CLJ-ka od środka: „Rozwijamy się po to, żeby wygrywać”

Czy Wisła Kraków ma ciśnienie na mistrzostwo Polski w CLJ U-18? Czy rozegranie meczu z Legią Warszawa na stadionie przy ulicy Reymonta z udziałem publiczności to dobry pomysł? Czy młodzi Wiślacy czują presję związaną z sięgnięciem po tytuł? Czy nie są już zmęczeni tym szalonym sezonem? Czy dobrze się stało, że Wisła Kraków zrezygnowała z drużyny rezerw? Pytamy Adriana Filipka, szkoleniowca drużyny U-18 w najnowszej odsłonie „CLJ-ki od środka”.

CLJ-ka od środka: „Rozwijamy się po to, żeby wygrywać”

W ten weekend Wisła Kraków ma wolne, jeśli chodzi o CLJ U-18, ponieważ udało się wam wcześniej rozegrać mecz w ramach 24. kolejki z Lechem Poznań (2:1). Czy to jest dobry moment na chwilę przerwy? Do końca sezonu zostały jeszcze dwie kolejki i wciąż jesteście w walce o mistrzostwo Polski. Zajmujecie drugie miejsce w tabeli, choć macie tyle samo punktów, co pierwsze Zagłębie Lubin. Za wami jest Pogoń Szczecin, ale jeśli „Portowcy” wygrają zaległy mecz z Jagiellonią Białystok, wskoczą na fotel lidera z jednopunktową przewagą.

– Nie wiem, czy to był dobry ruch, żeby rozegrać ten mecz wcześniej. Oceni nas historia, wszystko będzie jasne 20 czerwca. Na pewno cieszymy się z tego, że pokonaliśmy Lecha Poznań w tym zaległym spotkaniu 24. kolejki. Aczkolwiek, uważam, że ta przerwa jest dla nas w tym momencie idealna, z takiego względu, że ta drużyna jest w treningu od maja zeszłego roku. Wiadomo, że nie graliśmy w tamtym okresie meczów, ale od momentu, gdy możliwe są zajęcia na świeżym powietrzu, jesteśmy w treningu. Zatem pracujemy już czternasty miesiąc z rzędu. Oczywiście, mieliśmy krótką przerwę od treningów w okresie świąteczno-noworocznym, ale to tylko tyle. Powiem szczerze, że ta ciągłość pracy odbija się na naszej dyspozycji mentalnej, nie fizycznej. Mam nadzieję, że te cztery dni przerwy bardzo dobrze wpłyną na zawodników. Możemy od siebie trochę odpocząć, pobyć więcej czasu z rodzinami i zdążyć zatęsknić za piłką. I na ten ostatni akord sezonu uda nam się wrócić i wykrzesać z siebie wszystko to, co najlepsze.

Czy można powiedzieć, że jesteście już zmęczeni tym sezonem?

– Nie wiem, czy to jest kwestia zmęczenia, czy znużenia. Jednak na pewno jest coś takiego odczuwalnego w naszej szatni. Ten sezon strasznie długo się ciągnie i przedłuża. Pierwotnie, koniec rozgrywek był zaplanowany na 30 maja. Pamiętajmy, że zagraliśmy kilka kolejek na wiosnę, potem była przerwa, gdzie zawodnicy nie mogli trenować. Piłkarze, którzy mają podpisane umowy z klubem, byli cały czas w procesie treningowym, trenowali z pierwszym zespołem pod okiem Petera Hyballi, gdzie nie mieli lekko, łatwo i przyjemnie. Myślę, że dużo czynników wpływa na stany psychiczne naszych podopiecznych. Na pewno już odczuwamy trudy tego sezonu.

W waszych głowach jest jeden cel – mistrzostwo Polski?

– Przed sezonem mieliśmy kilka celów: szkoleniowe, wynikowe. Moim podstawowym celem jako trenera jest rozwijać zawodników tak, żeby później wygrywali. Myślę, że ten cel już udało się zrealizować, ponieważ Piotr Starzyński trafił do pierwszego zespołu, gdzie rozegrał ponad 900 minut w Ekstraklasie, a to jest chłopak z naszej drużyny, który zaliczył spory progres w ostatnim czasie. Z kolei Kacper Duda na stałe został włączony do kadry pierwszego zespołu, jeszcze nie zaliczył debiutu, ale jest tego bliski. Niestety, w maju doznał kontuzji, która wyeliminowała go z końcówki sezonu. Obecnie przechodzi rehabilitację. To też jest piłkarz, który na początku tegorocznych rozgrywek CLJ był podstawową częścią naszego zespołu. Do tego też kilku innych zawodników trenowało z pierwszym zespołem i radzili sobie z tym procesem treningowym, który tam panuje. Uważam, że jest to duża sztuka, żeby wejść do szatni seniorów i tam nie przeszkadzać, a pomagać. Wiadomo, że nie wszyscy utrzymali się w pierwszym zespole, ale trenowali, grali w sparingach, dawali radę, więc jest to dobry prognostyk na przyszłość. Do tego dochodzi kilku zawodników, którzy dostali powołania do kadr U-16, U-17 i U-19. Z tego się cieszymy. Wynik szkoleniowy już osiągnęliśmy, a to jeszcze nie koniec. Z kolei, jeśli chodzi o wynik sportowy, tak, jak powiedziałem – rozwijamy się po to, żeby wygrywać. Chcemy wygrywać każdy kolejny mecz, nie zważając na to, z kim gramy, gdzie i w jakim składzie osobowym. Mistrzostwo Polski? Cóż, ten sezon pokazał, że mamy na to szansę, niecodziennie gra się o tytuł mistrza Polski, więc chcemy powalczyć i sięgnąć po ten tytuł. Jesteśmy sportowcami, mówię to w imieniu sztabu, jak i zawodników, więc na pewno nam na tym zależy.

Czujecie zewsząd presję  że musicie sięgnąć po tytuł mistrza Polski?

– Na pewno nie czujemy takiej presji ze strony klubu. Odczuwamy wsparcie i pomoc. Cieszymy się z tego, że nasze mecze wzbudzają spore zainteresowanie wśród kibiców. Ostatnie nasze spotkanie z Arką Gdynia (4:4 – przyp. red.), które było transmitowane przez kanał Łączy Nas Piłka, oglądało średnio 17 tysięcy osób, a w sumie transmisję włączyło ponad 40 tysięcy ludzi. To też pokazuje, że jest spore zainteresowanie naszym zespołem. Cieszę się, że kibice nas śledzą. Może nie czujemy presji, ale mamy chęci i czujemy głód sukcesu. Chcemy to osiągnąć. Po to tak długo trenujemy i wychodzimy nieraz z ciężkich sytuacji, żeby na koniec podnieść nagrodę w postaci mistrzostwa Polski. Myślę, że bardziej czujemy wsparcie z każdej strony i to nas motywuje, i nakręca. Cieszymy się z tego, że komuś, tak po ludzku, sprawiamy radość. Z kolei sami odczuwamy głód sukcesu.

To pytanie też zadałem z tego powodu, że widziałem sporą dyskusję na Twitterze na ten temat, czy kibice powinni wywierać presję na tych młodych zawodnikach, żeby zdobyli to mistrzostwo kraju? Ten głód sukcesu, o którym trener mówi, też na pewno jest u sympatyków „Białej Gwiazdy”, którzy chcieliby w końcu zobaczyć swój zespół na szczycie tabeli lub podnoszącej puchar za zwycięstwo w lidze czy Pucharze Polski. 

