Co można zbudować w dwa lata? O Góralach z Żywca

Góral Żywiec dwa lata temu był unikatowym klubem w skali całego świata, ponieważ na każdego chłopaka… przypadał jeden szkoleniowiec. Diabeł tkwi w szczegółach, ponieważ początkowo trener Łukasz Szklarski prowadził zajęcia… z tylko jednym zawodnikiem. Krok po kroku teraz w klubie się dwie grupy treningowe. Jak wygląda szkolenie w Żywcu? Co udało się stworzyć w tym czasie? Jaki jest cel Górala?

Co można zbudować w dwa lata? O Góralach z Żywca

Umówiliśmy się na reportaż po południu, więc załapaliśmy się jeszcze na końcówkę treningu. A konkretnie na ulubioną część zajęć każdego zawodnika, czyli gierkę. Bez żadnych udziwnień: dwie bramki, kilkunastu chłopaków i piłka.

Zimno było tak, że trener stał w czapce i rękawiczkach. Nic nie było widać, bo słońce już zaszło. W dodatku padał lekki deszcz. Zawodnicy pomimo tego po zajęciach przebierali się… na świeżym powietrzu. Zatroskani o ich zdrowie zapytaliśmy, czy nie mają w klubie szatni – podobno „oni tak lubią”.

Frekwencja na zajęciach była wysoka, a jeżeli ktoś się nie pojawił, to na pewno nie wynikało to z faktu, że mu się nie chciało. Zadecydowały siły wyższe – choroba lub kwarantanna. Chłopcy mogą się cieszyć, że mają z kim pograć, bo jeszcze całkiem niedawno grup młodzieżowych w Góralu Żywiec nie było wcale.

– Nowy zarząd klubu chciał odbudować sekcje młodzieżowe w klubie. Zatrudniono trenera Krzyśka, który współpracował ze mną wcześniej w jednej akademii, przyszedłem tutaj i zacząłem pracować z trampkarzami – mówi nam Łukasz Szklarski.

Zajęcia odbywają się na pełnowymiarowym boisku trawiastym, na którym trenują i rozgrywają mecze trampkarze, juniorzy oraz pierwsza drużyna. Murawa jest dobrej jakości, widać, że ktoś o nią dba. Najlepszym tego wyznacznikiem jest fakt, że na tym obiekcie we wrześniu trenowała reprezentacja Polski kobiet i z pewnością ktoś z PZPN-u sprawdzał wcześniej, czy ma to sens. Na wiosnę Góral będzie mógł też korzystać z mniejszego boiska z naturalną nawierzchnią, które aktualnie jest remontowane.

– Stworzyliśmy grupy trampkarzy i juniorów praktycznie z niczego. Robimy wszystko stopniowo, może trochę za wolno… Natomiast, robimy to z głową. Nie chcemy po prostu nazbierać dzieciaków z miasta, pozatrudniać pseudo-trenerów, żeby te dzieciaki kopały się po głowach, bo nie o to chodzi – dodaje Szklarski.

W których ligach występują zespoły z Żywca? W niskich, trampkarze grają obecnie w IV lidze śląskiej, a juniorzy – poziom wyżej. Możemy to uznać za jedną z wad klubu, bo zawodnicy szybciej rozwiną się, jeżeli każdego tygodnia będą rywalizować z rywalami wymagającymi, a znaczniej wolniej, gdy na mecz przyjeżdża ośmiu przeciwników i kończy się na dwucyfrowych rezultatach, co też się zdarza.

Ich klubem partnerskim jest Zagłębie Lubin, ale z uwagi na aktualną sytuację związaną z pandemią, nie skorzystali jeszcze „bezpośrednio” z zalet, z jakimi wiąże się taka umowa.

Góral nie jest jedynym klubem szkolącym młodzież w Żywcu. Żywiecka Akademia Piłki Nożnej (nasz reportaż z tego miejsca tutaj) ma nawet swoją szkołę sportową, ale oni zajmują się tylko młodszymi rocznikami, więc na razie nie są konkurencją. Inaczej wygląda sytuacja z Koszarawą Żywiec, której drużyny młodzieżowe występują w wyższych ligach i są bezpośrednim rywalem Górala. Także, jeżeli chodzi o pozyskiwanie chłopaków z miasta.

Chociaż, z tym pozyskiwaniem chłopaków z miasta, to też tak jednak nie jest do końca, bo w trampkarzach większość zawodników dojeżdża z okolicznych wiosek. Czy wyróżniający się chłopak z Żywca szybciej wybierze Koszarawę czy Górala? – Uważam, że mając dobry sztab trenerski i chłopaka, który wyróżnia się w klubie, możemy go wysłać do Zagłębia czy Rekordu Bielsko-Biała. Po to są podpisane umowy partnerskie – tłumaczy trener trampkarzy.

Co miałoby przyciągnąć 12-latka do treningów w Góralu? – Chęć tworzenia historii Górala i herbu z trzema choinkami – uważa Szklarski. Wydaje nam się, że chęć „tworzenia historii Górala i herbu z trzema choinkami” nie jest dla nastolatka największym wabikiem, który miałby go szczególnie zachęcić do dołączeniu do klubu. Tak mogą powiedzieć w Chorzowie o Ruchu, ale Góral nigdy nie był i nie będzie topowym ośrodkiem w skali kraju. A nawet, szeroko rozumianego regionu – do zespołów z Bielska wciąż im daleko.

Warto podkreślić, że chłopcy nie płacą za treningi. Od początku miało być za darmo i w klubie nie chcą, żeby to się zmieniło. Zapytaliśmy ich, czy nie byliby za wprowadzeniem jakiejś niewielkiej składki, która mogłaby pomóc im w finansowaniu dresów czy obozów sportowych, ale nie chcą naciągać rodziców na dodatkowe koszta. Liczą na to, że któryś z wychowanków będzie miał swoją firmę lub wygra na loterii, przypomni sobie, że grał w Góralu i będzie chciał wspomóc klub.

Obozów na razie nie ma, ale biorą udział w turniejach. – Organizujemy zawody o „Ciupagę góralską” i oprócz okolicznych drużyn mieliśmy zaproszonych chłopaków z Andrychowa oraz Słowacji. Ale wtedy coś im wypadło i nie przyjechali. Wiosną była u nas Polonia Bytom – wyjaśnia Łukasz Szklarski.

Ile jest jednostek treningowych? Znów wygląda to słabo, bo trampkarze i juniorzy trenują po dwa razy w tygodniu. Jest to zbyt mało czasu, żeby można było faktycznie czegoś nauczyć, ale od stycznia mają dołożyć trzecią jednostkę treningową, co już na taki klub jest liczbą do zaakceptowania. Od czasu do czasu chłopcy będą też mieć zajęcia z trenerem od przygotowania motorycznego.

Szklarski w rozmowie z nami porównywał Górala do Zagłębia Lubin czy Rakowa Częstochowa, co nie jest zbyt miarodajne, bo do tych akademii, to mogą się porównywać może jeszcze ze trzy szkółki w kraju (nie, „Górale” do nich nie należą). Wspominał też o tym, że gdy przyszedł tu dwa lata temu, to niektórzy chłopcy „nie potrafili zawiązać sznurówek” – teraz widzi u nich duży postęp.

„Miedziowi” cieszą się, że ich wychowanek przeszedł do Wolfsburga za 5 mln euro, a „Medaliki” z Markiem Śledziem za sterami, że Raków Częstochowa staje się coraz ważniejszym ośrodkiem szkolenia dzieci i młodzieży w kraju. Co uważają na Żywiecczyźnie za swój największy sukces? Ciągłość szkolenia. Sześciu trampkarzy przejdzie po sezonie do juniorów i nie sprawi to, że będą zmuszeni wycofać z rozgrywek młodszą drużynę, bo na ich miejsce mają następnych chłopców.

Różne mogą być powody słabszej dyspozycji młodego zawodnika. – Mam w drużynie przykład jednego ciekawego chłopaka. Po jednym z meczów powiedział mi, żebym go… nie chwalił. Wtedy zagrał dobre spotkanie, ale w następnym prezentował się słabo. Zapytałem się go, o co chodzi, a on odpowiedział, że nie lubi być chwalony i się spalił. Przestałem go przesadnie chwalić i chłopak wrócił do wcześniej dyspozycji – mówi nam szkoleniowiec.

W Żywcu chcieliby mieć kryte boisko, na którym mogliby trenować przez cały rok nie tylko zawodnicy Górala, ale nie zapowiada się, żeby w bliższej lub dalszej perspektywie takowe miało powstać. Nie ma na to aż tak wielkiego zapotrzebowania, a koszty wybudowania takiego obiektu sięgają kilku milionów złotych, na co pewnie miasto nie stać – szczególnie w obecnych czasach. Bardziej przyziemnym celem jest posiadanie trenera bramkarzy.

To nie jest projekt, na którym ktoś ma zarobić. Ani taki, który ma na celu wychować przyszłego reprezentanta kraju. Chodziło o to, żeby odbudować tradycje piłkarskie Górala Żywiec i stworzyć klub dla każdego – bez presji wyniku, bez selekcji, bez składek.

Udało się.

Nie ma tutaj niesamowitych warunków do rozwoju, walki o najwyższe cele, a chłopcom nie są obiecywane złote góry – Góral to typowy klub, w którym można sobie fajnie pokopać z kolegami, w weekend pojechać na mecz, a od czasu do czasu wystąpić na jakimś turnieju z ciekawymi markami.

I nic więcej. Porównania do Rakowa czy Zagłębia mogą wywołać jedynie uśmiech politowania na twarzy, a to przecież nie chodzi o to, żeby się z klubu Góral Żywiec śmiać, ale jakieś zakłamywanie rzeczywistości i mówienie o niestworzonych rzeczach też przecież nie ma większego sensu. Na koniec przychodzi życie i tak wszystko weryfikuje.

Z ŻYWCA – BARTOSZ LODKO

Fot. Góral Żywiec/Facebook