400 dzieci w szkółce na wsi?! „Wyróżnia nas to, że my chcemy”. Szkoła Futbolu Staniątki

Czy klub piłkarski w małej gminie powinien bić się o IV ligę? Jasne, ale tylko wtedy, gdy swoją grę oprzeć może na solidnym fundamencie w postaci wychowanków. Choć w większości ośrodków fundament solidny nie jest, a jedynym ich oparciem są pensje dla zawodników transferowanych, nie brakuje pasjonatów, którzy chcą odwrócić trendy.

400 dzieci w szkółce na wsi?! „Wyróżnia nas to, że my chcemy”. Szkoła Futbolu Staniątki

Staniątki to wieś położona w województwie małopolskim, w powiecie wielickim. 22 km od Krakowa i 5 km na południowy zachód od Niepołomic, w sąsiedztwie Puszczy Niepołomickiej. Zamieszkuje je nieco ponad trzy tysiące osób. Aż 400 trenuje za to w lokalnej szkółce piłkarskiej, którą 12 lat temu utworzył Krzysztof Turecki.

Wszystko zaczyna się od wizji – uważa Turecki. – Powstanie Szkoły Futbolu Staniątki to efekt tego, że w pewnym momencie mojej piłkarskiej przygody zostałem… odsunięty. Grałem w LKS-ie Czarni Staniątki, ale w moje miejsce wskoczył gość z Krakowa. To mnie zabolało. Kiedy LKS awansował do IV ligi, uderzyło mnie, że w składzie było kilka osób, które znałem i chyba tylko jeden zawodnik ze Staniątek. Pomyślałem wtedy: w jakim kierunku zmierza nasza piłka nożna?!

Wartością numer jeden w SF Staniątki stał się więc WYCHOWANEK. Turecki: – Jestem w zarządzie LKS-u, naszego klubu seniorów. Powiedziałem kiedyś niepopularnie: mamy ciągle problemy z dopięciem budżetu, na mecze chodzi po kilkanaście osób, nikt nie identyfikuje się z tą drużyną. Po co nam ta IV liga?!

LKS wycofał się więc przed sezonem 2020/21 z rozgrywek i zaczął od A klasy. Chcą awansować do okręgówki, bo przemodelowali zespół. Teraz opierają się na swoich, na młodych zawodnikach. 90% składu dzisiaj miała styczność ze Szkołą Futbolu, później wypożyczani byli do Garbarni Kraków, Puszczy Niepołomice, Hutnika Kraków czy Górnika Wieliczka. – Pójdźmy w tym kierunku, a pojawią się kibice, pojawią się sponsorzy – obiecałem. I już dziś widać osoby, które jeżdżą za drużyną. To przecież prosta kalkulacja: 20 zawodników ze Staniątek? To po pięć osób z rodziny każdego z nich na meczu, czyli 100 osób na trybunach – uważa twórca SFS, który zakłada, że efekty takich zmian widoczne będą po około dwóch latach, bo trzeba odbudować lokalną świadomość. Ma jeszcze trochę czasu do rozliczeń. Skąd jednak w ogóle pomysł na to, by angażować się w seniorski futbol? Przecież wiceprezes Szkoły Futbolu właśnie jej poświęca się w największym stopniu. To jego oczko w głowie.

Chcemy zapewnić naszym wychowankom proces szkolenia do seniora włącznie. Każdy fajny zawodnik, w pewnym momencie, w trampkarzu, a czasem wcześniej, zaczyna myśleć na poważnie o swojej sportowej przyszłości . Jeśli nie będziemy mieć więc grup w starszych rocznikach na odpowiednim poziomie, inni będą odchodzić.

Turecki w koszulce Czarnych występował do okręgówki. Później odniósł kontuzję. Jak to w takich historiach bywa, uraz zmobilizował go do zaangażowania się w nową inicjatywę. Wraz z kolegami z boiska więc – Tomasz Iwańskim i Andrzejem Jachem – znalazł się w komitecie założycielskim szkółki.

Wtedy dziecięca piłka nożna nie była tak rozwinięta. Zaczęli pracować z 7-8 latkami, bo wszyscy szkolili tylko Młodzików czy Trampkarzy. Pomysł wypalił. Turecki poszedł za ciosem i zaczął zakładać oddziały w okolicznych miasteczkach. – W szczycie mieliśmy 500 dzieciaków, ale z czasem kluby postanowiły, że same będą prowadzić grupy dziecięce. Zrozumiałem, że byliśmy potrzebni im tylko po to, aby pokazać jak takie grupy zorganizować. Wycofaliśmy się i dziś nie mamy już klubów satelickich, a jedynym klubem partnerskim jest LKS Czarni Staniątki, z którym mamy bardzo ambitne plany. Scentralizowaliśmy naszą pracę, uznaliśmy, że jesteśmy już na tyle silną marką, że rodzice, którym zależy na jakości szkolenia i dobrej organizacji, przyjadą do Staniątek.

A w Staniątkach szkolić zaczynają od… 2. roku życia. W Szkole Futbolu Bambini. – Dużo zależy tu od rodziców, bo to oni są wzorcem. Gdy dzieci widzą, że rodzic się rusza, też chcą się ruszać. Kiedy rodzic ubiera się na sportowo i biega po hali, dziecko nabywa przeświadczenia, że aktywność ruchowa jest nieodłączną częścią naszego życia. Naturalną. Chcemy też przyzwyczajać dzieci i, przede wszystkim, rodziców do naszej marki. Dzięki temu projektowi ludzie wiążą się z SFS. Łatwiej nam zakładać wtedy kolejne grupy w starszych kategoriach. Dzieci przechodzą z automatu, zachęcają swoich kolegów. Współpracujemy ze szkołami, z przedszkolami, a w okresie od czerwca do września, gdy trwa okres naborowy, mamy do 300 zapytań o treningi pokazowe! Wtedy zapisuje się po 80-90 nowych dzieciaków. To pokazuje, jak duża jest skala, biorąc pod uwagę, że wciąż mówimy o… Staniątkach – zwraca uwagę Turecki.

Obecny wiceprezes do Staniątek przeprowadził się, gdy miał pół roczku. Zakotwiczył w nich jednak na stałe, bo trudno wyobrazić sobie, by był w stanie w cudze ręce oddać projekt swojego życia. No, chyba że żonie, która w klubie pełni rolę prezesa i odpowiada za sprawy organizacyjne – jest „sercem szkółki”, a Turecki twierdzi, że gdyby nie ona, tego artykułu by nie było. Złota gwiazdka w programie certyfikacji, 17 zatrudnionych trenerów i 400 dzieciaków z całego powiatu to nie tylko splendor, ale i odpowiedzialność.

Dzięki działaniom SFS okolica rozwija się też pod kątem infrastruktury. Jest zapotrzebowanie, więc trzeba próbować mu… sprostać. Znowu Turecki: – Cztery lata temu zainicjowałem projekt budowy Gminnego Ośrodka Sportu, który dzisiaj dzięki przychylności do projektu Burmistrza Miasta i Gminy Niepołomice powstał i jest kolejną wizytówką gminy Niepołomice. Inwestorem była gmina – przy wsparciu Ministerstwa Sportu z program „Sportowa Polska”. Przygotowałem biznesplan, opisałem wizję, misję oraz cele, które przedstawiłem panu burmistrzowi. Główną ideą było miejsce aktywnego wypoczynku dla każdego. Nie tylko dla piłkarzy, bo z nich taki obiekt się nie utrzyma. Moim pomysłem było stworzenie miejsca, gdzie każdy, niezależnie od wieku oraz poziomu sportowego, będzie mógł znaleźć coś dla siebie. Projekt zakładał pełnowymiarowe boisko sztuczne i trawiaste oraz dwa mniejsze – treningowe trawiaste. Do tego dwa budynki szatniowo-magazynowy oraz biurowe. Wokół obiektu wyobrażałem sobie plac zabaw o różnej tematyce, tory sprawnościowe oraz boisko wielofunkcyjne, które będzie przyciągało nie tylko dzieci, ale też młodzież, seniorów oraz całe rodziny do wspólnej aktywności ruchowej. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim osobom zaangażowanym w realizację tego przedsięwzięcia.

Nie wszystko od razu udało się wybudować, ale już teraz Turecki pochwalić może się kolejnym sukcesem: jego projekt w ramach Budżetu Obywatelskiego Niepołomic na rok 2022 wygrał i przy obiekcie powstanie największy tematyczny plac zabaw za kwotę 260 tys. złotych.

Zawodnicy Szkoły Futbolu Staniątki w okresie zimowym korzystają z sześciu hal, prawie wszystkich możliwych w okolicy. Poza Gminnym Ośrodkiem Sportu z którego mają przyjemność korzystać od końca października w okresie wiosenno-letnim trenują też na orliku Podłęże, boisku prywatnym przy siłowni Next Level Fitness oraz na boiskach Iskry Zakrzów i Naprzodu Ochmanów – tam na co dzień występują wyłącznie seniorzy, więc warto skorzystać z gościnności włodarzy klubów.

Kwestią czasu wydaje się być, aż usłyszymy o wychowankach SF Staniątki, które od sześciu lat są szkółką partnerską Wisły Kraków. – Od czasu przyjścia Krzysztofa Kołaczyka i oddelegowaniu Sebastiana Tłoka tylko do funkcji koordynatora klubów partnerskich, idzie to w bardzo dobrym kierunku – uważa Turecki. – Duże partnerstwo. Wszystkie ruchy przechodzą przez nas. Jeśli uważamy, że dla zawodnika to jeszcze nie ten etap, że trzeba poczekać na niego pół roku, Wisła obserwuje go np. raz w tygodniu i cierpliwie czeka. Dostajemy bilety na mecze, nasi zawodnicy mają możliwość udziału w dziecięcej eskorcie. Byłem też zaproszony na szkolenie z Atheltic Bilbao, a dla całej kadry organizowane są wspólne szkolenia. Wygląda to tak, jak powinno. Nasze relacje są koleżeńskie i tak powinno być. Ta współpraca otwiera nam dużo możliwości. Mamy też wsparcie w wielu innych aspektach, które pomagają nam w codziennym lepszym funkcjonowaniu. Uważam, że zawsze należy otaczać się ludźmi mądrzejszymi od siebie.

Co roku jeden czy dwóch zawodników ze Staniątek trafia do Wisły. Pierwszym wychowankiem SFS w barwach „Białej Gwiazdy” może być Bartosz Seweryn, który obecnie występuje w zespole U17 i rozwija się w dobrym kierunku. Do kadry Polski U15 powoływani są za to Kamil Jakóbczyk i Szymon Waligóra. Najstarsza grupa szkółki – U15 właśnie – występuje w lidze myślenicko-wielickiej. Jej zwycięzca awansować może już do ligi wojewódzkiej, o co powoli Staniątki również będą chciały zawalczyć.

***

O to jak szkółka wygląda od strony szkoleniowej zapytaliśmy Filipa Mazurkowa, koordynatora ds. szkolenia w klubie:

Jakie są główne założenia szkolenia według waszego pomysłu?

– Oddając autorski programu szkolenia w programie certyfikacji, określiliśmy się w kierunku fundamentów gry. Mamy to ułożone do młodzika, teraz pracujemy nad trampkarzem i juniorami, później pracować chcemy w oparciu o model gry. Na tę chwilę czerpiemy dużo z różnych metodologii, które mają za zadanie dokształcić zawodników z techniki indwyidualnej. Oprócz tego, że wiedzą jak mają grać, chcemy też wyposażyć ich w narzędzia.

Na „czyjej szkole” oparliście swój program?

– Oparliśmy się w dużej mierze na książce Pawła Grycmanna „Rozumienie i nauczanie gry”, mocno inspirowaliśmy się też spotkaniem z Filipem Raczkowskim, który przyjechał do Staniątek na dedykowane szkolenie, dzięki środkom z programu certyfikacji. Widzimy sporo podobieństw w obu metodologiach. Ja zaczynałem przygodę z piłką w Coerverze i stamtąd również czerpiemy. Wielu twierdzi, że to już przeszłość, ale wbrew pozorom ten temat też się ciągle rozwija. My rozwijamy się równolegle.

Na czym polega „program szkolenia oparty na fundamentach gry”?

– Przede wszystkim większość trenerów u nas dostrzega, że środowisko piłkarskie jest zmienne. Obserwowaliśmy podczas dużych turniejów, które organizowaliśmy, zespoły, w których nie działał jakiś schemat. I wtedy nic nie szło. To były jaskrawe sytuacje które działały nam na wyobraźnię. Trzeba dać dzieciom odpowiednie narzędzia do podejmowania decyzji. Dużą rolę odgrywa też intensywność, którą podnieść możemy w grach.

Chcecie wychowywać świadomych zawodników?

– Chcemy dbać o świadomość zawodników. Oprócz braków czysto fizycznych, u chłopaków oraz ich rodziców brakuje właśnie świadomości, co jest największym problemem. Większość podchodzi do tego tak, że puszcza dziecko na trening i nie zakłada, że ono będzie wielkim piłkarzem. Inspirujemy się FootballLabem, m.in. prowadzimy dzienniczki zawodników, które są dla nich niczym dziennik szkolny. Jak się poprawiali z czasem? Jak oceniali siebie po meczach? Jak po treningach? Przygotowany przez trenerów arkusz wypełniają zawodnicy, oceniają jak realizowali np. asekurację, podania, wybiegnięcia na pozycję czy identyfikację przewagi. Arkusze wypełniać mają też rodzice, gdzie oceniają choćby regenerację (odżywianie, nawadnianie i sen swoich dzieci).

Jak grać ma wychowanek Szkoły Futbolu Staniątki?

– Przede wszystkim chcemy, by posiadał wysokie umiejętności techniczne. Chcemy, by to nas odróżniało od innych. W pewnym momencie nie będzie to wyróżnik na tle chłopaków z Legii czy Zagłębia, ale na ten moment nie możemy porównywać się do największych, a być najlepszymi w naszym regionie. Dodatkowo chcemy mieć zawodników odpowiednio wychowanych – od tego w sumie powinienem zacząć. Przygotowanie do meczu, przed treningiem, po treningu, to, co dzieje się w szkole – to wszystko jest istotne. Nie wymagamy średniej 5,0 i wielkiego poświęcenia przedmiotom, które zawodnikowi nie idą. Ale szkoła ma ułatwiać trening. Trening nie może być miejscem, które będzie oderwaniem od problemów szkolnych. W obliczu fundamentów chcemy, by do etapu gry 9v9 zawodnicy, w każdym sektorze, w każdej fazie gry, potrafili na bazie obserwacji podjąć odpowiednią decyzję.

Co ciebie, jako trenera, wiąże ze Staniątkami?

– Jestem z nauczycielskiej rodziny: pradziadek, dziadek i mama są nauczycielami. Wcześnie zrezygnowałem z gry w piłkę. Nie podobała mi się niepotrzebna presja, życie od wyniku do wyniku czy krzyki z ławki. Moim pomysłem na to było stworzenie miejsca, gdzie młodzi będą chcieli przyjść, gdzie będzie im dobrze, gdzie będzie inaczej niż w tych miejscach, które znam. Gdzie będą rywalizowali, ale w oparciu o zdrowe zasady. Wyniki są oczywiście wokół, ale na koniec zawodnik ma być zadowolony.

***

Turecki: – Filip przyszedł do nas 7 lat temu. Z każdym rokiem rozwija się, jest na bieżąco z podcastami, książkami i konferencjami. Jest otwarty i wierzy w nasz projekt. Dwa lata temu uznałem, że to najwyższy czas, by sportową pałeczkę przekazać dalej. To był dobry wybór i idzie to wszystko w dobrym kierunku. To on w głównej mierze koordynował tworzenie naszego autorskiego programu szkolenia.

– Uczę się od swoich podopiecznych podejścia do ludzi. Nie chcę być przywódcą, a przewodnikiem. Nie chcę wychodzić z pozycji siły. Chcę zachęcać do tworzenia fajnego, rozwojowego środowiska. Nas w Staniątkach wyróżnia to, że my chcemy. Mamy jakieś cele i wizję, chcemy poświęcić temu czas i robić to dobrze.

Założyciel Szkoły Futbolu nie zamierza się jednak zatrzymywać. Uważa, że czynnik ludzki w każdej organizacji i firmie jest najważniejszy. – Gdy mamy lepszych trenerów, lepiej przekażą oni swoją wiedzę zawodnikom. Filip zatem pojechał np. na koszt klubu na staż do Benfiki Lizbona, dofinansowujemy też kursy trenerskie, zapraszamy do siebie uznanych szkoleniowców na szkolenia. Byli u nas FootballLab, Deductor, był EkstraTrener (raz z Filipem Raczkowskim, drugi raz z Markiem Śledziem).

SFS to już średnie przedsiębiorstwo. Szkółka zatrudnia 17 osób. – Pracują u nas ludzie, którzy mają podobny tok rozumowania do nas. Nie jesteśmy napaleni na wynik, nie obgadujemy za plecami dzieciaków. Wyciągamy z różnych miejsc różne poglądy, łączymy to, dopasowujemy do naszego środowiska i działamy. Wyróżnia nas też złota gwiazdka w programie certyfikacji. Jej genezą była nasza nieustępliwość.

Złotą gwiazdkę zdobyli, założyli też zespół dziewcząt. Piłka kobieca się popularyzuje, a wymóg programu certyfikacji był dla ekipy ze Staniątek dodatkowym bodźcem. W powiecie wielickim żaden klub nie pracuje z tak młodymi dziewczynkami – w SFS zapisanych jest już 20 osób, choć nabór trwał niecałe trzy tygodnie.

– Od dłuższego czasu myślimy o dodatkowych etatach dla trenerów bramkarzy i od motoryki. W strukturach akademii U8-U15 trener przygotowania fizycznego jest raz w tygodniu na treningu, organizuje tam odpowiednie wstawki. Poszukiwaliśmy też ostatnio trenera bramkarzy i został nim Jakub Bubetty, który dopiero co odszedł z Wisły Kraków. Teraz raz w tygodniu (docelowo – dwa razy) pracuje z naszymi golkiperami.

Jakie plany Turecki i spółka mają na kolejne lata? – Chcemy ustabilizować nasz poziom rozgrywkowy. Nie chcemy, by było tak, że z roku na rok spadamy i awansujemy. Chcemy ustabilizować pierwszą ligę myśliwiecko-wielicką z każdym rocznikiem. Wtedy powalczymy o ligę wojewódzką. Po co się tam teraz pchać, kiedy nie mamy wystarczającej ciągłości opartej na danym poziomie? Celem jest też dalsza współpraca z Wisłą, by na etapie U13-U15 oddawać jak najwięcej graczy 14-krotnym mistrzom Polski. Znamy nasze miejsce w tym ekosystemie.

Czego jeszcze spodziewać możemy się po Staniątkach? – Własna baza sportowa… Dążymy do tego, by docelowo zbudować coś swojego, mieć swój dom. Chcemy wejść w projekty przedszkoli partnerskich, systematycznie z nimi współpracować. Rozwijać markę turniejów „Bądź następny”, bo mieliśmy tu już turnieje na 40 drużyn, ale wyhamowaliśmy przez pandemię. Swoją drogą, gdy przyjeżdżały do nas Lechia Gdańsk, Pogoń Szczecin czy inne uznane na krajowym podwórku kluby, potrafiliśmy zakorkować całe Staniątki (śmiech). Chcemy też cały czas powiększać nasz zespół, co nie jest łatwe. Często brakuje odpowiednich ludzi, którzy myślą podobnie, często barierą jest odległość lub to, że jesteśmy szkółką ze wsi. Myślę jednak, że osoby, które tutaj pracują, nie żałują – chociaż najlepiej ich o to zapytać (śmiech). Naszą przewagą jest myślenie w kategoriach „MY”. Wszyscy trenerzy odpowiadają za rozwój SFS i wszyscy mają możliwość wejścia na taką samą ścieżkę rozwoju oraz realizację swoich pomysłów. W rozmowie z trenerami z innych ośrodków często słyszę, że muszą wygrać, muszą zrobić to i to. U nas wszyscy wspólnie decydujemy, która droga dla nas jest najlepsza i to właśnie sprawia, że jesteśmy zgranym zespołem. Na końcu oczywiście ktoś musi mieć decydujące zdanie i… często pada na mnie (śmiech).

Często w lokalnych środowiskach wystarczy… jeden zapaleniec. Z pomysłem, biznesową żyłką i wartościami, na których chce się oprzeć. Trudno nie odnieść wrażenia, że dla Gminy Niepołomice taką osobą jest Krzysztof Turecki, zatem trzymamy kciuki, by poszło… po jego myśli.

Widzę jak pracujemy, widzę też jak pracują inne kluby. To napawa mnie dumą. Mówiąc szczerze, nie myślałem, że stworzymy takie miejsce. Śmiem twierdzić, że w wielu wyżej notowanych klubach rzeczywistość nie wygląda tak dobrze jak w Staniątkach – podsumowuje nasz rozmówca.

ZE STANIĄTEK – PRZEMYSŁAW MAMCZAK