Jeżeli chodzi o nakładanie presji, jeśli ci zawodnicy chcą się rozwijać i marzą o poziomie Ekstraklasy lub wyższym, na pewno spotkają się z presją, bo jest to nieodłączny element gry w piłkę nożną. Mamy trzy grupy zawodników: tych, których presja przerasta, takich, którzy się z tym dobrze czują i dają radę, i zostają jeszcze piłkarze, którzy są już zmęczeni sezonem i myślą o tym, co będzie w kolejnym. Z tych trzech grup zawodników, tylko jedna jest w stanie osiągnąć sukces. To są ci, którzy są gotowi na to, żeby zmierzyć się z presją. Oczywiście, my, czyli sztab szkoleniowy jesteśmy do dyspozycji zawodników. Jeśli, ktoś ma problem z presją to są w naszym klubie ludzie, którzy mogą mu pomóc. Mamy trenera mentalnego, Pawła Kwaśniewskiego. Są różne momenty w sezonie. Zawodnicy są różni i każdy potrzebuje innej mobilizacji. Musimy być bardzo czujni i uważni na to, w jakim jesteśmy momencie. Po meczu z Górnikiem Zabrze zauważyłem, że zespół, wpadł w mały marazm i potrzebowaliśmy bodźca do tego, żeby jeszcze powalczyć. Powiedzieliśmy im wprost: „zostało nam sześć meczów do końca, gramy o mistrzostwo Polski”. Następne dwa mecze wygraliśmy. Potem przyszła porażka ze Śląskiem Wrocław, mały kryzys. Stwierdziliśmy, że musimy spróbować innego bodźca i postawiliśmy akcent na wykonywanie zadań, bez emocji, plan na mecz itd. W Gdyni zagraliśmy bardzo dobry mecz, który zakończył się wynikiem 4:4, nie mamy pełnej puli. To jest piłka nożna, tutaj różne rzeczy się dzieją. Myślę, że jako zespół, jak i pod względem indywidualnym wyglądaliśmy bardzo dobrze. Zawodnicy też dużą presję nakładają na siebie, a jest to spowodowane tym, że ktoś ich będzie oglądał na trybunach czy Internecie i nie chcą popełnić błędu. Uważam, że jest to najgorsze podejście, jakie może być, ponieważ my, trenerzy dajemy im prawo do błędu na treningach oraz meczach, bo ciągle się rozwijają. Nie jest ważne to, że zawodnik popełnił błąd, ważne jest to, co zrobi po tym błędzie. Możesz zawalić ustawienie przy jednym golu, a później wypracować dwa kolejne dla swojej drużyny. Ten rozwój jest ważny. Okej, prowadzę tylko zespół juniorów, ale my w tym momencie jesteśmy drugą drużyną Wisły Kraków. Mamy wysokie wymagania wobec naszych zawodników, ale też chcemy im dawać bardzo duże wsparcie, jeżeli tylko są na to otwarci i potrzebują.

Widziałem apel, niektórych kibiców Wisły do zarządu klubu, żeby mecz z Legią Warszawa odbył się przy Reymonta z udziałem publiczności. Czy to jest dobry pomysł? Wam jest to potrzebne? Czy to nie nałożyłoby na was dodatkowej presji na zdobycie tytułu mistrza Polski?

Powiem szczerze, że był plan na to, by mecz z Legią odbył się przy Reymonta 22, ale ostatecznie rozegramy go w Myślenicach. Natomiast, ogólnie rzecz ujmując, nie widzę nic złego w graniu na głównym stadionie Wisły, oswajaniem zawodników z nową otoczką, tym bardziej, że mowa tu o końcu sezonu, który możemy zaliczyć do udanych. Nasi zawodnicy muszą być głodni kolejnych sukcesów i do czegoś ciągle dążyć. Oni też muszą czuć, że stadion przy Reymonta jest to coś wyjątkowego, jeżeli wejdą do pierwszej drużyny, będą mogli skorzystać z dodatkowych bonusów.

Czy mistrzostwo Polski i późniejsza perspektywa gry w europejskich pucharach to jest główna i najważniejsza motywacja do pracy?

