Mamczak: Koniec radiowej przygody. Weszło FM przestaje nadawać live

Z końcem lutego swoją działalność w dotychczasowym kształcie zakończy radio Weszło FM. Nie ukrywam, że to projekt, który dodał mojemu życiu sporo kolorytu. Projekt, który sprawił, że swoją pracą cieszyć mogłem się jeszcze bardziej niż wcześniej.

Mamczak: Koniec radiowej przygody. Weszło FM przestaje nadawać live

Weszło FM jako radio internetowe nie miało z biznesowego punktu widzenia sensu. Pewnie gdybyśmy weszli na częstotliwości takie jak Radio Zet czy RMF, można byłoby powalczyć. Ale przepisy, zdaje się, tym temacie są nieubłagane, i taka działalność jest prawie że niemożliwa.

Kilka osób w ostatnich dniach pytało mnie o to, co dalej z „Jak Uczyć Futbolu”. Tych zmartwionych faktem, że podcast o szkoleniu może się wykoleić, pragnę uspokoić – jedziemy dalej. Trudno mi wyobrazić sobie, co musiałoby się stać, żebym raz na dwa tygodnie nie był w stanie kontynuować cyklu rozpoczętego w swoje dwudzieste siódme urodziny, 21 marca 2017 roku.

„Jak Uczyć Futbolu” to projekt społeczny. To projekt rozwojowy. Projekt, który ma pomóc w zrozumieniu piłki nożnej. Kropla, która drąży skałę, która w dużej mierze przybliży mnie do realizacji mojej misji – misji zmienienia postrzegania futbolu w naszym kraju. Z powierzchownego i bardzo ogólnego, na głębszy, diametralnie różny od dotychczasowego.

Więc żeby kontynuować misję, program również musi kontynuować swoje istnienie. I nie to, żebym miał z tym problem, bo bardzo lubię go nagrywać. A jeszcze bardziej lubię poznawać jego kolejnych gości.

Natomiast jak będzie to dokładnie wyglądało od marca, jeszcze nie wiem. O tym pewnie informować będziemy wkrótce.

„Jak Uczyć Futbolu” to podcast raczej bez wielkiego potencjału na bezpośrednie zyski z reklam. Nie posiadamy statystyk takich, żeby móc mówić o nich, że są rentowne. Pośrednio jednak dzięki niemu docieramy oczywiście do grupy trenerów ze szkoleniami, z Kongresem Wiedzy o Szkoleniu Piłkarskim, ze Szkołą Trenerów Online. I to już, dzięki otwartości Krzyśka Stanowskiego na taką współpracę, dla mnie możliwość „spieniężenia” podcastu. Bo w dzisiejszych czasach poza misją i pomysłem, trzeba pamiętać, by zmierzyć jak projekt się bilansuje.

W pełni rozumiem szefostwo, bo nie sztuką jest dokładać do interesu duże pieniądze, inwestować czas w coś, co po prostu w naszym świecie nie działa. Pod oświadczeniem Stana niektórzy komentujący nie do końca potrafią jednak zrozumieć jego decyzję. A tym bardziej ją zaakceptować. Bo przecież oni słuchają… Ale w tym momencie warto zastanowić się: co zrobiliście, żeby miejsce, które tak lubicie, było w stanie działać dalej w przyszłości? Internet konsumujemy dziś całymi garściami i na wiele rzeczy nie ma przez to  przestrzeni. Ale jeśli jakiś twórca odpowiada wam i chcecie, żeby to, co robi, wciąż robił, warto zwrócić uwagę na to, co jest po drugiej stronie. Stety, niestety – musicie u takiego gościa kupić co jakiś czas książkę, e-booka, kurs czy szkolenie. Jeśli interesuje was tematyka jego podcastu, te produkty zazwyczaj są idealnie skrojone pod was. Nie czujecie ich? Nie widzicie sensu? Nie przechodzi przez was taki ruch? Ok, to chociaż polecajcie znajomym sam podcast. Napiszcie parę ciepłych słów na Facebooku, na Twitterze, wrzućcie czasami storiesa z okładką podcastu i zdaniem rekomendacji. Napiszcie dlaczego polecacie to w ogóle słuchać. W ten sposób przecież też płacicie. Swoim czasem, wiarygodnością, swoimi zasięgami.

