CLJ-ka od środka: „Dla Ursusa centralna liga to prestiż”

Na kolejkę przed końcem rundy jesiennej Ursus Warszawa ma siedem punktów przewagi nad strefą spadkową, co oznacza, że po raz kolejny uniknie spadku z CLJ U-17. Co sprawia, że „Traktorki” sezon w  sezon, rundę w rundę, są w stanie rywalizować z najlepszymi rówieśnikami w kraju? Czy ich głównym założeniem na każdy kolejny mecz jest „murowanko” i gra z kontry? O CLJ i szkoleniu w akademii Ursusa Warszawa porozmawialiśmy z Arkadiuszem Szulcem, trenerem drużyny U-17 i dyrektorem sportowym klubu.

CLJ-ka od środka: „Dla Ursusa centralna liga to prestiż”

Do zakończenia rundy jesiennej w CLJ U-17 została do rozegrania tylko jedna kolejka, gdzie Ursus podejmie u siebie Legię Warszawa. To jest już moment, w którym można powoli podsumowywać poczynania drużyny w lidze. Do tej pory zdobyliście 16 punktów w 13 meczach, na co składają się: trzy zwycięstwa, siedem remisów i trzy porażki. Jak ocenia trener postawę swojego zespołu w lidze?

– Gdy przejmowałem ten zespół, występował w drugiej lidze wojewódzkiej, czyli dwa poziomy niżej od CLJ. Większość sympatyków Ursusa i ogólnie piłki nożnej, gdy spojrzało na tabelę, pomyślało: „aha, to będą chłopcy bicia”. Okazało się, że sprostaliśmy wymaganiom ligi. Na trzy kolejki przed końcem rundy, zapewniliśmy sobie utrzymanie w lidze. To jest drużyna, która bardzo ciężko pracuje, słucha tego, co robimy na treningach. Do każdego meczu przygotowują się inaczej. Nie jesteśmy zespołem, który będzie prowadził otwartą grę, bo wiadomo, że przeciwnicy mogliby nas, wtedy szybko skontrować, co w efekcie mogłoby zakończyć się licznymi niepowodzeniami. W tym momencie gramy w ustawieniu 1-4-2-3-1. Staraliśmy się nie zmieniać tej taktyki i z meczu na mecz coraz lepiej nam wychodziła realizacja założeń. Pracowaliśmy nad tym już dużo wcześniej, choć pandemia nieco nam pokrzyżowała plany, bo chcieliśmy to przećwiczyć w lidze wojewódzkiej. W CLJ zderzyliśmy się z rzeczywistością, gdzie chcieliśmy wypaść jak najlepiej. Było wiadomo, że nie będziemy liderami tej grupy, ale liga pokazała, że mogliśmy spokojnie się utrzymać i grać swoje. Do tego momentu nie przegraliśmy jeszcze meczu w rundzie rewanżowej. Jesteśmy królami remisów, bo już mamy ich siedem na koncie. Defensywa fajnie pracuje, a w ofensywie też to nieźle wygląda. Mamy jeszcze mecz z Legią, jeśli udałoby się nam nie przegrać tego meczu, to możemy jeszcze powalczyć o czwarte miejsce w tabeli. Byłby to dla nas bardzo duży sukces.

Sugerując się waszymi ostatnimi spotkaniami, gdzie zremisowaliście dwukrotnie 0:0 z czołówką ligi, czyli Polonią Warszawa i UKS-em SMS-em Łódź, taki sam rezultat z Legią bierze trener w ciemno?

– Nie, będziemy grali o trzy punkty. Mamy mecz u siebie, będzie to dla nas dodatkowa mobilizacja. Na swoim boisku przegraliśmy tylko z UKS-em SMS-em Łódź, gdzie w 90. minucie nie wykorzystaliśmy rzutu karnego na 1:1. Gdy prowadziłem rocznik 2003 w CLJ U-17, też mieliśmy taką sytuację, że u siebie po prostu nie przegrywaliśmy. zdarzyła nam się tylko jedna porażka z Polonią Warszawa, a poza tym to same zwycięstwa i remisy. Jeśli ktoś mnie pyta, czy biorę punkt w ciemno przed meczem u siebie? Odpowiadam stanowczo: „nie!”.

Wspomniał trener o dobrej waszej grze w defensywie, o czym świadczą stracone gole w lidze, których macie 17. Aczkolwiek też niewiele tych bramek zdobywacie, bo zaledwie 15. Jagiellonia Białystok, która ma tylko jeden punkt więcej od was w tabeli, strzeliła 36 goli. To jest spora różnica.

– Gramy bardzo nisko i liczymy na kontrataki. Dużo bramek nie zdobywamy, ale zawsze, gdzieś o tę jedną bramkę udawało nam się być lepszym. Aczkolwiek też zdarzały się kosmiczne wyniki takie jak, chociażby ze Zniczem Pruszków (3:3), ale cieszę się, że nie tracimy tych goli. Bo, gdy tak się dzieje – zawsze ten punkt mamy w kieszeni, a w CLJ każdy punkt jest na wagę złota. Pierwsze koty za płoty za nami. Na starcie ligi chłopcy byli zestresowani, nie wiedzieli, jak to wszystko będzie wyglądać, dlatego ustawiliśmy się defensywnie i tych goli mało straciliśmy jak i zdobywaliśmy. Wychodzi na to, że mamy cały czas nad czym pracować.

Kiedy macie już luz psychiczny spowodowany pewnym utrzymaniem w lidze – złamiecie swój schemat gry? Czy nadal będziecie dawać Legii grać i nastawiać się na kontry?

– W tym tygodniu pracujemy nieco inaczej i myślimy nad innym ustawieniem. Chcielibyśmy zaskoczyć rywala tzw. skokami pressingowymi. To nie jest tak, że my cały mecz się bronimy, bo mamy odpowiedni plan, kiedy robimy te skoki. Oglądam i analizuję mecze w lidze, żeby dostrzec, gdzie można doszukiwać się najsłabszego punktu w defensywie drużyny przeciwnej. A skok pressingowy jest wykonywany, gdy ten zawodnik jest przy piłce. Na pewno będziemy to stosowali w meczu z Legią. Wyjdziemy wyżej i bardziej ofensywnie. Będziemy starać się zagrać z „Wojskowymi” jak równy z równym.

Do tej pory w waszym wykonaniu była to głęboka czy mobilna defensywa?

– Mobilna, bo graliśmy w średnim pressingu. Były takie momenty, gdzie naszym celem było jak najszybsze zdobycie bramki poprzez wysokie wyjście pressingiem. I to nam się udawało np. ze Zniczem Pruszków czy Jagiellonią Białystok. Tego się trzymaliśmy, bo zdawało rezultat. Nie jesteśmy drużyną, która będzie grała cały czas w wysokim pressingu. Bo zawodnicy by tego nie wytrzymali. Dlatego trzeba do tego podejść z rozwagą. Sporo u nas zawodników było też po kontuzjach, co jest też dużym problemem. Po pierwszych trzech kolejkach nie miałem już do swojej dyspozycji trzech podstawowych zawodników. Dwóch złamało ręce na meczach, a trzeci zerwał przednie więzadła krzyżowe. I pojawił się problem, ale daliśmy sobie z tym radę. Przed ligą wyglądaliśmy całkiem nieźle pod względem kadrowym, a po pierwszych meczach okazało się, że mamy problem.

Widać już duży progres u zawodników, których trener przyjął rok temu po rozegraniu prawie pełnej rundy w CLJ?

– Tak, widać bardzo duży progres. Przed samą pandemią pojechaliśmy do Puław na obóz przygotowawczy i graliśmy z wyżej notowanymi rywalami. Pojawiało się sporo błędów, ale to stopniowo poprawiliśmy. Drużyna jest przeambitna. Na każdym treningu są wszyscy zawodnicy, którzy walczą o to, żeby grać. Starają się i przede wszystkim słuchają to, co do nich mówię. Do tego panuje świetna atmosfera. Nie ma u nas podziałów – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Gdy ich wziąłem, nie miałem możliwości, żeby zagrać z nimi meczu o stawkę. Przyszła pandemia i liga została odwołana. Zostały nam same sparingi. Liczymy, że w przyszłej rundzie będzie dużo lepiej i powalczymy o coś więcej, niż tylko o utrzymanie.

Czy skutki pandemii koronawirusa dotknęły was bezpośrednio? Czy przeszkadzał wam ten wirus w ostatnich tygodniach w przygotowaniach do meczu?

– Gdy zaczęła się pandemia, mocno pracowaliśmy w domach – treningi motoryczne. Pięć razy w tygodniu odbywały się one w formie online. Okazało się, że gdy zaczęliśmy pojawiać się na boisku – po dwóch, trzech tygodniach wprowadzających, pojawiły się pierwsze urazy u zawodników. Jeden z czołowych piłkarzy tego zespołu doznał wtedy kontuzji i do tej pory jeszcze nie zagrał w lidze. To nam nie pomogło. Bo to nie był jeden przypadek. Do tego też w trakcie rundy, niektórzy nasi chłopcy byli na kwarantannie, więc były mecze, w których musiałem obejść się bez nich. Później, gdy taki zawodnik jest po okresie dziesięciu dni bez treningów, nie jest gotowy by wejść w mecz bez czucia piłki. Trzeba go odpowiednio wprowadzać do składu.

Jednak żaden z waszych meczów nie został przełożony na inny termin, z uwagi na sytuację epidemiczną?

– Byłem przeciwny przekładania meczów. To, co mamy, tym gramy. Należy się odnaleźć w danej sytuacji i sobie z nią poradzić. Wszystkie mecze rozegraliśmy zgodnie z terminem.

Trener jest zwolennikiem tego, żeby grać mimo wszystko?

– Zdrowie zawodników jest najważniejsze, ale zaznaczam, że, gdy nie mam kilku dostępnych zawodników, to nie kombinuję, żeby mecz przełożyć. Też są takie momenty, gdzie należy dać szansę zawodnikom, którzy są w szerokiej kadrze. Każdy zawodnik, którego wziąłem do pierwszego składu, przekonał mnie do tego, że jest warty tego, aby być w szerokiej kadrze.

Jak trener określiłby potencjał swojego zespołu?

– Potencjał jest bardzo duży. Widać jeszcze u nich rezerwę, którą będę chciał od nich wydobyć, żebyśmy w następnej rundzie pokazali się jeszcze z lepszej strony. Plan, który zacząłem sobie realizować, małymi kroczkami go wdrażam i powoli widać tego efekty. I zawodnicy mi ufają i idą w tę stronę, którą chciałbym, żeby szli. To jest przeinteligentny zespół – na boisku jak i poza nim. To mnie też bardzo cieszy. Wykonywane środki treningowe na treningach są później realizowane na meczach, co jest widoczne. To jest duży plus. 

Jaki macie pomysł na rozwój tych zawodników? Myślę już o nich w kontekście wprowadzania ich do piłki seniorskiej?

– U nas w klubie bardzo fajnie to funkcjonuje. Rocznik 2002 był naszym pierwszym, który awansował do CLJ-ki, wtedy pierwszy trenerem tej drużyny był Michał Pulkowski, a ja byłem jego asystentem. Ci zawodnicy już wtedy powoli byli wprowadzani do pierwszego zespołu. Podobną drogę przebył rocznik 2003. W miniony weekend Oskar Pyrzyna strzelił gola dla pierwszego zespołu. A jak to teraz wygląda? Nasz bramkarz już trenuje z pierwszą drużyną, a pozostali będą stopniowo wprowadzani do seniorów. Najważniejszy jest dla nas rozwój indywidualny. Dążymy do tego, żeby zawodnik będący u nas, grał w przyszłości w piłkę na wysokim poziomie. Chcemy, żeby jak najszybciej wchodzili do piłki seniorskiej, która mocno różni się od juniorskiej. Oczywiście wszystko robimy z głową i małymi kroczkami. Z kolei w naszej drużynie rezerw najstarszy jest rocznik 2000, co też pokazuje nasze podejście do wprowadzania młodych zawodników do piłki seniorskiej.

A rocznik 2003, który w zeszłym roku grał na poziomie CLJ U-17, co się z nim stało? Szturmem weszli do III-ligowej drużyny Ursusa? Czy przerwa spowodowana pandemią, opóźnia nieco ich wejście do seniorów?

– Odwołanie rozgrywek ligowych wszystkim przeszkodził w rozwoju. Byli zawodnicy, którzy już na wiosnę wchodzili do pierwszego zespołu, a przerwa pandemiczna spowodowała, że nie byli już gotowi na piłkę seniorską. Należało znowu ich powolutku wprowadzać do seniorów. Jest przepaść między seniorami a juniorami. Są chłopcy, którzy myślą, że jak wejdą w młodym wieku do drużyny seniorskiej, to na pewno będą piłkarzami. Niestety, tak nie jest. Muszą mocno popracować na treningach i przyzwyczaić się do większych obciążeń. Tu jest siłowa piłka. Ten proces wejścia do seniorów powinien być wolniejszy. Nie od razu Kraków zbudowano. Pandemia na pewno im w tym przeszkodziła, bo musieli od nowa pracować na to, żeby wróci do pierwszego zespołu. W tym momencie jest dwóch, trzech zawodników, którzy regularnie jeżdżą na III ligę, wchodzą i strzelają bramki, jak wspomniany Oskar Pyrzyna.

Jaki jest poziom grupy A CLJ U-17?

– Dookoła dochodziły nas głosy, że: „będziecie chłopcami do bicia”, „Ursus jest kandydatem do spadku”. Z moich ust padła deklaracja, że tak nie będzie i powiedziałem to moim zawodnikom, żeby o tym wiedzieli. Poziom ligi był naprawdę wysoki. Gra była szybka, akcja za akcję. W CLJ zawsze jest około sześciu drużyn, które grają na wysokim poziomie i inteligentnie potrafią zachowywać się na boisku. Dla zawodników, którzy będą grać w piłce seniorskiej, jest to fajne przetarcie przed dorosłym futbolem.

Pana zdaniem CLJ przygotowuje do piłki seniorskiej?

– Na pewno CLJ U-17 i U-18 przygotowują w pewnym stopniu do piłki seniorskiej. Jednak to nie jest tak, że jak ktoś gra w CLJ, to będzie grał w seniorach. Bo do tego jeszcze bardzo daleka droga, ale jest to już spotkanie z drużynami, które grają na bardzo wysokim poziomie, co świadczy o tym, jaką mają jakość w swoim zespole. U na ta jakość jest spora, a mogłaby być jeszcze większa. Jednak nie możemy porównywać naszego potencjału z tym, co ma np. Legia Warszawa.

Czym dla Ursusa jest gra w CLJ?

– Dla naszego klubu jest spory prestiż, że mamy drużynę na poziomie CLJ. Dużo jest klubów, które o to walczą i chciałyby być na tym poziomie. Przede wszystkim jest to dla nas nauka i zobaczenie, jak się gra w poważną piłkę, bo w CLJ są drużyny, które grają mądrze, inteligentnie, na poziomie i z szacunkiem dla siebie. To jest coś, czym możemy się poszczycić. Za chwilę będziemy przystępować do czwartego sezonu z rzędu w CLJ U-17.

Czwarty sezon?

– Właściwie to czwarta runda, ale traktujemy to jako sezon, bo jednak co pół roku ktoś do naszej ligi awansuje i spada. W CLJ U-18 grają równo cały rok, a u nas jest to rozgraniczone na dwie oddzielne rundy, czyli tak naprawdę dwa różne sezony.

Co sprawia, że jesteście w stanie rywalizować przez tyle rund na tym poziomie?

– Świadczy to o tym, że mamy coraz lepsze szkolenie w Polsce i też u nas w klubie. Mamy ujednolicony program, którym idziemy małymi kroczkami. Często dochodzi u ans do przesunięć w kadrach, żeby młodzi utalentowani zawodnicy grali ze starszymi. Szkolenie u nas jest na coraz wyższym poziomie. Odczuwamy też coraz większe zainteresowanie naszym klubem, a chcemy też dawać im radość z gry. Piłkę nożną się kocha, ale trzeba się do niej przyłożyć w jakimś stopniu i czerpać radość, aby wychodzić z każdego treningu zmęczonym, ale zadowolonym. Każdy nasz zawodnik jest traktowany indywidualnie. Kładziemy duży nacisk na treningi indywidualne. Do tego też przeprowadzamy dodatkowe treningi pozycyjne dla roczników, gdzie dzielimy zespół na formacje i ćwiczymy stricte pod dany mecz. Efekty naszej pracy są widoczne i dlatego też ta CLJ-ka jest cały czas utrzymywana, mam nadzieję, że nadal będzie ona u nas i będziemy mogli też powalczyć o CLJ-ki w innych kategoriach wiekowych. Roczniki młodsze też u nas fajnie pracują, gdzie najważniejszy jest rozwój, a nie wynik, ale jedno z  drugim będzie w parze szło, jeśli dalej będziemy szli w tym samym kierunku, jeśli chodzi o metody szkoleniowe. 

Trudno nie zauważyć na waszych mediach społecznościowych i stronie internetowej, że ruszyliście z aplikacją #RazemUrsus. Niech pan coś więcej powie o tym, dlaczego zdecydowaliście się na taki ruch i co z tym się wiąże?

– Wdrożyliśmy aplikację, z której będą mogli korzystać nasi sympatycy. Dzięki temu, my jako klub, będziemy mieć z tego dodatkowe profity. Jest to aplikacja, przez którą można robić zakupy, a procent od nich będzie wpadał do budżetu klubu np. robisz zakupy na Allegro lub na stacji benzynowej BP i jeśli skorzystasz z naszej aplikacji, to procent z kwoty, którą zapłaciłeś, trafi do Ursusa. To nie są duże kwoty, ale i tak jest to forma pomocy.  Z podobną aplikacją ruszył Ruch Chorzów i im to wypaliło i działa do tej pory. Jesteśmy drugim klubem w Polsce, a pierwszym na Mazowszu, który zdecydował się na taki ruch. Aplikacja jest dedykowana dla naszych sympatyków, rodziców naszych zawodników. Żadnych dodatkowych kosztów oni nie ponoszą z tytułu korzystania z aplikacji, a klub ma z tego pożytek. Postawiliśmy sobie mały cel, co zrobimy z zebranymi pieniędzmi. Stworzyliśmy ankietę dla naszych sympatyków, w której mieli wybrać, co bardziej przyda się naszemu klubowi: przyrządy techniczno-taktyczne tzw. Brazylijczycy czy stożki, pachołki itp. Na początku chcieliśmy, żeby ten cel był mniejszy. Później będziemy dążyć do zrealizowania projektu: hala do treningu motorycznego. Staramy się robić coś więcej dla naszych sympatyków. 

W lutym rozmawialiśmy z Arielem Jakubowskim, który jest dyrektorem pionu sportowego w waszym klubie i on wspominał o tym, że macie ruszyć z projektem TOP TALENT URSUS. Czy on funkcjonuje? 

– Tak, TOP TALENT URSUS już u nas działa. Są to wybrani najlepsi zawodnicy z całej akademii, którzy są wzięci szczególną ochroną i monitoringiem. Cały czas obserwujemy, jak oni wyglądają. Z mojego zespołu jest trzech zawodników, którzy są objęci tym programem. Oni mają jeszcze dwa, trzy razy w tygodniu dodatkowe zajęcia: Techniczne, taktyczne, motoryczne. Do tego też dochodzi praca z psychologiem i dietetykiem. Oni są wyszczególnieni za to, że są najlepsi i chcielibyśmy, żeby inni do nich dołączali. Widzę też po swoich zawodnikach, że są z tego zadowoleni, bo mogą poprawiać swoje umiejętności indywidualne.  

Ile jednostek treningowych, maksymalnie, w tygodniu robią najbardziej utalentowani zawodnicy?

– Siedem, choć trzeba zaznaczyć, że są one na nieco mniejszym poziomie intensywności. Treningi w ramach TOP TALENT URSUS nie trwają 1,5 godziny, a między 30-45 minut. 

Czy trener z UEFA Pro Ariel Jakubowski nadal prowadzi treningi z zawodnikami czy tylko piastuje funkcję dyrektorską w klubie? 

– Trener Jakubowski nadal prowadzi rocznik 2003, który miał grać w CLJ U-17, ale udało im się rozegrać tylko jeden mecz. Dalej z nimi pracuje, ale jest to już drużyna złożona z rocznikiem 2002. Walczą o awans do ligi makroregionalnej. Trener Jakubowski zajmuje się też treningami indywidualnymi w naszym klubie: pozycyjnymi i w ramach TOP TALENT URSUS.

Jakie cele będziecie sobie stawiać na rundę wiosenną?

– W rundzie wiosennej chcielibyśmy być w pierwszej trójce. Teraz mamy jeszcze szansę na czwarte miejsce i powalczymy o to w meczu z Legią Warszawa. Jagiellonia Białystok gra w ostatniej kolejce z UKS-em SMS Łódź, jeśli oni się potkną, a my wygramy – zajmiemy czwartą lokatę. Jednak to nie jest najważniejsze. Naszym celem było utrzymanie i to się udało. Chciałbym zakończyć tę rundę bez kontuzji. Życzę sobie i Legii meczu bez żadnych urazów.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Ursus Warszawa/Facebook