W cyklu „Piłkarskie dzieciństwo” przedstawialiśmy zawsze, jak wyglądały początki z futbolem z perspektywy zawodnika. Od wspominek nie mamy zamiaru odchodzić, ale teraz zmieni się lekko perspektywa, ponieważ… to trenerzy będą wspominać swoich podopiecznych. Co cechowało w dzieciństwie Adama Buksę? Kto z jego grupy również miał duży talent? Jak wspomina go trener Cezary Bejm?

Pierwszy trener: Cezary Bejm

Adam Buksa swoją przygodę z piłką rozpoczął w grodzie Kraka. Krakowie. Jego pierwszym klubem była Juvenia, potem zaliczył krótki epizod w Hutniku, aż w 2004 roku trafił do Wisły Kraków. – Prowadziłem jego rocznik od początku. Adam zdecydowanie wyróżniał się na tle innych. W tej drużynie było dwóch zawodników, którzy robili różnicę – Adam Buksa i Paweł Stolarski. Byli na podobnym poziomie i zdecydowanie robili różnicę. Ogólnie rzecz biorąc, jak jeździliśmy na turnieje po Polsce, to było widać, że wyróżniają się nie tylko na tle kolegów z zespołu, ale też rówieśników z czołowych szkółek w kraju – wspomina Bejm.

Czy starszy z braci Buksów od początku był napastnikiem? Czym się wyróżniał? – Adam od początku występował w ataku, natomiast Paweł był bardzo uniwersalnym zawodnikiem. Na każdej pozycji czuł się dobrze. Często mu je zmieniałem, właśnie po to, żeby rozwijać w nim tę uniwersalność. Czasami próbowałem zmieniać też pozycję Buksie i nawet, kiedy stawał się obrońcą, to nadal miał ten ciąg na bramkę i zdecydowanie chciał grać z przodu. Wyróżniał się szybkością, zwrotnością, ale przede wszystkim – nie miał słabszej nogi. Lewa i prawa noga była u niego od początku w naturalny sposób używane. Potem „wybrał” lewą nogą, ale nie robiło mu różnicy po rzutach karnych czy rożnych, którą nogą uderzał. Rzadko się zdarza, żeby już w tym wieku być obunożnym. To go na pewno wyróżniało. Był niesamowicie ambitny i miał bardzo wysoko rozwinięte cechy wolicjonalne. Był nastawiony na wygrywanie – mówi nam jego pierwszy trener w Wiśle Kraków.

Jeżeli chodzi o dzieci, to w początkowej fazie ich piłkarskiego rozwoju, wyróżniają się głównie ci, którzy wcześniej weszli w proces dojrzewania i mają przewagę fizyczną nad równieśnikami. Potem jednak… sytuacja się odwraca. – W szkoleniu dzieci i młodzieży często jest tak, że ci, co bardzo wyróżniają się na samym początku w swojej kategorii wiekowej, to zazwyczaj są tzw. akcelerentami rozwoju, czyli dzieci, które są lepsze z tego względu, że wcześniej weszły w proces dojrzewania. Adam urodził się w lipcu, więc była duża nadzieja w tym, że nie jest tym akcelerentem, a nawet jeżeli jest, to fakt, że urodził się w drugiej połowie roku dodatkowo wzmacniał teorię, że może z niego wyrosnąć wysokiej klasy zawodnik. To był talent poparty ogromną pracą. Nigdy nie odpuszczał, tylko zawsze ciężko pracował. Wiedział, że ma talent, że strzela po dziesięć goli w meczu, ale ambicja sprawiała, że… chciał ich strzelać dwanaście – wyjaśnia jeden z jego pierwszych szkoleniowców.

Mówimy o 10-latku, więc w tym wieku, największy wpływ na niego mieli rodzice. To oni musieli zawozić go na treningi, potem przez półtorej godziny czekać w samochodzie lub w gorszym wypadku marznąć na mrozie, a potem jeszcze walczyć z plamami od błota, którym nie pomoże nawet Zbigniew Hajzer. W tym przypadku, szczególnie angażował się tata, który pojawiał się na wszystkich meczach i cały czas rozmawiał oraz motywował syna. Zdarzało się, że… poziom motywacji trzeba było trochę obniżyć, ponieważ drobne niepowodzenia zaczęły powodować frustrację, która zdecydowanie nie pomaga na boisku.

Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek czy Piotr Zieliński – cała trójka brała udział w Turnieju. Adam Buksa również startował w „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i nawet go… wygrał oraz został wybrany najlepszym zawodnikiem swojej edycji. – Byłem na tylu turniejach, że już mi się to wszystko myli. Wydaje mi się, że to wówczas ja prowadziłem ich w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – niewiele już pamiętam z tych rozgrywek, to było czternaście lat temu. Wybieraliśmy raczej turnieje 12-zespołowe, gdzie umawialiśmy się z polską czołówką, żeby te dzieci z najlepszych szkółek mogły się ze sobą ze sobą zmierzyć, bo to było dla nas najbardziej istotne pod względem szkoleniowym – tłumaczy Cezary Bejm.

– Jakaś anegdotka? Dzieciom często robi się na treningach różne wyścigi, to on nawet w takich najprostszych zabawach chciał zawsze wygrywać. Podchodził do tego typu rzeczy z dużym zaangażowaniem. Byliśmy kiedyś na obozie, mogli mieć wtedy z 9-10 lat i ustawiliśmy ok. 30-metrowy odcinek. Ścigali się w parach, kto wygrywał, ten przechodził dalej i w finale spotkali się właśnie Adam Buksa z Pawłem Stolarskim. Potajemnie wyciągnąłem stoper i zmierzyłem im czas – przebiegli to w tym samym czasie, jak… chłopcy o trzy lata starsi, więc po prostu było widać, że u obu poziom ambicji był bardzo wysoki. Była jeszcze historia ze skakaniem z takiego drewnianego daszku, ale tego, to niech już pan nie pisze – śmieje się jego były szkoleniowiec.

Obecnie Adam Buksa jest piłkarzem amerykańskiego New England Revolution. Jak potoczy się dalsza kariera najlepszego zawodnika VI edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”? Będziemy to uważnie śledzić. – Zapamiętałem Adama jako bardzo utalentowanego chłopaka, który od samego początku miał jasny cel – chciał grać w piłkę na wysokim poziomie, wszystko temu podporządkowywał. Włożył mnóstwo wysiłku w to, żeby być na tym poziomie – podsumowuje Bejm.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix