Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Niemal każdy wpis i artykuł, który analizie poddaje jutrzejsze wybory na stanowisko prezesa PZPN, odnosi się do szkolenia. Można założyć, że obojętnie kto prezesem zostanie, w tym zakresie z miejsca będzie chciał usprawnień. Myślę, że możemy spodziewać się więc niebawem m.in. zmiany na stanowisku dyrektora szkoły trenerów.

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Dziś nie jest istotne to, jak ostatnie lata pracy Dariusza Pasieki oceniają Cezary Kulesza i Marek Koźmiński. Ten ostatni mówił przed miesiącem, że między nimi dochodziło do spięć, a „kilka kwestii wymaga ulepszenia”, ale merytoryczne analizy w tym wypadku wydają się zbędne.

Dlaczego? Bo PR związku w zakresie szkolenia jest fatalny. Poziom kursów UEFA w naszym kraju wciąż jest mierny, co rusz w sieci pojawiają się filmy ukazujące indolencję szkoleniową wielu licencjonowanych trenerów, a w samym PZPN jest mnóstwo rozbieżności dotyczących drogi, którą związek zamierza obrać. Brakuje jasnej wizji i długofalowej filozofii, pod którą moglibyśmy się, jako środowisko, jednomyślnie podpisać. I którą moglibyśmy zacząć wreszcie konsekwentnie realizować.

Z Pasieką jest więc trochę jak z Przesmyckim, jakkolwiek na to nie patrząc: „odpalając” go, nowy prezes szybko zapunktuje. Sprawi wrażenie, że wie, gdzie leżał problem. A ruch ten z zewnątrz wyglądać będzie na pierwszy krok ku rewolucji.

Nie chciałbym, żeby ten tekst odebrany został jak czyjeś krzyżowanie, ale nastroje są dziś takie, że ekipa odpowiadająca za szkoleniowe poletko w Polsce nie ma za wielkich możliwości, by odwrócić swoją kartę. Zawsze ciągnąć się będą za nią decyzje, które, wielokrotnie nietrafnie, podejmowała w ostatnich latach.

Od kilku tygodni zastanawiam się jednak, kto mógłby na miejsce trenera Pasieki wskoczyć. „Wymyślenie” kogoś na tę pozycję… przyprawiać może jednak o prawdziwy ból głowy. Bo kto mógłby być DOBRYM dyrektorem Szkoły Trenerów PZPN? Prawda, że niewiele nazwisk przychodzi na myśl?

Zastanówmy się najpierw, czym charakteryzować się powinna taka osoba…

  • 1. MUSI DOBRZE ROZUMIEĆ TRENERSKIE ZAGADNIENIA

Boiskowe doświadczenie to fajny dodatek, ale tutaj bez teoretycznego rysu się nie obędzie. Za kursy trenerskie odpowiadać musi osoba, która dobrze rozumie szkoleniowe trendy. Która wie, jak trenerów fachu naucza się w Portugalii, Hiszpanii, Niemczech czy we Włoszech – bo stamtąd na głębokie wody wypływa najwięcej klasowych specjalistów. To musi być ktoś, kto czuje też z jakimi problemami trenerzy mierzą się na co dzień, jak budują swoje mikrocykle, na jakiej podstawie kreślą konspekty. Ktoś mocno zanurzony w szkoleniowym sosie. Bo jak inaczej miałby on proponować choćby programy wspomnianych wcześniej kolejnych kursów?

  • 2. MUSI MIEĆ POMYSŁ, JAK TO POUKŁADAĆ

Dróg do tego, by poprawić szkolenie, jest mnóstwo. Nikt nie wie jednak, jak to zrobić. Czy obecna władza miała na zmiany pomysł? Czy miała od początku jasną wizję, o której dziś byłaby w stanie opowiedzieć? Simon Sinek pisze: „zacznijcie od WHY”. I odnosi swój punkt widzenia tak do każdego indywidualnie, jak i do największych korporacji. Inne podejście to zawsze będzie tylko krótkowzroczne postrzeganie najbliższej kadencji, które nie ma prawa docelowo przynieść wymiernych rezultatów.

  • 3. MUSI BYĆ ZDETERMINOWANA DO DZIAŁAŃ

Bo plany planami, ale koniec końców, trzeba pracować. Pisałem o tym przed dwoma tygodniami, więc nie będę się powtarzał, ale programy kursów trenerskich i ich unifikacja układane są od ponad trzech lat – i wciąż jesteśmy z nimi w lesie. Możemy się kulać (nawet jeśli kulamy się w dobrym kierunku), ale miejmy świadomość, że w tym samym czasie Europa odjeżdża nam na hulajnogach. Elektrycznych.

  • 4. MUSI BYĆ OTWARTA

Sporo jest młodych ludzi, którzy mają głowę na karku. Również w Polsce. Ich trzeba tylko wykorzystać. Nie negować, nie wyśmiewać, a wysłuchać, zaakceptować i spróbować zrozumieć. Na tyle, by w kontekście całego środowiska zagospodarować odpowiednio ich potencjałem. To, że z Mateusza Ludwiczaka, Tomka Tchórza, ekipy Deductora czy Krystiana Buszty robi się postaci kontrowersyjne, to dla mnie jedna z większych patologii naszego futbolu. Oni wszyscy mają od wielu lat pod górkę, a częstokroć przez kilka godzin potrafią wpłynąć na rozwój jednostek znacznie efektywniej niż trwające po kilka miesięcy kursy w Wojewódzkich ZPN-ach.

  • 5. MUSI ZAPALAĆ INNYCH I CIĄGNĄĆ ICH ZA SOBĄ

Dobry lider musi inspirować. Za dobrym liderem pójdą tłumy. Aby jednak tak się stało, lider ów zmuszony jest do swojej osoby przekonać. Przekonać, że warto mu zaufać. Że wie, co w trawie piszczy. To tak jak z trenerem w szatni – kiedy towarzyszy mu fundament merytoryczny, piłkarze szybko widzą w czym rzecz. „Na picu”, również tutaj, daleko się nie zajedzie.

  • 6. MUSI JASNO POWIEDZIEĆ O REWOLUCJI

Dosyć już mamy wszyscy tej papki o piłkarskim DNA Polaków. Zmęczeni jesteśmy już tekstami o tym, że Bóg stworzył nas do gry z kontry. Za dużo razy mity te zostały już obalone, by wciąż je powtarzać. Nowy dyrektor szkoły trenerów powinien wywrócić ją do góry nogami. Nie tylko otwarcie mówiąc o rewolucji, ale ją początkując. Niedawny wywiad z Przemysławem Kostykiem na łamach Interii i reakcje na niego pokazały, że mamy ku**a dość (swoją drogą Kostyka po tej rozmowie kilka osób zaproponowało na stanowisko Pasieki, co pokazuje też, jak bardzo chcemy wszyscy radykalnych zmian)!

  • 7. MUSI BYĆ AMBITNA I W TEJ AMBICJI NIE USTAWAĆ

Tutaj nie można się zatrzymywać. Bo tutaj nie powinno być miejsca dla tłustych kotów. Tutaj potrzeba człowieka, który chciałby projekt ten potraktować jako projekt swojego życia. Który zacznie z grubej rury, ale w swoich działaniach nie będzie ustawał za dwa lata. Ani za cztery. Ani za sześć. Który nakreśli – po raz kolejny podkreślę – wizję, i będzie ją realizował, równocześnie pieczołowicie analizując to, co dzieje się na całym świecie. Który nie pozwoli, by coś nam umknęło czy uciekło. Byśmy przeoczyli coś, co dzieje się w Niemczech albo Anglii. Pełnego wiary w to, że możemy być jak Belgia dwie dekady temu, że mądra praca obroni się i za te dwie dekady właśnie, naprawdę możemy dzięki jej efektom być wskazywani na faworytów dużych imprez.

  • 8. MUSI MIEĆ WIEDZĘ O TYM, CO DZIEJE SIĘ POZA POLSKĄ

Czy nie warto byłoby ściągnąć na to stanowisko kogoś zza granicy? To chyba nie jest najlepszy pomysł, bo szkołą trenerów zarządzać powinien ktoś, kto dobrze zna nasz rynek. Nasze problemy, nasze wyzwania. Ktoś, kto wie także, na kogo warto postawić. Kto na starcie może skorzystać z ludzi, do których ma przekonanie i o których wie, na co ich stać. Skoro więc Polak, to na pewno taki, który „liznął” zagranicznego szkolenia. Który jest otwarty na inne kierunki niż metodyka Jerzego Talagi (z całym szacunkiem) i ma świadomość dokąd one zmierzają. Czyli terminował za granicą lub implementował dane pomysły nad Wisłą.

  • 9. MUSI ZAWIERZYĆ NAUCE

Już długo testowaliśmy podejście „na nos”. Chyba nie mamy wątpliwości, że nie jest ono skuteczne? Kiedy słyszę wypowiedzi takie, jak Tomasza Hajto w ostatniej „Prawdzie szkolenia”, łapię się za głowę. Bo żal mi, że opieramy się na tym, co komuś tam się wydaje, zamiast na nauce. Nauki o kompleksowości, pedagogika nielinearna, dynamika ekologiczna, teoria ograniczeń – to nie jest kosmos. Dzisiaj trenerzy, którzy pojawiają się na moich szkoleniach, mają to wszystko w małym palcu. Bo to w dzisiejszym świecie podstawa, by zrozumieć również szkolenie. Nikt nie przekona mnie, że to nie jest droga. Tym, którzy o niej mówią, nie wydaje się. Za nimi stoją lata badań i setki dowodów.

***

Często jestem pytany o trenerów młodzieży oraz trenerów seniorów, którzy nadawaliby się do jakiegoś projektu. Czasem, nie będę skromny, nawet nieźle podpowiem. Ale kiedy dyskutujemy o tym, kto mógłby poprowadzić jakąś akademię, będąc jej sterem i żaglem – dużo trudniej mi o kandydatów.

Bo takich ludzi nie ma w Polsce wielu. Takich, którzy mają doświadczenie w zarządzaniu, a doświadczenie to zmiksowali z trenerską przeszłością. Takich, którzy zbudowali swój warsztat na fundamencie wiedzy, nie tylko czysto boiskowej, ale też tej przydatnej na stanowiska kierownicze. Nie kształcimy takich, brakuje również autorytetów, na których kolejne pokolenia mogłyby się wzorować. Wydaje mi się, że rola dyrektora szkoły trenerów jest bardzo podobna do pozycji szefa dużej akademii. Dlatego nazwisk kandydatów, które naturalnie przychodziłyby na myśl przeciętnemu kibicowi, w zasadzie nie ma.

Na Twitterze napisaliście: Przemysław Kostyk, Goncalo Feio, Paweł Grycmann, Marek Śledź, Maciej Szeliga, Sławomir Morawski, Wojciech Tomaszewski i Maciej Szymański. Łukasz Olkowicz w TOK FM zaproponował w niedzielę Sławomira Czarnieckiego i Tomasza Wałdocha. Antoni Bugajski mówi o Sławomirze Kopczewskim. Mi poza wymienionymi w głowie obijają się też nazwiska Jacka Mazurka, Radosława Mozyrko i Wiesława Wilczyńskiego.

W powyższym akapicie widzę ciekawe opcje. Grycmann to mocny punkt Śląskiego Związku Piłki Nożnej, w kontekście kursów trenerskich o rewolucji mówi otwarcie. Tomaszewski i Szymański robią świetną robotę dla Warty oraz Widzewa, na pewno byliby w PZPN-ie wartością dodaną. Świetnie brzmi kandydatura Czarnieckiego, bo chociaż nie znam go osobiście za dobrze, to spełnia większość z dziewięciu punktów, które opisałem wyżej.

Gdybym ja miał jednak wybierać, to jestem #TeamŚledź. Po głębszej analizie, taki byłby mój typ. Typ ten, nie zamierzam tego ukrywać, poparty jest oczywiście naszą wieloletnią znajomością. Lubimy się, dogadujemy, podjęliśmy wspólnie już trochę inicjatyw, mam też wrażenie, że bardzo podobnie patrzymy na świat: chcemy wszystko porządkować, układać w określone procedury, planować, bazować na ludziach słownych, punktualnych i dokładnych, wierzymy w te same metody szkoleniowe, a przy tym, mniej lub bardziej, idziemy pod prąd. Pewnie dlatego to Marek Śledź pasuje mi na to stanowisko najbardziej.

Dlaczego myślę, że dyrektor Akademii Rakowa Częstochowa byłby idealny do roli rewolucjonisty? Po pierwsze dlatego, że jakiś rok temu rozmawiałem z nim o tym, co federacja mogłaby zrobić, żeby pójść do przodu i miałem wrażenie, że on ma na to pomysł. Ba, on ma w głowie (a może nie tylko w głowie, ale i rozpisany w jakimś Excelu?) gotowy plan do wdrożenia od zaraz!

Śledź trenerską rzeczywistość rozumie lepiej niż mało kto. Całe swoje życie oddaje pracy-pasji, ale nie zamyka się w gabinecie, bo nieustannie blisko jest też boiska. Obudowany działami metodologicznymi uczestniczy również w pracach nad ewolucją modelu gry czy całego programu szkolenia. Z drugiej strony – wydaje mi się człowiekiem, który wciąż na swój projekt życia czeka. Bo czy w Częstochowie jest w stanie przeskoczyć pewien próg? Pewnie próg topowej jednostki szkoleniowej w kraju tak, ale czy klub jest w stanie się wznieść na europejskie wyżyny, o których pewnie 53-latek marzy?

Choć zagranicznych doświadczeń przypisać mu nie sposób, to jednak przez wiele lat technologię pracy w Akademii Lecha współtworzył z Portugalczykiem i to wizja treningów rodem z półwyspu Iberyjskiego towarzyszy mu od prawie dwóch dekad.

Inspiracja? Ambicja? Oparcie na nauce? Znów lecę punkty – od pierwszego do dziewiątego. Lampka zapala mi się jedynie przy otwartości – chociaż akurat ją trzeba byłoby ze Śledziem przetestować. Wierzę, że dla dobra polskiej piłki spojrzenie na pewne osoby mogłoby u niego się zmienić. Lean management, który przed rokiem wdrożył w Rakowie, pokazuje, że ciągle szuka rozwoju, a z czasem korekcji uległ także styl jego zarządzania.

Dziś Śledź w Rakowie ma swoją pracę i nie pcha się na afisz. Mówi, że chce tam przebijać szklany sufit. A może przebiłby ten, który potrzebujemy przebić wszyscy? Czy byłby w stanie piłkę polską zmienić wreszcie w piłkę nożną? I pozostawić po sobie duży pomnik? Nie tylko w Poznaniu czy w Częstochowie?

Te wszystkie pytania są nieistotne, dopóki twierdzącej odpowiedzi nie uzyskamy na jeszcze jedno: czy ktoś o Śledzi w nowej roli pomyśli? Z kilku źródeł słyszałem, że jest taki pomysł, ale od niego do oferty pracy i jej warunków, które zaakceptują obie strony, pewnie ciągle daleka droga.

Jedno jest pewne – ze Śledziem by się działo. Czy moglibyśmy liczyć na zmiany? Nie. Wtedy od razu musielibyśmy nastawić się na rewolucję. Pięknie byłoby to obserwować, prawda?

Olkowicz w TOK FM mówi, że Kulesza nie do końca czuje tematu szkolenia, ale że nie jest to też jego rolą. Bo wszystko zależy od ludzi, którymi się otoczy. I pełna zgoda. Ten wybór będzie kluczowy. Były prezes Jagiellonii Białystok odpowiedzieć sobie musi chyba teraz na pytanie, co wybiera – cytując jego dobrego znajomego, Michała Probierza – trudną decyzję i łatwe życie czy łatwą decyzję i trudne życie?

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemek.mamczak@gmail.com.