Akademia Rakowa jak kluby NBA. „Rozwijamy silnik na 300%, a organizm radzi sobie z 50%”

Tematowi propriocepcji, czyli czucia głębokiego, poświęcił ostatnie 25 lat. Dzięki maszynie, którą stworzył, sportowcy poprawiają swoją stabilność, a liczba opuszczonych przez nich dni treningowych spada w skali roku nawet o 70! Czym jest Delos? Jak działa? Dario Riva, który współpracuje z Akademią Rakowa, odwiedził ostatnio Częstochowę i spotkał się z zaangażowanymi w projekt: Markiem Śledziem (dyrektorem akademii), Michałem Nowakiem (szefem science department) oraz Rafałem Babińskim (właścicielem firmy Sport Timing). Włoski profesor znalazł również chwilę na rozmowę z nami…

Akademia Rakowa jak kluby NBA. „Rozwijamy silnik na 300%, a organizm radzi sobie z 50%”

Na czym polega wasza współpraca z Rakowem Częstochowa?

Dario Riva: To długa historia. Do Polski pierwszy raz przyjechałem ponad piętnaście lat temu. Wtedy to pojawiły się tutaj możliwości do pokazania mojego systemu oraz maszyny Delos. Wtedy system ten, tak jak i cała metodologia, były znacznie prostsze, a co najważniejsze, nie potwierdzone jeszcze licznymi badaniami. Dziś sytuacja jest zgoła odmienna, bo wykonaliśmy tysiące pomiarów, głównie w USA, więc nowym rynkom znacznie łatwiej jest przekonać się do efektywności naszych działań. Pokochałem Polskę, bo to tutaj otrzymałem szansę. Poznałem Rafała Babińskiego, dzięki któremu wasz kraj stał się jednym z pierwszych miejsc gotowych na rozwój mojej metodologii. To długa podróż. Praktyka i wykorzystanie urządzeń pozwoliło nam jednak zrozumieć wiele rzeczy, zrozumieliśmy fizjologię ludzkiego organizmu. Kiedy 25 lat temu zaczynałem, nie zdawałem sobie sprawy z potencjału zagadnienia, które zgłębiamy.

Rafał Babiński: Spotkaliśmy się 15 lat temu w Turynie. Chciałem zaprosić Dario do Polski, by wdrożyć jego metodologię. Jeśli mam być szczery, wiedzę na temat propriocepcji w tamtym okresie miała garstka ludzi. Profesor krok po kroku rozwijał jednak swoją metodologię, a my z czasem zaangażowaliśmy do projektu wielu interesujących ludzi. Wiedza na badany temat dziś jest na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu możemy się tutaj spotkać. Dlaczego Dario przyleciał do Częstochowy? To zabawna historia – bo ja pochodzę z Rakowa. Kiedy dyrektorem akademii został Marek Śledź, uznałem, że warto zainteresować go osobą Rivy. Podczas naszego pierwszego spotkania, do propozycji stworzenia w Akademii Rakowa jednostki treningowej skorelowanej z systemem prewencji kontuzji pozytywnie odniósł się Dr Michał Nowak, szef science department i… tak zaczęła się ta współpraca. Jest to jedyny taki projekt w Polsce, gdzie system Delos Postural Proprioceptive System nie służy jedynie do oceny czucia głębokiego (tak jak się to dzieje w klinikach sportowych i na uczelniach), ale jest narzędziem codziennej pracy podczas sesji treningowych.

No właśnie – używacie Delosa nie tylko po to, by sprawdzić na jakim poziomie u danego piłkarza jest czucie głębokie. Dzięki ćwiczeniom na tej maszynie chcecie uchronić zawodników też przed kontuzjami?

Dario Riva: Delos to system treningowy, nie tylko system pomiarowy. Muszę powiedzieć, że to najlepsza metoda prewencji urazów – skręcenia kostek czy kolan. Maszyna wzmacnia siłę naszych mięśni głębokich. Badania wykazują, że wpływa także na ochronę dolnego odcinka pleców. To wyszło w zasadzie przypadkiem. Na podstawie setek wykonanych badań okazało się, że spadek liczby urazów w odcinku lędźwiowym naszych podopiecznych, szczególnie w NBA, był znaczący. To również bardzo popularna kontuzja w piłce nożnej. Urazy dolnego odcinka kręgosłupa to bardzo częsty powód absencji w meczach i treningach. To bardzo ważna kwestia. Ostatnio odkryliśmy, że efektywność naszych narzędzi pozwala pozbyć się przyczyn wspomnianych patologii.

Dopóki nie wyeliminujemy przyczyny, stan przeciążeniowy trwa. Dodając zatem stabilizację, powodujemy, że redukujemy napięcie w strukturach stóp, kostek czy kolan. Ważna jest synergia, która wpływa na połączenia międzytkankowe. Nasze tkanki stają się bardziej sprężyste i elastyczne.

Jako trenerowi będzie ci to łatwiej zrozumieć: zazwyczaj planujemy wyłącznie trening „silnika”, czyli mięśni. By wyżej skakać, szybciej biegać. Ciągle tylko się wszędzie wzmacniamy. A takie części naszego ciała jak ścięgna czy więzadła są zaniedbywane. Dzieci nie grają już w piłkę na podwórkach, najczęściej przyjmują „pozycję pandy”, garbiąc się przy komputerach czy telefonach. Do czego to prowadzi? Nasze ścięgna czy więzadła są coraz słabsze. Delos umożliwia pracę nad tymi strukturami. Za jego pomocą trenujemy mięśnie potrzebne do stabilizacji naszego ciała, aktywujemy je, zapewniając ich lepszy refleks na zmienność ruchu.

Zaczęliśmy od efektów, ale jak działa Delos?

Zasadniczo bazujemy na efekcie niestabilności. Ta niestabilność musi być jednak wyjątkowo jakościowa, jakkolwiek to nie zabrzmi. Zawodnik staje na platformie na jednej nodze. Przecież 90 procent naszych ruchów opiera się na jednej nodze! Spacerujemy, biegamy – o czymkolwiek nie pomyślisz, w danej chwili opierasz się w ruchu na wyłącznie jednej nodze. Tylko podczas wstawania czy skoku obunóż możemy mówić o wyjątkach. Delos specjalizuje się jednak w różnorodnych akcjach. Tworzy problem dla naszego systemu kontroli. Matematyczny algorytm dopasowuje do zawodnika intensywność ruchu oraz objętość ćwiczenia. Z czasem odpowiedź naszego ciała jest szybsza i bardziej precyzyjna. Odkrywam to od 25 lat. Każdy ruch podczas tej aktywności w wysokiej jakości niestabilności analizowany jest przez system. Dwa sensory przypięte do mostka i głowy mierzą to, co robisz. Mierzą twoją reakcję. Na ekranie widzimy też te pomiary. Niestabilność wzrasta, do czasu „kryzysu”. Przechodzimy od dużej niestabilności z małą częstotliwością, do mniejszych, kiedy to częstotliwość znacznie wzrasta. Z dnia na dzień kolejnych zajęć wzrastają też oczywiście nasze możliwości w tym zakresie. Jaka jest różnica między czempionem, a wysokiej klasy atletą, który nie został mistrzem? Teraz ja zamienię się w dziennikarza…

Pewnie czempion jest w stanie zrealizować znacznie intensywniejszy trening na Delosie?

Nie, nie chodziło mi o to. Każdy sportowiec na szczycie bardzo trudne ruchy wykonuje z dużą łatwością. Każdy ruch składa się jednak z setek części, jak film z kolejnych klatek. Chodzi o zarządzanie niestabilnością. Pewne ruchy muszą być kompensowane. Im bardziej ergonomiczni jesteśmy, im mniej „walczyć” musimy z naszym ciałem, nasz wysiłek i nakład energetyczny jest mniejszy. Lubię mówić o stworzeniu balansu, a nie zarządzaniu jego brakiem. Kiedy w galerii handlowej pojawi się ogień, zamiast pozwolić się mu rozwijać, musimy zainterweniować. Niestabilność jest dedykowana do konkretnych zadań.

Jak długo ćwiczy się na Delosie? Jak wygląda jednostka treningowa?

