CLJ-ka od środka: „Junior młodszy ma największy wpływ na przyszłość zawodnika”

GKS Katowice to klub z wieloletnimi tradycjami, w którym zaczynało swoją seniorską przygodę z piłką wielu późniejszych reprezentantów Polski tj. Jan Furtok, Piotr Świerczewski czy Adam Ledwoń. Aczkolwiek od wielu lat nie mogą doczekać się ich następców. Czy to się zmieni? Jakie plany na rozwój akademii ma jej nowy dyrektor? Jakie różnice są między GieKSą a Gwarkiem Zabrze. Rozmawiamy z Mariuszem Pańpuchem, który przez 25 lat był związany z tym drugim klubem, a od lipca ubiegłego roku zarządza katowicką szkółką.

CLJ-ka od środka: „Junior młodszy ma największy wpływ na przyszłość zawodnika”

Objął pan funkcję dyrektora akademii GKS-u Katowice w lipcu ubiegłego roku. Co od tamtego czasu zmieniło się w tym klubie? Co udało się zrobić przez ten czas?

– Na pewno udało się lepiej poznać warunki, możliwości oraz wartość zarówno poszczególnych zawodników, jak i drużyn. Wprowadziliśmy też kilka projektów, które są w trakcie realizacji. Zobaczymy w najbliższej przyszłości, jak uda nam się to wszystko rozwinąć. Jestem optymistą i myślę, że idziemy w dobrą stronę.

Gdy pan przyszedł do akademii, co takiego wymagało natychmiastowej zmiany? Czy było coś, co źle funkcjonowało i musiał dyrektor szybko zainterweniować? 

– Nie można do wszystkiego krytycznie podchodzić. Byli i są tu ludzie, którzy chcieli rozwijać projekt akademii „Młodej GieKSy”. Dążyli do tego, żeby rozszerzać markę GKS-u Katowice, dlatego nie chciałbym do nikogo podchodzić w sposób krytyczny. Infrastruktura i możliwości naszego klubu są takie, a nie inne, i pracownicy klubu nie mają na to wpływu. Staramy się wykrzesywać z każdego zawodnika jak najwięcej w trakcie każdego treningu i mikrocyklu, tak, aby przynosiło to korzyści dla nich samych, drużyny i całego klubu. Co udało się zrobić przez ten czas? Trwa pierwszy sezon, gdzie przed jego rozpoczęciem, dobraliśmy trenerów do poszczególnych drużyn, kategorii wiekowych. Na wnioski jeszcze przyjdzie czas. Oczywiście, obserwuję na bieżąco pracę innych i mam w głowie swoje przemyślenia. Sam też prowadzę zespół, bo nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, że po tylu latach pracy jako trener, przechodząc do innego klubu, będę siedział tylko za biurkiem.

Jestem zaangażowany w treningi i mecze drugiego zespołu GKS-u Katowice, przez co mam też mocny wpływ na juniorów starszych. Mamy kłopoty kadrowe. Przydałaby nam się jeszcze dodatkowa grupa zawodników. W zespole rezerw grają głównie juniorzy i z tego faktu drużyna juniora starszego występuje często w mocno okrojonym składzie. Przez to też wyniki nie są zadawalające. Dążymy do tego, żeby awansować do mocnej I ligi śląskiej w kategorii juniora młodszego. To była nasza pięta achillesowa, że w tej kategorii wiekowej nie mieliśmy zespołu w silnej lidze. Uważam, że kategoria juniora młodszego ma największy wpływ na przyszłość zawodnika. Nasza gra i rezultaty są obiecujące w tym momencie. Aczkolwiek wymagało to sporo czasu i naszej inicjatywy, poprzez poprzesuwanie zawodników do swoich roczników. Oni mogliby rywalizować ze starszymi, ale z uwagi na potrzeby klubu i drużyny, postanowiliśmy z tych chłopaków zrobić liderów. Chcieliśmy zobaczyć, czy są w stanie w swoim środowisku liderować i wziąć ciężar odpowiedzialność gry na siebie. Zaobserwowałem, że takich zawodników nam brakowało w drużynach młodzieżowych, dlatego zdecydowaliśmy się na taki ruch.

