CLJ-ka od środka: „Dobrze się stało, że spadliśmy z CLJ”

Wiedzieliście, że Stal Mielec ma aż trzy drużyny seniorskie występujące w rozgrywkach ligowych (Ekstraklasa, IV liga i klasa okręgowa)?! Po co aż tyle? Jak wygląda ich plan na wprowadzanie młodych zawodników do piłki seniorskiej? Dlaczego nie mają drużyny juniora starszego na dobrym poziomie? Czemu spadek z CLJ U-17 nie jest odbierany jako porażka? Na te pytania i wiele innych zagadnień dotyczących szkolenia w akademii z Podkarpacia odpowiedział nam świeżo upieczony dyrektor sportowy akademii Stali Mielec – Jacek Cyganowski.

CLJ-ka od środka: „Dobrze się stało, że spadliśmy z CLJ”

Co oznacza dla akademii Stali Mielec spadek z CLJ U-17?

– Paradoksalnie, uważam, że dobrze się stało, że spadliśmy z CLJ, gdzie graliśmy głównie chłopcami z rocznika 2005. Nadal będziemy korzystać z rocznika młodszego w I lidze wojewódzkiej na Podkarpaciu, żeby ci chłopcy rozwijali się pod kątem ofensywy, gdzie mamy bardzo fajnych, kreatywnych zawodników. Tylko, że są oni późno dojrzewający. Jakub Wójcik ma niecałe 160 cm wzrostu, a Dawid Skupiński 162 cm. To są nasze dwie „10”, mali chłopcy, bardzo kreatywni. Mocno w nich wierzę i myślę, że gdzieś wypłyną na szersze wody. Trener Sebastian Ryguła stawiał na nich w CLJ U-17, ale czasami zdarzało nam się wychodzić chłopakami mocnymi fizycznie na te lepsze zespoły typu Wisła Kraków, czym sami sobie zaprzeczaliśmy. Bo my musimy uczyć kreatywności. Tego w Polskiej piłce brakuje, a to nie jest takie proste. Jednak CLJ powoduje, że gra się tam na wynik, czasami stosując półśrodki. Wynik jest ponad wszystko i czasem zabija się tą kreatywność zawodników. Dlatego liczę, żeby w 2021 roku, jak nie na wiosnę to na jesień, postarać się wrócić do CLJ U-17. Tylko po to, aby właśnie na tle mocnych rywali pokazać ofensywny styl wsród swoich rówieśników, bo potem naszym kolejnym etapem po ukończeniu kategorii juniora młodszego, jest wprowadzanie zawodników do seniorskiej piłki. W tym momencie mamy trzeci zespół, który jest w okręgówce, gdzie kształtuje się w czubie tabeli, ale nawet, jeśli zrobiłby awans, nam nic to nie da. Bo drugiemu zespołowi zabrakło jednego punktu, żeby znaleźć się w grupie walczącej bezpośrednio o awans do III ligi. Mamy taki cichy plan, żeby w następnym sezonie zrobić awanse do III i IV ligi, dwoma zespołami seniorów, żeby stopniować trudność naszym zawodnikom.

Bo jak sam pan dobrze wie, wychowanie zawodnika do pierwszego zespołu jest bardzo trudne. Każdy o tym głośno mówi, że jest przepaść między juniorem a seniorem. I my wymyśliliśmy swój autorski, „stalowski” plan, żeby spróbować dojść do tego celu taką drogą. Powołując moją osobę na stanowisko dyrektora sportowego akademii, postawiono mi jeden podstawowy cel, żeby dostarczyć do pierwszego zespołu, jak najwięcej wychowanków akademii. To się już zmienia na dobre, odkąd wrócił do naszego klubu Bogusław Wyparło. Pięciu Mielczan w przeciągu ostatniego 1,5 roku zadebiutowało w pierwszym zespole. Mamy nadzieję, że ten trend się utrzyma. A wiemy, że na najwyższym poziomie seniorskim już wszystko wchodzi w grę: przygotowanie taktyczne i motoryczne, a przede wszystkim też charakter. I chcemy też sporo popracować z tymi chłopakami nad mentalem, ponieważ jest to bardzo ważny aspekt w piłce nożnej: rozumienie gry, nie załamywanie się po porażkach. Obserwujemy tych chłopców, jak reagują. Mamy nadzieję, że będzie nasza praca owocować. Tym bardziej że mamy trenera w pierwszym zespole, który przede wszystkim patrzy na charakter zawodnika, który musi wyjść na boisko, zasuwać i dać z siebie maksa. Dlatego chcemy iść w tym kierunku.

Ci zawodnicy, którzy w ostatnim półroczu występowali w CLJ U-17, mimo spadku, dużo zyskali na występach w tej lidze? 

– Na pewno dużo zyskali, bo zobaczyli, że jest tu poziom o wiele wyższy niż w ligach wojewódzkich. Gra się piłką szybciej, nie ma za wiele czasu na namysły, dlatego chcemy naszym zawodnikom stworzyć środowisko rywalizacji na poziomie centralnym. Tylko po to, żeby mieli, gdzie poprawiać szybkość podejmowania decyzji. Dlatego nam jest potrzebna CLJ-ka. Nie napinamy mięśni, żeby tam być. Po prostu musimy stworzyć środowisko, zespół pod jednostki, które kiedyś docelowo trafią do pierwszego zespołu. A na pewno CLJ przy tym pomaga, bo poziom jest dużo wyższy niż w ligach wojewódzkich. I to nie podlega żadnych wątpliwości.

CLJ to jest odpowiednie miejsce do przygotowania młodego zawodnika do piłki seniorskiej?

– To jest bardzo dobre pytanie. Wszystko zależy od tego, jak trenerzy podchodzą do tematu grania na wynik. Z presją wyniku ci zawodnicy muszą się zmierzyć, prędzej czy później, ale ona nie może też zabijać kreacji i myślenia na boisku. To jest trudne, ale patrząc pod tym kątem, bardzo dobrze się stało, że powstały CLJ-ki. Moim zdaniem one są potrzebne. Chłopcy muszą szybko myśleć i mają okazję rywalizować co tydzień z najlepszymi rówieśnikami w kraju.

Stal Mielec ma z tyłu głowy taki plan, żeby w niedalekiej przyszłości mieć drużyny w każdej z CLJ-ek?

– Nie, bo nie patrzymy u nas na kategorię juniora starszego. Wychodzimy z założenia, żeby 17-latka przymierzać już pod seniorską piłkę. Musimy ich zadomowić jak najszybciej ze środowiskiem dorosłego futbolu. A ten różni się bardzo mocno od piłki juniorskiej, dlatego chcemy stopniowo wprowadzać chłopców do tego środowiska. Nasi zawodnicy z roczników 2003 i 2004 w tym sezonie występują w okręgówce. Na początku wyniki nie były zadowalające, bo musieli się zaadaptować do nowego środowiska. A gdy to się udało, wygrali prawie każdy mecz do końca rundy. I podobnie było w przypadku naszej drużyny rezerw, która gra w IV lidze. Przyzwyczajenie do piłki seniorskiej to jest to, na czym się skupiamy w Stali i do czego przygotowujemy młodych zawodników. Dlatego nas nie interesuje CLJ U-18 czy U-19, bo zawodnik, który ma 18, 19 lat nie powinien krążyć w piłce juniorskiej. Tylko musimy go przymierzać pod piłkę seniorską. Trenerzy w naszej akademii będą rozliczani z tego, ilu zawodników z danego rocznika dostanie się na poziom centralny, a nie z wyników w CLJ. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim będzie dane grać na najwyższym poziomie, ale poszczególni zawodnicy mogą funkcjonować na poziomie centralnym. Aby tak się stało, taki chłopak musi się zaadaptować w piłce seniorskiej. Bogusław Wyparło, gdy miał 15 lat, był już przy pierwszym zespole Stali Mielec, a jako 16-latek zadebiutował w lidze. To też nie wzięło się znikąd. Musiał przejść proces aklimatyzacji z seniorami, ale dał radę, nie pękł i dlatego jest legendą klubu. 

Ciężko jest znaleźć na to złoty środek, czyli jak odpowiednio wprowadzić juniora do piłki seniorskiej. Często dyskutujemy z trenerami – czy lepiej, żeby zdolny chłopak grał w najstarszej CLJ-ce czy na niższym poziomie seniorskim. Ile ludzi, tyle opinii. Wnioskuję po pana odpowiedziach, że dla takiego utalentowanego młodego zawodnika lepsze jest granie w okręgówce aniżeli z rok starszymi chłopakami w CLJ?

– Obserwując sparingi najlepszych drużyn CLJ U-17 z ekipami z klasy okręgowej, można zauważyć, nawet po samych wynikach, że to seniorskie drużyny wygrywają te starcia. To mówi samo przez siebie, że tam jest wyższy poziom. A w IV lidze czy klasie okręgowej występują zawodnicy z przeszłością na szczeblu centralnym, więc jest się od kogo uczyć. W Akademii stworzyliśmy swój plan na piłkę jedenastoosobową. Do kategorii młodzika starszego ogranicza nas certyfikacja szkółek PZPN, która jasno określa, co mamy robić. A później staramy się, jak najszybciej stworzyć klimat do piłki jedenastoosobowej. Po młodziku są dwa lata w trampkarzu i dwa w juniorze, czyli w ciągu czterech latach musimy przygotować odpowiednie środowisko pod piłkę seniorską. Dlatego właśnie CLJ-ka interesuje nas w kategorii trampkarza i juniora młodszego. Czy nasz model i to, co robimy jest dobre? Nie wiem, bo to jest nasz autorski program, który wykreowaliśmy i obserwujemy, jak to wszystko funckjonuje. Dajemy sobie pięć, sześć lat i zobaczymy jak to się rozwinie. Czy nasze zespoły będą awansować do wyższych ligi, gdzie poziom dla młodych zawodników będzie jeszcze bardziej odpowiedni do zaadoptowania? Czy i na jak długo nasi zawodnicy z akademii przebiją się do pierwszego zespołu? Ciężko mi odpowiedzieć na pytanie czy najstarsza CLJ-ka jest dobra. Biliśmy się z myślami. Aczkolwiek sam też pan wie, że zawodnik, który wyróżnia się w tej lidze później i tak musi wejść do piłki seniorskiej, a to jest już przepaść. Mógłbym podać przykłady królów strzelców CLJ, którym nie udało się przebić na poziom centralny…

A ja mogę odbić piłeczkę i podać przykłady zawodników, którzy wyróżniali się w CLJ, a potem zaistnieli w piłce seniorskiej, choćby Jarosław Niezgoda, który również był królem strzelców CLJ U-19.

– Każdy klub próbuje znaleźć na to swój patent, gdyby było jedno dobre rozwiązanie, każdy by z niego korzystał. Wracając do nas, chcemy zmieniać klimat wokół akademii Stali Mielec. Uważam, że chłopcy mają bardzo dużą szansę na wybicie się gdzieś wyżej. Podoba mi się, że trener Ojrzyński organizuje sparingi wewnętrzne z drugim i trzecim zespołem. Obserwuje i też zaprasza zawodników do pierwszego zespołu na trening. Naprawdę dużo nie brakuje tym chłopakom, żeby tam się dostać i to mnie cieszy, choć wiadomo, że nikt im nie da za darmo miejsca w kadrze, muszą spełniać określone warunki czy umiejętności. Dlatego tak mocno chcemy pójść w podniesienie poziomu szkolenia i tzw. profilowanie zawodników. To jest nasz wewnętrzny plan. Czy nam wypali? Czas nas zweryfikuje.

Niech pan coś więcej powie o ścieżce rozwoju utalentowanego zawodnika w waszej akademii, uwzględniając trzy drużyny seniorskie. Jak ona wygląda? I kiedy jest ten moment, żeby on szedł jeszcze wyżej, czyli z trzeciego zespołu do rezerw? Chłopak zagra dwa, trzy lepsze mecze w okręgówce i idzie do drugiej drużyny?

– W tej chwili w skład drugiego i trzeciego zespołu wchodzi ponad 30 zawodników. Wiadomą jest też to, że zawsze dwóch, trzech piłkarzy będzie schodziło z pierwszego zespołu, żeby łapać minuty w niższej lidze. Po mikrocyklu treningowym, w piątek, trenerzy siadają  przy stole – “burza mózgów” i potem  oddelegowują zawodników do drugiego lub trzeciego zespołu na mecz ligowy. To wszystko wynika z obserwacji. Nie ma jasno określonego kształtu drugiej i trzeciej drużyny. Dyspozycja tygodnia decyduje o tym, gdzie będzie grał dany zawodnik. Choć to też nie jest tak, że wystarczy zagrać jeden dobry mecz lub dwa. Przemysław Maj, który w miniony weekend zadebiutował w Ekstraklasie. Naprawdę miał fajną rundę w IV lidze – strzelał, asystował i dobrze wyglądał w tych meczach, zaowocowało to najpierw włączeniem do pierwszego zespołu, a teraz debiutem. Łącznikami między pierwszym a drugim zespołem są trenerzy: Damian Skiba, Maciej Serafiński (asystenci Leszka Ojrzyńskiego). Idziemy tym samym cyklem treningowym w każdej drużynie seniorskiej, żeby te przejścia między zespołami były płynne. Gdyby każdy miał patent na wprowadzanie zawodników w piłce seniorskiej, to w takiej FC Barcelonie, co chwilę wchodziłoby pięciu, sześciu nowych, młodych piłkarzy. A na naszym podwórku możemy spojrzeć na Legię – wielu obserwatorów uważa, że od lat mają najlepszą młodzież w kraju, a w ostatnim czasie mieli spory problem z tym, żeby ci przebijali się do pierwszej drużyny. Teraz nieco to się zmieniło, ale wcześniej była długa przerwa od czasów Furmana i jego rówieśników. 

Czy najbardziej utalentowanych zawodników w akademii obejmujecie dodatkową opieką i szczególną uwagą?

– Tak, mamy projekt SUPER TALENT, który prowadzi m.in trener. Damian Skiba w grupach najstarszych oraz trener Sebastian Bajorek w grupach młodszych. Monitorujemy tych młodych zawodników i chcemy z nimi mocniej pracować indywidualnie. A co z tego wyjdzie? Mocno wierzę, że to zaprocentuje, a owoce naszych działań zobaczymy w drużynie seniorskiej.

Wspomniał trener Przemysława Maja, który zadebiutował teraz w Ekstraklasie. Czy możemy spodziewać się, że w tym sezonie zobaczymy jeszcze kilku młodych debiutantów w Stali Mielec?

– Sytuacja Stali Mielec w tabeli nie jest do pozazdroszczenia, a trener Ojrzyński otrzymał jasny cel, żeby utrzymać zespół w lidze. Gdyby było więcej tych punktów na naszym koncie, łatwiej byłoby sięgnąć po młodszych zawodników. W styczniu pierwsza drużyna jedzie na obóz przygotowawczy i zobaczymy, ilu zawodników pojedzie i jak się tam zaprezentują. Aczkolwiek jestem spokojny o to, że na wiosnę dostaną swoje szanse, bo trener Ojrzyński nie boi się stawiać na młodych. Jednak nie chodzi tu tylko o samo wystawianie ich dla samego wystawiania – tylko muszą spełniać określone kryteria. Cieszy mnie to, że w takim trudnym meczu jak z Lechem Poznań zadebiutował Przemysław Maj. Otrzymał od trenera 15 minut, co świadczy o tym, że ten widzi w nim potencjał, dlatego go wpuszcza na boisko.

Dwa lata temu w wywiadzie dla “Echo Dnia” powiedział pan, że: “w Polsce nie dajemy możliwości grania młodym zawodników w drużynach seniorskich”. Coś się zmieniło w  tym temacie?

– Uważam, że idzie to w dobrym kierunku. Zawsze powtarzam, że lepiej stawiać na Polaków niż na przeciętnych zawodników zza granicy. Fajnie, że pojawił się taki trend – stawiania na młodych, co widzimy w Lechu czy też w Legii, gdzie Radosław Majecki z Michałem Karbownikiem dostali swoje szanse. Sporo się zmieniło od tamtego wywiadu. Trenerzy nie mogą się bać stawiać na młodych, ale ci też muszą być odpowiednio przygotowani do tego poziomu. Jeśli zawodnik spełnia określone wymagania, co do poziomu ligowego seniorskiego, to czemu nie dać mu szansy? Trener Włodzimierz Gąsior zawsze powtarzał: “młody zawodnik może iść tylko do góry i grać lepiej, ale trzeba na niego stawiać”. Pamiętam model pracy trenerów Zenona Książka czy Włodzimierza Gąsiora, u których miałem przyjemność grać. Uważam, że przygotowanie techniczne w piłce się nie zmieni, które było dawniej, jak i mielecki, „stalowski” charakter tzw. wykuwanie stali. Nie jesteśmy hegemonem, jeśli chodzi o finanse, ale myślę, że jesteśmy fajnym ośrodkiem, żeby stąd wychodzili zawodnicy na świat. Mocno wierzę w to, że to pójdzie w tym kierunku, po to też tu jestem. 

Chciałbym, żeby pan się odniósł jeszcze do jednego zdania ze wspomnianego wywiadu: “w Polsce kuleje szkolenie ogólnorozwojowe”.

– Mocno podtrzymuje to zdanie, bo jako trener pracuje nie tylko z najstarszymi zawodnikami. Prowadzę rocznik 2012, czyli żaka starszego, jestem przy 2005 – junior młodszy. Do tego też przychodzę na każdy trening innych drużyn, jeśli mogę. Przyglądam się również drużynom seniorskim. Może to jest wyświechtane, co powiem, ale kiedyś dzieci wychowywały się na trzepakach i sporo się ruszały. A teraz w większości klas 1-3 w szkołach podstawowych, gdzie jest to złoty wiek do przyswajania motoryczności, niestety, pracują panie nauczycielki, które zamiast WF-u wprowadzają inne również ważne rzeczy, jak muzyka, ale zabijany jest stricte WF. Pracuję też w szkole, rozmawiam z nauczycielami i wiem, że przygotowania ogólnorozwojowego tj. ćwiczenia gimnastyczne, skrzynie, drążek – dzisiaj się nie praktykuje. W najmłodszych grupach obejmuje nas certyfikacja, a ja jeszcze robię dodatkowe zajęcia w tygodniu, stricte na materacach. Uczę żaków przewrotu w przód i w tył. To jest trochę śmiech na sali, bo powinienem zajmować się czymś innym, a na treningach piłki nożnej skupiamy uwagę na aspekty ogólnorozwojowe. W okresie zimowym mamy jednostkę treningową poświęconą przygotowaniu ogólnemu. Nie mówię, że tak się dzieje w każdej szkole w Polsce, ale poszło to w złym kierunku. Dzieci w tym wieku powinny biegać, skakać, pływać i robić wiele ćwiczeń. Pod tym kątem kuleje szkolenie ogólnorozwojowe. Później przychodzi taki chłopak na trening i co można z nim robić, gdy jest w pewnym sensie ograniczony ruchowo? To jest bardzo ważny aspekt i dlatego go podnoszę, nie jest to popularna opinia, ale niestety, tak to wygląda. Myślę, że warto by było przejść się po szkołach i zobaczyć, kto potrafi zrobić przewrót w przód i w tył, bo te podstawy są zaniedbywane.

Przed objęciem stanowiska dyrektora sportowego akademii Stali Mielec był pan przede wszystkim trenerem. Czy nadal pan prowadzi zajęcia, czy to się zmieniło?

– Teraz bardziej koordynuje pracę trenerów niż trenuję. Staram się być na wszystkich zajęciach w akademii Stali Mielec, jak i Akademii Piłkarskie Nadzieje, bo tam też pomagam kolegom i podpowiadam. Rozmowa z trenerami i wymiana spostrzeżeń, więcej daje niż wymądrzanie się jednej osoby. Staramy się iść w kierunku dyskusji. Nową funkcję piastuje dopiero od czterech tygodni, mamy przygotowane nowe bloki przygotowawcze. Nie chcę za dużo opowiadać. Jestem praktykiem, wolę najpierw zrobić, a potem porozmawiać o efektach. Na pewno nie zmieni się kadra szkoleniowa, wszystko zostaje po staremu. Zwracamy uwagę na intensywność oraz częste kontakty z piłką na zajęciach. Teraz mamy problem z wchodzeniem na sale gimnastyczne, które są pozamykane, z uwagi na pandemię, dlatego musimy kombinować i uzupełniać jednostki treningowe na boiskach o sztucznej nawierzchni. Takie są realia. W Mielcu powstaje teraz hala, więc też w przyszłości będzie nam łatwiej wejść zimą z młodszymi grupami na parkiet. Fajnie się to wszystko kształtuje, ale na końcu i tak nas życie zweryfikuje – czy uda się nam plany zrealizować.

Akademia Piłkarskie Nadzieje Mielec i akademia Stali Mielec połączyły ze sobą siły, dwie szkółki, które mają złoty certyfikat przyznany przez PZPN. Co de facto się zmieniło? I jak wyglądały wcześniej relacje między tymi podmiotami?

– Od momentu objęcia stanowiska dyrektora akademii przez Bogusława Wyparło, nawiązaliśmy współpracę między tymi dwoma akademiami. Z racji tego, że łatwiej jest wyselekcjonować grupę tzw. Pro, gdy mamy do dyspozycji czterdziestu, a już nie dwudziestu, zawodników. Nie ukrywam też, że otworzyliśmy się na region, bo mając SMS Akademia Piłkarskie Nadzieje, jest możliwość uczestniczenia w treningach, w ramach szkoły, jak i również popołudniami. Nie zamykamy się na jeden wybór placówki edukacyjnej, dajemy możliwość osobom, które stawiają na inne aktywności pozalekcyjne. Ta współpraca zaowocowała tym, że powiększyło nam się środowisko selekcyjne. To jest duży plus tego ruchu. Dodatkowo podpisaliśmy porozumienie z pierwszoligową futsalową KF Stalą Mielec, gdzie nasi chłopcy będą w sezonie zimowym brać udział w ligach futsalowych, a w najmłodszych grupach wprowadzimy od nowego sezonu jedną jednostkę tygodniowo z futsalu. Dobrze się składa, bo akademie ze złotą gwiazdką muszą mieć swój autorski program i my tam chcemy wpleść elementy futsalu.

A rodzice odczują lub odczuli efekty tego połączenia? Czy nie ma to dla nich żadnego znaczenia?

– W każdej akademii jest pobierane większe lub mniejsze czesne, dlatego zrobiliśmy to tak: osoby, które chcą iść do szkoły Akademia Piłkarskie Nadzieje nie ponoszą żadnych kosztów, jeśli chodzi o treningi. Stworzyliśmy takie środowisko, żeby nie zaniedbać osób, które nie mogą sobie pozwolić na takie wydatki. My mamy taki plan, że w okresie zimowym zawsze jeździmy na obozy sportowe – teraz nam się to nie uda, z wiadomych przyczyn. A latem robimy tak, że łączymy obóz z turniejami piłkarskim. Pięć lat temu byłem w Rumunii i przyglądałem się temu, jak ich federacja chciała wprowadzać system belgijski. To było w Braszowie (miasto w Rumunii) i jeździmy tam na turnieje, co dwa lata. Udajemy się też do takich krajów jak: Dania, Estonia, Austria i przyglądamy się, jak to wygląda u nich. Dania, która liczy niecałe 6 milionów mieszkańców, dostarcza najwięcej zawodników na szczebel centralny do Anglii z całej Europy. Przyjrzałem się, jak oni pracują. I teraz mamy dużo pomysłów, które też czerpiemy z innych krajów zbliżonych do nas klimatycznie. Chciałbym to doświadczenie przełożyć na nasz grunt, ale nie jeden do jednego, ale wyciągnąć najważniejsze rzeczy z każdego systemu, żeby to zafunkcjonowało. Czy u nas to wypali? Życie pokaże.

Ogłoszenie o połączeniu dwóch mieleckich akademii było wraz ze zmianą na stanowisku dyrektora sportowego akademii. Aczkolwiek z tego, co rozumiem, współpraca już trwa jakiś czas i teraz nie doszło do rewolucji w grupach treningowych? Zaznaczę też czytelnikom, że jest pan założycielem Akademii Piłkarskie Nadzieje. 

– Zawodnicy z rocznika 2003 Akademii Piłkarskie Nadzieje, gdy byli w drugiej klasie gimnazjum przeszli do akademii Stali Mielec. Dlatego mamy tak liczny ten rocznik i bardzo utalentowany. Z kolei rocznika 2004 nie było w Stali Mielec, więc my oddaliśmy swój do akademii. Rok temu przeszedł cały rocznik 2005, gdzie w APPN było trzydziestu sześciu chłopców. 2007 to Pierwszy rocznik na nowo zbudowany w akademii Stali Mielec. Od stycznia 2021 roku dojdą do nas zawodnicy z tego rocznika z Akademii Piłkarskie Nadzieje. Będziemy mieli dwa zespoły. To wszystko się pokrywa się z tym, że ci chłopcy mają piłkarską jakość. I po cichu liczę, że oni wywalczą awans do CLJ-ek. Nie uda się? Mówi się trudno.

Z formalnego punktu widzenia Akademia Piłkarskie Nadzieje wciąż istnieje?

– Tak, można sobie nawet zadać takie pytanie, skąd w Stali Mielec znalazł się trzeci zespół seniorski? Trenerzy APPN stworzyli drużynę seniorów z myślą, żeby chłopcy przechodząc całą ścieżkę rozwoju w akademii, mogli rywalizować z dorosłymi zawodnikami. W pewnym momencie w APPN było 26 trenerów, którzy kiedyś grali w piłkę i aby oszczędzić chłopcom gry w B- i A-klasie, zrobiliśmy rok po roku awans i znaleźliśmy się w okręgówce. Gdy rocznik 2003 ukończył wiek CLJ-ki U-17, oddaliśmy zespół pod skrzydła Stali Mielec, żeby ci chłopcy mogli wskoczyć do piłki seniorskiej. A Akademia Piłkarskie Nadzieje skupia się na szkoleniu do szóstej klasy Szkoły Podstawowej. Potem idą do Stali Mielec. Mocno obserwujemy, jak wyglądają treningi w szkołach. Bo dobrze wiemy, jak to może wyglądać, gdy dziecko jest zmuszone do treningów, gdy te są w ramach nauki. Patrzymy, wyciągamy wnioski, aby to było efektywne szkolenie. Nie wystarczy nam to, że mamy sporo jednostek treningowych – liczy się jakość, a nie ilość.

Jakie plany macie na najbliższe tygodnie, jeśli chodzi o akademie? Do kiedy trenujecie?

– Trenujemy do 23 grudnia i potem spotykamy się 4 stycznia. W pierwszym tygodniu po przerwie będziemy robić wszelkiego rodzaju testy zawodnikom. Zbiega to się z feriami, więc chłopcy z piłki jedenastoosobowej będą mieli treningi dwa razy dziennie. To będzie a’la obóz dochodzeniowy u nas na miejscu. Będziemy pracować intensywnie, jeśli chodzi o kontakty z piłką. Plany mamy takie, żeby powalczyć w 2021 roku o CLJ U-17 i U-15. W młodszych grupach chcemy, żeby jak najlepiej wypadli, choć nie patrzymy na wynik, a samą jakość gry. Plany są, a co życie przyniesie? Szkoda, że drugi zespół nie znalazł się jesienią w pierwszej ósemce IV ligi, zabrakło punktu, żeby wiosną powalczyć o III ligę. Słabszy start, gdzie w pierwszych sześciu kolejkach nie zdobyli punktu. A potem to zaskoczyło i chłopaki wygrywali praktycznie ze wszystkimi. Gdyby dostali się do ósemki, jestem święcie przekonany, że zrobiliby awans do III ligi w tym roku, ale co się nie udało teraz, przełożymy na za rok. Jednak wszystko będzie uwarunkowane pierwszym zespołem. Cel, utrzymanie go w Ekstraklasie.

Jakie cele stawia pan sam sobie na rok 2021, jako dyrektor akademii Stali Mielec?

– Aby dalej trenerzy traktowali mnie, jak do tej pory, bo w Mielcu mamy atmosferę rodzinną. Chylę czoło przed wszystkimi trenerami, bo jest to ciężki zawód. Dobrem nadrzędnym dla mnie jest to, żeby wypaliły plany, jakie sobie założyliśmy. A sobie i innym życzyłbym zdrowia, gdy ono będzie, zrealizujemy postawione cele.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Akademia Stali Mielec