Czy Kacper Skibicki jest najzdolniejszym młodym zawodnikiem, jaki występuje obecnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce? Z pewnością nie, ale 20-latek ma szczęście, że znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Jak wyglądały początki jego przygody z futbolem? Kto miał na niego największy wpływ?

Pierwszy trener: Kacper Skibicki

Na stadion Legii Warszawa przy ul. Łazienkowskiej może wejść niemal… 100 razy więcej osób, niż mieszka w jego rodzinnym Płutowie. Tam się wychowywał, natomiast przygodę z piłką rozpoczął w liczącym „zawrotne” 600 mieszkańców Kijewie Królewskim.  – Kacper mieszkał bardzo blisko boiska, w sąsiedniej wiosce. Raz przychodził na treningi, raz nie przychodził, gdy miał 8 lat, pojawił się na dłużej, później znowu przestał chodzić, ale już w wieku ok. 10 lat był zdyscyplinowany i zaczął na stałe trenować w LKS-ie Pomowiec Kijewo Królewskie. Jego pierwszym trenerem był Paweł Gurzyński, który prowadził go w kategorii orlika, ja przejąłem go w juniorach młodszych. Nasz klub nie jest zbyt duży, aktualnie mamy po jednej drużynie w pięciu kategoriach wiekowych, a gdy Kacper trenował, były jeszcze o dwie mniej, więc musiał grać ze starszymi o 2-3 lata chłopakami – mówi nam Adam Cieśliński.

Czy wychowanek Pomowca Kijewo Królewskiego był dzieciakiem, który robił różnicę już na pierwszy rzut oka? Jakie były jego największe atuty? – Praktycznie od początku się wyróżniał. W swoim roczniku był najlepszym zawodnikiem. Od najmłodszych lat miał „wyłączony” układ nerwowy – nie robiło mu różnicy, czy rozgrywa mecz ligowy, czy na podwórku z kolegami. Cały czas jest bezkompleksowym chłopakiem. Zawsze jego największym atutem była szybkość, był technicznym zawodnikiem, prowadził piłkę krótko przy nodze – tłumaczy szkoleniowiec.

20-latek nie wywodzi się ze szczególnie usportowionej rodziny, nikt nie uprawiał go zawodowo. Kto miał na niego największy wpływ? – Największy wpływ na niego miał wujek Tomek, do dzisiaj jest dla niego dużym wsparciem. Z tego, co pamiętam, jego tata pracował za granicą. To było takie typowe dziecko podwórka, spędzał całe dnie na orliku. Często zostawał po naszych treningach, żeby jeszcze pokopać – dodaje trener Cieśliński.

– Kopał sobie piłkę właściwie cały czas, więc były i ofiary. Poszło kilka szyb w domu i budynkach gospodarczych. Ale mój teść, dziadek Kacpra, śmiał się z tego, nigdy nie krzyczał na niego. Szyby da się wstawić – powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Cichowlas, wujek piłkarza, który mieszkał z nim w jednym domu.

Prawy obrońca? Prawy pomocnik? Lewy wahadłowy? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jaka jest nominalna pozycja na boisku Skibickiego w Legii Warszawa, natomiast w dzieciństwie występował głównie w ataku. – W LKS-ie nigdy nie grał na obronie, u mnie występował na skrzydłach, czasami – ze względu na jego dynamikę – grał też na pozycji napastnika. W pierwszym sezonie w juniorach uplasowaliśmy się na podium ligi okręgowej, a później przyszedł taki sezon, bodajże 2016/17, gdy udało nam się wygrać rozgrywki w okręgu toruńskim województwa kujawsko-pomorskiego. Pamiętam jak dziś, że Kacper wystąpił w 12 spotkaniach i zdobył 16 bramek, został najlepszym strzelcem naszego zespołu. Był wtedy o… trzy lata młodszy niż pozostali zawodnicy. Odstawał warunkami fizycznymi, natomiast potrafił wykorzystać swoje atuty, do których należały wspomniane już wcześniej szybkość oraz drybling, a także spryt – wspomina trener LKS-u Pomowiec Kijewo Królewskie.

Skibicki wydaje się dość spokojnym chłopakiem. Czy rzeczywiście tak jest? – Można powiedzieć, że Kacper jest człowiekiem z duszą na ramieniu. Często angażował się w różne akcje charytatywne, gdy wraca do domu, zawsze nam coś przywozi. Oprócz tego, że jestem trenerem, jestem również animatorem na orliku. Gdy organizowałem różne wydarzenia czy turnieje piłkarskie, to wystarczyło, żebym napisał do niego kilka dni wcześniej, czy by nie przyszedł mi pomóc i zawsze był. Można było na niego liczyć – wyjaśnia Adam Cieśliński.

Wszyscy w klubie wiedzieli, że prędzej czy później nastąpi ten moment, gdy będą musieli oddać swoją największą perełkę. Kacper Skibicki trafił na test mecz do juniorów Olimpii Grudziądz, gdzie potwierdził swój spory potencjał. – Po historycznej wygranej naszej drużyny w młodzieżowych rozgrywkach ligowych, doszliśmy do wniosku, że to już nie jest miejsce dla niego, że ma predyspozycje, żeby grać w zdecydowanie lepszym klubie. Mieliśmy znajomości w Olimpii Grudziądz, skontaktowaliśmy się z trenerami, a oni nas nakierowali, że klub będzie organizował test mecz, bo szukają utalentowanych zawodników z okolicy, którzy pomogą im w awansie do Centralnej Ligi Juniorów. Pamiętam, że osobiście zawoziłem go na ten mecz, Kacper nie miał, jak dostać się do Grudziądza i poprosił mnie, czy bym go nie podrzucił, więc zwolniłem się odrobinę wcześniej z pracy i go zawiozłem. Pokazał się z bardzo dobrej strony i tak trafił do Olimpii – mówi jego były szkoleniowiec.

„Olimpijczykom” nie udało się ostatecznie awansować do CLJ-ki, za to Skibicki dość szybko awansował do… pierwszego zespołu i zapracował sobie transfer do aktualnych mistrzów Polski. W Grudziądzu postawił na niego trener Mariusz Pawlak, u którego mógł liczyć na w miarę regularne występy w II lidze, mimo że nie miał jeszcze ukończonych 18 lat.

Po udanej kampanii w drużynie z województwa kujawsko-pomorskiego, następnie przyszła pora na niezbyt udane wypożyczenie do I-ligowej Pogoni Siedlce oraz grę w rezerwach Legii. Przełomowym dla niego okazało się starcie z Ursusem Warszawa, w którym zdobył bramkę. Spotkanie to oglądał ówczesny szkoleniowiec „Legionistów” Czesław Michniewicz, który zaprosił go na treningi do jedynki. Jak już napisaliśmy w leadzie, Kacper Skibicki ma szczęście do znajdowania się w odpowiednim miejscu i czasie. Przygodę z Ekstraklasą rozpoczął w świetnym stylu, bo od wyrównującego gola w starciu z Lechem Poznań. Takiego wejścia do ligi mógłby mu pozazdrościć każdy, natomiast problem jest taki, że nie licząc jeszcze dwóch asyst z Bodø/Glimt w eliminacjach do Ligi Mistrzów, 20-latek prezentuje się dość przeciętnie. Co prawda, ciągłe zmiany pozycji mu nie pomagają, jednakże chłopak z Płutowa zdecydowanie zbyt rzadko pokazuje, że nadaje się do gry na tym poziomie. Jeżeli Skibicki poprawi grę w defensywie, może stać się wartościowym piłkarzem.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix