Niechciani #04 – Borussia Dortmund

Nie ma obecnie lepszego miejsca do rozwoju dla młodych zawodników niż Borussia Dortmund. Ale czy klubowi z Zagłębia Ruhry zdarzały się transferowe wpadki z młodzieżowcami? Czyjego talentu i potencjału nie dostrzegli?

Niechciani #04 – Borussia Dortmund

Tak się składa, że dziś wieczorem BVB zmierzy się na Signal Iduna Park z Bayernem Monachium. Kto okaże się zwycięzcą? Czy Robert Lewandowski strzeli kolejne gole, tym razem swojemu byłemu zespołowi? Jak poradzi sobie Łukasz Piszczek?

Żółto-czarni sprowadzają raczej młodych zawodników z dużym potencjałem, a nie młodzieżowców na ławkę rezerwowych. Jadon Sancho, Giovanni Reyna, Jude Bellingham czy Erling Haaland – Luvien Favre złożył z tych nastolatków naprawdę solidną ekipę.

O co chodzi w cyklu „Niechciani”? Pod lupę bierzemy transfery wychodzące młodzieżowców z ostatnich dziesięciu lat i sprawdzamy ich późniejsze poczynania, weryfikujemy potencjał oraz oceniamy decyzję klubu.

Damien Le Tallec (za darmo, 8 meczów)

Nie będziemy szczególnie kontrowersyjni, jeżeli napiszemy, że Le Tallec Niemiec nie podbił, a nawet nie był blisko. Borussia sprowadziła go z Rennes za darmo, a potem za tę samą „kwotę” oddała go do Nantes. Wydawało się, że już nic z niego będzie – trafił na Ukrainę oraz do Rosji, ale chodziło tu o kluby pokroju Szachtara Donieck czy Zenitu. Odbudował się w Serbii, a potem wrócił do rodzimej ligi. Tam wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce i dziś jest podstawowym zawodnikiem Montpellier HSC. Coś nam się wydaje, że Michael Zorc i spółka specjalnie się tym faktem nie podłamali.

Daniel Ginczek (wychowanek, 0 meczów)

31-latek nigdy nie zadebiutował w klubie z Signal Iduna Park. Jest to o tyle zastanawiające, że Ginczek nie jest jakąś totalną ofermą, skoro regularnie znajduje angaż w nowych klubach. W Bundeslidze zagrał ponad 100 razy i zdołał strzelić 29 bramek oraz zanotować 14 asyst, więc nie ma statystyk dramatycznych. Borussia sprzedawała go do Norymbergi za półtora miliona, a kilka lat później VfB Stuttgart zarobiło na tym napastniku 14 mln euro. Ogólnie rzecz biorąc, też nie można w pełni nazwać tego wpadką transferową.

Mario Götze (wychowanek, 219 meczów)

Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać – to on strzelił decydująca bramkę w finale brazylijskiego mundialu. Nie wiadomo, jak potoczyłaby się dalsza kariera 28-latka, gdyby wtedy został w Dortmundzie. „Zabiła” go presja oraz brak miejsca w podstawowym składzie Bayernu, przez co jego przydatność w drużynie stale malała. Sprzedali go za 37 mln, odkupili za 22 mln, więc coś tam na nim niby zarobili, ale Götze przed wyjazdem, a po powrocie – to dwóch zupełnie innych piłkarzy.

Leonardo Bittencourt (2,7 mln euro, 7 meczów)

Dortmundczykom wydawało się, że zrobią świetną transakcję na młodym zawodniku, którego potem sprzedadzą z nawiązką komuś innemu. Wszystko się zgadza, tylko że nawiązka wynosiła… 100 tys. euro, a nowym klubem piłkarza nie został ktoś ze ścisłej czołówki, tylko Hannover 96. Mogło przez te lata tych występów uzbierać się trochę więcej, ale działacze zespołu chyba ponownie nie muszą zapijać smutków.

Emre Mor (9,75 mln euro, 19 meczów)

23-latek miał być złotym dzieckiem europejskich piłki, ale kilka czynników nie wypaliło i dzisiaj gra w hiszpańskim średniaku. Mógł wycisnąć ze swojej przygody znacznie więcej, a teraz pozostała mu już tylko gra na przeciętnym poziomie i liczenie, że kolejny pracodawca da się nabrać na jego „ogromny potencjał”. Ciekawe, co zadecydowało o tym, że Mor w Niemczech sobie nie poradził?

Ousmane Dembele (15 mln euro, 50 meczów)

Wyższa szkoła robienia transferów i sprowadzania młodych gwiazdeczek. W Rennes błyszczał, w Dortmundzie błyszczał, w Barcelonie… gaśnie. BVB zrobiło kapitalny deal, ściągając go do siebie. Francuz momentalnie zaadaptował się w Bundeslidze i było wiadome, że Dortmund nie jest jego ostatnim topowym przystankiem w karierze. Chociaż, powinniśmy użyć słowa „przygodą” z piłką, bo ten chłopak marnuje swój potencjał na własne życzenie i nie traktuje swoich obowiązków do końca poważnie. Sprzedanie go do Katalonii za 130 mln euro też było majstersztykiem, ale tylko dla jednej ze stron.

Alexander Isak (8,6 mln euro, 13 meczów)

Też miał być wielkim talentem, a to nie do końca okazało się prawdą. Od napastnika wymaga się bramek, natomiast Szwed w 13 spotkaniach tylko raz pokonał golkipera rywali. Sytuacja trochę podobna do Emre Mora. To nie wina klubu, że ci piłkarze nie odpalili, ponieważ wszelkie przesłanki wskazywały na to, że mogą wejść na najwyższy poziom. Dobrze, że transfer Isaka kosztował tylko niecałe 9 mln euro, a ponad połowę tej kwoty zwróciło jego przejście do Realu Sociedad. O dziwo, 21-latek radzi sobie w Hiszpanii całkiem nieźle.

Christian Pulisić (za darmo, 127 meczów)

Kolejny przypadek wielkiego talentu, który trafił do Borussii za niewielkie lub żadne pieniądze. Zamysł był taki, że BVB ma być tylko przystankiem przed wskoczeniem na jeszcze wyższy poziom. I tak się stało, Chelsea wyłożyła za niego ponad 60 baniek, więc od 2019 roku jest piłkarzem klubu ze Stamford Bridge. Czy w zespole „The Blues” pokazał pełnię swojego potencjału? Wydaje się, że jeszcze nie, ale trzeba też pamiętać, że to ciągle bardzo młody zawodnik.

Oni również odeszli z klubu w młodym wieku: Jacob Brunn Larsen (250 tys. euro, 41 meczów), Dominik Reimann (wychowanek, 0 meczów), Pascal Stenzel (za darmo, 1 mecz), Jeremy Dudziak (za darmo, 3 mecze), Koray Günter (wychowanek, 1 mecz), Marco Stiepermann (wychowanek, 7 meczów).

***

Jest ciekawie. Kilku zawodników powyżej nie nazwalibyśmy do końca niechcianymi, bo ich odejście było świadomą decyzją klubu. Nikt Pulisicia czy Dembele nie wypychał ich z Dortmundu za wszelką cenę.

Jeżeli sprowadzasz do siebie największe talenty z całego świata, wiadome jest, że raz na jakiś czas okaże się, że taki chłopak sobie jednak nie poradzi na najwyższym poziomie. Sztuka polega na tym, że nawet gdyby tak było, to żeby nie wydawać na ich zakup niestworzonych kwot, bo łatwiej pogodzić się z utratą 6 niż 60 milionów euro.

Nie było w ostatniej dekadzie przykładu młodego zawodnika, co do którego potencjału zupełnie się pomylono i w dalszej perspektywie BVB straciła na nim ogromne pieniądze. Obecnie w klubie z Signal Iduna Park są prawie sami młodzi, utalentowani piłkarze, którzy każdego tygodnia udowadniają swoją wartość. Jeżeli kiedyś odejdą, to za dziesiątki milionów euro.

Fot. Newspix