Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Czy trenerskie licencje mogłyby być zawieszane? Za co takie „kary” otrzymywać mieliby szkoleniowcy? Dość rzadko uczestniczę w takich happeningach jak ten sobotni. Tym razem, w zasadzie, to ja jednak wywołałem całą dyskusję.

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Rzadko uczestniczę w twitterowych burzach ze względu na fakt, że nie lubię atakować, narzekać czy piętnować. Wolę działać i dawać rozwiązania. To, co zobaczyłem jednak z okna w hotelu w Licheniu, nie mogło wywołać reakcji innej niż…  facepalm.

No bo zastanawiam się, dokładnie tak, jak pisaliście w komentarzach do mojego wpisu: jak to możliwe, że wciąż możemy dostrzegać na polskich boiskach treningowych takie błędy?!

W skrócie było tak: przyjechaliśmy do Lichenia z Mateuszem Ludwiczakiem, by przeprowadzić szkolenie z fundamentów gry. Po piątkowej teorii, w sobotę wyszliśmy na boisko, by w niedzielę zajęcia prowadzili kursanci. Spotkaliśmy się w kameralnym gronie, bo treści są niszowe, a aby pozwolić sobie na trzydniowe spotkanie z pełnym wyżywieniem i zakwaterowaniem, trzeba w siebie zainwestować. Ciągle cieszymy się, że tych ambitnych i stawiających na rozwój jest coraz więcej. Tym bardziej serce nam rośnie, gdy widzimy, że nie są to tylko dwudziestolatkowie, ale na naszych eventach spotykamy takich ludzi jak choćby Arkadiusz Pruss – legenda Chemika Bydgoszcz, który w jego barwach rozegrał prawie 600 meczów, a w zajęciach uczestniczył z otwartą głową, nie trzymając się kurczowo wzorców, z których korzystał i które spotykał przez całe życie.

No i w pewnym momencie, gdy w sali wykładowej o tych fundamentach, w kameralnym gronie, dyskutowaliśmy, z okna pokoju hotelowego zobaczyliśmy to:

Triggerem, bym umieścił film w sieci, był fragment z jedenastej sekundy – gdy trener po niedokładnym podaniu swojego dziesięcioletniego podopiecznego „w nagrodę” wybija jego piłkę. Tak, żeby się młody nauczył! A jak!

Zostawmy jednak kwestie empatii, komunikacji i podejścia do zawodnika. Na każdym szkoleniu, również tych darmowych, organizowanych przez PZPN, na których w grudniu, w salach każdego z województw, pojawia się po kilkuset trenerów (przyjeżdżają masowo po godziny do licencji), mówi się o intensywności. Na każdym kursie wałkowany jest również temat długich kolejek i na przykładach pokazuje się, jak wiele dzieci przez takie treningi tracą. I zarazem – jak łatwo można poprawić tego typu środki.

Równolegle jednostki (i nie mówię wyłącznie o ludziach, z którymi współpracuję, bo choćby Paweł Grycmann, związkowy edukator, narobił w ostatnich miesiącach sporo szumu wokół tego zagadnienia) pokazują jakie są różnice między treningiem opartym na grze w piłkę, a tym w dużej mierze składającym się z form analitycznych i wyizolowanych. I dobitnie punktują – dlaczego tak ważne dla dzieci jest środowisko rywalizacji oraz czemu muszą one jak najczęściej podejmować decyzje (co w ćwiczeniach odtwórczych nie występuje).

Ale kiedy nawet o tym piszę, to myślę sobie, że, jak powiedziała by młodzież, szkoda strzępić ryja…

Nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo zaskakujące jest to dla nas – dla tych, którzy szkoleniem żyją, interesują się nim, ale też dla tych, którzy funkcjonują w środowisku i przecież niekoniecznie co drugi tydzień się szkolą, a po prostu reagują na to, co słyszą w salach, na darmowych webinarach czy podczas innych dyskusji, z kolegami po fachu. Jak to jest, do cholery, możliwe?! Jak to się dzieje, że wciąż nie jest to tak powszechne i jasne?!

Oczywiście przykłady zamieszczane przeze mnie czy Bartka Janeczka to tylko kropla w morzu, bo takich jest zdecydowanie więcej.

Czy będąc świadomym błędów, powinniśmy piętnować takie zachowania? Czy powinniśmy w ogóle publikować takie filmy? A może lepiej byłoby na nie przymykać oko?

Być może trochę naiwnie, ale myślę, że dzięki takim materiałom, które nawet nieźle się niosą i łapią jakieś tam zasięgi, możemy dotrzeć do oglądających, którzy z kolei nie będą przeglądać ich całkiem bezrefleksyjnie. I być może dzięki tej chwili zmienią coś w postępowaniu swoim, kolegi czy trenera w zespole swojego syna.

Ale czy poza tym, ktoś na kolejne publikacje powinien wreszcie zareagować?

Wydaje mi się, że piłeczkę można odbić w kierunku związku. I nie będzie to błędem. To przecież PZPN odpowiada za kształcenie trenerów. To do PZPN-u wpływają pieniądze za przedłużanie licencji, to związek przyznaje kolejne uprawnienia i nadaje poszczególne tytuły. Więc odpowiada też za to, jaki poziom prezentują absolwenci kursów oraz czy rozwijają się później lub choćby, czy poziom absolwentów utrzymują…

Czy coś się jednak po takich wpisach dzieje? Oczywiście, że nie. A czy coś by dziać się mogło? Wydaje mi się, że jak najbardziej.

Bo oczywiście nie chodzi o to, by punktować jednostki. Ale warto byłoby wyjaśnić im, dlaczego trafiają do sieci. I tutaj widzę potencjał w działaniach PZPN-u. Co gdyby grupa trenerów-edukatorów, specjalnie powołana do takich działań, mogła na taki film zareagować i jego bohatera wezwać „na dywanik”? Co, gdyby w rozmowie z kilkoma otwartymi ludźmi w takiej „komisji”, udało się z nim merytorycznie na temat nagrania porozmawiać? Być może by się wybronił? Być może materiał był tendencyjny? Być może znalazłby wytłumaczenie, a to, co widzieli wszyscy, to tylko kilka wyrwanych z kontekstu sekund? Może w oczach edukatorów ta rozmowa by wystarczyła. Albo inaczej: być może trener kompletnie nie wiedziałby, co zrobił źle? Może skierowany na odpowiednie doszkolenie, na którymś z kursów UEFA C, byłby w stanie nadrobić zaległości?

Związek musiałby sobie to przekalkulować i przeanalizować, czy takie doszkalające wizyty (trener miałby np. miesiąc na nadrobienie wykładów, w przeciwnym wypadku – jego licencja byłaby zawieszana) mogłyby być darmowe w ramach kilku wolnych miejsc na każdym zjeździe, w każdym z województw, czy sprawca zamieszania musiałby za nie dodatkowo zapłacić.

Pewnie takie osoby wkurzyły by się na mnie i na pomysłodawców tego typu rozwiązań, ale z drugiej strony – czy tak to nie działa choćby z prawem jazdy? Czy nie możemy potraktować takiego, fatalnego przecież, zachowania trenera, jako zachowania podlegającego pod mandat? Czy nie możemy ukarać go punktami karnymi i małą grzywną? I nie piszę tu o gotówce dla związku, tylko właśnie o wykupieniu wykładów na temat, na który wystarczającej wiedzy dany trener widocznie nie ma. A przecież żeby nie robić krzywdy kolejnym dzieciom – mieć zdecydowanie powinien.

Wcale nie uważam, że na te przypadki szkoda strzępić ryja. Potrzeba jednak zacząć ostro działać. Ale działać systemowo, z odgórnymi założeniami. Wierzę tylko w takie rozwiązania, bo tylko one faktycznie wywołają zmiany.

A na im większą skalę zostaną podjęte, tym bliżej będzie nam do wyjścia z grupy na którymś z kolejnych Euro.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemek.mamczak@gmail.com.