10. urodziny Escoli Varsovia. Wilczyński: „Marzy nam się reprezentant Polski”

Barca Academy Warszawa oraz Escola Varsovia obchodziły w sobotę swój jubileusz. Jak przebiegła cała uroczystość? Co prezesowi Wiesławowi Wilczyńskiemu i spółce udało się osiągnąć przez ten czas? O czym nadal marzy się na Fleminga?

10. urodziny Escoli Varsovia. Wilczyński: „Marzy nam się reprezentant Polski”

Do Warszawy zawitali przedstawiciele Barca Academy oraz wiele ważnych osobistości ze świata polskiej piłki. W uroczystości udział wzięli m.in. Dariusz Mioduski czy Zbigniew Jakubas. – Zaprosiliśmy wszystkich ludzi, z którymi na co dzień współpracujemy i to też była dobra okazja, żeby im za tę współpracę podziękować – mówi nam Wilczyński.

Akademię tworzą dzieci, a więc i dla nich zorganizowano turniej piłkarski. O całej uroczystości porozmawialiśmy z prezesem Wilczyńskim.

W sobotę pana projekt świętował 10. urodziny. Minęło dopiero 10 lat czy aż 10 lat?

– Myślę, że zdecydowanie dopiero 10 lat. Ta dekada minęła bardzo szybko, właściwie błyskawicznie. Jeżeli jest dynamiczna działalność podmiotu, to te lata szybko mijają. U nas ciągle coś się dzieje i ciągle pojawiają się nowe pomysły, to wszystko szybko przebiega, także zdecydowanie wybieram pierwszą opcję.

Z okazji urodzin klubu przyjechali do was m.in. goście z Katalonii. 

– Odwiedzili nas Carles Martín, dyrektor Barca Academy World, oraz Marc Sabaté, który jest dyrektorem na Europę. Zaprosiliśmy również prezydenta Laporte, jednakże napisał list, że niestety w tym czasie nie może przylecieć do Polski. Myślimy, że zaprosimy go na…

20. urodziny.

– Bardzo byśmy chcieli, ale nie wiadomo, co będzie za kolejne 10 lat.

Jak przebiegła sobotnia uroczystość?

– Przebieg uroczystości był taki, że najpierw była uroczysta akademia, na którą zaprosiliśmy sporo ludzi ze środowiska piłkarskiego, ale nie tylko. Był pan Dariusz Mioduski, przedstawiciele Polonii Warszawa i innych klubów, Artur Kolator, wiceprezes Mazowieckiego ZPN-u, Zbigniew Jakubas, właściciel Motoru Lublin, Józef Wojciechowski, pani Dorota Grabiec, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego, Mirosław Patoleta, wicedyrektor, przedstawiciele Polfy, od której dzierżawimy grunt. Zaprosiliśmy wszystkich ludzi, z którymi na co dzień współpracujemy i to też była dobra okazja, żeby im za tę współpracę podziękować. Mogłem również podziękować wszystkim moim współpracownikom. W akademii mamy trenerów, którzy są w niej od początku. Marek Gołębiewski, dzisiaj prowadzi rezerwy Legii Warszawa, Marek Brzozowski, aktualnie odpowiada za akademię Wisły Płock, Paweł Śpiegowski, kolejny nasz wychowanek, a także cała grupa naszych trenerów, jak Konrad Dousa, Marek Chański, trener bramkarzy. Oni wszyscy zostali nagrodzeni za długoletnią pracę na rzecz klubu.

Myślę, że pańska odpowiedź będzie oczywista, ale warto było stworzyć cały ten projekt?

– Oczywiście, że warto. W swoim wystąpieniu z okazji jubileuszu mówiłem o tym, że kiedy w 2009 roku obserwowałem, jak wyglądają treningi w akademiach, bo mój syn grał wtedy w piłkę, widziałem, że w Polsce są trenerzy bardzo dobrzy, dobrzy i źli. Źli w tym sensie, że mają niewielką wiedzę na temat szkolenia dzieci i młodzieży. Nie było przewodniej myśli, metodologii szkolenia. Teraz mówi się o Narodowym Modelu Gry, a niektóre akademie posiadają nawet własne modele szkolenia. Kiedyś tego wszystkiego nie było. Ci dobrzy i bardzo dobry szkoleniowcy osiągali sukcesy, natomiast generalnie piłka młodzieżowa czy juniorska była na bardzo słabym poziomie. Ponad dekadę temu na absolutnym topie była FC Barcelona z Guardiolą na czele. Pamiętam takie spotkania, że na boisku przebywało jednocześnie 10 wychowanków La Masii. To mi zaimponowało. Miałem wcześniej kontakty z kilkoma klubami, m.in. AC Milanem, natomiast postanowiłem, że trzeba sięgnąć po najlepszy wówczas wzór w piłce nożnej. Zacząłem się kontaktować z ówczesnym prezydentem klubu, Sandro Rosselem, któremu spodobał się mój pomysł. Trzeba powiedzieć, że FC Barcelona nie miała wtedy żadnego swojego oddziału w Europie. Rozpoczęliśmy rozmowy, do Warszawy przyjechało trzech przedstawicieli akademii, spotykaliśmy się przez kilka dni, doszliśmy wspólnie do wniosku, że warto stworzyć taki projekt i… trwa on do dzisiaj.

Escola Varsovia może pochwalić się kilkoma wychowankami, którzy trafili do silnych klubów, ale musi pan przyznać, że akademii brakuje jeszcze wychowanka, który zadebiutowałby w pierwszej reprezentacji Polski. 

– Tak, mówiłem o tym w niedzielę w audycji radiowej – redaktor Przemysław Iwańczyk zapytał mnie, jakie jest moje marzenie i odpowiedziałem, że chciałbym, żeby wychowanek lub wychowankowie mojej akademii zadebiutowali w pierwszej reprezentacji Polski. To jest moje marzenie i cel szkolenia, ale oczywiście po drodze jest jeszcze wiele innych mniejszych celów. Poniekąd udało mi się już to marzenie spełnić, ponieważ Artemijus Tutyškinas kilkanaście dni temu zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Litwy w starciu z Włochami. Czasami czytam na Twitterze wpisy ludzi, którzy pytają się, ile mamy wychowanków w drużynach seniorskich. Jak mogą być zawodnicy w drużynach seniorskich, skoro najstarszy z nich, Marcin Bułka, będzie w październiku obchodził dopiero 22. urodziny? Muszę powiedzieć, że jednak wielu naszych chłopaków gra w seniorskiej piłce. Ostatnio Marcel Błachewicz zagrał w barwach Wisły Płock, a jeszcze dwóch naszych chłopaków szykują do debiutu. Mam nadzieję, że kontuzje ominą Fryderyka Gerbowskiego. Przepycha się Tomek Walczak, też trenuje z pierwszym zespołem. Kelechukwu Ebenezer zaczął regularnie grać w ŁKS-ie Łódź. Bardzo zdolny piłkarz i całkowicie nasz „produkt” – jest to chłopiec, który u nas zaczął grę w piłkę po przyjeździe do Warszawy. Tych zawodników jest więcej: Laskowski i Milasius w Podbeskidziu Bielsko-Biała czy Sędzikowski oraz Polak w Motorze Lublin. Jest Baltazar Pierre w Nicei. Jan Majsterek powoli przebija się w Jagiellonii Białystok. Jurczak gra w Zniczu Pruszków. Mamy także Żaka Luk-Lebana, który gra w Evertonie, Jakuba Oskędre w Sampdorii, Eryka Grzywacza i Mateusza Jasińskiego w VfL Wolfsburg oraz wielu innych wychowanków w polskich klubach.

Myślę, że waszym sukcesem jest również to, że Escoli Varsovia udało się na stałe wejść do świadomości kibiców.

– Niedawno czytałem w mediach społecznościowych, że Escola robi ostatnio najwięcej transferów. My też trochę inaczej pracujemy. Nie gramy w ten sposób, że ustawiamy „autobus” i walimy długie piłki na szybkiego napastnika, tylko stawiamy na indywidualne szkolenie. Nasi zawodnicy, kiedy są transferowani do innych klubów, potwierdzają swoją postawą, że już dużo potrafią i są akceptowani w tych nowych klubach. Jeżeli gra się w drużynie, która gra dość prymitywnie, to ci młodzi ludzie później nie potrafią grać w piłkę, bo grają w systemie, w którym rzadko mają futbolówkę przy nodze. Nasza filozofia jest inna. Latem zrobiliśmy bodajże 14 znaczących transferów. Nikt w Polsce tyle nie robi – tak to wygląda. To jest nasza droga, strategia, którą rozwijamy od początku. Nie zrezygnujemy z niej.

Czego panu życzyć?

– Reprezentantów kraju. Szkoła ma charakter międzynarodowy i jeżeli chłopcy z innych krajów będą grali w swoich reprezentacjach tak, jak Tutyškinas, to też będę miał satysfakcję, bo wszystkich traktujemy jednakowo. Naszym priorytetowym celem jest, żeby nasi wychowankowie grali w reprezentacji Polski. I tego sobie życzymy. Pracujemy każdego dnia, żeby te cele osiągnąć.

BARTOSZ LODKO

Fot. Escola Varsovia/Facebook