CLJ-ka od środka: „Interesuje nas tylko mistrzostwo Polski”

Wszystko w rękach Pogoni Szczecin. Jeśli w ostatniej kolejce CLJ pokonają Zagłębie Lubin, zostaną mistrzami Polski. Jak młodzi zawodnicy radzą sobie z presją? Czy biorą pod uwagę inny scenariusz niż sięgnięcie po triumf w lidze? Jak wyglądają ich przygotowania do najważniejszego meczu tego sezonu? Czy obecność Huberta Turskiego w ostatnich meczach CLJ świadczy o tym, że „Portowcy” chcą za wszelką cenę zdobyć mistrzostwo? Rozmawiamy z Piotrem Łęczyńskim, szkoleniowcem Pogoni U-18.

CLJ-ka od środka: „Interesuje nas tylko mistrzostwo Polski”

Pana zdaniem, co zadecyduje o mistrzostwie Polski? Co będzie miało na to największy wpływ? Na to pytanie najprościej można odpowiedzieć, że zadecydują umiejętności, ale, jeśli po 29. kolejkach nie poznaliśmy jeszcze mistrza Polski, a w grze o tytuł są nadal trzy zespoły, gdzie różnice punktowe między nimi są niewielkie to możemy zaryzykować stwierdzenie, że ta trójka prezentowała podobny poziom przez całe rozgrywki.

– Moim zdaniem zadecyduje dyspozycja dnia. I mimo wszystko dobre przygotowanie mentalne. Przy ostatnim meczu ważną rolę będzie odgrywać głowa. To jest spotkanie o naprawdę wysokiej stawce, więc ważne będzie podejście i odporność psychiczna na stres. Wspomniał pan, że 29. kolejek nie wystarczyło, żeby wyłonić najlepszy zespół w lidze, choć w pewnym momencie wydawało się, że ta sprawa zostanie wyjaśniona. Dla nas jest to dobra informacja, że tak się nie stało. Liga jest wyrównana do samego końca, zarówno w czubie, jak i dolnej części tabeli. To jest chyba najciekawszy sezon w historii istnienia CLJ U-18. Cieszymy się, że do końca walczymy o najwyższe cele.

Obejrzałem obszerne skróty ostatnich waszych spotkań i zauważyłem sporą nerwowość w defensywie, brak opanowania. Wyglądało to tak, jakby nie do końca zawodnicy byli skoncentrowani na meczu, coś zawodziło, że pojawiały się błędy. Jednego nie można wam zabrać – zwycięstw w tych meczach, bo pokonaliście Jagiellonię Białystok (3:2) i Koronę Kielce (2:1), ale czy ta nerwowość to nie jest zły znak przed najważniejszym meczem sezonu?

– Pan mówi o skrótach, natomiast ja byłem na tych meczach i widziałem je z bliska. Nie uważam, żeby były to słabe spotkania w naszym wykonaniu, ale tak, jak wspomniałem, siedzi w głowach chłopaków to, że ten cel jest już blisko. Dla nich są to pierwsze mecze z poważną presją na przedsionku piłki seniorskiej. Tak, jak rozmawiamy z zawodnikami – z jednej strony presja jest potrzebna, bo uczy ich bardzo dużo, jest to ogromny bagaż doświadczeń na przyszłość. Będą mądrzejszymi zawodnikami za parę lata, mając w głowie to, jak radzili sobie ze stresem. Spójrzmy też na pozostałe zespoły z górnej części tabeli. W tych zespołach też ten stres potrafi splątać nogi i mocniejsi, bardziej doświadczeni piłkarze łatwiej to znoszą, a zawsze jest to coś nowego i cennego, jeśli patrzymy w przyszłość i piłkę seniorską. Rzeczywiście, trochę tej nerwowości w ostatnim czasie było, ale mecze kończyliśmy zwycięstwami, co dało nam konkretne miejsce w tabeli.

Wywołałem ten temat w kontekście ostatniej kolejki. Skoro we wcześniejszych meczach wkradła się nerwowość do waszego zespołu i o końcowym wyniku zadecydowało szczęście to czy można znowu liczyć na to samo? Wiemy, jak to jest w CLJ-ce tutaj jeden błąd może zadecydować o zdobytych lub straconych trzech punktach, a teraz mówimy już tylko o jednym meczu. Jeden błąd, brak koncentracji, nerwowość w defensywie i tytuł Mistrza Polski może wymknąć się z rąk.

– Pewnie, że tak. Na pewno w ostatnim meczu nie będziemy bazować na szczęściu. Nie uważam, żebyśmy w poprzednich meczach na tym szczęściu bazowali. Oczywiście w starciu z Jagiellonią, przy wyniku 3:2 to rywal miał swoje okazje do zdobycia bramki…

Łukasz Łęgowski obronił strzał z dwóch metrów w końcówce spotkania. Uważam, że wielu bramkarzy by tego nie obroniło. 

– To też pokazuje przygotowanie całego zespołu, zarówno w defensywie, jak i bramkarza. Z tego się cieszymy, bo Łukasz jest od tego, żeby w trudnych sytuacjach pomagać drużynie i tak też się dzieje. Z kolei mecz z Koroną Kielce nie był łatwy. Wiedzieliśmy, że oni grają bez żadnej presji, a my, żeby walczyć do końca o najwyższe cele, musieliśmy ten mecz wygrać. To nie było proste. Jednak, nie musimy teraz patrzeć na nikogo. Wygrywamy ostatni mecz i osiągamy swój wymarzony cel. Tym bardziej chcieliśmy uniknąć sytuacji, gdzie brak wygranej z Koroną, zabiera nam komfort i dorzuca więcej niepewności, bo wtedy nawet wygrana z Zagłębiem Lubin, może nam nie dać mistrzostwa Polski, bo w grze o tytuł jest też Wisła Kraków. Uważam, że zasłużenie wygraliśmy mecz z Koroną, stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych i wykonaliśmy zadanie. Teraz czeka nas kolejne, a zarazem już ostatnie.

Jak wygląda przygotowanie mentalne do tego ostatniego meczu sezonu? Każdego dnia nastrajacie się na to, że jesteście już krok od mistrzostwa Polski? Wpajacie zawodnikom mentalność zwycięzców? Czy raczej do tego podchodzicie ze spokojem i chłodną głową?

– Zdecydowanie druga opcja. Do każdego meczu przygotowujemy się, jak do tego najważniejszego. W taki sposób chcieliśmy traktować, rozegrane już 29. spotkań. Oczywiście, nie udało się wszystkiego wygrać i przydarzyły się nam mecze, w których powinniśmy zdobyć punkty, a nam się to nie udawało. Były takie spotkania, gdzie przegrywaliśmy w doliczonym czasie gry lub takie, gdzie dominowaliśmy przez większość czasu, a i tak nam to nic nie dało. To wiele nas nauczyło, wielki poligon doświadczalny dla zawodników. Niesprawiedliwe byłoby to, gdybym powiedział, że zwycięstwa w niektórych stykowych starciach, dałyby nam już w tym momencie mistrzostwo Polski. Bo tak samo może powiedzieć Zagłębie Lubin, Wisła Kraków czy Śląsk Wrocław. Podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Nasz cel się nie zmienia – wychowanie zawodników do pierwszego zespołu. Tak będzie cały czas. Teraz pojawiła się taka okazja, że oprócz tego celu nadrzędnego, możemy sięgnąć po fajne trofeum. Oczywiście, chcemy do tego dążyć. Jednak, tak, jak rozmawialiśmy z zawodnikami przed siódmą, dziewiątą, jedenastą czy trzydziestą kolejką to ta rozmowa była taka sama. Nie ma ważniejszego meczu niż ten najbliższy. Zeszły rok pokazał, że każdy mecz mógł być na wagę mistrzostwa Polski, gdzie liga została przerwana po 17. kolejkach, z uwagi na pandemię koronawirusa. Nie zdążyliśmy się nakręcić na rundę rewanżową, a już był koniec sezonu, gdzie zajęliśmy czwarte miejsce w tabeli. To był idealny dowód na to, że każdy mecz jest na wagę mistrzostwa. Tak podchodziliśmy do tego przez cały ten sezon. I to podejście się nie zmienia. Najważniejszy mecz jest przed nami, dlatego, że jest najbliższy, a nie o mistrzostwo Polski. Im bliżej tego ostatniego spotkania, tym zawodnicy będą sami na siebie nakładać delikatną presję. Jednak podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Wiemy, w jakich warunkach pracowaliśmy przez ostatni rok – stadion i akademia jest cały czas w budowie. Nie było łatwo, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Cieszymy się z tego, co mamy, aczkolwiek mamy też swoje ambicje i chcemy zajść jeszcze wyżej.

Trener ładnie i dyplomatycznie mówi o celach akademii, że dostarczanie zawodnika do pierwszego składu jest ważniejsze niż wynik sportowy. Jednak, chcę zapytać o sytuację tu i teraz. Czy interesuje was inny medal niż złoty w kontekście tego sezonu CLJ? Pełna mobilizacja, wszystkie ręce na pokład, żeby ten najbliższy mecz wygrać i zostać mistrzem Polski?

– Interesuje nas tylko złoty medal, mistrzostwo Polski. Nie ma co tego ukrywać. W tej sytuacji, jakiej jesteśmy, będąc liderem przed ostatnią kolejką, nie mogę powiedzieć nic innego, z uwagi na sportowy charakter naszej drużyny. Interesuje nas tylko złoty medal, jeśli go nie będzie, nie będziemy usatysfakcjonowani. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy rzutem na taśmę wygrywasz brązowy czy srebrny medal mistrzostw Polski, wtedy ta radość jest inna. My jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. Wszystko zależy od nas. Mistrzostwo mamy na wyciągnięcie ręki. Nie musimy obserwować wyników innych spotkań. Jednak, też nie ma u nas takiego podejścia, że wszystkie ręce na pokład. Mamy swoją drużynę i zawodników, którzy byli z nami przez większość sezonu, chcemy nimi grać w ostatniej kolejce. To dla nich jest małe święto piłkarskie. W tym momencie interesuje nas tylko mistrzostwo Polski.

Jak będzie wyglądać kadra na ten mecz? Czy najlepsi zawodnicy akademii, którzy rocznikowo mogą występować w CLJ-ce, będą zmobilizowani na starcie z Zagłębiem Lubin o mistrzostwo Polski? W momencie, w którym rozmawiamy, trwa spotkanie ligowe  drużyny rezerw Pogoni Szczecin z Elaną Toruń. Czy zawodnicy, którzy w tym meczu zagrają mniej minut, będą brani pod uwagę w kontekście gry w CLJ U-18 w najbliższy weekend?

– W drużynie rezerw jest sporo zawodników, którzy mogą dołączyć do nas mecz. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń, kto i ile rozegra minut. Rozwiązania w naszym klubie są takie, żeby najlepsi zawodnicy w wieku juniora trenowali i grali w pierwszym lub drugim zespole. Wszystko po to, żeby rozwijali się pod kątem gry w seniorach. Takie podejście nam przyświecało przez cały rok, dlatego decyzje zostaną podjęte po meczu drugiego zespołu. Mam już pomysł na spotkanie z Zagłębiem Lubin. Mogę już śmiało powiedzieć, że nie będziemy kombinować w taki sposób, żeby najlepszych z drugiej drużyny sprowadzać do nas na mecz. Chcemy dać szanse gry chłopakom, którzy sporo spotkań rozegrali w tym sezonie CLJ. Pół żartem, pół serio, żałujemy, że tak się poukładał terminarz mistrzostw Europy, że nie będzie z nami Kacpra Kozłowskiego, bo przydałby się nam w tym meczu (śmiech). Jako cała drużyna kibicujemy mu mocno, żeby w ten sam dzień, co my gamy ligowy mecz, zaliczył debiut na Euro w meczu z Hiszpanią. Dodam jeszcze, że, gdy Kozłowski był w naszej drużynie U-18, podejmowaliśmy takie decyzje, gdzie Kacper jak już szedł do seniorów, to już nie schodził do nas. Wiedzieliśmy, że może to obniżyć wartość piłkarską naszej drużyny, ale kluczowy jest rozwój indywidualny. Podobne decyzje do nas podejmuje Zagłębie Lubin, które również gra w III lidze i ma sporo zawodników, którzy harmonijnie rozwijają się już w drużynach seniorskich. Mamy ten komfort, że mamy sporo piłkarzy w akademii i jeśli nie możemy skorzystać z usług jednego, wskakuje kolejny, który ma swoją szansę i dąży do tego, żeby być liderem zespołu. Nasza praca w tym sezonie szła w dobrą stronę, wystarczy tylko spojrzeć na to, w jakim miejscu jesteśmy i jak wyglądają poszczególni zawodnicy.

A propos przesuwania zawodników między zespołami, chcę zapytać się o jedno nazwisko – Hubert Turski. Fakt, że zszedł do CLJ U-18 był spowodowany tym, że potrzebowaliście takiego piłkarza w ostatnich meczach ligi? Czy jednak jego obecność była spowodowana tym, że w drużynie rezerw miał słabszą formę i przyszedł do was się odbudować? Nie ma co ukrywać, że bardzo wam pomógł w CLJ-ce. Jego gole i postawa na boisku na pewno przyczyniła się do tego, że macie tych punktów więcej na swoim koncie. 

– Zgadzam się z tym, co pan mówi. Dlaczego był u nas? Z prostych przyczyn, a mianowicie regulaminowych. Rozegrał mało minut w III lidze, a po zakończeniu Ekstraklasy nie mógł tam rozgrywać meczów, a potrzebował rytmu meczowego przed rozpoczynającymi się przygotowaniami pierwszego zespołu do nowego sezonu. On późno otrzymał urlop, a jedyną drużyną, w której mógł występować była ta w CLJ U-18. On zna tych chłopaków bardzo dobrze. To jego koledzy z klasy. Wiele lat trenowaliśmy wspólnie, więc nie było u niego żadnego problemu, z tym, że do nas dołączył. Bardzo nam pomógł, a teraz życzymy mu powodzenia w powrocie do pierwszego zespołu. Cieszymy się, że mógł w ogóle grać.

Z tego, co trener mówi, Turskiego w meczu z Zagłębiem Lubin nie zobaczymy?

– Obecnie jest zawodnikiem pierwszego zespołu i przygotowuje się do obozu przygotowawczego w Opalenicy.

Trener przed naszą oficjalną rozmową wspominał, że ma wiele spotkań w klubie. Czy klub, zarząd oczekują od was mistrzostwa Polski? Dostaliście taką sugestię, że fajnie byłoby coś nowego włożyć do gabloty? Czy raczej zdejmują z was presję? Gdzie odbędzie się mecz z Zagłębiem? Na głównej płycie boiska Pogoni z udziałem publiczności? Czy ruchy w tym kierunku zostały wykonane?

– Jeśli chodzi o spotkania w klubie, dotyczyły one zupełnie czegoś innego. Teraz trwają jeszcze rozgrywki ligowe, ale już się kończą, a za chwilę będzie czas na krótką przerwę i przyjdą przygotowania do nowego sezonu. Te spotkania i napięty grafik dotyczyły głównie szybkiego podsumowania rozgrywek i przygotowania do kolejnego. Gdybym nie był z Pogoni, to nie byłbym w stanie zrozumieć podejścia w klubie, bo nie ma u nas żadnego napięcia ze strony koordynatorów, zarządu, że musimy to wygrać. Absolutnie tak nie jest. Cieszymy się z tego, co mamy i wyniku, jaki osiągamy. Każdy chce wygrywać, ale nikt tutaj nie staje na głowie i nie stawia żadnych warunków, że jest to cel konieczny do zrealizowania. Podchodzimy do tego na spokojnie. Ostatni mecz rozegramy na nowym boisku naszej akademii. Są tam trybuny, więc myślę, że pojawią się na tym spotkaniu rodziny i znajomi zawodników. To będzie dodatkowy smaczek tego starcia, że niewielkie trybuny zostaną wypełnione po brzegi. Do tego dochodzi jeszcze oprawa telewizyjna, o którą zadba kanał Łączy Nas Piłka. Będzie to fajne przeżycie. W klubie nie ma pompowania balonika, że musimy wygrać mecz. Jeśli uda nam się to zrobić, będziemy wszyscy się z tego cieszyć. Jeśli przydarzy nam się inny rozwój wydarzeń, to ci zawodnicy zdobędą kolejne cenne doświadczenie, które im pomoże w przyszłości.

Co trener sądzi o harmonogramie ostatniej kolejki? Czy to jest fair wobec wszystkich zespołów, że mecze są rozgrywane w innych godzinach, jak i terminach. Czy wszystkie mecze ostatniej serii gier nie powinny odbyć się jednego dnia i o jednakowej godzinie?

– Myślę, że byłoby to lepsze rozwiązanie. Z tego, co się dowiedziałem, nie ma takiego przepisu na poziomie piłki młodzieżowej, który regulowałby układ rozgrywania meczów ostatniej kolejki sezonu. Aczkolwiek, uważam, że ten rok i sytuacja z najbliższego weekendu pokazuje, że można byłoby się zastanowić nad tym, żeby wprowadzić taki zapis w regulaminie rozgrywek. Bo na pewno byłoby to ciekawsze i łatwiejsze do zorganizowania. Być może też bardziej sprawiedliwe.

Nie życzę tego wam, ale tak się zastanawiam, co będzie się działo, gdy podczas spotkania Pogoń – Zagłębie padnie remis? Taki wynik pasuje Wiśle Kraków, która, jeśli wygra swoje spotkanie, wskakuje na pierwsze miejsce. Aczkolwiek oni swój mecz rozgrywają dzień później od was. Zatem sytuacja wyglądałaby następująco, że w wielkich nerwach oglądalibyście ich starcie z Escolą.

– Liczymy na to, że nie będziemy zdenerwowani i nie będziemy musieli oglądać meczu Wisły. Niestety, nie jest to wygodne. Z drugiej strony, może to samo powiedzieć Wisła Kraków, która dzień wcześniej będzie oglądała mecz i liczyła na remis. Konkretny wynik będzie determinował ich podejście do kolejnego spotkania. Gdy wszyscy rozgrywalibyśmy mecze w tym samym czasie, to ta presja rozłożyłaby się po równo na wszystkie drużyny.

Mówiliśmy o tym, że ważna będzie głowa i mentalność młodych zawodników w tym ostatnim meczu. Czy w ostatnich tygodniach większą uwagę poświęciliście na przygotowanie mentalne i pracę z psychologiem sportowym?

– Nie ma u nas takich praktyk i potrzeb. Trening, regeneracja, trening i to jest wszystko. Rozmawiamy z chłopakami, spędzamy z nimi wiele czasu. Nie chcemy rozpoczynać specjalnych przygotowań do tego meczu. Chcemy im pokazywać, żeby do każdego spotkania przygotowywali się tak samo, w profesjonalny sposób. To ma być dla nich nauka na przyszłość. Oczywiście, mamy w klubie psychologa i cieszymy z pracy naszej pani psycholog, która jest do dyspozycji chłopaków. Pracujemy z tymi zawodnikami naprawdę długo, znamy ich bardzo dobrze. Wiemy, jak z nimi rozmawiać. Mamy nadzieję, że na spokojnie podejdą do meczu. Nauczyliśmy się w ostatnich spotkaniach, że stres i presja wcale nie działają tak pozytywnie, chociaż trzeba zaznaczyć, że umiejętność gry pod presją jest bardzo ważna, bo buduje mental zawodnika i jego siłę wewnętrzną, która w konfrontacji z poziomem seniorskim jest istotna.

Czy pod względem fizycznym lub psychicznym, czujecie już zmęczenie tym sezonem?

– Myślę, że nie było takiego momentu wypalenia, ponieważ cały czas jesteśmy w grze o najwyższe cele, wtedy inaczej zawodnik podchodzi do treningu. Oczywiście, to podejście powinno być zawsze takie samo, ale, gdy pojawia się cel, który jest na wyciągnięcie ręki, trenuje się inaczej, a podejście podświadomie się zmienia. Jednym z trudniejszych momentów sezonu, były problemy z pandemią, nagłe przerwanie rozgrywek, gdzie my się o tym dowiedzieliśmy, wchodząc już do autokaru, który miał nas zawieźć na mecz do Łodzi. To nie pomagało. Tak samo było z brakiem wiedzy, co dalej? Czy będziemy jeszcze grać w tym sezonie? Czy możemy trenować? Cieszymy się, że to już jest za nami. Mamy nadzieję, że to nigdy już nie wróci. Zimą myśleliśmy o tym, że zakończymy rozgrywki z końcem maja, a czerwiec będzie już wyglądał inaczej. Okazało się, że gramy o trzy tygodnie dłużej. To tylko trzeba było sobie w głowie poukładać. Jeżeli chodzi o rozłożenie sił, nie ma z tym większego problemu. Widzimy po zawodnikach, że po ostatnim meczu, będzie im się należał zasłużony odpoczynek za cały, długi sezon.

Czy w pana trenerskiej karierze jest to najbardziej szalony sezon?

– Zdecydowanie tak. Działo się naprawdę bardzo dużo, biorąc pod uwagę to, że byliśmy kilka razy na kwarantannie. Wyjeżdżaliśmy ze Szczecina, gdzie robimy najwięcej kilometrów, jeśli chodzi o Ekstraklasę czy CLJ-kę. My najwięcej czasu spędzamy w autokarze ze wszystkich drużyn w lidze. Był taki moment, gdzie już nie wracaliśmy do Szczecina po rozegraniu meczu w Białymstoku, ponieważ trzy dni później podejmowaliśmy Lechię w Gdańsku. Później był taki moment, gdzie w ciągu trzynastu dni rozegraliśmy pięć ligowych spotkań, co też można uznać za jakiś rekord, gdzie cały czas graliśmy mecze. Następnie przyszła zwariowana wiosna, gdzie znowu zostaliśmy zamknięci, nie wiedzieliśmy, czy możemy trenować. Liczyliśmy, że skończymy sezon w maju, a koniec jest w czerwcu. Zwariowany sezon, ale mam nadzieję, że udanie go skończymy i na końcu będziemy tylko uśmiechnięci. Na pewno te rozgrywki mocno zapadną w pamięć, nie tylko ze względu na wynik sportowy. Jesteśmy zadowoleni ze sporego rozwoju chłopaków. Nie mieliśmy szerokiej kadry, musieliśmy dzielić się zawodnikami z drugim zespołem. Wiemy, że dzięki dobrej współpracy z trenerami i koordynatorami w klubie, nie było z tym żadnego problemu. Bywały trudne momenty w tym sezonie, gdzie zawodnicy przebywali na kwarantannach i trzeba było sobie nawzajem pomagać.

Szalony sezon, dużo się działo. Czy pan jako trener się czegoś nowego nauczył, dzięki tegorocznym rozgrywkom?

–  Każdy mecz był inny. Z każdego spotkania można coś wyciągnąć. To było 29 nowych doświadczeń. Każdy mecz i podejście do niego, aspekty motoryczne, mentalne czy taktyczne za każdym razem były trochę inne. To doświadczenie jest ogromne. Cieszę się, że miałem możliwość funkcjonować w tym sezonie jako trener. Nie było dwóch takich samych meczów. Jako sztab jesteśmy dumni z tego, w jakim miejscu jesteśmy. I mamy tą świadomość, że wiele się nauczyliśmy w ostatnim czasie.

Czy perspektywa gry w Młodzieżowej Lidze Mistrzów jest to dla was dodatkowa motywacja przed meczem w sobotę? Czy nie myślicie o tym w ogóle?

– Nie rozmawiamy o tym. Każdy z tyłu głowy ma swoje ambicje i marzenia, natomiast nie poruszamy tego tematu. Oczywiście, jeśli uda nam się zagrać w tych rozgrywkach to szeroko się uśmiechniemy.

Jak wygląda mikrocykl treningowy w tym tygodniu? Więcej czy mniej trenujecie? Daliście chłopakom jakiś dzień wolny? Mocniej pracowaliście na treningach czy lżej? Czy czymś różni się ten tydzień od poprzednich?

– Trenujemy tyle samo, ale w nieco skróconej formie, ze względu na warunki atmosferyczne. Pracujemy bez dodatkowych szczegółowych analiz, przemyśleń, rozmów. Robimy swoją robotę i tyle.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix