, kiedy wrócą treningi z całą drużyną.

Rozumiem, że teraz wszyscy są zdrowi i można normalnie pracować?

– Tak, wszyscy są zdrowi. Nie było też żadnych sygnałów od zawodników, a byli zobligowani do tego, żeby każdego dnia informować o swoim samopoczuciu i temperaturze ciała. Nie było żadnych niepokojących wieści. Wszyscy wrócili do treningów. Pracujemy tak, jakby nic się nie działo.

Z uwagi na tę sytuację, która miała u was miejsce, staracie się wdrażać kolejne obostrzenia sanitarne, aby zminimalizować ryzyko zakażenia?

– Nie chcemy też popadać w panikę. Wszyscy dobrze wiemy, w jakich czasach funkcjonujemy. Tak naprawdę, nie jesteśmy w stanie nic przewidzieć i też nie wiadomo, w jaki sposób się zabezpieczyć. Chłopcy funkcjonują normalnie. Wiadomo, że są określone obostrzenia w internacie, które narzuca placówka. Też mamy swoje procedury. Na trening zawodnicy przychodzą już przebrani. Radzimy sobie, jak możemy. Obecnie mamy problemy infrastrukturalne, bo cały czas trwa budowa naszego nowego ośrodka. Działamy na tyle, ile możemy.

Dlaczego zdecydowaliście się na samoizolację? Czym to było spowodowane i z czyjej inicjatywy?

– To było tak, że u jednego z pracowników naszego klubu zdiagnozowanego koronawirusa. Sanepid uznał, że wszystkie osoby, które miały kontakt z tą osobą, muszą przejść kwarantannę. Kwarantanny się pokończyły i mogliśmy wrócić do treningów. Dlaczego zdecydowaliśmy się na samoizolację? Przeanalizowaliśmy sobie w klubie, gdzie mogła przebywać osoba, która zachorowała na koronawirusa i postanowiliśmy dmuchać na zimne. Stwierdziliśmy, że najlepszą opcją jest przeczekać ten czas i obserwować stan zdrowia naszych zawodników. Udało nam się też szybko uzgodnić z PZPN-em nowe terminy meczów w CLJ. Drużyny, z którymi mieliśmy grać w tamten weekend – szybko wyraziły zgodę na przełożenie spotkań.

A jak wyglądała ta samoizolacja z technicznego punktu widzenia? Zawodnicy nie mogli wychodzić z domu?

– Nie łączmy samoizolacji z kwarantanną. My ich odizolowaliśmy od siebie, żeby nie funkcjonowali razem w internacie. Wrócili do swoich domów, otrzymali od nas rozpiski indywidualne, ale to nie było tak, że nie mogli wychodzić na zewnątrz. Wiadomo, że nie gromadzili się w większych grupach. Rola też w tym klubu, aby ich pilnować. Też ta samoizolacja nie trwała długo, bo to był tylko tydzień.

Czy zejście z obciążeń treningowych i tydzień przerwy od zajęć grupowych, może mieć negatywny wpływ na przyszłe tygodnie? Mam na myśli ich boiskową dyspozycję.

– Na pewno zabraknie tych jednostek zespołowych, bo każdy trener chciałby mieć wszystkich zawodników przy sobie i realizować to, co założył sobie w mikrocyklu. Trudno mi powiedzieć, czy to w jakiś sposób odbije się na zawodnikach. Jeżeli chodzi o aspekty fizyczne – na pewno nie.

A aspekty piłkarskie?

– Czas pokaże. Mam nadzieję, że chłopcy są na tyle świadomi, że nie zapomnieli, jak się gra w piłkę.

Czy nie macie takich obaw, że ten sezon może nie zostać dograny do końca? Rozumiem działania prewencyjne, ale mamy początek sezonu i już są mecze przekładane, gdzie nie ma nawet zachorowań, tylko występuje pewne zagrożenie. Tak samo było z spotkaniem Sandecji Nowy Sącz w CLJ U-15, że zmieniono jego termin, bo to miasto było w czerwonej strefie. 

– Myślę, że nikt z nas nie wie, jak to będzie wyglądało. Każdy musi spodziewać się tego najgorszego. W okresie przygotowawczym mieliśmy taką sytuację, że jechaliśmy z drużyną U-18 na sparing z Widzewem. Dojeżdżając do Łodzi, dowiedzieliśmy się, że podjęli takie działania, żeby zamknąć akademię. Ostatecznie nie zagraliśmy tego meczu. Takie jest życie. Nastały ciężkie czasy, nie tylko dla sportu, ale i dla wszystkich. Trzeba nastawić się na to, że takie sytuacje będą się zdarzać. Tym bardziej że specjaliści apelują, że jesienią będą nawroty tej choroby. Każdy z nas może spodziewać się tego, że może za chwilę odebrać telefon z informacją, że jakiś mecz się nie odbędzie.

Tak myślę sobie o samych młodych zawodnikach, to dla nich jest to dość niekomfortowa sytuacja, aby podtrzymać formę piłkarską.

– Na pewno, trener mając zawodnika na co dzień, jest w stanie przeanalizować, jak on pracuje i może pewne rzeczy od niego wymagać. Gdy chłopcy są w domach i mają rozpiski, ciężko jest efektywnie sprawdzić ich pracę. Nie dysponujemy jeszcze takimi narzędziami, żeby ich w 100% skontrolować, czy daną jednostkę treningową zrobili na maksimum swoich możliwości, czy nie. Pewne zaufanie do siebie mamy, ale też samo bieganie, czy trenowanie indywidualne, nie jest tak samo efektywne jak zespołowe. Każda akademia chciałaby, żeby w tym wieku zawodnicy mogli rywalizować ze swoimi rówieśnikami, a dzięki temu mogą się rozwijać. Będąc w izolacji i trenując indywidualnie – nie jest to realne.

Okresy przygotowawcze waszych zespołów młodzieżowych przebiegały bez większych problemów? Czy też napotykaliście jakieś przeszkody na swojej drodze?

– Nie było żadnych komplikacji. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Nie mieliśmy żadnych przerw, które spowodowałyby, żeby przygotowania były zachwiane. Jedynie tydzień przed wznowieniem rozgrywek CLJ U-18 nie udało się rozegrać sparingu z Widzewem, o czym już wspominałem.

Obserwując drużyny Pogoni Szczecin w rozgrywkowych młodzieżowych – zawsze są mocne i biją się o najwyższe cele. Początek wszystkich trzech kategorii CLJ w wykonaniu młodych „Portowców” nie jest najlepszy. Zdarzały się nawet wysokie porażki – w U-15 1:7 z Lechem Poznań, a w U-18 3:6 z Wisłą Kraków. Czym może być spowodowana ta słabsza dyspozycja waszych ekip? 

– Na pewno nasz start nie był owocny. Drużyna U-18 jest na razie bez punktu – dwie porażki. Zespół U-17 najpierw wygrał 5:0 z FASE Szczecin, a później doznał porażki 0:2 z Lechem, choć z przebiegu meczu i samej organizacji gry, jesteśmy zadowoleni. Nie bierzemy tego wyniku jako porażki. Ważne, że było sporo pozytywnych zachowań indywidualnych, jak i zespołowych. Z kolei w U-15 fajnie wyglądał okres przygotowawczy, ale przyszło nam się zmierzyć z silną drużyną Lecha i… wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Wiadomo, że te wyniki nie były obiecujące, ale my nigdy na nie zwracaliśmy szczególnej uwagi. Ważne, żeby była ambicja i serducho u chłopaków, żeby chcieli wygrywać. Indywidualny rozwój i organizacja zespołu to są dla nas dwa najważniejsze elementy. Myślę, że też nie można mówić o nie wiadomo jakim falstarcie, bo to jest początek sezonu i nasze drużyny za chwilę zaczną punktować.

Trener mówi o tym, że fajnie wyglądają wasze mecze do pewnego momentu, a gdy wasze drużyny tracą jedną, drugą bramkę, to trochę odpuszczają? Próbuję w ten sposób zinterpretować wysokie porażki Pogoni w CLJ.

– Każdy mecz był inny. Jeśli chodzi o starcie z Lechem w U-15. To w pierwszej połowie było tak, że straciliśmy dwie „głupie” bramki i jedną z nich tuż przed zejściem do szatni. Bo po 45. minutach na tablicy wyników widniał rezultat 3:1 dla rywali. Możliwe, że mentalność tych chłopców trochę siadła. Druga połowa to była dominacja Lecha, ale staraliśmy grać swoje. To może przekuło się na tak wysoki wynik, ale my nie zmieniamy swojej filozofii gry. Nie ma co się zastanawiać i martwić tą porażką. Trudno jest się podnieść po takim spotkaniu, ale no cóż? Jedziemy dalej, jest jeszcze mnóstwo spotkań do rozegrania. Myślę, że mamy na tyle doświadczoną drużynę, że zaraz wyciągnie odpowiednie wnioski i wszystko wróci na odpowiednie tory.

Celem mojego pytania nie było zwrócenie uwagi na same porażki, ale na mentalność. Bo to jest temat, który się z tym wiążę. Czy chcą dalej pracować i poprawiać dany element gry? Czy potrafią podnieść się po takiej porażce? I czy w czasie meczu potrafią odmieniać losy spotkania?

– Wiadomo, że każdy zawodnik przeżywa taką porażkę na swój sposób. Rola trenerów w tym aspekcie jest na tyle ważna, że potrafią ich zmotywować do kontynuowania pracy i dalszego rozwoju. Każdy z nich chciałby grać na poziomie Ekstraklasy i myślę, że będą do tego dążyć. Muszą poradzić sobie z takimi porażkami, bo im pójdą wyżej, tym będzie jeszcze trudniej.

Codziennością w takiej akademii jak Pogoń jest przesuwanie wyróżniających się zawodników do starszych kategorii wiekowych. Czy z uwagi na pandemię koronawirusa, będzie rzadziej dochodziło do takich ruchów?

– Z tygodnia na tydzień ta sytuacja się zmienia. To jest podyktowane tym, ilu zawodników z pierwszej drużyny zejdzie do drugiego zespołu. Jeżeli dochodzi do takich sytuacji – nie musimy robić wielu przesunięć. Gdy zdarzy się tak, że nikt z pierwszego zespołu nie przejdzie do rezerw, a jest to spowodowane np. urazami, wtedy należy posiłkować się zawodnikami z drużyny U-18. Jednak to nie jest problem. Bo mówimy tu o drobnych korektach, a nie masowych przesunięciach. Funkcjonujemy tak, jak w normalnym sezonie, nie patrzymy na to pod kątem koronawirusa.

W najbliższy weekend zostaną rozegrane mecze Pogoni w CLJ? I jakie macie plany treningowe na te ostatnie dni?

– Od wtorku trenujemy, więc weszliśmy w normalny mikrocykl treningowy. Na ten moment się nic nie zmienia. Myślę, że wszystkie drużyny rozegrają swoje mecze weekendowe. Chyba, że otrzymamy, jakąś informację od drużyn przeciwnych. Z naszej strony nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby mecze się nie odbyły. Mam nadzieję, że nasza organizacja gry będzie zgodna z filozofią naszej akademii. A jakie będą wyniki? Czas pokaże.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Akademia Pogoni Szczecin