To oczywiście zależy od poziomu startowego, ale główną zasadą jest, że tworzenie balansu nie jest specyficzne dla poszczególnych dyscyplin sportowych. Jest takie samo. Jedyną różnicą, o której możemy mówić, jest wysiłek bardzo długi, jak np. maraton, gdy rozwijać trzeba wytrzymałość.

Są dwie opcje: trenujesz poza klubem lub w klubie. Przy opcji numer jeden, trening odbywa się dwa razy w tygodniu, po 45 minut. Jeśli natomiast funkcjonujesz w klubie, w zespole, droga jest nieco inna – sesje mogą być krótsze, ale występować częściej. Wtedy, kiedy możesz – ćwiczysz. W 20 minut wykonasz taką pracę, która będzie wystarczająca.

A po jakim czasie oczekiwać można efektów?

Po sześciu miesiącach poprawa jest znacząca. Różnice widać oczywiście już po miesiącu, ale realną wartość odczuć można po około pół roku. System adaptowany jest najczęściej na dwa sposoby. Pierwszy – to kontrola. Mamy test statyczny i dynamiczny, na którym osiągamy określony wynik. Np. 79/100. Po dziesięciu sesjach taki wynik windowany jest na około 90/100.

100 to zawsze maksimum?

Tak, ale to nieosiągalny wynik. Nawet najwięksi sportowcy na świecie, z którymi współpracuję, osiągają 97/100.

Zawodnicy NBA?

Nie, u koszykarzy te wyniki są znacznie niższe. Taka jest specyfika tego sportu. Oni w początkowych badaniach mają notowania na poziomie 60-65/100. W tym przypadku zależność jest całkiem ciekawa – gdy nie ćwiczysz stabilności, notujesz w tym zakresie jeszcze szybsze spadki.

Kiedy chcemy osiągnąć kontrolę i stabilność, musimy zapewnić określoną objętość ćwiczeń. Nasza struktura musi zostać poddana określonym bodźcom – od 400 do 600 tysięcy razy. To chroni przed kontuzjami. Ilość i jakość pracy są tutaj kluczem. Pierwszym efektem jest kontrola, drugim kontrola wytrzymałościowa. Na końcu następuje przemodelowanie struktury.

Jakimi liczbami w odniesieniu do kontuzji możecie się pochwalić?

Przeprowadziliśmy badania na koszykarzach, bo to z nimi najwięcej pracujemy. I tak: przez sześć lat liczba kontuzji kostek spadła o 81%, kolan o 64,5%, a dolnych pleców o 77,8%! Ale, co ciekawe: nie porównywaliśmy się do zawodników, którzy nie dbali o prewencję urazów w ogóle. Porównania dotyczą tych, którzy używali Delosa oraz tych, którzy go nie używali, ale wykonywali najlepszy trening jaki wykonywać mogli / umieli. Takie rezultaty powodują, że liczba opuszczonych dni w treningu spadła o 75%. Czyli dziś pracować można przez 300 dni w roku, a wcześniej tych dni było 230! To olbrzymia różnica w kontekście amatorów, a co dopiero profesjonalistów.

Kto z panem współpracuje?

21 z 30 klubów z NBA ma wykupiony program i sprzęt Delos. Współpracujemy też z sześćdziesięcioma koledżami, siłami powietrznymi i marynarką wojenną Stanów Zjednoczonych oraz klubami baseballowymi, hokejowymi czy piłkarskimi (np. Inter Miami). Decyzja o rozpoczęciu jakichkolwiek działań na Delosie musi jednak być podjęta przez osoby zarządzające klubem. Nie przez trenera, który przecież za chwilę z tego miejsca odejdzie – efekty nie będą widoczne przecież przez większość jego „kadencji”.

Jak maszyna może dopasować odpowiedni trening do danego zawodnika?

Mamy bardzo efektywny program ogólny. Czasami oczywiście potrzeba podejścia indywidualnego, kiedy widzimy, że zawodnik jest np. przetrenowany lub coś mu doskwiera. My rozpoczynamy jednak nie od kontroli, a od przemodelowaniu „struktury” zawodnika. To działa w niesamowity sposób, bo przez lata naszych doświadczeń doszliśmy do tego, że musimy zmienić anatomię gracza. Platforma równowagi przeznaczona jest głównie do pozycji jednonożnych, ale w przypadku różnych pacjentów możemy przestawić ją o 90 stopni i zaproponować stanie na dwóch stopach. Wtedy niestabilność generowana jest w drugą stronę. Uzyskujemy efekt nie kontroli, a przemodelowania struktury. Aby jednak stworzyć optymalny program indywidualny, potrzeba sporo doświadczeń i wiedzy na ten temat. Choć wszystko idzie w tym kierunku, by jak najwięcej wygenerować potrafiła sztuczna inteligencja, póki co wciąż to człowiek jest tutaj najważniejszy. Dla zawodników Rakowa sesje treningowe przygotowuję osobiście

Bez pana się nie obejdzie?

My oczywiście uczymy operatorów użytkowania maszyny, by to oni byli gotowi na tworzenie sesji. Docelowo to jest cel, by początkujący był w stanie sobie poradzić w każdych warunkach. Jak w każdej innej aktywności istotne jest tutaj doświadczenie, uczestnictwo w kursach i wymiana doświadczeń między użytkownikami programu. W programie mamy ponad 500 gotowych programów, nakierowanych na różne cele i potrzeby. System sam proponuje jakiś protokół treningowy, pod wpływem wyjściowej oceny. Ocena ta daje nam wyniki, które na skali możemy porównać też do innych danych.

Dlaczego wspomniane 25 lat temu zajął się pan tak specyficznym tematem? Jak propriocepcja stać się może pasją?!

Za młodu byłem trenerem siatkówki. Później stałem się konsultantem medycznym i zostałem trenerem przygotowania fizycznego w zespole narodowym reprezentacji Włoch. Trenowałem mistrzów Europy i świata, zarówno w siatkówce halowej, jak i plażowej. Dlatego dobrze rozumiem trenerów. Czerpałem jednak z doświadczeń sportowców ze sportów indywidualnych – m.in. z łyżwiarstwa figurowego. Aleksiej Jagudin, rosyjski czempion z lat dziewięćdziesiątych, pokazał mi wiele niezwykłych aspektów. Pierwsze, co wspólnie odkryliśmy, to platforma, dziś główny element maszyny Delos. Tematem naszych rozważań wtedy była jednak pomoc w gotowości do zarządzania niestabilnością. Stworzyliśmy strukturę, bardzo prostą, która doprowadziła nas do tego, co jest obecnie. Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej wsiąkałem w tę tematykę, bo widziałem efekty, które przynosiła nasza praca.

Dlaczego czucie głębokie powinno być dla każdego sportowca „oczkiem w głowie”?

Bo między środowiskiem (nawierzchnią), a naszym ciałem, zachodzi mnóstwo interakcji. Struktura, która zapewnia nam stabilizację, składa się z tkanek, więzadeł, stawów, ścięgien i połączeń między nimi wszystkimi. Wygląda to tak, że jej wytrenowanie jest proste, ale droga do tego nie jest taka sama, jak w przypadku pracy z „silnikiem”. Wiemy, jak wzmocnić mięśnie czy poprawić wydolność, ale mięśnie stabilizacyjne połączone z tym, co wymieniłem powyżej, wymagają treningu bardzo specyficznego, treningu dla większości sportowców nie obowiązkowego. Czegoś, co wydaje się dodatkiem, czymś realizowanym ponad stan.

W dzisiejszych czasach rozwijamy swój silnik do potencjału 300 procent, ale nasz organizm jest w stanie „poradzić sobie” z 50 procentami. Kiedy napięcie jest tak duże, jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że będziemy mieli kłopoty. Że takie obciążenie zakończy się prędzej czy później kontuzją. To logiczne. To tak jak z trenerem i zawodnikami: jeśli jesteś najlepszym trenerem na świecie, to nic nie zrobisz z zespołem, który ma w swoim składzie słabych zawodników. Gwarancją sukcesu jest więc to, by mieć w składzie… najlepszych sportowców. Wtedy możesz być spokojny o swoje losy.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK