CLJ-ka od środka: „Ostatnie pół roku to był powrót do normalności”

Rozwój Katowice w ubiegłym sezonie skupiał się tylko i wyłącznie na akademii. Nie zgłosili do rozgrywek ligowych drużyny seniorów, choć jeszcze nie tak dawno występowali na zapleczu Ekstraklasy. Obecnie mają najmłodszy zespół w IV lidze, składający się tylko z wychowanków i są w górnej części tabeli. Z kolei ich filozofia w drużynach młodzieżowych jest taka, żeby wprowadzać jak najwięcej młodych zawodników do roczników starszych. Jakie to przynosi efekty? Dlaczego trzymają się tej idei? Co sprawia, że Rozwój jest w stanie rywalizować z najlepszymi akademiami w Polsce w każdym roczniku i ma dwa zespoły w CLJ? Wyjaśnił nam to Kamil Pągowski, koordynator grup młodzieżowych oraz trener prowadzący drużynę w CLJ U-17.

CLJ-ka od środka: „Ostatnie pół roku to był powrót do normalności”

Jak Rozwój Katowice, jako klub, rozwinął się w ostatnim półroczu? Czy działania, które zostały podjęte, przyniosły satysfakcjonujący was efekt?

– Ostatnie pół roku? To był powrót do normalności. Drużyna seniorska została przywrócona i zgłoszona do IV ligi. To jest ewenement, bo opiera się ona tylko i wyłącznie na wychowankach Rozwoju Katowice, trzon zespołu stanowią juniorzy. Cały plan przygotowań był podporządkowany pod seniorów, gdzie trenerem jest wychowanek klubu – Tomasz Wróbel, a jego asystentem – Piotr Barwiński. Głównym naszym celem było przygotowanie jak największej liczby młodych zawodników z roczników 2004 i 2005 do tego, żeby trenowali i wchodzili do pierwszego zespołu. Główną ideą klubu jest granie samymi wychowankami. Jednym z naszych nadrzędnych celów było utrzymanie się w dwóch CLJ-kach: U-15 i U-17, a do tego chcieliśmy znaleźć się w bezpiecznej strefie, jeśli chodzi o juniora starszego w lidze wojewódzkiej, jednej z topowych w Polsce. Drużyna z województwa śląskiego, która wygrywa tę ligę i później gra w makroregionie – zawsze zdobywa awans do CLJ U-18. CLJ to idealne miejsce do rozwoju zawodników i ich promowania, gdzie co tydzień grają z najlepszymi akademiami w Polsce – Zagłębiem Lubin, Śląskiem Wrocław, Rakowem Częstochowa. Możemy rywalizować z tuzami polskiej piłki, gdzie selekcja i dobór piłkarzy dotyczy całego kraju. A my skupiamy się na chłopakach z Katowic i z okolicznych miejscowości z województwa śląskiego. 

Jak trener oceni swój zespół i jego poczynania w rundzie jesiennej CLJ U-17? Zajęliście 5. miejsce w lidze, zdobyliście 18 punktów (w 14 meczach), a wasza przewaga nad strefą spadkową wyniosła 12 punktów.

– W CLJ U-17 prowadzę drużynę z trenerem Rafałem Bosowskim, który ma bardzo duże doświadczenie, jeśli chodzi o seniorów. Wprowadził wielu młodych zawodników na poziom dorosłej piłki. Naszym nadrzędnym celem było ogrywanie jak największej liczby młodszych zawodników oraz przekierowywanie tych z 2004 rocznika do drużyny czwartoligowej. Celem sportowym na rundę jesienną było utrzymanie się w CLJ. Obraliśmy sobie taki plan, żeby na poziomie centralnym ogrywać w głównej mierze zawodników z roczników 2005 i 2006, którzy będą stanowić monolit zespołu w przyszłym sezonie CLJ U-17. Początek rozgrywek był nerwowy, kilka meczów nam nie wyszło. Przegrywaliśmy nie tyle, co pod względem piłkarskim, ale też z uwagi na fakt, że drużyny przeciwne miały w zespole dwóch, trzech zawodników z młodszego rocznika, a my ośmiu-dziesięciu, co sprawiało, że one zdeklasowały nas fizycznie. Na początek mieliśmy z tym problem, ale później z biegiem czasu chłopcy przyzwyczaili się do podejmowania szybszych decyzji. Wiadomo, że pod względem fizycznym nie mieli większych szans w wygrywaniu pojedynków, z rok lub o dwa lata starszymi zawodnikami. Skupiliśmy się na detalach, żeby grali szybciej, dokładniej. Od wygranej z Górnikiem Zabrze (2:1) w czwartej kolejce, poszło już nam z górki i pewnie utrzymaliśmy się w lidze. W końcowej części sezonu graliśmy głównie rocznikami 2005 i 2006.