– Przede wszystkim główną motywacją do działania jest to, że piłka nożna jest to nasz sposób na życie. Jako sztab szkoleniowy codziennie spędzamy 7-8 godzin w Myślenicach, a zawodnicy 4-5 godzin, więc jest to spora część naszego życia. To jest ta nasza motywacja, bo kochamy to, co robimy. Jesteśmy szczęściarzami. Jeszcze raz powtórzę, rozwijamy się po to, żeby wygrywać. Jesteśmy sportowcami, uwielbiamy wygrywać, nieważne, co to by nie było np. karty, wyścig na rowerach, gra w FIFĘ na PlayStation itd. To nie ma znaczenia, jest w nas żyłka zwycięzców, chcemy zwyciężać. Ciężko pracujemy i cieszymy się, że nasi wychowankowie trafiają do pierwszego zespołu, wygrywamy wiele spotkań i walczymy nadal o mistrzostwo Polski. Za półtora tygodnia czeka nas mecz z Legią Warszawa, jest to dla nas najważniejsze wydarzenie w tym momencie, żeby do niego, jak najlepiej się przygotować. Nasz najbliższy cel? Wygrana z Legią Warszawa. Następny to oczywiście pokonanie Escoli. W końcowym rozrachunku chcemy sięgnąć po tytuł mistrza Polski.

Czy w pana trenerskiej karierze jest to najbardziej szalony sezon?

– Myślę, że tak. Wcześniej prowadziłem inne roczniki i miałem możliwość wygrywania ligi i zrobienia awansu do CLJ U-15 i U-17. Potem prowadziłem drużynę rezerw, gdzie walczyliśmy o awans do III ligi, a sezon został przerwany. Różne miałem przygody, ale ten sezon jest najbardziej zwariowany, bo mieliśmy bardzo długi okres przygotowawczy, przedłużające się rozgrywki, gdzie dużo się w nich dzieje. Do tego sporo naszych zawodników doznało wszelkiego rodzaju kontuzji. Dochodzi też perspektywa najbliższych odejść z klubu, bo niektórzy nasi piłkarze kończą już wiek juniora i muszą znaleźć dla siebie nowe miejsce. Wielu pewnie uda się na wypożyczania, a mamy już koniec sezonu, więc musimy jeszcze coś zrobić, aby oni dalej byli skupieni na tym sezonie, nie uciekali myślami w przyszłość. Wiele różnych czynników spotkało nas w tym sezonie, jest to nowe, trudne wyzwanie, ale na pewno rozwijające. Cieszę się, że mam taki sztab szkoleniowy, jaki mam, bo są dla mnie ogromnym wsparciem i dodatkową wartością w tym szalonym sezonie.

Przy założeniu, że nie uda wam się wygrać najbliższych dwóch spotkań, będziecie uznawać ten sezon za bardzo udany?

– Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się nad tym, bo „nie liczę pieniędzy, których jeszcze nie zarobiłem”. Na ocenę tego sezonu jeszcze przyjdzie czas. Po ostatniej kolejce, usiądę sobie na spokojnie, odpocznę i podsumuję te rozgrywki. Natomiast, teraz chcemy skupić się na teraźniejszości. Nie mamy wpływu na przeszłość, tylko na to, co przed nami. Na tym się skupiam. Zadanie jeszcze nie zostało wykonane, pozostały nam jeszcze dwa mecze do rozegrania. Po 20 czerwca przyjdzie czas na podsumowania i wtedy chętnie odpowiem na to pytanie. Jednak, mogę się zgodzić z tym, że zrobiliśmy już bardzo dużo w tym sezonie w perspektywie rozwojowej i dostarczania zawodników do pierwszego zespołu. To jest nasz namacalny sukces, ale na głębsze podsumowania przyjdzie jeszcze czas.

Co jest i będzie najważniejsze w przygotowaniach do tych dwóch ostatnich meczów w CLJ? Szukanie świeżości? Reset głowy? Praca z trenerem mentalnym?

– Myślę, że kluczową kwestią będzie uważność i skupienie. Oczywiście, mogę wszystko sobie zaplanować i założyć, że będzie najważniejsze przygotowanie mentalne lub fizyczne, ale wszystko może się zmienić. Mamy plan na najbliższy mecz z Legią. Wiemy, co chcemy zrobić w mikrocyklu pod kątem fizycznym i piłkarskim. Natomiast, każdego dnia pojawiają się nowe okoliczności np. kontuzje, splot innych wydarzeń, na które trzeba uważać i reagować na bieżąco, bo każdego dnia zawodnicy są w innym stanie psychicznym. Plan, planem, ale najważniejsza jest uwaga. Drugą kluczową kwestią jest wiara do końca i praca, mimo przeciwności losu. To są te dwie rzeczy, które są zależne od nas. To jest dla nas też nauka i test, czy mimo tego zmęczenia, znużenia i różnych otaczających nas rzeczy, będziemy w stanie do samego końca skoncentrować się na pracy i na tym, co powinniśmy robić. W szerszej perspektywie, jest to fajny sprawdzian dla całej naszej drużyny. Trzecią kwestią jest szczęście, które może się do nas uśmiechnąć, bo wiadomo, że czasem jest to czynnik loteryjny. Jedna akcja może zaważyć o sukcesie czy porażce. To nie jest zależne od nas, my musimy pracować tak, żeby to szczęście było z nami.

Czy dużym atutem, jeśli chodzi o Wisłę Kraków w CLJ-ce jest to, że nie macie już drużyny rezerw i dzięki temu wasi najlepsi juniorzy mogą grać w tej lidze i walczyć o mistrzostwo? W innych akademiach są młodsze zespoły w CLJ, ponieważ ci starsi już grają w drużynach rezerw, choć mogliby jeszcze tutaj występować.

– Gdybyśmy mieli drużynę rezerw, możliwe jest to, że mielibyśmy większe możliwości, jeśli chodzi przesuwanie zawodników z drużyny seniorskiej do CLJ-ki, po to, żeby nas wzmocnili i byli w rytmie meczowym. Tak, też działają inne zespoły w CLJ U-18. Zawodnicy schodzą z rezerw, grają w CLJ. Nie jest to rzadki widok, często dochodzi do takich ruchów. Zatem stoimy w nieco gorszej pozycji od naszych ligowych rywali.

Odbiję piłeczkę, do was schodzą zawodnicy z pierwszego zespołu, po to, żeby wzmocnić drużynę w CLJ.

– Okej, ale niezbyt korzystamy z tej opcji. Owszem, Aleksander Buksa gra teraz w CLJ U-18, Daniel Hoyo-Kowalski dołączał do naszej drużyny na poszczególne mecze. W tej rundzie nie korzystaliśmy w ogóle z usług Kacpra Dudy czy Piotra Starzyńskiego.  To nie jest tak, że oni cały czas do nas schodzą i są regularnym wsparciem. Gramy w głównej mierze zawodnikami, którzy są w naszej kadrze. I my z nimi pracujemy na co dzień. Natomiast, „pomaga” nam to, że nie musimy przenosić zawodników do rezerw. Z kolei do pierwszej drużyny nasi piłkarze nie są brani w hurtowych liczbach, więc to też jest w pewnym sensie nasz plus. Każdy kij ma dwa końce. Kwestia tego, jak do tego podejdziemy i to wykorzystamy. Każdy może na to patrzeć inaczej i widzieć to, co chce widzieć. Gdybyśmy mieli drużynę rezerw, a nasza kadra byłaby na równym poziomie, także liczebnym, nie mielibyśmy z tym problemów, że dochodziło do przesunięć, które nie odbiłyby się przede wszystkim na jakości zespołu.

Pana zdaniem, dobrze się stało, że akademia Wisły Kraków nie ma już drużyny rezerw? Gdyby pan miał taką moc sprawczą, żeby decydować o tym, czy mają być u was rezerwy, jaką podjąłby decyzję?

– Wychodzę z założenia, że, jeżeli coś robię, musi być to zrobione dobrze, z pomysłem. Uważam, że osoby zarządzające klubem podjęły właściwe decyzje o wycofaniu rezerw, ponieważ, po prostu nie mieliśmy odpowiedniej liczby zawodników, jak i środków finansowych. Niestety, tak wygląda nasza sytuacja, że przed chwilą wisiało nad nami widmo upadku klubu, a teraz stopniowo się odbudowujemy. Nie było sensu, żeby w tym momencie istniały rezerwy, skoro nie mieliśmy wystarczającej liczby zawodników, żeby uczestniczyć w rozgrywkach. Dzięki temu ruchowi, większe środki mogły zostać przeznaczone na CLJ U-18. Natomiast, jest taki pomysł w klubie, żeby przywrócić zespół rezerw, ale musi być to dobrze zaplanowane – zabezpieczona infrastruktura, odpowiednia liczba oraz jakość zawodników, jak i sztabu trenerskiego. To wszystko kosztuje, jeśli chcemy robić to dobrze, musimy to szczegółowo, precyzyjnie zaplanować. Odpowiedź na to pytanie może nie jest jednoznaczna, ale w tamtym okresie było to najlepsze rozwiązanie. Jeśli będziemy na to gotowi, wróci drużyna rezerw, bo wtedy będzie to projekt, który pomoże w rozwoju zawodników, jak i klubu.

Czy trenera zdaniem, CLJ przygotowuje do gry w Ekstraklasie? Można płynnie przejść z ligi juniorskiej na najwyższym poziom seniorski w Polsce?

– Nie mogę wypowiadać się na ten temat w kontekście ogólnym, bo nie wiem, jak inni pracują oraz jakie mają cele. U nas wygląda to tak, że Piotr Starzyński zaczynał sezon w CLJ U-18, przeszedł do pierwszej drużyny i gra w Ekstraklasie. Kacper Duda znalazł się już na ławce rezerwowych w pierwszej drużynie Wisły. Dziesięciu piłkarzy grało w sparingach, uczestniczyło w treningach z drużyną seniorów. Trener Hyballa był z nich zadowolony, chwalił ich wykonaną pracę na treningach oraz jakość piłkarską. Pokazujemy, że można. Bardzo dużo kosztowało to nas energii, pracy, aby doprowadzić ich do takiego poziomu. Da się to zrobić, jest to kwestia zależna od ludzi, którzy to robią – kompetentni, pełni zapału trenerzy oraz jakościowi, chętni do pracy zawodnicy. Na pewno łatwiej jest wejść do Ekstraklasy z drugiej czy trzeciej ligi, bo na tym poziomie rywalizują dorośli faceci, którzy nie wybaczają błędów boiskowych. Tam mogą młodzi zawodnicy uczyć się szybciej i boleśniej. Natomiast, jest wiele dróg do osiągnięcia celu. Nie ma jednej. Należy po prostu wykorzystać jakość potencjału ludzkiego, który się posiada.

Sporo rozmawialiśmy o mistrzostwie Polski i tych dwóch ostatnich spotkaniach w lidze. Jednak, zapomnieliśmy też o takim scenariuszu, gdzie wygrywacie dwa ostatnie ligowe mecze, a i tak kończycie sezon bez mistrzostwa…

– Tak, jeżeli Pogoń wygra swoje trzy mecze, zostaje mistrzem Polski. Zagłębie jest przed nami w tabeli, a mamy tyle samo punktów, więc oni wygrywają dwa mecze i nadal są przed nami w tabeli. Tym bardziej chcemy skupić się na swojej pracy, bo do tego zobowiązuje nas profesjonalizm.  Dlatego też między wierszami mówiłem o szczęściu w kontekście wygrania całej ligi. Szczęście sprzyja lepszym. Inni też mówią, że na szczęście trzeba zapracować. Nie pozostaje nam nic innego, jak pracować ciężko każdego dnia, żeby być jeszcze lepszym.

 ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix