CLJ-ka od środka: „Dzięki CLJ zwracam większą uwagę na aspekty taktyczne”

Czego może nauczyć się trener pracujący w Centralnej Lidze Juniorów? Jakie są różnice w pracy z trampkarzami a juniorem starszym? Czego możemy się spodziewać po „egoistycznych urwisach” z Resovii w CLJ U-15? Czy mecze ze Stalą Rzeszów to prawdziwe derby z krwi i kości na poziomie drużyn młodzieżowych? Rozmawiamy z Adamem Bukałą, szkoleniowcem trampkarzy Resovii.

CLJ-ka od środka: „Dzięki CLJ zwracam większą uwagę na aspekty taktyczne”

Jak wyglądają wasze przygotowania do Centralnej Ligi Juniorów?

– Przygotowania zaczęliśmy dosyć szybko, ponieważ po krótkim odpoczynku już w grudniu staraliśmy się zrobić odbudowę. Dążyliśmy też do tego, żeby wzmocnić nasza kadrę. Efekt naszych działań jest taki, że dołączyło do nas trzech nowych zawodników. W przerwie świątecznej moi podopieczni realizowali rozpiski treningowe przygotowane przez trenera od przygotowania motorycznego. Na ten moment, mimo że mamy naukę zdalną, trenujemy zgodnie z planem, czyli zajęcia odbywają od poniedziałku do piątku, a w weekend gramy mecz kontrolny. Jesteśmy już po dwóch taki sparingach. Zagramy jeszcze od czterech do sześciu takich spotkań. Podałem taki przedział, gdyż jeszcze nie wiemy, czy zagramy na koniec ze starszymi rocznikami SMS-u Resovii.

Czy macie zamiar jechać lub już byliście na obozie przygotowawczym?

– Nie planujemy nigdzie jechać. Do tej pory było tak, że zawsze wyjeżdżaliśmy na obozy przygotowawcze dwa razy w roku. Tym razem z uwagi na zamieszanie z częstymi kwarantannami, zmieniliśmy do tego podejście jako szkoła. Niektóre roczniki pojechały na obozy, ale my takiego nie planujemy.

Żałuje trener, że omija was obóz przygotowawczy? Czy bez tego jesteście w stanie świetnie się przygotować do CLJ-ki na własnych obiektach?

– Na pewno jesteśmy w stanie odpowiednio przygotować się do CLJ-ki na naszych obiektach. Z kolei, jeśli chodzi o aspekty integracyjne i częstszego spędzania czasu z zawodnikami to staramy się też to robić w tygodniu.

Na czym się najbardziej skupiacie podczas przygotowań? 

– Pracuję z tą drużyną bardzo krótko, gdyż za mną dopiero pierwsza runda z tym rocznikiem. Przez ostatnie lata ten zespół prowadził trener Piotr Widz, który dalej działa przy nim. Jesienią udało nam się wywalczyć awans do CLJ U-15. To jest duży sukces dla naszej szkoły i akademii. Gdy przyszedłem do tej drużyny, zależało mi na tym, żeby wprowadzić większą profesjonalizację na zajęciach. Chciałem moje doświadczenia z kilkuletniej pracy z juniorem starszym, przełożyć do tej ekipy, wprost proporcjonalnie do ich możliwości. W tym momencie na pewno chciałbym, żeby moja drużyna potrafiła grać w różnych ustawieniach. Naszym celem na ten okres przygotowawczy jest nauka gry z trójką obrońców. Przystępując do CLJ-ki chcielibyśmy mieć możliwość i być dobrze przygotowanym do gry nie tylko w jednej formacji i jednym wariancie ustawienia.

W wywiadzie dla klubowego portalu powiedział pan takie zdanie: „każdy nasz zawodnik rozwinie się dziesięć razy bardziej w CLJ niż w lidze podkarpackiej”. Uważa pan, że czeka waszych zawodników aż taki przeskok, że to mocno wpłynie na ich indywidualny rozwój?

– Tak, w lidze podkarpackiej mało było spotkań, gdzie mogliśmy pokazać pełnię swoich umiejętności. Myślę, że na poziomie centralnym będzie dużo więcej takich spotkań, gdzie będziemy musieli dać z siebie 100%.

Po prostu było mało wyzwań piłkarskich w lidze podkarpackiej? Niektóre mecze wygrywaliście wysoko, bez większego trudu i wysiłku?

– Zdecydowanie tak. Druga rzecz bardzo istotna to sam trening. Zawodnicy zupełnie inaczej pracują, gdy mają w perspektywie grę w Centralnej Lidze Juniorów. Od grudnia myślimy o CLJ-ce, trenujemy lepiej i dzięki temu też się rozwijamy. Ranga tych spotkań, które nas czekają, mobilizują do cięższej pracy.

Mówił trener, że krótki pracuje z tym zespołem, ale czy mimo wszystko widzi pan dużą różnicę w podejściu do samych zajęć, zaangażowaniu i ambicji, między przygotowaniami do ligi wojewódzkiej a do CLJ-ki?

– Na pewno tak jest, bo to są bardzo młodzi chłopcy. Mają bardzo duże ambicje i CLJ-kę traktują jako promocję, dzięki której mogą się wybić do starszych roczników Resovii lub innych klubów ekstraklasowych. Tym bardziej, że jest to ostatnie pół roku przed pójściem do liceum. Oczywiste jest to, że inne drużyny będą robić nabory do klas licealnych, więc zawodnicy będą mieli sporo możliwości po zakończonym sezonie.

Jak trener ocenia terminarz CLJ U-15? Zaczynacie od meczów z Koroną Kielce i Cracovią, czyli mocnymi ekipami. Czy to dobrze dla was, że od razu zmierzycie się z czołówką ligi?

– Nie wiem. Nie mamy żadnego wpływu na terminarz. Nie przejmowałbym się tym, bo porażki mogą się zdarzyć w każdym meczu. Nawet, gdy zaczniemy od przegranej z mocnym rywalem, pokaże to nam, wtedy, jak mocna jest to liga i zmotywuje do jeszcze cięższej pracy. Nie analizowałbym szczegółowo terminarza, bo to tylko kolejność spotkań, a zagrać i tak zagramy ze wszystkimi.

Nie obawia się pan tzw. tremy debiutanta? Zauważyłem, że wiele beniaminków ma z tym problem, gdy wchodzi do CLJ-ki. W pierwszych kilku spotkaniach nie grają tego, co potrafią, są sparaliżowani, przez co tracą punkty, które mogą się okazać kluczowe w walce o utrzymanie. Przegrasz pierwsze trzy, cztery mecze i pojawiają się spore schody, bo liga ma tylko 14 kolejek. Dla zawodników jest to zupełnie nowa otoczka, oprawa medialna, renomowani rywale, a na meczach są obecni skauci reprezentanci Polski i ekstraklasowych klubów.

– Jeżeli my, trenerzy wykonujemy swoją pracę na 100% to jesteśmy w stanie wpłynąć na zawodników. W swojej pracy trenera miałem już okazję prowadzić zespoły w CLJ-ce czy Lidze Makroregionalnej U-19, gdzie występują mocne zespoły. Wiem, z czym to się je i staram się przekazywać zawodnikom cenne wskazówki – na co powinni uważać i jak się zachowywać na boisku. Jeżeli oni to zrozumieją i będą w stanie przełożyć na ligę, będziemy spokojni o dobre rezultaty i postawę, nawet z tymi najsilniejszymi rywalami. Nie zważając na to, na którym miejscu zakończymy sezon, czy okaże się sukcesem lub fiaskiem. Najważniejsze jest dla nas to, żebyśmy po ostatniej kolejce z czystym sumieniem mogli powiedzieć: „daliśmy z siebie 100%”. Bo te doświadczenia później przełożą się na ich dalszy rozwój i seniorską karierę.

Jakie pan ma wspomnienia i doświadczenia z CLJ U-17? Z czymś się pan wtedy zderzył jako debiutant w tych rozgrywkach?

– Pracowałem wtedy z rocznikiem 2002 i były to moje początki w roli pierwszego trenera. Patrząc na to, jak moja wiedza i warsztat się zmieniły na przestrzeni lat jest to… przepaść. Ciężko mi ocenić z perspektywy czasu, jak wtedy wyglądała tamta liga. W rundzie jesiennej spisywaliśmy się bardzo dobrze, zajęliśmy trzecie miejsce w lidze, mając tylko cztery punkty straty do lidera, Wisły Kraków. Myślę, że ta dobra runda nas mocno zmyliła. Ani ja ani moi zawodnicy nie sądziliśmy, że wiosną może nam się przydarzyć spadek. Chyba mieliśmy takie przeczucie, że to utrzymanie samo się zrobi, bez większego wysiłku. Za mało chcieliśmy pomóc szczęściu, żeby się utrzymać. Ten spadek zwalam na siebie. Z braku doświadczenia trenerskiego, popełniłem błędy. Powinienem kilka rzeczy zrobić inaczej, co wpłynęłoby na lepszy wynik sportowy.

Czego się trener nauczył, dzięki Centralnej Lidze Juniorów?

– Centralna Liga Juniorów pozwoliła mi inaczej spojrzeć na przygotowania do sezonu. W lidze wojewódzkiej zespoły grają w jednym określonym systemie, nie zmieniają tego i jest to bardzo czytelne dla przeciwników. Z kolei w CLJ-ce, mimo że drużyna wychodzi na mecz w danym ustawieniu to w jego trakcie, dochodzi do wielu rotacji na pozycjach. Każda drużyna ma jakiś plan, pomysł na dane spotkanie. W ligach wojewódzkich jest jedno ustawienie i zespoły grają „swoje”. CLJ-ka jest bardziej rozwinięta pod względem taktycznym, rozumienia i postrzegania gry. Trenerzy na podstawie tego, co widzą na boisku, są w stanie reagować poprzez zmianę ustawienia czy pozycji danym zawodnikom. Dzięki Centralnej Lidze Juniorów większą uwagę zacząłem poświęcać aspektom taktycznym. Zainteresowałem się głębiej tym tematem i wprowadziłem go do swojego warsztatu. To już jest przedsmak piłki seniorskiej i warto to trenować, i sprawdzać na meczach.

W CLJ U-17 pracował pan z rocznikiem 2002, czyli w tym roku ci zawodnicy będą mieli 20 lat. Czy któryś z zawodników z tamtej kadry przebił się na poziom centralny? Czy może trener pochwalić się piłkarzami, z którymi pracował, a teraz grają zawodowo w piłkę?

– Kacper Szymkiewicz i Sebastian Ursarz są zawodnikami pierwszoligowej Resovii. Z kolei zawodnicy, którzy zakończyli wiek juniora w ubiegłym sezonie, teraz próbują swoich sił na poziomie III ligi. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy kolejni wejdą na poziom centralny.

Czy mecze ze Stalą Rzeszów w CLJ będą zupełnie inne niż wszystkie? Te starcia mają szczególne znaczenia dla chłopców? Czy niczym nie będą one się różnić od pozostałych?

– To, co mnie najbardziej cieszy, że mimo derbowej rywalizacji między klubami, gdzie jeszcze kilka lat temu można było wyczuć agresję i zła aurę w powietrzu, tak od dłuższego czasu już tego nie ma. Jasne, że nadal są to derby, gdzie pojawiają się sportowe emocje. Jednak bardzo widoczny jest szacunek między trenerami i zawodnikami. Bardzo mnie to cieszy i zależy mi na tym, żeby to pielęgnować.

Gdy przeczytałem wywiad z panem dla klubowego portalu to pomyślałem sobie, że w bardzo ładnych słowach, chciał pan powiedzieć, że prowadzi grupę egoistycznych urwisów. Czy coś w tym jest? Czy jest to lekka nadinterpretacja z mojej strony, bo pan korzystał z łagodniejszego zasobu słów: „zlepek indywidualności”, czy „problemy wychowawcze”?

– Na pewno po dołączeniu do tej grupy, widziałem, że ten egoizm jest za bardzo widoczny u wielu zawodników, ale nie u wszystkich.  Z drugiej strony zauważyłem też duży potencjał i umiejętności. Wyzwaniem było zrobienie zespołu z tego zlepku indywidualności. W kontekście rozwoju byłby to już duży sukces, gdyby udało się to zrobić. Rzuciłem im inne światło na ich codzienną pracę. Z czasem zrozumieli, że robiąc coś dla drużyny, sami czerpią z tego też indywidulane korzyści. A to, że kilku urwisów w tej grupie jest to nie ulega żadnej wątpliwości (śmiech).

Czy, i jeśli tak to jakie, widzi pan różnice między pracą z trampkarzami a juniorami starszymi? 

– Często powtarzam, że nagle nie da się zrobić z rocznika 2007, rocznik 2003. Aczkolwiek adekwatnie do ich wieku staram się im podnosić poprzeczkę. Uważam, że jest to bardzo dobre, żeby cały czas wymagać od nich więcej. Nie ukrywam, że jest wielkim fanem przesuwania najzdolniejszych zawodników do starszych roczników, po to, żeby stwarzać im większą trudność treningową. W lipcu wyznaczyliśmy sobie kilka kluczowych zasad. Zimą doszły kolejne i powoli zbliżamy się oraz upodabniamy do tego, co jest normą w juniorze starszym. Mam nadzieję, że za kilka chwil – pół roku, rok – będziemy na tym samym poziomie, co junior starszy pod względem świadomości i organizacji, a zrobimy to wcześniej niż poprzednie roczniki. Wracając do pytania, różnice są takie, że rocznik 2007 może piłkę nożną traktować jeszcze jako zabawę. Z kolei juniorzy starsi podchodzą do tego, jak do pracy, mimo tego, że w naszym klubie tylko niektórzy zarabiają pieniądze już w tym wieku. Jednak ta ich świadomość zawodowca jest już bardzo widoczna. W młodszych rocznikach zauważalna jest życzeniowość, czyli chciałbym zostać piłkarzem – dmucham świeczkę, bo chcę być zawodowcem, a nie do końca robię wszystko, co w mojej mocy, żeby nim zostać. Zawodnicy starsi mają chłodniejszą głowę i z większą łatwością przychodzi im realizacja zadań taktycznych i poleceń trenera. Młodsi chłopcy często reagują spontanicznie – znają założenia, ale tylko do pewnego czasu je realizują.

Jakie cele stawiacie sobie na rundę wiosenną?

– Na pewno nie możemy doczekać się weryfikacji tego, jaką jesteśmy drużyną i jak pracujemy. Dla tych chłopaków będzie to coś nowego. Jeżeli głowa nie zawiedzie to pewnie znajdziemy się w środku tabeli. Nie jesteśmy faworytami i nie mamy wielkich oczekiwań wynikowych. Aczkolwiek jestem przekonany o tym, że możemy w tej lidze wygrać z każdym.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Resovia