Gdy cel sportowy, czyli zachowanie CLJ na kolejną rundę, zrealizowaliśmy na trzy-cztery kolejki przed końcem – mogliśmy wprowadzać do drużny kolejnych wyróżniających się młodszych zawodników. Za nami ciężka praca, codzienne treningi na wysokim poziomie przez dłuższy czas i to zaowocowało udaną końcówką sezonu. W gronie trenerskim mówiliśmy sobie: „szkoda, że teraz przyszła przerwa między rundami, bo chłopcy utrzymywali odpowiednią formę do rywalizacji z najlepszymi”. Runda była bardzo udana w naszym wykonaniu. Cieszymy się, że wielu zawodników z rocznika 2005 nie tylko świetnie prezentowało się w CLJ U-17, ale też pokazywali klasę w lidze wojewódzkiej juniora starszego. Uczulamy teraz chłopców na to, że wiosna będzie bardzo trudna i trzeba będzie wspinać się na wyżyny swoich umiejętności, żeby zdobywać punkty i utrzymać się w tej lidze na kolejny sezon. Najważniejszy cel jest taki, żeby cały czas piąć się do góry i rozwijać się, żeby każdy z tych zawodników pod względem indywidualnym wskakiwał na poziom wyżej. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie dotrzeć do każdego, ale tzw. perełki, które nie mają za wiele chwil zwątpienia i ciężką pracą dążą do tego, żeby kolejny szczebel swoich umiejętności podnosić, mogą w przyszłości wypłynąć gdzieś wyżej i poradzić sobie w piłkarskim świecie, jak inni nasi wychowankowie: Arkadiusz Milik, Przemysław Szymiński, Konrad Nowak czy Kacper Tabiś, którzy cały czas grali i trenowali ze starszymi kolegami, co powodowało, że się rozwijali. To nie tylko trening, ale też ważna jest rywalizacja w warunkach ligowych.

A jak to wyglądało w drużynie Rozwoju U-15 w CLJ?

– Też mają za sobą ciężki start sezonu. Przegrali pierwsze kilka spotkań, a później mieli passę meczów bez porażki i też na trzy kolejki przed końcem zapewnili sobie utrzymanie. Przebrnęli taką samą drogę, co U-17, czyli roczniki 2007 i 2008 otrzymywały swoje szanse na poziomie CLJ, rywalizowali i nie odstawali od starszych przeciwników. Droga jest taka sama. Działamy tak samo. 

To, że macie bardzo młode zespoły wynika tylko z filozofii klubu? Czy po prostu w akademii macie tylu utalentowanych młodych zawodników, że grzechem byłoby ich nie ogrywać ze starszymi? Czy to jest wypadkowa tego, że brakuje wam po prostu zawodników w danych rocznikach i dlatego dochodzi do tylu rotacji?

– Junior młodszy jest to dla nas drużyna składająca się z roczników 2004 i 2005. Na tę chwilę mamy w klubie czterdziestu zawodników w tej kategorii wiekowej. Z mikrocyklu na mikrocykl widzimy jak wyglądają w treningu. Mamy dwie grupy, które cały czas monitorujemy. Jedna występuje w CLJ, a druga w II lidze wojewódzkiej na Śląsku. Ci, którzy wyglądają naprawdę dobrze w meczach ligowych – przechodzą wyżej. Zamieniamy, rotujemy po to, żeby w miarę możliwości każdy zawodnik dążył do tego, żeby ciągle wygrywać rywalizację, a nie osiadał na laurach. Robimy to po to, żeby mieli cały czas bodziec do ciężkiej pracy. Z kolei filozofia klubu nie zmienia się od kilku lat. Prezes klubu, który zajmuje się sprawami sportowymi, Sławomir Mogilan wprowadza ją od samego początku. Pracuję w Rozwoju od dziesięciu lat i jedno się nie zmienia – młodzi, utalentowani muszą pracować ze starszymi, po to, żeby ich poziom sportowy szedł do góry. 

Do tego też dochodzą treningi indywidualne w mikro grupach, gdzie pięciu, sześciu zawodników pracuje na niwelowaniu małych niedociągnięć i braków. Dążymy do tego, żeby cały czas szli do przodu. Teraz widzimy, że jest to dobra droga, jaką obraliśmy wiele lat temu, bo inne akademie też tak robią. Spójrzmy, chociażby na Zagłębie Lubin tam też ciągle dochodzi do przesunięć młodszych zawodników do starszych roczników. Myślę, że jest to dobra droga do tego, żeby młodzi chłopcy mieli cały czas bodziec do cięższej pracy, a nie osiadali na laurach. Teraz w okresie roztrenowania jest taki pomysł, żeby najbardziej wyróżniający się zawodnicy w CLJ U-17, trenowali w IV lidze pod okiem trenera Tomasz Wróbla, żeby znowu na kolejną rundę dostali dodatkowy bodziec do cięższej pracy. Okres przygotowawczy u seniorów, tym bardziej na poziomie IV ligi, jest zdecydowanie cięższy, gdzie trzeba skupić się na sile chłopaków, którzy chcą profesjonalnie grać w piłkę i rozwijać swoje umiejętności.

Co sprawia, że Rozwój jest w stanie rywalizować z najlepszymi akademiami w Polsce w każdym roczniku i ma dwa zespoły w CLJ? Bo w innych klubach jest to często kwestia nierównych roczników. Raz się trafia lepszy, a innym razem gorszy.

– Tak, jak wspomniałem – ciężka praca i poświęcenie się na treningach wszystkich osób w klubie. Mam na myśli nie tylko zawodników, ale i trenerów. Każdy szkoleniowiec zna dobrze każdego chłopaka w akademii i na odwrót. W grupach panuje atmosfera rodzinna. Mówiłem też już o indywidualnych treningach, gdzie Sławomir Mogilan czy Tomasz Wróbel często biorą sześciu, siedmiu utalentowanych zawodników z każdego bloku i pracują z nimi w małych grupach. To sprawia, że coraz młodsi wchodzą na poziom centralny. W CLJ U-15 swoje debiuty na tym poziomie zaliczyło dwóch zawodników z rocznika 2008. To już jest przygotowanie ich do gry z najlepszymi, żeby zobaczyli, jak to jest na tym poziomie. Gdy spojrzymy na naszą grupę CLJ, oprócz Rozwoju Katowice, wszystkie kluby mają swoje odpowiedniki seniorskie na poziomie centralnym. My już nie będziemy robić naborów uzupełniających do roczników 2004 i 2005. Mamy ukształtowane zespoły, które rywalizują z najlepszymi. Dążymy do tego, żeby ci najbardziej wyróżniający się grali ze starszymi i byli przygotowani do tego, żeby kończąc wiek juniorski, grali swobodnie na poziomie seniorskim. Może nam się uda wywalczyć awans z IV do III ligi i wtedy ci młodzi chłopcy mogą być promowani do gry na jeszcze wyższym poziomie. W tym wszystkim najważniejsze jest to, żeby młodzi zawodnicy rozwijali się, podnosili swoje umiejętności indywidualne. Bardziej renomowane akademie wykazują spore zainteresowanie naszymi chłopakami. To jest nieuniknione, że będą od nas odchodzić. Ostatnio dwóch, trzech zawodników odeszło z rocznika 2004. Obrali taką, a nie inną drogę. Nikt im problemów nie robił. Teraz podnoszą swoje umiejętności w Legii Warszawa czy Górniku Zabrze. Ci, co zostali, dążą do tego, żeby grać na poziomie centralnym i godnie podkreślać to, że zostali wychowani w Rozwoju Katowice. Ważne jest to, żeby nie odstawali pod względem motorycznym czy mentalnym. Bo obecnie praca mentalna z zawodnikami jest bardzo ważna. My funkcjonujemy jak rodzina.

Główną siłą pana drużyny jest to, że zawodnicy stanowią kolektyw czy są utalentowanymi graczami, którzy robią różnicę na boisku?

– Jesteśmy kolektywem, bo te najlepsze indywidualnie jednostki zawsze przechodzą do starszego rocznika i tam grają. Oprócz tego, że na boisku są jednością – tak samo to działa poza boiskiem. My, trenerzy widzimy to, że spotykają się ze sobą po treningach. To są przyjaciele. Rozumieją się bardzo dobrze, nie tylko na murawie. Oczywiście zdarzają się niepowodzenia, ale też w tym nasza rola, żeby starać się wypracować półśrodek, aby każdego zadowolić. Rozmawiamy z nimi, staramy się przekazywać takie wartości, żeby się nie załamywali i dążyli do tego, żeby być jeszcze lepszym. Gdy ten najlepszy z rocznika pokazuje się ze świetnej strony ze starszymi i jest dostrzegany przez selekcjonerów młodzieżowej reprezentacji Polski – działa to motywująco dla innych. Później okazuje się, że za pół roku kilku zawodników znowu występuje w jednej drużynie z tym najlepszym, ale nie dlatego, że tamten jest w słabszej dyspozycji, tylko poprawili swoje umiejętności. Mówiłem o tym, że na zespół juniora młodszego składa się czterdziestu zawodników. Muszę zaznaczyć, że trzydziestu z nich zadebiutowało na poziomie CLJ, gdzie w innych drużynach jest stała kadra i wszystko obraca się wokół dwudziestu nazwisk. Obserwujemy przez cały tydzień chłopaków w treningu i później wybieramy tych, którzy są w najlepszej dyspozycji na mecz ligowy CLJ lub IV ligi. Bo też już mamy zawodników z rocznika 2004, którzy regularnie grają w seniorach. Dzięki ciężkiej pracy w ostatnim pół roku, wskoczyli na level wyżej i tym samym zrobili też miejsce w CLJ dla utalentowanych, młodszych zawodników. A ci starali się nie odstawać od nich, co przekładało się na siłę tej drużyny.

Często dochodziło do rotacji między zespołami? Mam na myśli nie tylko przesuwanie do starszych roczników, ale też ściąganie zawodników do młodszego zespołu, gdy im na to wiek pozwalał, a nie łapali za wiele minut w juniorze starszym czy w IV lidze?

– Częściej zawodnicy przechodzili do starszych zespołów. W każdym tygodniu pracy patrzyliśmy na różne przypadki i decydowaliśmy o tym, kto jedzie na jaki mecz. Były takie spotkania, gdzie trzech, czterech zawodników z rocznika 2004 grało w juniorze starszym, czyli z chłopakami urodzonymi w 2002 roku. Pod koniec sezonu w CLJ U-17 rozgrywaliśmy takie spotkania, gdzie nie było u nas żadnego chłopaka z 2004 rocznika i nie odstawaliśmy. Przegraliśmy z Zagłębiem Lubin (0:1) po rzucie karnym, ale wracaliśmy z podniesionymi głowami. Mogę powiedzieć, że byłem z nich dumny, bo na tle tak silnego rywala, prezentowali się ze świetnej strony i zagrali bardzo dobry mecz. 

Z tego, co trener mówi, domyślam się, że ani razu nie wystawił takiej samej jedenastki w tym sezonie?

– Ciężko mi teraz wrócić pamięcią do tych pierwszych spotkań, bo być może było tak, że na samym początku, czyli w pierwszych trzech kolejkach, grały bardzo zbliżone do siebie jedenastki. Może były dwie, trzy korekty. Ale poza tym to była bardzo duża rotacja.  Od marca do sierpnia trwał nasz okres przygotowawczy, kiedy cały czas trenowaliśmy i czekaliśmy na pierwszy mecz. Chłopcy, jak i cały sztab wykonali tytaniczną pracę, żeby przygotować formę do gry na najwyższym poziomie w Polsce.

Czy pandemia i wynikające z niej choroby, kwarantanna – przeszkadzały wam w trakcie sezonu?

– Mocno nas to nie dotknęło, co prawda kilku zawodników było na jakiś czas wyłączonych przez kwarantannę, ale to nie wpłynęło aż tak bardzo na to, żebyśmy mieli z tym ogromne problemy w akademii. Jeżeli ktoś był odizolowany, otrzymywał indywidualną rozpiskę, co ma robić. My trenujemy na boiskach MOSiR-u, gdzie reżim sanitarny był zachowany, przestrzegany i pilnowany.

Czy bardzo w tamtym roku wam brakowało drużyny seniorów? Pytam o to, bo z tego, co trener cały czas mówi, seniorzy idealnie pasują do filozofii klubu, gdzie młodzi, utalentowani zawodnicy mogą się ogrywać.

–  Po spadku z II ligi i wycofaniu drużyny z rozgrywek, dochodziły do nas takie głosy od rodziców, zawodników: „co po wieku juniora? Czy to nie jest za późno na szukanie nowego klubu?”. Zawodnik, który ukończy 18, 19 lat musi już wchodzić do piłki seniorskiej. Teraz taka możliwość jest, gdzie poziom IV ligi śląskiej jest naprawdę wysoki, a obserwuję ją na co dzień. Chłopcy mają świetny moment, żeby trenując w zimie, gdzie wszystko odbywa się profesjonalnie, wskoczyć na wyższy poziom. W IV lidze śląskiej trenuje się codziennie pod okiem Tomasza Wróbla, który ma ogromne doświadczenie nabyte na boiskach Ekstraklasy. On z zawodnikami pracuje tak, jak to robił podczas kariery zawodniczej, przygotowując ich do tego, żeby później spróbowali swoich sił na szerszych wodach. 

Wiele osób może się zastanawiać nad jedną rzeczą: Rozwoju nie było na piłkarskiej mapie przez rok, a teraz wrócił i od razu występuje na poziomie IV ligi. Jak to jest możliwe? Zapis w regulaminie wam to umożliwił?  

– Dzięki przychylności Śląskiego ZPN i całej reorganizacji ligi. Bo wiadomo, że wiele klubów nie podołało pandemii. Nie znam szczegółów, ale najważniejszy jest efekt, że zaczęliśmy od IV ligi. Jesteśmy akademią, która ma samych wychowanków. To też mogło mieć jakiś wpływ. Bo jest to swego rodzaju ewenement na skalę całego kraju, gdzie grają praktycznie sami wychowankowie i młodzieżowcy. Kapitan, Piotr Barwiński (23 lata), grający trener Tomasz Wróbel i bramkarz Bartosz Golik (22 lata) to jedyne wyjątki. To są piłkarze, którzy mają przeszłość w II lidze, a zdecydowali się przyjść do nas i pomóc przy projekcie pt. IV liga, która pod względem sportowym i piłkarskim pozwala na dobre promowanie zawodników. Zawsze na meczach Rozwoju w IV lidze czy CLJ pojawia się wiele skautów czy selekcjonerów młodzieżowych reprezentacji Polski. To jest dobre okno wystawowe na Polskę i nasi zawodnicy wpadają w oko innym. A w samej IV lidze radzimy sobie dobrze, na swoim boisku nie przegraliśmy jeszcze meczu (7 zwycięstw, 1 remis – przyp. red.). To jest duży sukces, patrząc na to, że gramy tak młodymi chłopakami. Średnia wieku zespołu wynosi 18 lat i 5 miesięcy.

Jak wyglądają wasze plany na najbliższe tygodnie?

– Trenujemy do 22 grudnia. 6 stycznia wracamy do treningów. Pierwszy mecz zagramy 6 marca, więc do tego czasu będziemy trenować. Na cztery tygodnie przed ligą mamy zaplanowany obóz przygotowawczy. Sparingi będziemy grać ze starszymi zespołami z CLJ U-18 Gwarka Zabrze, czy Hutnika Kraków. Do tego też zagramy z rówieśnikami z Cracovii i GKS-u Tychy. Są to wymagający sparingpartnerzy. Sporo też zawodników z naszej grupy otrzyma szansę trenowania z seniorską drużyną i tam przepracują zimę, aby podnosili swoje umiejętności. 

Czy już stawiacie sobie cele na wiosnę?

– Cele są proste, czyli pozostanie w elicie U-17 i U-15. Chcemy się godnie zaprezentować, żeby cały czas funkcjonować na arenie CLJ. 

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Youtube