CLJ-ka od środka: „Z każdym dniem mniej patrzę na wynik”

Gwarek Zabrze wychował wielu przyszłych reprezentantów Polski tj. Łukasz Piszczek, Kamil Kosowski czy Szymon Żurkowski. Jak to robią, że co jakiś czas na szersze wody wypływa zawodnik, który u nich się rozwijał? W Gwarku pracuje się na dwa fronty, dla siebie i Górnika? Czy wierzą jeszcze w utrzymanie w Centralnej Lidze Juniorów? Rozmawiamy z Łukaszem Pyką byłym zawodnikiem Gwarka, który obecnie jest drugim trenerem drużyny grającej w CLJ U-18.

CLJ-ka od środka: „Z każdym dniem mniej patrzę na wynik”

Nic nie boli tak, jak gol stracony w 90. minucie w meczu derbowym?

– Boli, ale, co zrobić? Taki jest sport, gdzie gra się do końcowego gwizdka. Mamy żal do siebie, że doprowadziliśmy do takiej kontrowersyjnej sytuacji. Aczkolwiek mówi się trudno i żyję się dalej. Ten mecz już za nami, Górnik wygrał 1:0 i trzeba im pogratulować tego zwycięstwa.

Kontrowersyjnej sytuacji?

– Ciężko ocenić, nawet na nagraniach, czy nasz zawodnik zagrywał ręką w polu karny, czy nie. Sędzia był lepiej ustawiony i podjął taką decyzję, a nie inną. Jedni uważają, że słuszną, a drudzy, że nie. Na pewno jest to niejednoznaczna sytuacja do oceny. Trzeba się z tym pogodzić, arbiter podyktował jedenastkę, a David Ajenjo Hyjek na raty pokonał naszego bramkarza i Górnik wygrał.

Czy ten mecz sprawił, że wasza wiara w utrzymanie w CLJ-ce spadła do minimum? Do końca sezonu zostało osiem spotkań, a wasza strata do Górnika, który jest na bezpiecznym miejscu, wynosi dziesięć punktów.

– Naszym celem numer jeden jest przygotowanie tych zawodników do seniorskiej piłki. Chcemy, żeby nasi podopieczni dobrze grali w piłkę i przy tym się rozwijali. Wynik jest ważny, ale w budowaniu atmosfery. Na pewno lepiej się pracuje w momencie, gdy cały czas wygrywasz, aniżeli, gdy przegrywasz mecz za meczem. Ze strony trenerów nasi zawodnicy nie otrzymują takich komunikatów, że muszą wygrać i zapewnić utrzymanie w CLJ-ce. Nie, czegoś takiego u nas nie ma. Oni chcą i ich zadaniem jest zrobienie wszystkiego, żeby dobrze grać w piłkę, jeśli tak będzie, wtedy przełoży się to na wyniki, tak, jak to było w poprzednim sezonie.

Drużyna dalej wierzy w utrzymanie? Jaka jest atmosfera w zespole?

– Wiara jest w nas. Zawsze wierzymy w naszych zawodników i chcemy, żeby grali jak najlepiej. Na pewno w tym roku będzie trudniej o utrzymanie ze względu na to, że trafiła się nam trochę słabsza grupa. Aczkolwiek i tak zrobili duży postęp, jeśli chodzi o grę, mając na uwadze to, jak prezentowali się w pierwszych meczach w rundzie jesiennej.

Słabsza grupa zawodników?

– Na pewno nie mamy takich indywidualności jak w zeszłym roku patrz. Adrian Gawlik, Damian Płonka. Aczkolwiek nasi obecni zawodnicy mają inne cechy, które są również przydatne i wartościowe.

Jeśli spadniecie z CLJ to nic wielkiego się nie stanie? Czy jednak te rozgrywki są dla was bardzo ważne?

– Dla nas najważniejsza jest praca z zawodnikami. CLJ to prestiżowe rozgrywki, do których przystępujemy zawsze w roli kopciuszka. Za to w I lidze wojewódzkiej jesteśmy już uznaną marką, gdzie poziom drużyn występujących w tych rozgrywkach jest wysoki. Na to nie można narzekać, ale wiadomo, że w CLJ-ce jest on wyższy, gdzie grają zespoły, które mocno stawiają na selekcje, więc mierzymy się z najlepszymi juniorami w Polsce.

Czy dla Gwarka jest to dobra informacja, że od przyszłego sezonu CLJ będzie funkcjonowało w formacie U-19, a nie U-18?

– Tak, dlatego, że w takim układzie jesteśmy w stanie lepiej przygotować naszych zawodników do gry w seniorach. Nasza praca wydłuża się o rok. Możemy więcej czasu poświęcić tym zawodnikom i zapewnić wysoki poziom rywalizacji sportowej. Jeśli nie uda nam się utrzymać w tym sezonie w CLJ, wtedy nasza grupa zawodników stanie przed innym, trudnym zadaniem – walką o awans do tej ligi, co też może ich wiele nauczyć i rozwinąć pod względem sportowym.

Czym dla pana jest Centralna Liga Juniorów? Czego może nauczyć się każdy trener pracując przy tych rozgrywkach?

– Na pewno jest to duży bagaż doświadczeń. W tej lidze można poznać wielu zdolnych trenerów i wymienić się spostrzeżeniami. W zeszłym roku mimo wysokich porażek byliśmy często doceniani za to, jak nasza drużyna wyglądała w tych meczach, gdzie trudno było nam zabrać piłkę, mieliśmy wysoki procent jej posiadania. Mimo że inne zespoły nas analizowały to byliśmy trudni do rozczytania.  Rywalizacja z najlepszymi drużynami juniorskimi w kraju to jest niesamowicie cenne doświadczenie nie tylko dla zawodników, ale i trenerów, którzy regularnie wyciągają swoje wnioski, tym samym się rozwijają.

Co sprawia, że to właśnie z Gwarka Zabrze na szersze wody wychodzą, co jakiś czas, zawodnicy, którzy później grają w reprezentacji Polski? Należy też zaznaczyć, że jest to u was powtarzalne. To nie jest tak, że chwalicie się jednym wychowankiem, który u was grał trzydzieści lat temu i później zrobił karierę, choć takich też macie w swojej historii czyt. Kamil Kosowski, ale tych przykładów jest więcej. Najświeższy to Szymon Żurkowski. Jak wy to robicie?

– Przede wszystkim wyróżnia nas praca trenerów. My pracujemy i szkolimy, a nie selekcjonujemy. Po naborze do liceum bardzo rzadko się zdarza, żeby dochodzili do nas nowi zawodnicy. Bazujemy na tym, co mamy. Aczkolwiek zdarzają się wyjątki, w zeszłym roku doszedł do nas nowy bramkarz, bo mieliśmy deficyt na tej pozycji i szukaliśmy alternatyw. Jednakże naszym głównym celem jest szkolenie zawodników, a nie ich selekcjonowanie.

Co kryje się pod słowem „szkolimy”? 

– To, że trenerzy nie stoją w miejscu, cały czas się rozwijają, doszkalają i podwyższają licencje trenerskie. Kilka lat temu zmieniła się filozofia naszego klubu, którą wprowadziliśmy nie tylko w klasach sportowych, ale i najmłodszych grupach, które trenują u nas popołudniami. Przede wszystkim skupiamy się na realizowaniu sytemu rozumienia gry we wszystkich kategoriach wiekowych. Do tego są u nas doświadczeni, świadomi trenerzy, którzy swoimi radami są w stanie tak wpłynąć na zawodnika, że ten w przyszłości może zaistnieć w klubach zagranicznych i reprezentacji Polski. Do takich szkoleniowców zalicza się m.in. Janusz Kowalski, który jest mentorem nie tylko dla zawodników, ale i trenerów, którzy pracują w Gwarku.

Na Łączy Nas Piłka pojawił się taki artykuł, gdzie już w samym tytule możemy wyczytać: „w Gwarku pracuje się na dwa fronty, dla siebie i Górnika”. Faktycznie tak jest? Górnik Zabrze to naturalny kierunek dla waszych zawodników?

– Jako dwa kluby zabrzańskie na pewnej stopie ze sobą współpracujemy. Nasi najzdolniejsi chłopcy często trafiają do Górnika. To jest naturalny kierunek dla naszych zawodników, bo przede wszystkim mają blisko, nie muszą zmieniać miejsca zamieszkania, a do tego Górnik oferuje im lepsze perspektywy – potencjalna gra w Ekstraklasie. To jest najkrótsza droga, ale nie jedyna. Nie zamykamy się tylko na Górnik. Jeśli inne zespoły są zainteresowane naszymi zawodnikami, również mogą o nich powalczyć.

Jak wyglądają starcia Gwarka z Górnikiem w rozgrywkach młodzieżowych? Dla waszych zawodników są to najważniejsze mecze w sezonie?

– Mecze derbowe są ważne dla tych chłopaków. Aczkolwiek ze swojego doświadczenia, byłego piłkarza Gwarka, mogę powiedzieć, że zmieniła się specyfika tych meczów. Wygląda to zupełnie inaczej, też z uwagi na to, że wielu zawodników z obu klubów nie jest z Zabrza. Aczkolwiek dalej są to derby, co sprawia, że nie zawsze są to widowiska przyjemne dla kibicowskiego oka.

Jak przygotować młodego zawodnika do wejścia w piłkę seniorską na poziomie centralnym w takim klubie jak Gwarek Zabrze? 

– Najistotniejsza jest systematyczna praca zarówno zawodników jak i trenerów. Ważne jest to, żeby za szybko nie przesuwać młodych zawodników o dwa, trzy roczniki do góry. Owszem, zdarzają się wybitne jednostki, które są na to gotowe, ale trzeba do tego podchodzić odpowiedzialnie i stopniowo przygotowywać zawodnika do takiego przeskoku. Tomasz Cywka w Gwarku, z którym miałem przyjemność grać, na co dzień obcował z dwa, trzy lata starszymi zawodnikami, ale był do tego przygotowany i miał odpowiednie umiejętności. Systematyka i ciągłość szkolenia powoduje, że ci zawodnicy małymi krokami są przygotowywani do tego, żeby w przyszłości grać na jak najwyższym poziomie. CLJ U-19 będzie miało przy tym też spory udział. Moim zdaniem nie każdy 18-latek jest gotowy na to, żeby wejść w piłkę seniorską i niektórych życie zweryfikowało. Nasi zawodnicy, którzy mieli w perspektywie grę w A-klasie, odeszli z Gwarka i popróbowali swoich sił w niższych ligach seniorskich, ale to było dla nich za wcześnie. Rok gry na takim poziomie jak CLJ U-19 może dużo zmienić i przygotować zawodnika do płynnego wejścia w piłkę seniorską

Jak podchodzicie do tych zawodników, żeby ich odpowiednio przygotować do tego przeskoku? Co możecie zrobić w takim ośrodku jak Gwarek, żeby im pomóc wejść na wyższy poziom?

– Odbywamy wiele rozmów z naszymi zawodnikami, zarówno przed, jak i po treningach. Pokazujemy im w treningu elementy, które muszą poprawić i podkreślamy to, co robią dobrze, zaznaczając, żeby wykonywali to częściej na meczach. Sparingi z drużynami seniorskimi też im wiele pokazują i uświadamiają braki, które mają, co później przekłada się świadomą pracę na treningach. Kluczowa jest indywidualna rozmowa z zawodnikami, żeby ich przygotować mentalnie do rywalizacji na najwyższym poziomie.

Pan jest drugim trenerem w Gwarku U-18 już od trzech lat. W jakim kierunku chce pan się rozwijać? 

– Z każdym dniem mniej patrzę na wynik, gdzie jeszcze kilka lat temu był dla mnie bardzo ważny, gdy pracowałem z grupami młodzieżowymi w innych klubach. Teraz moim głównym celem jest wychowanie zawodników, którzy będą przygotowani do gry na najwyższym poziomie seniorskim. Czuję, że się ciągle rozwijam przy trenerze Januszu Kowalskim i to jest dla mnie najważniejsze. Czy w przyszłości będę pracował z seniorami? Nie wiem, co ona przyniesie. W tym momencie jestem nastawiony na to, żeby pracować z juniorami. Czuję, że tu się odnajduję i rozwijam.

Wielu trenerów, którzy pracują w CLJ-ce mówi o tym, że chcieliby w przyszłości pracować z seniorami, bo tam jest sól piłki nożnej. Co takiego jest w piłce juniorskiej, że chce pan dalej rozwijać się pod tym kątem?

– W juniorskiej piłki nie ma presji na wynik i wszystkie zespoły mogą prezentować futbol „na tak”. Coraz więcej drużyn w CLJ-ce gra do przodu, chce zdobywać bramki i często widujemy wysokie rezultaty. Uczymy ich grania ofensywnego, co później ma przełożenie w spotkaniach ligowych. Oczywiście, nie zapominamy o defensywie, bo jest to też bardzo ważne, ale wpajamy im ideę gry do przodu. Nie chcemy dostosowywać się do rywali i grać tak, jak przeciwnik pozwala, ale wychodzić z własnymi inicjatywami ofensywnymi.

Jak podchodzicie do analizy? Oglądacie poczynania drużyn przeciwnych i szykujecie jakieś warianty taktyczne stricte pod rywala, które wpisują się w waszą filozofię gry? Czy skupiacie się w Gwarku tylko na sobie?

– Rzadko kiedy analizujemy rywali pod tym kątem. Czasem sprawdzamy jak gra nasz przeciwnik. W najbliższy weekend gramy z Polonią Warszawa. Po pierwszej rundzie wiemy, jak grali u nas i w jaki sposób nas zdominowali. Przekazujemy naszym zawodnikom rady, co muszą zmienić, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła. Na analizach skupiamy się głównie na swojej grze i naszych zawodnikach.

Obserwuję Centralna Ligę Juniorów od kilku lat i widzę, że coraz więcej zespołów gra ofensywnie, przyjemnie dla oka. Mało jest kalkulacji, widać, że drużyny chcą grać w piłkę i strzelać gole. Później przełączam na Ekstraklasę i widzę coś zupełnie odwrotnego. Czy to nie jest błędne koło? I co można zrobić, żeby juniorzy mogli grać to samo też w seniorach?

– Lubię obserwować zagraniczne ligi, gdzie zespoły bardzo lubią grać do przodu i narzucać swój styl gry. Owszem, są zespoły, które bronią, ale robią to umiejętnie i potrafią szybko przejść z defensywy do ataku. W Ekstraklasie często oglądamy piłkę motoryczną. Zawodnicy dużo biegają, przesuwają, ale mniej jest samej gry w piłkę. Z uwagi też na to, że bardzo ważny jest wynik, a trenerzy nie otrzymują za wiele czasu na wprowadzenie swojej myśli szkoleniowej, bo muszą wygrywać mecze.

To prawda, nawet często słyszymy takie zdania przed spotkaniem: „musimy wybiegać mecz”. Wielu było i jest piłkarzy w Ekstraklasie, którzy nie mają za wiele walorów piłkarskich, ale zawsze walczą i biegają najwięcej. 

– Bez biegania nie da się grać w piłkę nożną, ale nie można tylko biegać. Jednak, jeśli drużyna gra dobrze, ofensywnie, dynamicznie to równoznaczne jest z tym, że zawodnicy też sporo biegają. Często widzę, że ludzie rozpływają się nad tym, że zawodnik z naszej ligi przebiegł więcej w meczu od piłkarzy z światowego topu, którzy grali w meczu Ligi Mistrzów. I co z tego, jeśli nasz zawodnik jest ubogi piłkarsko? Jeśli chcemy, żeby nasze zespoły rywalizowały z najlepszymi w Europie to musimy nie tylko dużo biegać, ale tak szkolić zawodników, żeby podejmowali jak najwięcej dobrych decyzji i grali do przodu.

Odnoszę takie wrażenie, że trenerzy lubią takich zawodników, którzy walczą i zawsze wybiegają mecz. Nie musi piłkarz mieć walorów piłkarskich, ale ważne, że stara się i dużo biega. 

– Na pewno coś w tym jest, gdyby Andres Iniesta urodził się w Polsce to zapewne nie doszedłby na poziom Ekstraklasy. Gdy grałem w piłkę to należałem do niskich, ale filigranowych zawodników. Z uwagi na moje warunki fizyczne nie dano mi grać na wyższym poziomie.

Widocznie za mało pan biegał.

– Biegałem dużo i często rywale nie byli w stanie mnie dogonić, ale nie dostałem realnej szansy od trenerów. Czasy się zmieniły i pewnie teraz inaczej by to wyglądało, ale takie były wtedy realia, że warunki fizyczne determinowały to, czy się przebijesz na najwyższy poziom w Polsce.

Janusz Kowalski to uznana postać w środowisku. Obecnie jest trenerem edukatorem. Czego pan się od niego nauczył jako zawodnik i jako trener?

– Jako piłkarz zyskałem to, że byłem pewny siebie i swoich umiejętności. Byłem przygotowany do gry. Potrafiłem podejmować dobre decyzje na boisku. Nie tylko trener Kowalski miał na to wpływ, bo też każdy inny pracujący w Gwarku, przygotowywał mnie na ewentualność: „a co, jeśli w piłce nie wyjdzie”. W Gwarku nie tylko nas przygotowywali do gry w piłkę, ale też do życia codziennego, żebyśmy się nigdy nie poddawali i próbowali coś w życiu osiągnąć. Są wychowankowie, którzy mają własne firmy lub są muzykami, lekarzami, adwokatami itd. Był taki stereotyp, że piłkarze się nie uczą, a wszyscy absolwenci z mojego rocznika zdali maturę. Jako trener nauczyłem się, że wynik nie jest najważniejszy, a indywidualny rozwój zawodnika. Dzięki trenerowi Kowalskiemu szerzej patrzę na piłkę i zwracam uwagę na inne aspekty tej gry aniżeli kilka lat wcześniej. Nauczył mnie też tego, że oprócz treningu bardzo ważna jest rozmowa z zawodnikami. Trzeba z nimi dużo rozmawiać.

O czym? Należy budować z nimi relacje koleżeńskie? Czy chodzi o to, żeby ich motywować i bodźcować do tego, żeby walczyli o swoje marzenia?

– Różnie to bywa. Młodzi zawodnicy borykają się z różnymi problemami. Tu nie chodzi tylko o sport, ale też tematy życiowe. Trenerzy powinni być otwarci na rozmowę i pokazywać swoim podopiecznym, że mogą pomóc i doradzić w każdym temacie. Uczulam ich, żeby myśleli o planie B na życie, bo różnie to może być. Na swoim przykładzie opowiadam, że miałem groźną kontuzję, która zastopowała moją przygodę z piłką i na taką ewentualność też trzeba się przygotować.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Łukasz Pyki