CLJ-ka od środka: „Nie prosiłem się o to, żeby Sparta grała w CLJ”

Sparta Sycewice to klub, który w tym sezonie CLJ U-15 występuje pod nazwą Olimpijczyk Kwakowo. Ten fakt wzbudził niemałe kontrowersje, bo Sparta nie wywalczyła awansu do tej ligi na boisku, tylko dostała go… „w spadku”. Jak „Spartanie” radzą sobie w CLJ-ce? Skoro zaczęli od trzech porażek, to czy są przesłanki ku temu, żeby było lepiej? Jak trener reagował na kontrowersje wokół ich dołączenia do CLJ-ki? Czy przeszkadza im to, że grają pod szyldem Olimpijczyka? Rozmawiamy z doświadczonym szkoleniowcem Sparty, Ryszardem Hendrykiem.

CLJ-ka od środka: „Nie prosiłem się o to, żeby Sparta grała w CLJ”

Niech pan po krótce przypomni i wyjaśni, jak to się stało, że znaleźliście się w CLJ U-15?

– W CLJ-ce znaleźliśmy się dlatego, że weszliśmy na miejsce Olimpijczyka Kwakowo, który utrzymał się w tych rozgrywkach, a w strukturach klubowych miał tylko drużynę w roczniku 2006, więc nie mogli wystawić rocznika 2007 na sezon 2021/22.  Na początku, gdy otrzymałem taką propozycję, żeby Sparta Sycewice zagrała w Centralnej Lidze Juniorów – odmówiłem. Bo miałem takie myśli, że organizacyjnie, finansowo i kadrowo nie jesteśmy przygotowani na te rozgrywki. Takie wnioski mi się nasunęły po tym, jak wnikliwie obserwowałem poczynania Olimpijczyka Kwakowo w CLJ U-15, bo widziałem, w jaki sposób są zbudowane inne zespoły występujące w tej lidze. Ostatecznie zgodziłem się na to, żebyśmy dołączyli do CLJ-ki, gdy zobaczyłem, jak mój zespół sprawował się na wiosnę w I lidze wojewódzkiej. Przegraliśmy tyko 2 z 9 spotkań, a pozostałe siedem kończyło się naszymi zwycięstwami po fajnej grze. Najbliższe środowisko podpytywało, dlaczego by nie spróbować swoich sił w CLJ-ce? Dlatego też podjąłem się tego wyzwania i tak o to jesteśmy w CLJ-ce. Centralna Liga Juniorów pozostała w gminie Kobylnica. Chłopcy z wioski mogą przeżyć fajną przygodę.

Jak się czujecie w Centralnej Lidze Juniorów? Jakie ma pan pierwsze wrażenia po rozegraniu trzech kolejek?

– W pierwszej kolejce tego sezonu mocno zestresowała moich chłopców nazwa rozgrywek: Centralna Liga Juniorów. Lechia Gdańsk szybko strzeliła nam bramkę i później się rozluźnili, a moi zawodnicy byli cały czas spięci. Ostatecznie przegraliśmy 0:5. W 2. kolejce graliśmy u siebie z Radunią Stężyca. Dokonałem kilku zmian w składzie. W pierwszym meczu postawiłem na zawodników, którzy niedawno, co do nas przyszli, ale okazało się, że nie są jeszcze dobrze przygotowani pod względem sportowym i mentalnym do poziomu CLJ. Nie zdążyłem jeszcze do nich dotrzeć, za mało czasu ze sobą pracujemy. W drugim meczu już widziałem ambitną walkę i zaangażowanie. Przy stanie 1:1 myślałem, że zaraz strzelimy drugą bramkę i wygramy. Niewiele brakowało. Później sędzia podyktował Raduni Stężyca rzut karny, choć było widać, że wahał się, jaką decyzję podjąć. Oglądałem dziesięć powtórek tej sytuacji i sędzia miał prawo odgwizdać tego karnego, ale chwilę wcześniej zawodnik Raduni faulował naszego obrońcę. Zatem arbiter mógł równie dobrze przyznać nam rzut wolny, ale nie ma co już tego rozpamiętywać, stało się, przegraliśmy 1:2. W miniony weekend byliśmy w Bydgoszczy, gdzie graliśmy z Juventusem Academy. Pojawiły się przed tym meczem pierwsze problemy kadrowe, bo czterech zawodników wypadło z uwagi na urazy, a dwóch odeszło do innych akademii: Arki Gdynia i Olimpii Grudziądz. Nie mamy uzupełnień i stąd nasze pierwsze problemy kadrowe. Do tego też mamy aż dziesięciu zawodników z rocznika 2008, więc jest to młodziutki zespół, który fizycznie odstawał od Juventus Academy. Są to zdolni chłopcy, ale słabsi fizycznie. W Bydgoszczy prowadziliśmy 2:1 do przerwy. Było twardo, ale fajnie graliśmy. Po przerwie jeden z moich zawodników doznał urazu, później nasz środkowy obrońca dostał czerwoną kartkę i się posypało. To nas podłamało i przegraliśmy 2:5.

Jak pan ocenia poziom CLJ-ki U-15? Jest wyższy niż pan myślał wcześniej?

– Zacznę od tego, że przede wszystkim to bardziej podobała mi się gra mojego zespołu na wiosnę w I lidze wojewódzkiej. W meczach z Lotosem Gdańsk, Arką Gdynia czy Jaguarem Gdańsk byłem zadowolony z postawy moich zawodników. Tak się teraz zastanawiam, czy to w ogóle dobry pomysł, żeby w tej kategorii wiekowej była CLJ-ka. Bo tak patrzę na te inne drużyny i one są budowane stricte pod grę w tych rozgrywkach, żeby osiągnąć określony wynik sportowy. Pozyskują najlepszych zawodników z regionu czy nawet kraju i grają na wynik. W CLJ U-15 już jest poważna gra na punkty, przedsmak Ekstraklasy. Dlatego też się wahałem, czy w ogóle brać udział w tych rozgrywkach, bo mam młody zespół, który nie bazuje na fizyczności. Do tego w CLJ-ce nie ma czasy na naukę, bo trzeba zbierać punkty, żeby utrzymać się w tej lidze. Spartę Sycewice zawsze wyróżniała walka do końca i zaangażowanie. Nie do końca jeszcze to u nas widać, z uwagi na nowe transfery. Ci chłopcy jeszcze nie zdążyli przesiąknąć charakterem „Spartan”. W CLJ trzeba od razu walczyć o punkty, a nie wiem, czy jest to dobre, z szkoleniowego punktu widzenia.

Aczkolwiek pewnie przez te pół roku zawodnicy wiele się nauczą w tej lidze, z uwagi na wysoki poziom rywali.

– Tak, ale też podjęliśmy się tego wyzwania, bo widziałem, że sami zawodnicy i ich rodzice bardzo tego chcieli. Mimo że miałem wątpliwości, stwierdziłem, że spróbujemy. Jesteśmy jedyną drużyną z powiatu słupskiego, która jest w CLJ-ce, więc wiedziałem, że będziemy w centrum zainteresowania i ludzie z okolicznych wiosek, i miast będą nas oglądać. Chciałem, żebyśmy też pokazali poziom sportowy na tle mocnych rywali. Chłopcom też cały czas tłumaczę, żeby nie odpuszczali na boisku, walczyli, szybko podejmowali decyzje i grali do przodu. Jeśli tego się nauczą i będą to pokazywać na meczach – tylko zyskają.

Czy po tych trzech kolejkach już pojawiły się w pana głowie takie myśli, że przystąpienie do CLJ-ki U-15 to był błąd? Czy odrzuca pan takie myśli i nie chce w taki sposób patrzeć na tę przygodę w tej lidze?

– Miałem inne myśli, gdy byłem tuż po rundzie wiosennej niż teraz, wtedy byłem spokojny. Teraz jest zupełnie inna sytuacja, bo ubyło mi kilku kluczowych zawodników. Dwóch odeszło, a czterech zmaga się z urazami. Mam teraz różne myśli. Bo, jeśli moi zawodnicy będą walczyć, będę zadowolony. Jeśli tego nie będzie, będę zmartwiony. Mam wahania nastroju, ale myślę, że zrobiłem dobrze dla dobra słupskiej piłki. Gdyby nie było u nas tej ligi to sporo chłopaków by odeszło i możliwe, że nie miałbym kim grać w I lidze wojewódzkiej. Bo większe akademie już miały chrapkę na naszych zawodników z rocznika 2008, którzy wygrali niedawno ogólnopolski turniej „Piłkarska Kadra Czeka”.

Czy nie przeszkadza wam to, że we wszystkich oficjalnych komunikatach i tabelach zawsze będzie widniał Olimpijczyk Kwakowo, a nie Sparta Sycewice? W archiwach nigdy nie będzie notki o Sparcie Sycewice w CLJ U-15 w sezonie 2021/22, bo według dokumentów występował Olimpijczyk Kwakowo.

– Wiedziałem, że tak będzie. Tu nie chodzi o to, żeby przypisywać sobie kolejne sukcesy. Uważam, że jako trener już dużo osiągnąłem (więcej o osiągnięciach trenera Ryszarda Hendryka TUTAJ). Podjąłem tę decyzję dla dobra zawodników, żeby ograli się na wyższym poziomie i zobaczyli, na jakim etapie są swojego rozwoju. Mamy fajnych chłopaków, którzy na tym doświadczeniu skorzystają. Przepisy PZPN-u są takie, że musi funkcjonować nazwa Olimpijczyka Kwakowo. Za zgodą Olimpijczyka Kwakowo informujemy w mediach, że w CLJ U-15 gra Sparta Sycewice i dzięki temu jest nam też łatwiej pozyskać sponsorów. Działam dla dobra dzieci i młodzieży. Ta praca przynosi mi satysfakcję. Miło się patrzy, gdy twoi zawodnicy podnoszą swój poziom przy tobie. Kwakowo to też ta sama gmina, co my – Kobylnica. Znamy się dobrze, często rozmawiamy. Szkoda by było, żeby drużyna z innego województwa weszła na miejsce Olimpijczyka. My dobrze ze sobą żyjemy, chcemy jak najlepiej dla naszej gminy i ze sobą współpracujemy. Nie wiem, czy ten przepis jest słuszny, ale z niego skorzystaliśmy. Formalnie wygląda to tak, że wypożyczyłem zawodników Sparty Sycewice do Olimpijczyka Kwakowo, gdzie nie było ani jednego zawodnika. Wyniki w CLJ-ce biorę na siebie i Spartę Sycewice. Głupio by było, gdybyśmy mówili o tym, że przegrywa Olimpijczyk Kwakowo, a wygrywa już Sparta. Nie, my głośno komunikujemy o tym, że Sparta gra w tej lidze i Sparta też przegrała pierwsze trzy mecze.

Nie możemy pominąć jednego tematu. Po naszym artykule informującym o tym, że Sparta Sycewice zagra w CLJ U-15 , pojawiło się wiele komentarzy, które podważały słuszność waszego awansu do tej ligi, który nie został wywalczony na boisku. Wiele osób zaznaczało, że wam źle nie życzy, bo jesteście małym klubem z wioski,  ale zwracano uwagę na to, że regulamin PZPN-u jest kulawy i nie powinno dochodzić do takich sztucznych fuzji, żeby utrzymać CLJ-kę…

– Czytałem te komentarze, były nieprzyjemne i sugerowały, że wepchnęliśmy się na siłę do CLJ-ki. Nikogo nie prosiłem się o to, żeby Sparta grała w CLJ, wręcz wzbraniałem się od tej decyzji na początku. Nie mam zdania, co do tego przepisu, czy jest słuszny, czy nie. Dla dobra naszego regionu zgodziłem się na dokonanie tej fuzji z Olimpijczykiem Kwakowo. Nie dziwię się temu, że wzbudza to kontrowersje w środowisku. My patrzeliśmy na to z innej strony, że możemy promować naszych zawodników z małych wiosek w starciach z takim Lechem, Pogonią czy Lechią. Chcemy pokazywać, że u nas też jest zdolna młodzież. Patrzeliśmy też pod takim kątem, żeby zachęcić młodych chłopców do grania w piłkę. Sukcesy powodują, że inni też chcą spróbować swoich sił. Chcemy kontynuować to, co zrobił Olimpijczyk Kwakowo. Jestem już nauczycielem ponad 40 lat i patrzę na to pod kątem rozwoju zawodników. Sparta Sycewice wygrywała wiele ogólnokrajowych turniejów tj. „Piłkarska Kadra czeka” czy „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Ostatnio fajną przygodę miał Olimpijczyk Kwakowo z licznymi sukcesami. Chcemy pokazywać, że w tak małych ośrodkach też można przeżyć fajną przygodę i wychować dobrych ludzi i przyszłych piłkarzy. Rozumiem, że niektórym się nie podoba, że jesteśmy w CLJ-ce, bo wiele osób nadal myśli, że drużyny z wiosek to grają tylko lagę do przodu. Jednak, gdy się z nami mierzą, są zdzwieni, że gramy przyjemną dla oka piłkę. Z rocznikiem 2000 wygrałem Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i teraz powoli widać tych zawodników w seniorskiej piłce. Piotr Janczukowicz gra w ŁKS-ie Łódź, a Karol Czubak w Arce Gdynia.

Rozumiem waszą perspektywę, bo ewidentnie nie macie złych intencji. Aczkolwiek druga strona też ma sporo racji, że przymykanie oczu na wasz przypadek, może spowodować, że będzie to powszechna praktyka dostania się do CLJ-ki np. poprzez kupno licencji. Idea jest taka, żeby poprzez awans na boisku dostawać się do tej ligi. 

– Przyjmując tę propozycję od Olimpijczyka Kwakowo miałem na uwadze tylko dobro naszej lokalnej młodzieży. CLJ-ka zostaje w naszej gminie i nasi chłopcy mogą przeżyć fajną przygodę. Tylko tym się kierowałem, ale też rozumiem drugą stronę i uważam, że PZPN powinien zastanowić się nad słusznością tego przepisu. My nie mieliśmy złych intencji, ale inni mogą to wykorzystać inaczej.

Na łamach naszego portalu szeroko opisywaliśmy nietypową, ale bardzo romantyczną historię Olimpijczyka Kwakowa, która bardzo rzadko ma miejsce w futbolu, tym bardziej w tych czasach, gdzie mocno rozwinięty jest skauting w największych akademiach w Polsce. Zazwyczaj jest tak, że jak znajdzie się jakiś utalentowany zawodnik w wiosce to szybko jest wychwytywany przez większe kluby. A tu w takim malutkim Kwakowie powstała drużyna, która grała ze sobą osiem lat i osiągnęła wiele sukcesów, nieraz ucierając nosa największym. Jak pan patrzył na rozwój Olimpijczyka w ostatnich latach? Dlaczego im się udało coś takiego osiągnąć?

– Wykonali ciężką pracę. Na pewno pomogło im to, że dwóch rodziców-sponsorów mocno zaangażowało się w ten projekt. Z czasem inni też pomagali i szli do przodu. Młody ambity trener, Krzysztof Muller postawił konkretne cele i je osiągnął. Myślę, że powinien kontynuować tę pracę w Olimpijczyku z nowym rocznikiem. Aczkolwiek rozumiem jego perspektywę, że chce iść wyżej i wykorzystać swoją wiedzę w innym środowisku. Wierzyłem w ten projekt, bo robiłem wcześniej pewne rzeczy, co oni, w podobny sposób. Trener Krzysztof Muller podglądał moją pracę, wyciągnął wnioski, przełożył to na swoje warunki, jakie miał w Kwakowie, dołożył coś od siebie i to mu wypaliło. Inne kluby, akademie z naszego regionu mają lepsze warunki od tego, co miał Krzysztof, a nie byli w stanie osiągnąć tego, co on i jego chłopcy. Poznałem tych zawodników, niech im się wiedzie i nie zapominają o trenerze Krzysztofie, który z nimi był od samego początku. Widzę, że chłopcy mają bardzo dobrą relację z trenerem, oby tak zostało. Pieniędzy na tym projekcie Krzysztof nie zarobił, więc niech ma chociaż satysfakcję z tego, że ci chłopcy coś osiągną w piłce i o nim będą pamiętać. Tacy trenerzy jak my, z pasją, liczą na to, że nasi wychowankowie będą nas dobrze wspominać i zaznaczać w wywiadach, że z nami pracowali.

Co pana zdaniem było kluczem do sukcesu Olimpijczyka Kwakowo?

– Nie chcę mówić za trenera Krzysztofa, bo on miał swój model pracy. Tak, jak wspomniałem, on dobrze obserwował i wykorzystał pewne rzeczy. Do tego też cały czas wznosił sobie i chłopakom poprzeczkę, bo przecież jeździli na międzynarodowe turnieje i grali z światowymi markami (FC Barcelona, RB Lipsk, Udinese Calcio, HSV, Stoke City itd. – przyp. red.). Rodzice też widzieli, że w Olimpijczyku dba się o ich pociechy, rozwijają się i nie ma sensu stąd odchodzić. Uwierzyli w ten projekt, a potem też przyszły sukcesy. Trener i działacze dbali o to, żeby dzieci czuły się dobrze i przeżyły wiele piłkarskich przygód. Do tego też Krzysztof stosował kontrolowany rygor pracy, czyli trenowali więcej, a chłopcy też tego potrzebowali i chcieli to robić. Bo widzieli, że praca popłaca, bo mieli na to namacalne dowody w postaci sukcesów na turniejach w Polsce i za granicą. Potem jeszcze przyszedł awans do CLJ-ki i utrzymanie się w tej lidze. Cały czas podnosili sobie poprzeczkę i realizowali swoje cele.

Czy pana drużyna jest w stanie powtórzyć sukces Olimpijczyka i utrzymać się w CLJ-ce, mimo słabego startu sezonu?

– U mnie jest zupełnie inna sytuacja, bo połowa mojej kadry jest z rocznika 2008, a w CLJ U-15 gra głównie rocznik 2007. Nie szukałem fizycznych wzmocnień, bo cel był taki, żeby grać swoimi zawodnikami. owszem przyszyli do nas nowi, ale z naszego regionu. I na ten moment nie są jeszcze dobrze przygotowani do rozgrywek pod względem taktycznym, sportowym i mentalnym. Muszą to jeszcze poprawić. Będzie ciężko, żeby się utrzymać, ale jak przyszło na Spartan będziemy walczyć do upadłego. Nie sztuką jest przegrać, trzeba pokazać hart ducha, zaangażowanie i grę do końca o jak najlepsze wrażenie, wynik i podnoszenie poziomu. Liczę na walkę, ale jestem świadomy, że będzie ciężko powtórzyć wynik Olimpijczyka.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Ryszarda Hendryka