Gdy przychodził pan do akademii to miał takie wrażenie, że jest to dobrze działająca maszyna, którą wystarczy tylko odpowiednio zarządzać? Czy była to maszyna, która wymagała wymiany jakiś zębatek lub naoliwienia poszczególnych części?

– Na pewno jest to zupełnie inne środowisko pracy od tego, w którym funkcjonowałem przez prawie ćwierć wieku w Gwarku. Czy była to świetnie działająca maszyna? Na pewno nie, bo każdy klub ma określone problemy, kłopoty polegające na tym, że coś nie funkcjonuje właściwie. I mowa tu też o najlepszych akademiach w kraju. Każdy taki podmiot chcąc się rozwijać, musi codziennie pracować nad tym, żeby stawać się lepszym. Nieważne, w jakim momencie przejąłbym tę akademię jako dyrektor, musiałbym zdiagnozować, jakie są silne i słabe strony podmiotu. W tym przypadku udało się to szybko i sprawnie zrobić, dzięki ankietom i rozmowom z trenerami. Jako cele szkoleniowe przyjęliśmy w tych młodszych rocznikach stworzenie autorskiego programu szkolenia, który został wysoko oceniony w piłce certyfikowanej przez PZPN, czyli do 12. roku życia. Z kolei w piłce jedenastoosobowej przyjęliśmy realne środowisko, które opiera się na grach. Trenerzy drużyn przeciwnych, których dobrze znam, zaznaczyli mi, że widzą duże postępy w grze naszych zespołów, względem tego, co było jeszcze pół roku, rok temu. Widać, że to drgnęło i idzie we właściwym kierunku. Cieszy nas też to, że kilku zawodników z naszej akademii śmiało zapukało do bram pierwszej drużyny. Pojechali na obóz przygotowawczy, przepracowali cały okres przedsezonowy z „jedynką”. Muszą jeszcze poczekać na swoje szanse, natomiast dali sygnał całej reszcie, że droga do pierwszoligowego zespołu nie jest zamknięta i można tam trafić. Jestem w stałym kontakcie z trenerem Rafałem Górakiem i rozmawiamy o tym, jakie warunki możemy stworzyć młodym zawodnikom.

Jakie cele zostały panu przedstawione na samym początku współpracy z GieKSą? Co pan wymaga od siebie i swoich pracowników? Co chcecie osiągnąć swoją pracą?

– Przede wszystkim chcemy, żeby wizerunek naszego klubu stale się poprawiał. Chcemy, żeby każda osoba, która do nas przychodzi, wiedziała, że GKS Katowice ma wieloletnie tradycje i określone miejsce w historii polskiej piłki nożnej. Za siebie mogę powiedzieć, że jestem wychowankiem tego klubu. Tutaj zaczynałem swoją przygodę z piłką w drużynie trampkarza, a później występowałem w juniorach, jak i drużynie seniorskiej. Historia mojego życia zatoczyła duże koło. Wróciłem do miejsca, które mnie wychowało. Dlatego też podchodzę do tego bardzo emocjonalnie i ambicjonalnie. Naszym celem jest to, żeby każdego dnia, tygodnia, miesiąca, roku stale się rozwijać. Wiemy, że projekt budowy nowego stadionu wszedł w tryb realizacji. Powstanie nie tylko stadion, ale i boiska treningowe, czyli poprawi się nasza infrastruktura treningowa. Wierzę, że dużo na tym zyskamy. Od siebie wymagam codziennej rzemieślniczej pracy. Nie da się zrobić przełomu w krótkim czasie. Wiadomo, że inaczej mi się pracowało w Gwarku i GKS-ie Katowice, chociażby pod względem możliwości ułożenia planu treningowego. Infrastruktura nas ogranicza. Nie jesteśmy w stanie wprowadzić podwójnych treningów w ciągu dnia. Aczkolwiek nasza młodzież ma bardzo dobrą opiekę w postaci zaangażowanych, zdolnych trenerów, którzy ciągle chcą się uczyć, co sprawia, że mogę z optymizmem patrzeć na przyszłość.

Dlaczego w ogóle zdecydował się pan na pracę dyrektora akademii GKS-u Katowice? Sam pan wspomniał o tym, że przez ostatnie dwadzieścia pięć lat był związany z Gwarkiem Zabrze, gdzie przyczynił się do rozwoju takich piłkarzy jak Łukasz Piszczek czy Szymon Żurkowski. Sentyment sprawił, że widzimy pana w GKS-ie? Czytałem wypowiedź prezesa klubu, Marka Szczerbowskiego, który powiedział, że trzy lata przekonywał pana do przyjścia do GieKSy.

– Muszę przyznać, że bardzo długo rozpatrywałem tę propozycję. Jeżeli długo pracujesz w jednym miejscu, gdzie czujesz się jak w domu i sprawia ci to przyjemność to w takim układzie trudno jest z dnia na dzień podjąć decyzję o zmianie otoczenia. Są takie trzy rzeczy jak zaufanie, czas i szansa, których, jeśli nie wykorzystasz w danym momencie to już mogą nigdy nie przyjść. W GKS-ie mam zaufanie, do tego dochodzi odpowiedni wiek i doświadczenie, żeby podjąć trochę innych działań. Oczywiście wiązało się to z pewnymi obawami, ale tak jest zawsze. Mam nadzieję, że nie będę tej decyzji żałował w przyszłości. To był trudny wybór. Zakres obowiązków tutaj też mam dużo większy niż bycie tylko trenerem. W Gwarku prowadziłem dwa zespoły przez długi czas, co wiązało się z sukcesami indywidualnymi zawodników i drużyn. Teraz czas to doświadczenie przenieść na grunt katowicki. Głównie mam na myśli etos pracy i codzienne zasuwanie na treningach po to, żeby być coraz lepszym. Ważne jest też wychowanie tych chłopaków na porządnych ludzi, w taki sposób, żeby rozwijali swoje pasję i odnaleźli się w dorosłym życiu, również w momencie, gdy nie wyjdzie im w piłce. Dzięki uprawianiu sportu, można wypracować takie cechy, które w życiu codziennym są niezbędne. To jest misja każdego klubu. Aczkolwiek każdy tak mówi, a drugą rzeczą jest codzienne wdrażanie tego planu, zwracanie uwagi na szczegóły poprzez rozmowy i wspieranie młodych ludzi.  To są bardzo istotne rzeczy i wierzę, że to podejście przyniesie korzyści w przyszłości.

Jakie widzi pan różnice między Gwarkiem Zabrze a GKS-em Katowice? To pytanie samo się nasuwa też z uwagi na to, że z tego pierwszego klubu w ostatnich latach wyszło kilku reprezentantów Polski patrz. Łukasz Piszczek, Paweł Olkowski, Tomasz Bandrowski czy Szymon Żurkowski. Z kolei GieKSa ma dużą posuchę, jeśli popatrzymy na minioną dekadę. Dlaczego wychowankowie Gwarka zachodzą tak daleko, a w GKS-ie Katowice trudno o jednego zawodnika, który doszedłby na poziom reprezentacyjny?

– Trudno porównywać ze sobą te dwa podmioty. Dlatego, że Gwarek zajmuje się tylko i wyłącznie sportem młodzieżowym do 19. roku życia. Dla większości zawodników jest to klub przejściowy. I taki też jest cel Gwarka. Z kolei GKS Katowice to klub, który obecnie występuje na zapleczu Ekstraklasy. Aczkolwiek wszyscy wiemy, że w przeszłości osiągał spore sukcesy i z tego tytułu oczekiwania kibiców są bardzo duże. Czemu nie było wychowanków w GieKSie w ostatnim czasie? Trudno powiedzieć. Wiem, że wychowanie zawodowego piłkarza to jest proces, który wymaga mnóstwa cierpliwości, czasu i doświadczenia. Ma na to wpływ wiele czynników. Tutaj bazujemy na zawodnikach, którzy mieszkają w Katowicach i okolicznych miastach. Nie ma za wielu chłopaków, którzy pochodziliby z mniejszych miejscowości i mieszkali w internacie. Trzeba mocno popracować nad charakterami tych zawodników.

Z chłopakami z mniejszych miejscowości jest zazwyczaj tak, że ciężko pracują na treningach, cały czas chcą coś udowodnić. I nawet, jeśli przychodzą do klubu z zaległościami piłkarskimi to dzięki odpowiedniemu treningowi są w stanie pewne rzeczy w niedługim czasie nadrobić. To wynika też  z tego, że, gdy mieli 13-14 lat musieli wyjechać z rodzinnego domu, zamieszkali w internacie i mają duże ambicje oraz zacięcie do tego, żeby pracować. Owszem to, co mówię jest sporym uogólnieniem. Aczkolwiek ze statystyk wynika, że profesjonalną karierę sportową częściej robią zawodnicy z mniejszych ośrodków niż dużych miast. Jednak czynników, które mają wpływ na to, czy ktoś zajdzie na szczyt jest wiele. Wierzę, że w niedługim czasie zobaczymy naszych wychowanków, którzy będą wchodzić do pierwszego zespołu i odgrywać w nim główne skrzypce na nowym stadionie. Jeżeli chodzi o reprezentantów Polski to takim światełkiem w tunelu jest Patryk Szwedzik, który ostatnio zadebiutował w reprezentacji Polski U-20, przechodząc wcześniej kilka szczebli w młodzieżowych drużynach GKS-u.

Jaki macie plan na Centralną Ligę Juniorów? Przymierzacie się do tego, żeby w przyszłości mieć dwie, trzy drużyny na tym poziomie i być mocno kojarzonym z tymi rozgrywkami. W ostatnich latach, jeśli chodzi o Katowice to Rozwój bardziej utożsamialiśmy z CLJ-kami aniżeli GKS. GieKSa pojawiła się w CLJ U-15 po raz pierwszy dopiero w zeszłym roku. Aczkolwiek od tamtego momentu cały czas trzymacie się na tym poziomie.

– Dla nas to jest coś fajnego, że zespół trampkarza występuje w CLJ U-15. Miejmy nadzieję, że tak zostanie. Wiadomo, że przy ośmiozespołowych ligach ta rywalizacja, spadki i awanse, co pół roku, wzbudzają dużo emocji. Na pewno jest kilka bardzo silnych zespołów w naszej grupie. I kilka kolejnych, które trzymają się bardziej środka tabeli i walczą o utrzymanie. Miejsc w tej lidze jest mało, a chętnych nie brakuje. W CLJ-ce nie wystarczy mieć tylko silny rocznik. Dlatego, że inni też są mocni i o wynikach często decyduje dyspozycja dnia. Nie mamy takich możliwości i środków finansowych, co największe akademie w Polsce. Nie możemy pozwolić sobie na ciągłe transfery i selekcje. Bazujemy głównie na tym, co mamy, choć staramy się stopniowo wzmacniać nasze drużyny. Jestem zadowolony z postawy drużyny i pracy trenerów Artura Filipiaka i Łukasza Gołucha, którzy opiekują się tą ekipą. Widzę, ile serca i zaangażowania wkładają w analizy i przygotowanie zespołu, co mnie bardzo cieszy i napawa optymizmem przed dalszą częścią rozgrywek.

Chcecie mieć też drużyny w CLJ U-17 i U-19? To jest wasz cel?

– Oczywiście jest to scenariusz idealny, żeby do niego doszło, musimy przede wszystkim dążyć do utrzymania jakości w zespołach juniora młodszego i starszego. Jeśli chcemy powalczyć o CLJ U-17 w przyszłym roku to kadra juniora młodszego musi być bardzo silna. W nowym formacie rozgrywek będziemy musieli rozegrać 32 spotkania na wysokim poziomie. Jeśli w tym sezonie awansujemy do I ligi śląskiej to zrobimy wszystko, żeby powalczyć o CLJ-kę. Taki jest też cel rywalizacji. Gra się po to, żeby wygrać. Konkurencja na Śląsku jest spora. I liga wojewódzka u nas charakteryzuje się tym, że jest bardzo mocna. I to nas bardzo cieszy. Chcemy się rozwijać i rywalizować z najlepszymi.

Na początku naszej rozmowy powiedział pan takie zdanie: „kategoria juniora młodszego ma największy wpływ na przyszłość zawodnika”. Skąd takie wnioski?

– W kategorii trampkarza umiejętności piłkarskie to jest jedna rzecz, natomiast poziom motoryczny też ma duże znaczenie. Gdy chłopcy mają 16-17 lat, zaczynamy w nich dostrzegać cechy, które przydadzą się im później w piłce seniorskiej. Pracowałem wiele lat przy tej kategorii wiekowej i wiem, że niektóre działania i wskazania na poszczególne pozycje, czy cechy zawodników w wieku 17 lat już sygnalizują o tym, kto może przebić się do seniorskiej piłki na wysoki poziom. Wielokrotnie było tak, że zdolni trampkarze przechodzili weryfikację już w juniorach. To już jest poziom, gdzie nie wystarczą tylko umiejętności piłkarskie. Zawodnik już powinien wiedzieć, jak zachowywać się będąc pod presją przeciwnika. Chłopcy mocno rozwijają się pod względem taktycznym i dojrzewają emocjonalnie, co sprawia, że już rok później są w stanie funkcjonować w piłce seniorskiej. Kategoria juniora młodszego to ostatni moment, żeby nad wieloma rzeczami popracować, bo nieubłagalnie zbliża się etap wchodzenia w piłkę seniorską. Tutaj mówimy o pewne weryfikacji i uświadomieniu zawodnikowi, czy nadaje się do gry na wysokim poziomie.

Odkąd pan przyszedł do akademii GKS-u Katowice, czy odczuł, że jednym z problemów tego klubu są rodzice? Oczywiście tym pytaniem nawiązuję do głośnej sprawy sprzed minionego weekendu, gdzie podczas turnieju dla 8-latków doszło do skandalicznej sytuacji z udziałem kiboli GKS-u Katowice

– Nigdy nie można traktować rodziców jako problem. To jest złe podejście. Nie ośmieliłbym się nazwać jakiegokolwiek rodzica problemem. Opiekunowie mają różne podejście do dzieci i ich przyszłości. Przeprowadziłem kilka spotkań z rodzicami w GKS-ie Katowice, szczególnie z grupą orlików i CLJ U-15, żeby przedstawić im realne możliwości tego, co mogą pokazać ich dzieci na meczu. Często się z tym borykamy, że chłopcy z kategorii orlika mają określone możliwości wykonania pewnych zadań. Często rodzice tego nie rozumieją i oceniają z perspektywy boiska to, co zobaczyli. Aczkolwiek w GKS-ie nie widzę z tym problemu. Rodzice na trybunach zachowują się kulturalnie i z klasą, przynajmniej na tych meczach, na których byłem. Nawiązując do drugiej części pana pytania, muszę zaznaczyć, że jestem tym wszystkim mocno zbulwersowany i wstrząśnięty, że ktokolwiek jest w stanie przyjść na mecz dzieci i w ten sposób kogoś atakować, kto ma barwy innego klubu. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Nikt nie może atakować rodzica na trybunach, czy nie daj Boże dziecka, które cieszy się z gry w piłkę. Nie byłem na tym wydarzeniu, aczkolwiek mam informacje z pierwszej ręki od trenera, który był z naszą drużyną na tym turnieju. Nie byliśmy organizatorami tej imprezy, która odbyła się w Katowicach, aczkolwiek nie ma to większego znaczenia, bo wina leży po stronie kibiców. Podkreślam, że potępiam takie zachowania. Najgorsze, co możemy teraz zrobić to dawać przyzwolenie na tego typu sytuacje.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix