Tomasz Kędziora całą swoją młodzieżową karierę spędził w UKP Zielona Góra. Czy był najzdolniejszym zawodnikiem w swoim roczniku? Od małego występował w obronie? Dlaczego mu się udało? O tym rozmawiamy z Mirosławem Kędziorą, ojcem reprezentanta Polski. 

Piłkarski rodzic: Mirosław Kędziora

Sulechów, rok 2004. 10-letni chłopak wsiada do autobusu, zajmuje miejsce za kierowcą, zakłada kaptur na głowę oraz słuchawki i wybiera się w 25-kilometrową drogę do Zielonej Góry – na zajęcia w miejscowym SMS-ie. Tym chłopakiem był oczywiście Tomek Kędziora, a tamtejsze doświadczenia nauczą go odpowiedzialności i samodzielności. Umiejętności, które przydadzą mu się potem na boisku.

Czy 26-latek był trudnym dzieckiem? Sprawiał problemy wychowawcze? – Nie ograniczaliśmy go, żeby został świętym, ale nie mieliśmy też z nim większych kłopotów – wyjaśnia ojciec. Młody obrońca musiał się dobrze uczyć, ponieważ to było warunkiem, żeby… rodzice zapisali go do zielonogórskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

– Nie sądzę, żeby to był największy talent, który przewinął się przez moje ręce. Wydaje mi się, że nie był nawet najbardziej utalentowany w swojej drużynie w Zielonej GórzeAle to chłopak, który ma do głowy wbity etos pracy. Jest chorobliwie zakręcony na punkcie rozwoju, szalenie ambitny i bardzo, ale to bardzo pracowity. Może to brzmi jak laurka, ale gdybym miał inną opinię na temat Tomka, to bym panu o tym powiedział. Ale naprawdę ze świecą szukać takiego pracusia – mówił w rozmowie z Damianem Smykiem z Weszło Piotr Żak, jego były szkoleniowiec.

Na pierwszy trening zaprowadził go tata, ale początkowo grał w piłkę z… mamą oraz babcią. Tak się złożyło, że kobiety w rodzinie nie odciągnęły go od futbolu, a jeszcze bardziej w tym kierunku popchały – Mirosław Kędziora był wówczas jeszcze półzawodowym piłkarzem, nie miał czasu, żeby więcej zajmować się synem. To się później zmieniło, został wuefistą oraz przez niemal 20 lat szkolił dzieciaki w klubie UKP Zielona Góra. Do jego największych trenerskich sukcesów należą mistrzostwo kraju trampkarzy starszych z kadrą Lubuskiego ZPN-u (w drużynie występował Michał Janota, wówczas wielki talent polskiej piłki) oraz trzecie miejsce w klubowych mistrzostwach Polski juniorów młodszych, w których prowadził właśnie swojego syna.

– Grałem jedynie amatorsko, to był taki czas, że człowiek nie wiedział, czy piłka nożna jest dobrym zajęciem. Podglądał mnie, jak przyjeżdżał ż żoną na moje mecze. Wyróżniał się zaciętością i taką werwą w grze. Nienawidził przegrywać. Nie był wielkim talentem, lecz charakterem przerastał wszystkich. Od początku, jak zaczął trenować w Zielonej Górze, to występował w obronie. Jeszcze w młodzieżowych reprezentacjach selekcjoner Marcin Dorna wystawiał go na środku obrony – potem został przesunięty na bok. Dobrze grał głową, potrafił wyprowadzić piłkę, ale brylował szczególnie myśleniem oraz przewidywaniem sytuacji boiskowych. Potrafił naprawiać błędy kolegów – wspomina Mirosław Kędziora.

Defensor Dynama Kijów nie był wielkim talentem. Wszyscy mówią o tym, że początkowo nie wyróżniał się nawet w… Zielonej Górze. – Moim zdaniem był gdzieś trzecim-czwartym chłopakiem, jeżeli chodzi o potencjał i talent. Byli zdolniejsi, ale nie udało im się zaistnieć w dorosłym futbolu. Tomek zawsze dążył do celu, wyróżniał się pracowitością – tłumaczy tata zawodnika.

Kędziora miał także szczęście występować w kilku ciekawych imprezach młodzieżowych. Brał udział w jednej z początkowych edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i spośród seniorskich reprezentantów kraju z przeszłością w tym Turnieju, tylko Arkadiusz Milik oraz Piotr Zieliński mogą pochwalić się większą liczbą występów w koszulce z orzełkiem na piersi. Pan Mirosław śmieje się, że Tomek „zarezerwował” sobie miejsce w kadrze dużo wcześniej, niż rzeczywiście zaczął w niej regularnie występować. Za zwycięstwo w jednych zawodach, UKP Zielona Góra poleciała na mecz do Anglii na starcie Polaków z „Synami Albionu” – tak się złożyło, że chłopcy lecieli jednym samolotem z reprezentacją Pawła Janasa. Kędziora wynosił flagę na murawę Old Trafford, po której tego wieczoru biegali Rio Ferdinand, Frank Lampard, Wayne Rooney czy Michael Owen.

W tamtych czasach z Uczniowskim Klubem Piłkarskim musiały liczyć się największe szkółki kraju, ich wychowankowie regularnie dostawali powołania do młodzieżowych reprezentacji Polski. Przez akademię przewinęli się: Michał Janota, Mateusz Lis, Tymoteusz Puchacz czy właśnie Tomasz Kędziora. Ciekawa historia wiąże się z obrońcą Lecha Poznań – Mirosław Kędziora występował kiedyś w jednym klubie z tatą Tymka, chłopcy przyszli na świat w tym samym szpitalu w Sulechowie, znają się od małego. W Ekstraklasie rozegrali ze sobą tylko jeden mecz (debiut Puchacza na najwyższym szczeblu rozgrywkowym – dop. red.), następny mają rozegrać przy okazji spotkania pierwszej reprezentacji.

Kariera Kędziory zaczynała nabierać rozpędu, gdy ten pokazywał się z dobrej strony na różnych turniejach i wpadł w oko selekcjonerom – występował we wszystkich młodzieżowych kadrach od U16 do U21. Duży wpływ na jego rozwój miał także Piotr Żak, który prowadził go przez prawie całą przygodę w UKP Zielona Góra. – Na ostatnie pół roku przejął go Maciej Murawski. Zabrał go do seniorskiej piłki, ale jako 15-latek mógł tylko trenować w miejscowej Lechii, bo z racji wieku przepisy zabraniały mu brać udział w rozgrywkach ligowych. Potem zagrał w sparingu z Zagłębiem Lubin i wtedy poszedł w świat – wspomina pan Mirosław.

Wiadomo było, że odejdzie ze swojego macierzystego klubu, pozostawało tylko pytanie: dokąd? Wahał się pomiędzy Zawiszą Bydgoszcz, z której ofertę otrzymał Maciej Murawski, a Lechem Poznań, gdzie na pewno dobrze by się nim zaopiekowali. Wybrał propozycję z Wielkopolski, ale pod warunkiem, że będzie występował w Młodej Ekstraklasie, a nie juniorach.

Dwa lata później zadebiutował w pierwszej drużynie. Było to w zremisowanym 1:1 wyjazdowym spotkaniu z Żetysem Tałdykorgan, potem przyszła pora na premierowy mecz w Ekstraklasie z Jagiellonią Białystok i debiut w reprezentacji. Dzisiaj jest podstawowym obrońcą Dynama Kijów, z którym regularnie zdobywa tytuły na Ukrainie i gra w europejskich pucharach. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka miesięcy czeka go wyjazd na pierwszy dorosły turniej.

– Wszystko zależy od szczęścia. Myślę, że poradziłby sobie w lepszych ligach, ale też zależy od tego w jakim zespole. Ważne jest otoczenie oraz szkoleniowiec, który ma zaufa. Jestem dumny z tego, że mój syna gra w reprezentacji. Spełnia marzenia swoje i całej rodziny – kończy Mirosław Kędziora.

BARTOSZ LODKO