Jarosław Niezgoda był bardzo utalentowanym oraz… wstydliwym dzieckiem. Na tyle wstydliwym, że nie chciał jechać na pierwsze zgrupowanie reprezentacji województwa, na które otrzymał powołanie, ponieważ uważał, że się nie nadaje i sobie nie poradzi. Jak wyglądały jego początki z piłką? Opowiada nam o nich Krzysztof Krajewski, jego pierwszy szkoleniowiec w Opolaninie Opole Lubelskie.
Przychodzisz na świat w jednym z najsłabiej rozwiniętych piłkarsko regionów w Polsce. Od pierwszej poważnej akademii dzieli cię kilkadziesiąt kilometrów drogi w jedną stronę, co dla młodego chłopaka jest barierą nie do przekroczenia. Co robisz? Wybierasz miejscową szkółkę, w której masz szansę, że jeżeli będziesz się odpowiednio starał, to na pewno ktoś cię dostrzeże. To jedyna droga, która pozwoli ci marzyć o zostaniu w przyszłości piłkarzem.
– Jarek przyszedł do naszego klubu jakoś w wieku 10 lat. Czy się wyróżniał? Proszę pana… od razu wpadł mi w oko! Zresztą, nie tylko mnie, ale każdemu, kto był blisko Opolanina i go widział. Miał wszystko jak na ten czas. Był szybki, obunożny – łapaliśmy się za głowę, skąd taki zawodnik się wziął. Wcześniej grał tylko w przyszkolnych rozgrywkach, to u nas zaczął trenować. Jarek był bezwzględnie wyróżniającym się chłopakiem w naszej drużynie – mówi nam Krajewski.
Naturalny talent. Ostatnio było o dwóch zawodnikach, którzy początkowo nie wyróżniali się nawet w swoich pierwszych klubach (Kamil Piątkowski i Tomasz Kędziora), a w przypadku Jarosława Niezgody mamy do czynienia z piłkarzem, który na wszystkich wokół robił piorunujące wrażenie. No, może nie wliczając w to obrońców rywali, którzy widząc niskiego napastnika o słabych warunkach fizycznych, nie obawiali się rywalizacji z nim na boisku, co później często okazywało się złudne. – Kiedyś był jednym z najniższych w zespole. Dopiero w Wiśle Puławy nabrał warunków fizycznych, złapał trochę mężności. Był bardzo filigranowym chłopakiem – dopowiada jego pierwszy trener.
Skoro wspomnieliśmy o cechach zewnętrznych, to teraz przejdźmy do tych wewnętrznych. I tutaj robi się ciekawie. Nie chodziło o to, że Jarosław Niezgoda, mimo talentu i umiejętności, nie był kapitanem swojego zespołu, bo brakowało mu cech przywódczych. Nie był nim, ponieważ… był chorobliwie wstydliwym dzieckiem.
– Zawsze był skromnym i cichym chłopakiem. W zasadzie trzymał się tylko z dwoma kolegami z Poniatowej, z którymi razem dojeżdżał na treningi. Poza tym był bardzo zamknięty w sobie, np. nie chciał w ogóle pojechać na pierwsze zgrupowanie kadry województwa, na które otrzymał powołanie, ponieważ uważał, że się nie nadaje i sobie nie poradzi. Może w duchu wierzył w swoje umiejętności, ciężko mi powiedzieć, ale po prostu się wstydził – tłumaczy Krajewski.
Młodych kandydatów na piłkarzy trzeba zazwyczaj pilnować, żeby zbyt szybko nie pomyśleli, kim to oni nie są, i jaka to wspaniała kariera na pewno ich czeka. Szczególnie tych, którzy się wyróżniają. Jego pierwszy szkoleniowiec wspomina za to, że początkowo musiał Niezgodę wręcz prowadzić za rękę nawet w najprostszych czynnościach. Zupełnie nie przekładało się na to boisko, gdzie nie bał się nikogo i wygrywał rywalizację z chłopakami o pół głowy wyższymi i 20 kilogramów cięższymi.
A jak było z jego rodzicami? Z kim miał bliższy kontakt? Czy jego tata również w przeszłości grał w piłkę? – Był w bliższym kontakcie raczej z mamą niż z tatą. Jeżeli trzeba było coś załatwić, to też z nią. Pracowała niedaleko klubu, w szpitalu – wyjaśnia trener Opolanina Opole Lubelskie.
Niezgoda swoją przygodę z piłką rozpoczął w niewielkim klubie, w którym zdecydowanie się wyróżniał. Czy ktoś z tamtego rocznika również zapowiadał się na niezłego piłkarza? – Było kilku zdolnych chłopaków, ale to się potem rozpadło. Chociażby, prawdopodobnie jego najlepszy przyjaciel, Adam Nowak, który aktualnie jest piłkarzem KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Jednakże nawet nie marzyliśmy o tym, że Jarek zrobi aż taką karierę, ale życzyliśmy mu, jak najlepiej. Było widać, że jeżeli pójdzie gdzieś wyżej i ktoś da mu szansę, to naprawdę może namieszać w piłce – mówi Krajewski.
Udało mu się, ale kto wie, jakby potoczyła się jego przygoda z futbolem, gdyby nie pewien przełomowy mecz. O co chodzi? – Na początku Jarek był rezerwowym w kadrze województwa. Był w kadrze meczowej, ale kilka spotkań przesiedział na ławce, aż do momentu starcia, już nie pamiętam, z jakim to było rywalem, ale bodajże z kadrą województwa świętokrzyskiego. Szkoleniowiec wpuścił go na boisko, no i chłopak odwrócił losy meczu. Chyba wygrali 3:2, a przegrywali 0:2 – Jarek strzelił dwa gole i miał asystę. Jakoś tak to było. Od tamtej pory częściej gościł w pierwszej jedenastce i też zauważyłem, że to starcie trochę go przełamało – zauważa Krzysztof Krajewski.
Opole Lubelskie stawało się dla niego powoli zbyt małe, dlatego musiał zrobić krok naprzód. Już wcześniej dostrzegł go trener Bernard Bojek z Wisły Puławy i aktualnie zawodnik Portland Timbers przeniósł się tam po skończeniu podstawówki w Józefowie nad Wisłą. To właśnie z kolegami z tej niewielkiej miejscowości brał udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – kilka lat później z tego regionu wybił się także Sebastian Szymański, z którym miał okazję razem grać w Legii Warszawa.
W Wiśle Puławy został królem strzelców CLJ-ki. Po dwóch bardzo dobrych sezonach na II-ligowym szczeblu znalazł się na celowniku Legii, do której ostatecznie trafił za 600 tys. złotych. Wejście do Ekstraklasy w barwach Ruchu Chorzów miał wręcz piorunujące – strzelił cztery gole w pierwszych pięciu spotkaniach. Cztery razy cieszył się też z mistrzostwa kraju, jednego pucharu, a potem stał się bohaterem głośnego transferu do MLS.
Wygląda to na pozór dobrze, ale prawda jest taka, że poprzedni akapit jest zbyt krótki. Tych sukcesów powinno być znacznie więcej i nie mamy wątpliwości, żeby tak było. Wszystko psują mu jednak niekończące się problemy ze zdrowiem, które pojawiły się u niego dopiero w późniejszym czasie. W Opolaninie nigdy nie miał żadnego urazu, grał mecze od deski do deski, za to w ostatnich latach, jak nie leczy zerwanych więzadeł, to wykryto mu wadę serca. To nie pozwala Jarosławowi Niezgodzie zaprezentować pełni swojego potencjału, który miał naprawdę wielki.
BARTOSZ LODKO
Fot. Newspix
Obserwuj @Bartek_Lodko
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