To zawsze szalenie miłe – przeczytać, że podcast się przydaje. Że słuchacie. Że się podoba. Jeśli dodatkowo jestem w stanie zmierzyć się z jakimś feedbackiem i szczegółem dotyczącym danego odcinka – jest jeszcze lepiej. Wtedy wiem, na co wy zwracacie uwagę. Wiem, na co ja uwagę zwracać powinienem w przyszłości. Wiem jakie są trendy, wiem, które tematy bardziej was rajcują i w którym kierunku powinniśmy, wspólnie, zmierzać.

Ale sam doświadczam tego, że takich wpisów jest względnie mało. Z kolei kiedy widzimy się na żywo, miłych słów nie szczędzicie. I to oczywiście też jest bardzo przyjemne, to też daje kopa do dalszej pracy! Ale pamiętajcie o zasięgach i o ich wartości w dzisiejszej perspektywie. Może czasem wydaje się wam, że wasze zasięgi są bezwartościowe, ale wśród tych kilkuset znajomych na Facebooku na pewno jest (z mojej perspektywy) sporo trenerów piłki nożnej czy (z perspektywy innych podcasterów) osób zainteresowanych futbolem / innym sportem w określonym kontekście.

A być może ktoś z was widzi możliwość współpracy z którymś z naszych programów? Być może ktoś widziałby swoją firmę w kooperacji z „Jak Uczyć Futbolu”? Uderzajcie do autorów, realnie możecie im pomóc.

Pytacie mnie często o statystyki. Ile osób słucha JUF? To bardzo skomplikowane. Generalnie, słuchalność waha się między kilkoma a kilkunastoma tysiącami na każdy epizod. Nie ma odcinków, których nie przesłuchałoby kilka tysięcy osób, te najpopularniejsze wykręcają oczywiście liczby pięciocyfrowe. Trudno to jednak dokładnie policzyć, a to dlatego, że:

  • Po pierwsze: nadajemy w czwartki o 16:00 live na Weszło FM
  • Po drugie: retransmitujemy program w radiu (z powyższego kilkaset odsłuchów, czy któryś tysiąc, się zawsze uzbiera)
  • Później dochodzi jednak soundcloud Weszło FM, z którego liczby przez niektórych mylnie interpretowane są jako liczby odsłuchów JUF. To, co widzicie na SC, to jednak nie wszystko
  • Podcast umieszczamy bowiem również na RSS-ie EkstraTrener – przez co wlatuje na iTunes, Spotify i wszystkie inne aplikacje podcastowe poprzez kanał zewnętrzny. Kiedyś ten temat weryfikowaliśmy i RSS ekstratrenerowy był o około 50% wydajniejszy od tego weszlackiego

W skrócie zatem: liczby z SC Weszło FM trzeba pomnożyć przez dwa i pół, do tego dodać odsłuchy radiowe. Takie są, mniej więcej, statystyki JUF. Mówiłem, że to skomplikowane?

***

„Jak Uczyć Futbolu” w Weszło FM zmieniło moje życie. Zmierzenie się z presją audycji szczególnym wyzwaniem było dla mnie na początku. Pamiętam po raz pierwszy, jeszcze w ramach Akademii Weszło Junior (istniał taki twór – JUF nadawaliśmy co trzy tygodnie i nie chcieliśmy tego początkowo zmieniać, a że w radiu chcieli audycji co tydzień, przez 25 odcinków mocowaliśmy się z AWJ, które później JUF wchłonął), gdy spotkałem się z Markiem Śledziem. Podziękowałem mu na koniec, że mnie tak wyciągnął, bo mi kolejne słowa… stawały w gardle. Nie wyszło jednak tak źle jak mi się zdawało na początku – Darek Urbanowicz, ówczesny naczelny, zastrzeżeń nie miał żadnych. Łamiący się głos w pierwszych minutach zdekonspirowała wyłącznie żona.

Później z tygodnia na tydzień było łatwiej. Założyłem sobie, że nie chcę nagrań zdalnych. Że chcę poznawać środowisko osobiście. W cztery oczy. Że chcę z każdym usiąść i wypić kawę, nawet jeśli logistyka będzie utrudniona. Walczyłem z terminami, umawiałem się z dużym wyprzedzeniem. Łapałem coraz większe nazwiska. Wyszło na to, że dla chcącego nic trudnego, że nawet taki zapracowany trener jak Ireneusz Mamrot (za czasów pracy w Jagiellonii) przyjechał do Warszawy specjalnie na nagranie. I to nie z Białegostoku, a z rodzinnej Trzebnicy, obok Wrocławia. Goście przylatywali z Rzeszowa, przyjeżdżali ze Szczecina, bukowali terminy wakacyjne, gdy na moment pojawiali się w Polsce lub mieli przerwę w rozgrywkach. Moją pracę cenili coraz wyżej umocowani szkoleniowcy, którzy potrafili tak ułożyć mikrocykl, żeby się w JUF pojawić!

Ale z czasem zobaczyłem coś jeszcze. Coś, co  przebiło to wszystko, co powyżej. Zauważyłem, że ja tymi zaproszeniami… zmieniam życia innych osób. Że łączę coraz więcej puzzli, a dla wielu moich gości debiut w radiu to wielka chwila. Chwila radości i nagrody za ciężką codzienną pracę. Chwila docenienia ich w szerszym kontekście, w tym niszowym środowisku. Środowisku niewdzięcznym i niedocenianym. Chwila docenienia ich w dużym, znanym radiu, dzięki której zyskiwali również we własnych środowiskach.

Dla wielu występ w JUF stał się swego rodzaju celem. Stał się nawet marzeniem. Strefą komfortu, którą trzeba było opuścić, wchodząc  do studia. Nie dla obytych z mediami Mamrota, Rumaka czy Stokowca. Ale dla wielu mniej jeszcze znanych, a równie wartościowych ludzi – zdecydowanie tak.

Zacząłem dobrze się więc czuć w roli przewodnika po tym doświadczeniu. Z czasem presja zniknęła, radio mi spowszedniało. Chwile zawahania zamieniły się w kontrolowane pauzy, którymi coraz łatwiej było mi sterować i zarządzać. Ale widziałem ludzi, których miałem okazję poznać wcześniej, a którzy w tym pomieszczeniu nie byli sobą. Ludzi, zestresowanych nową sytuacją, ludzi zablokowanych przez własne głowy. Moim wyzwaniem było ich wtedy otworzyć. Sprawić, żeby poczuli się bezpiecznie. Żeby zapomnieli o mikrofonie i słuchawkach. Żeby nie spinali się o to, że nadajemy na żywo. Żeby rozluźnili się i zaczęli swobodnie dyskutować ze mną o procesie szkolenia, na którym przecież tak dobrze się znają.

Uważam, że wiele razy wyszło to znakomicie. Moje odczucia bardzo korelują z odczuciami partnerek zapraszanych, bo będąc później z nimi w kontakcie, często słyszałem, że żona czy narzeczona przy radioodbiorniku, zauważała to, co ja. Zauważała moment, w którym „puściło”, zauważała dlaczego tak się stało, który żart pomógł, które zdanie wpłynęło na zmianę atmosfery.

Towarzystwo w tych chwilach było dla mnie chyba najważniejsze. I najcenniejsze jednocześnie. Sprawiało, że mogłem czuć się spełniony w stu procentach.

Dzisiaj dziękuję za szansę, którą dostałem i za to, czego doświadczyłem. Za rozwój, który przeszedłem i za fantastyczne znajomości, które są efektem spotkań przy Domaniewskiej 37A.

Było pięknie. Wierzę jednak, że teraz czeka nas coś jeszcze lepszego!

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemek.mamczak@gmail.com.