„Większość prezesów chce szybkich wyników i nie rozumie swoich akademii”

– Wszystkie kluby uważają, że akademia piłkarska jest ważna. W praktyce to największy departament danego klubu. Ale jak jest w rzeczywistości? Większość prezesów oraz działaczy nie rozumie… większości kwestii z akademiami związanymi – mówi Olivier Jarosz z firmy LTT Sports, która we współpracy z Europejskim Stowarzyszeniem Klubów (ECA) przygotowała obszerny raport o piłce młodzieżowej.

„Większość prezesów chce szybkich wyników i nie rozumie swoich akademii”

Z Jaroszem oraz Adamem Metelskim porozmawialiśmy o 12 wyróżnionych przez ECA obszarów, na których swoją codzienną pracę opierają najlepsi. Czego możemy nauczyć się od europejskich gigantów? Które wzorce powtarzają się najczęściej? Co odróżnia tych, którzy na transferach swoich wychowanków zarabiają miliony euro od tych, w których szeregach próżno szukać absolwentów akademii?

Olivier Jarosz: Jaką infrastrukturą dysponują akademie? Jakie są ich zapotrzebowania? Jak wygląda administracja? W raporcie „ECA Youth Football 2021-23 – The 12 quality areas. Essential guidance for the development of youth academies” chcieliśmy pokazać, że na bazie zdefiniowanych kryteriów można określić funkcjonowanie akademii. W 2017 roku wypracowaliśmy dwanaście punktów. Tym razem spojrzeliśmy na nie niczym z perspektywy 3D, czyli mogliśmy zobaczyć, jak procesy łączą się między sobą, jak te dwanaście punktów ze sobą „współpracuje”. Same dwanaście obszarów to dla nas wskaźniki jakości. Dzięki skupieniu się na tym, co kluby robią w akademiach, zrozumieliśmy, co trzeba robić, jak oceniać, jak sprawdzać i na jakim poziomie znajduje się dana akademia. Z punktu widzenia badawczego pozwoliło nam to ustalić jak funkcjonują akademie piłkarskie, bo mogliśmy skupić się na procesach roboczych.

Faktycznie dyrektorzy akademii nie mają zrozumienia w swoich klubach?

OJ: Kiedy zapytaliśmy dyrektorów i pracowników akademii, co chcieliby dodać na koniec naszego audytu, z własnego doświadczenia, większość z nich odpowiadała, że czuje się niezrozumiana przez działaczy i właścicieli. Z jednej strony jest to pouczające, a z drugiej – pokazuje, że ten problem występuje nie tylko w Polsce.

Dlaczego jest tak, jak mówisz? Z czego to wynika? Pokazujecie dane, czytamy o wzorcach – mamy jasne potwierdzenie, jak dochodowym biznesem są akademie piłkarskie…

OJ: Stanowczo. Już w poprzednich badaniach pokazywaliśmy, że średnia wydatków na akademie wśród europejskich klubów wynosi około sześciu procent, a około 60% klubów uważa, że zyski z akademii są dla nich ważną częścią budżetu. Dlaczego nie podwyższają więc kwoty inwestycji? Na przykład topowe duńskie kluby wydają ponad 15% budżetu.

Średnio na akademie przeznaczane jest zaledwie sześć procent budżetu klubów?

OJ: Tak, to przybliżony budżet. Współpracujemy jednak z klubami i widzimy, że lepiej wydać cztery procent dobrze niż osiem procent źle. Wydaje mi się, że ludzie tego nie rozumieją. Właściciele chcą wyników od razu, a dyrektor akademii może je dostarczyć dopiero po kilku latach. Większość trenerów, których spotkałem w życiu, to ludzie z pasją do piłki, ale i do wychowania młodzieży. W tych dwóch światach brakuje zrozumienia. To nie jest więc brak inteligencji czy chęci, a brak zwykłej komunikacji. Są jednak mechanizmy, by to zmienić. Najlepsze akademie na świecie, jak Ajax Amsterdam, mają metodologię, wykwalifikowaną kadrę trenerską czy system identyfikacji talentów. Poza tym dyrektor taki jak Edwin Van Der Sar, pomijając fakt, że sam był piłkarzem, potrafi merytorycznie porozmawiać przez godzinę z trenerem… sześciolatków.

Adam Metelski: W kwietniu współorganizujemy w Poznaniu kolejne ESA_Lab18, czyli spotkanie dla ekstraklasowych klubów i tam popracujemy nad tymi zagadnieniami warsztatowo. To będzie bardzo ciekawe wydarzenie dla dyrektorów akademii, ale także dla dyrektorów sportowych, podczas którego omówimy również wyniki raportu.

OJ: Staramy się z Ekstraklasą wypracować program na kolejne lata. Sam warsztat da jakość, ale on zawsze będzie trochę wyrwany z kontekstu, a fajnie byłoby rozwijać wspólny system. W Warszawie w listopadzie, w ramach ESA_Lab18, zrobiliśmy warsztat o roli dyrektorów sportowych. Każdy klub działał sam, później przedstawiciele się wymieszali i musieli odpowiedzieć na pytanie, co by zrobili, jeżeli mieliby nielimitowane dochody, prowadząc np. klub angielski. Ciekawie odpowiedział Widzew Łódź: że tak naprawdę… zrobiliby to samo. Bo tutaj nie chodzi o finanse, ich nigdy nie będziesz miał wystarczająco. Chodzi o to, by zrozumieć, że pewne funkcjonalności w klubie nie zależą od budżetu.

Rozmawiamy aktualnie z wielkim klubem nad strategią sportową, rozważa on nową strukturę piłkarską. Podstawowe pytania właściciela są bardzo dobre, ale pokazują, że w dzisiejszym świecie transferów nie da się już działać nie licząc na swoje własne talenty. Z drugiej strony – jego pytania bywają bardzo proste. Ilu potrzebuje boisk w akademii? Na to nie ma dobrej odpowiedzi, bo Guangzhou Evergrande ma ich… 50. Ale ilość nie idzie tam w parze z jakością. Zawsze fascynuje mnie Sporting Lizbona, gdzie Cristiano Ronaldo, Paulo Futre czy Luis Figo grali na jednym boisku z piasku! Przed wybudowaniem nowej akademii piłkarskiej mieli półtora boiska, a i tak wychowali kilku zdobywców Złotej Piłki. Infrastruktura nigdy nie gra kluczowej roli, co właśnie widać po przykładzie Chin.

Z raportu wynika, że obszary, które powtarzają się w 90% miejsc, mogą być dla akademii punktem zaczepienia. Jest tak, jak z zasadą Pareto, że te wyróżnione obszary przekładają się na 80% efektu?

OJ: Na pewno efekt Pareto się tutaj sprawdza. Ale widzimy też, że akademie, które są na topie, idą w całkiem nowe sposoby myślenia i funkcjonowania. Tylko dziesięć procent klubów robi zawodnikom test IQ. Z jednej strony – było tu dużo dyskusji, bo piłkarze tego nie chcą. Skoro ktoś wyróżnia się na boisku, po co testować jego inteligencję poza nim? Tak naprawdę widzimy jednak bardzo mocną korelację pomiędzy wynikami w szkole, a osiągnięciami na boisku. RC Lens, jako jeden z klubów, który ma szkołę, ma jeden z najwyższych wyników w maturach we Francji. Wiadomo, że zawsze znajdzie się piłkarz z odrobinę mniejszą inteligencją, ale testy IQ mówią dużo. Inną rzeczą, którą było ciekawie zaobserwować w tym badaniu, był fakt, że akademie nie tylko „produkują” piłkarzy, ale stawiają też na „produkcję” trenerów, którzy później sprawdzają się na innych szczeblach. Szkoła portugalska i holenderska robią to od dekad.

AM: Ankieta, którą wykorzystaliśmy w badaniu, miała ponad 250 pytań. Dotyczyły one procesów roboczych, czyli tego, co robi się w akademiach. Procenty, o których mówiłeś, mogą stanowić pewną podstawę do refleksji, by dyrektor akademii przemyślał, co może zrobić, a czego się u niego nie robi i dlaczego tak jest. Albo skoro tak mało akademii to robi, to dlaczego my to mamy robić? Chodzi o dokonanie oceny, by akademie przemyślały niektóre rzeczy i stwierdziły: okej, tyle akademii robi to, a my tego nie mamy, więc… wprowadźmy. Nie badaliśmy klubów pod kątem tego czy proces odpowiada za sukces – bardziej chcieliśmy opisać, jakie procesy robocze występują w akademiach. Określiliśmy ile procesów roboczych jest w danym obszarze jakości i sprawdziliśmy, które z nich korelują z innymi.

Dzięki badaniu doszliśmy do wniosku, że coraz ważniejsze jest inwestowanie w ludzi – nie tylko w zawodników, ale też trenerów i innych pracowników. Ważne dlatego są również szkolenia, żeby stale rozwijać nasze kadry.

Ile klubów wzięło udział w raporcie?

OJ: Wywiady przeprowadziliśmy w 18 klubach, razem było to ponad 40 godzin rozmów z każdym z nich. M.in. byliśmy w Ajaxie Amsterdam, Anderlechcie Bruksela, Interze Mediolan, Legii Warszawa, Olympique Lyon, Sportingu Lizbona czy Szachtarze Donieck. Kwestionariusz z ponad 250 pytaniami wypełniło natomiast 68 klubów.

AM: W badaniu wzięły udział głównie kluby wchodzące w skład ECA. Jeśli chodzi o wywiady, to chcieliśmy, żeby to była „geograficzna reprezentacja” klubów. Nie chcieliśmy, żeby powielały się kluby z tych samych państw, więc musieliśmy wybrać jakiegoś przedstawiciela danego kraju. W raporcie nie ma klubów angielskich, ale to przez zamieszanie z Superligą – przez chwilę były one zawieszone w ECA. Chcieliśmy, żeby to były czołowe akademie z dobrych piłkarskich krajów, ale chcieliśmy też sprawdzić, jak funkcjonują skromniejsze akademie w krajach mniejszych.

55% klubów zdefiniowało pozawynikowe cele dla sztabów akademii. Jakie to były cele?

AM: Cele mogły być różne, np. udział w szkoleniach, rozwój pozasportowy, doskonalenie zawodników. W grę wchodziły bardzo różne aspekty.

Czy 8 na 10 akademii, które mogą pochwalić się infrastrukturą treningową, to dużo czy jednak bardziej zastanawiające jest, że istnieją 2 na 10, które nie mają tej infrastruktury? Trochę dziwna statystyka, biorąc pod uwagę, że audytowaliście akademie piłkarskie…

OJ: Dwie na dziesięć akademii uważa, że ich infrastruktura nie jest gotowa. Mam taki dysonans, bo po części akademie zawsze uważają, że mają za mało boisk, ale trzeba też przyznać, że w większości klubów organizacja boisk jest coraz lepsza. Większość trenerów i dyrektorów uważa, że jest już lepiej i są usatysfakcjonowani rozwojem infrastruktury. Trzeba przyznać, że w w Polsce w ostatnich kilku latach także widzimy, jak zmieniły się akademie. Z punktu widzenia materialnego, nastąpiła wielka zmiana. W mniejszych akademiach bywa różnie. Na przykład FC Zimbru ma nowy stadion w Kiszyniowie, ale infrastruktura treningowa pozostała sowiecka i z niej ciężko być zadowolonym. Choć, wracając do przykładu Sportingu sprzed lat, nie jest też tak, ze takie Zimbru trenuje na piasku…

Wasz raport jasno pokazuje, że każda akademia stawia na skauting. Wynotowałem sobie, że te działy funkcjonują w aż 86% podmiotów. 

AM: Tak, opisaliśmy też ilu skautów jednocześnie obserwuje młodego zawodnika, ilu z nich pracuje na pełen etat, ilu jest wolontariuszy itp. W badaniu zawarliśmy też sporo pytań dotyczących funkcjonowania działu skautingu i sposobów poszukiwania nowych zawodników do akademii.

OJ: Było miło zobaczyć, że 85% klubów ma zdefiniowany system rekrutacji, ale może trochę martwić, dlaczego 15% nie ma. Co nas zaskoczyło, to to, że ponad trzecia część akademii, właśnie w kwestii rekrutacji, nie posiada komunikacji ze szkołami. To nie jest związane czysto ze skautingiem, ale brakuje ogólnego zrozumienia, czym jest rekrutacja, przez co kluby skupiają się na obserwacji piłkarzy i… to tyle. Wiemy, że coraz większy nacisk w największych akademiach kładzie się na analizę w jakim momencie zawodnik będzie wchodził do pierwszego zespołu albo kiedy zostanie sprzedany. Z doświadczeń bałkańskich wynika, że gdy np. w Serbii biorą do akademii 13- czy 14-latków, to gdy mają oni lat 17-18, bardzo wiele osób pojawia się wokół.

Skauting bardzo się zmienił, wiele funkcji „technicznych” sprawiło, że obserwacje nie wyglądają już tak, jak kiedyś. Pamiętam skautów, którzy mówili: widzę, kto będzie wielką gwiazdą. Jest to możliwe, jest kilku wybitnych skautów, ale tak naprawdę to cały proces obserwacji piłkarzy. W Anderlechcie jest tak, że jeżeli podoba im się jakiś zawodnik, to w ramach skautingu starają się blisko skontaktować z jego znajomymi, poznać rodzinę, ocenić jakim typem człowieka jest. To już nie jest to, co działo się dekadę temu.

Pokazujecie zbiór dobrych praktyk, powielanych w 90% lub więcej badanych akademii. Moją uwagę zwróciło to, że w kategorii „zatrudnieni na pełen etat” widnieje… 100%. Czyli 100% akademii zatrudnia ludzi na pełen etat?!

AM: Tak, ale nie dotyczy to wszystkich pracowników. To znaczy, że we wszystkich analizowanych akademiach była przynajmniej jedna osoba zatrudniona na pełen etat. Te tabelki, jak je nazwałeś „dobrych praktyk”, idealnie pokazują, jakie są trendy, czyli co powinno wystąpić w akademiach. Ten raport wymaga analizy i umożliwia przeprowadzenie autooceny przez osoby zarządzające akademiami. To nie jest gotowy poradnik, który wskazuje, że jak zrobisz dana rzeczy, to osiągniesz sukces, tylko może to być świetne źródło inspiracji, jak budować i rozwijać akademię. 

Widzimy z tego zestawienia jak ważna jest choćby komunikacja z rodzicami.

AM: Warto zastanowić się, jakie powinny być reguły tej komunikacji. Wielu rzeczy przeprowadzonych w badaniu nie mogliśmy zawrzeć w raporcie, bo musiałby być on dwa razy dłuższy. Na pewno należy stwierdzić, że rodzice są ważni. W ankiecie było też pytanie, czy klub analizuje rodziców w jakiś sposób. Okej, podpisujemy zawodnika, który potrafi szybko biegać i prowadzić dobrze piłkę, ale może warto sprawdzić, kim są jego rodzice? Jakie mają wykształcenie? Gdzie pracują? Nie jest tak, że jeżeli rodzice spełniają określone warunki, to na pewno zapewni nam to sukces, ale mamy kolejne dane do przeanalizowania, tworzy nam się baza, dzięki której możemy podejmować lepsze decyzje w przyszłości.

OJ: Mniej niż 45% akademii organizuje warsztaty z rodzicami, których dzieci dołączają do klubu. Widać, że kluby w większości starają się coś dowiedzieć o rodzicach, ale nie wchodzą w głębsze zrozumienie środowiska. Niektóre bardziej jakościowe kluby, gdzie akademia jest bardzo ważna, zdają sobie sprawę, jak istotna jest rola rodziców. Pamiętam przykład z Ajaxu: większość rodziców jest tam przekonana, że ich syn jest kolejnym Cristiano Ronaldo. A statystyki pokazują, że jeśli chłopcy zbyt szybko opuszczają akademię Ajaxu, to miażdżąca większość wraca po dwóch czy trzech latach. Do drugiej ligi holenderskiej. Żeby zapobiec wysokiej rotacji, kluby rozmawiają wcześniej z rodzicami, że im nie chodzi tylko o gwiazdy czy pieniądze, bo to prowadzi do… braku sukcesu, a nie do jego osiągnięcia. W akademiach jest pełno utalentowanych dzieciaków, które nie radzą sobie z presją. Warto zobaczyć, ile klubów organizuje szkolenia z mediów społecznościowych… Kluby nie prowadzą edukacji w tym zakresie, jak przygotować się na ich używanie. 86% klubów nie podejmuje żadnych działań, by budować „personal brand” piłkarza, co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę, że piłkarze i młodzież stają się szybko gwiazdami internetu.

Jeżeli chodzi o styl gry, jasno pokazujecie, że określona filozofia, a z drugiej strony zdefiniowana metodologia i nadzorowanie pracujących w niej trenerów, to coś, co przewija się w ponad 90% najlepszych akademii.

AM: W klubach często określony jest preferowany styl gry, ale czy pierwsza drużyna również gra w tym samym stylu, już nie jest takie jednoznaczne. Część akademii gra tak samo jak pierwsza drużyna, ale nie wszędzie tak jest. Są też kluby, które szukają trenerów pod kątem tego, żeby pasował do klubowego DNA. Istotne jest też to czy ta konkretna metodologia jest spisana?

OJ: W większości klubów są jakieś założenia czy myśli, które zostają ujęte w konkretnym dokumencie, ale pytanie – w jakim stopniu ten dokument jest żywy i na ile jest elementem codzienności, a w jakim stopniu jest raportem, który przygotowano kilka lat temu. Kwestia metodologii jest mocno związana z implementacją. Każdy chce mówić o strategii, kulturze danego klubu. Athletic Bilbao jest na takim poziomie, że ich dokumenty nie dość, że są niekonieczne wielkie, codziennie są wykorzystywane na boiskach.

Dwie trzecie klubów koszaruje swoich zawodników w bursach – waszym zdaniem to wygoda dla rodziców czy coś, co prowadzi do problemów i patologii? Słyszeliśmy o różnych sytuacjach w bursach wielokrotnie.

AM: Są różne podejścia. Niektóre kluby mówiły nam, że wolą stawiać na rodziny współpracujące z klubem i to jest zdecydowanie lepsze, ale inne kluby polecały bursę. Jeżeli jedna akademia dobrze się z czymś czuje i mają dobre praktyki, to ciężko powiedzieć, czy rodzina, która współpracuje z klubem, jest dla nich lepsza czy gorsza, w zestawieniu z opcją wybudowania bursy. W Polsce powstały dwa duże ośrodki: bursy są i we Wronkach i w Grodzisku Mazowieckim. Lech i Legia zdecydowały się, żeby te bursy były, a np. Glasgow Rangers uważa, że zdecydowanie lepsze są rodziny zastępcze. Każda akademia ma swoje perspektywy i cele. Każda decyzja ma swoje plusy i minusy.

OJ: Z doświadczenia obserwacyjnego wielu akademii, bo obserwowałem ponad 50 akademii, ciężko jednoznacznie skopiować model do drugiego modelu. Sam wynik Barcelony jako akademii jest wynikiem implementacji myśli Ajaxu, który ten po części prowadzi do… Hajduka Split. Gdy rozmawiamy z klubem i on nam powie, że chce być jak Barcelona, to wygląda to trochę tak, jak ja chciałbym sobie otworzyć wesołe miasteczko. Od czego zaczynamy? Od kultury, identyfikacji danego klubu – na akademię czas przychodzi później. Nie wierzę w przeszczepy akademii. Kluby jednak wolą wydać 20 tysięcy zł na 16-latka, a nie mają 10 tysięcy zł na zbadanie własnej akademii… Poszczególne elementy zależą od danego rejonu i środowiska. Pomysł całościowej implementacji nie ma sensu. Często prezesi pytają, jaką akademię muszą zobaczyć, jaką skopiować. To zależy, co chcą osiągnąć, jak szybko i w jakich warunkach. Model kopiowania nie działa. 

Napisaliście, że by zidentyfikować procesy, które robią różnice, w celu osiągnięcia sukcesu, najpierw trzeba zdefiniować, co będzie sukcesem. Jak takie cele zdefiniować powinny polskie kluby, które czytają ten wywiad i chciałyby postawić na akademię, by osiągnąć sukces?

OJ: Nie docenia się polskiego rynku, jako rynku kreowania talentu, który można sprzedać za granicę. Zresztą, Ilu piłkarzy z Polski zostało wytransferowanych powyżej 5 milionów euro? Jedenastu. A z Chorwacji? Dwudziestu siedmiu. Samo Dinamo Zagrzeb może sprzedaje co chwilę piłkarzy do lig TOP5. Ze Szwajcarii? Czterdziestu. Z Ukrainy? Czterdziestu ośmiu… Dla polskich klubów to też ciekawa możliwość, by mieć bardziej lokalny skład. Przynajmniej przez jakiś czas. Ale też możliwość zarabiania stosunkowo coraz większych pieniędzy. To już nie jest żaden efekt Lewandowskiego, on już minął. Jak widzimy przykład z poprzednich raportów, gdzie jest napisane, że polskie kluby nie mogą sprzedać piłkarzy za granicę, bo liga jest słaba, to nie jest do końca prawda. Mamy chociażby przykład Kozłowskiego. Polscy piłkarze są sprzedawani za szybko albo za późno. Kluby mijają moment, według naszych obliczeń średnio wypadający w wieku 21,3 lat, kiedy wartość piłkarza jest najwyższa. Jeżeli za szybko sprzedasz zawodnika, nie otrzymasz tyle pieniędzy, ile mógłbyś. Jeśli zrobisz to za późno, to już jest pozamiatane. To, co powinny robić Legia i Lech, nie funkcjonuje dla Lechii czy dla Radomiaka. Radomiak, Lechia, Jagiellonia czy Cracovia jeszcze bardziej fokusować się powinny na przemyśleniu procesów związanych z produktywnością i identyfikacją talentów.

Sporo piszecie w raporcie o produktywności. O co z nią chodzi? Pod tym szyldem znajdujemy najwięcej procesów.

AM: Pytania do badania były stworzone przez grupę ekspertów, psychologów, trenerów i to oni analizowali, jakie aspekty mogą wystąpić w akademii piłkarskiej. Usiedliśmy też później w grupie projektowej i zastanowiliśmy się, który proces roboczy, czyli dane pytanie, do jakiego obszaru jakości zakwalifikować. Dokonaliśmy podziału procesów względem 12 obszarów jakości. Wyszło nam, że najwięcej procesów odnosi się do produktywności, następnie do identyfikacji talentów, dbałości o rozwój umysłowy i kapitału ludzkiego. Na podstawie tego można stwierdzić, które obszary jakości są najważniejsze z perspektywy akademii.

Cztery obszary, o których wspomniałeś, wyróżniają się spośród pozostałych, one mają największe liczby. Abstrahując od tego raportu, bo współpracujecie z Ekstraklasą i macie pojęcie co się dzieje w Polsce: jakbyście mieli w kontekście tych obszarów powiedzieć coś o polskich akademiach, to co by to było?

OJ: Trudno o jednoznaczną odpowiedź, bo w ramach Ekstraklasy w ogóle nie pracujemy nad tym punktem. Jak zauważyłeś, najpierw się identyfikuje, później ma się kapitał ludzki, później następuje rozwój umysłowy, a następnie oceniamy produktywność. Ona są połączone fazowo. Jeżeli chodzi o Polskę, większość podmiotów sfokusowanych jest na jednym z tych obszarów, czyli na infrastrukturze… Która jest potrzebna, ale nie jest wystarczająca. Mam wrażenie, że trochę jest tak: okej, budujemy infrastrukturę, będą boiska, fajna szatnia i to, że będziemy mieli lepszego trenera, sprawi, że może z czasem stanie się on dyrektorem akademii. A wtedy poprosimy właściciela o trochę pieniędzy i wszystko się ułoży!

Trochę na zasadzie takiej, że mamy potrzebne składniki i jedzenie się samo zrobi. To jest największa wada. To badanie pokazuje, że lepiej zrobić margheritę, która wyjdzie, niż pizzę z czterdziestu składników, która będzie niejadalna…

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Mateusz Zgorzyk