Od wygrania VIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” do… zostania kapitanem Pogoni Szczecin i rozegrania kolejnego udanego sezonu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Jak wyglądały początki kariery Sebastiana Kowalczyka? Co było jego największym problemem w dzieciństwie? Czym się wyróżniał?

Pierwszy trener: Sebastian Kowalczyk

Kowalczyk pochodzi ze Szczecina, wychowywał się na tamtejszym Śródmieściu. Swojej przygody z piłką nie rozpoczynał jednak w Pogoni, a w… Salezjańskiej Organizacji Sportowej, zwanej też skrótowo SALOS-em. – Gdy Sebastian był w pierwszej klasie szkoły podstawowej, dołączył do klubu SALOS Szczecin, gdzie wówczas byłem trenerem. Jego pierwszym szkoleniowcem był ks. Tadeusz Balicki. Później Sebastian przeszedł do mojej grupy i tam rozpoczęliśmy naszą współpracę, która trwała przez wiele następnych lat. Prowadziłem wówczas w SALOS-ie dwa roczniki, więc Sebastian krążył między starszymi chłopakami a rówieśnikami – mówi nam Piotr Łęczyński, który aktualnie prowadzi juniorów starszych Pogoni Szczecin.

Premierowym sukcesem w piłkarskiej przygodzie „Kowala” było wygranie VIII edycji Turnieju. Na finałach ogólnopolskich w 2008 roku, które rozegrano na stadionie przy ul. Reymonta, spotkał się m.in. z Krystianem Bielikiem, Miłoszem Szczepańskim czy Patrykiem Dziczkiem, a w nagrodę za zwycięstwo w zawodach mógł pierwszy raz w życiu polecieć samolotem i obejrzeć na Wembley starcie Anglii z Kazachstanem. „Już bardzo dokładnie naszej drogi w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” nie pamiętam, ale wiem, że były trzy spotkania grupowe, ćwierćfinał, półfinał oraz finał. Nie kojarzę, żeby któraś drużyna sprawiła nam problemy. Nie zapomniałem jednak o samym starciu finałowym, dobrze pamiętam, że pokonaliśmy wtedy 4:1 reprezentację województwa wielkopolskiego” – wspominał kiedyś na naszych łamach Łęczyński.

Kowalczyk był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników zwycięskiego zespołu, jednakże nie można też zapomnieć o pozostałych chłopakach. W składzie tamtej drużyny byli również: Damian Pawłowski (aktualnie gra w Pogoni Grodzisk Mazowiecki, ma na swoim koncie kilkanaście występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju), Rafał Maćkowski (piłkarz III-ligowej Kotwicy Kołobrzeg) czy Mateusz Bartolewski, podstawowy lewy obrońca ekstraklasowego Zagłębia Lubin. Nie wszystkim jednak udało się zaistnieć w profesjonalnym futbolu. Hubert Dzierabin, Kacper Gajdemski (najlepszy bramkarz VIII edycji Turnieju) oraz Filip Kop-Ostrowski nie grają już w piłkę.

Co wyróżniało Sebastiana na boisku? W jakich piłkarskich aspektach był lepszy od swoich rówieśników? – Myślę, że wyróżniał się w tych aspektach, które też dzisiaj są „wymagane” przez kandydatów na piłkarzy. Był bardzo sprawnym dzieckiem, miał dobrą technikę, kochał piłkę. Nigdy nie dysponował dobrymi warunkami fizycznymi. Technika oraz zawziętość – przy jednocześnie jego niskim wzroście – powodowały, że się wyróżniał na boisku. To wszystko było oczywiście poparte ciężką pracą na treningach. Był bardzo lubianą osobą, ale też miał charyzmę i skupiał wokół siebie innych, dając im sporo energii – wyjaśnia jeden z jego pierwszych szkoleniowców.

Nikt w rodzinie Kowalczyka nie był bezpośrednio związany ze sportem, natomiast jego ojciec czy dziadek chodzili czasem na Pogoń. Tata Sebastiana pracował za granicą, więc wychowywała go głównie mama. – Jako trener miałem bardzo dobry kontakt z jego rodzicami – wspomina Piotr Łęczyński.

Do Pogoni Szczecin ściągnął go Dariusz Adamczuk. Zresztą, w podobnym okresie akademię „Portowców” zasilił Łęczyński. „Pamiętam, że grałem jeszcze w SALOS-ie. Znali mnie w Szczecinie, bo wyróżniałem się, grałem w kadrach regionalnych czy wojewódzkich. Minęliśmy się gdzieś na dworcu. Dyrektor Adamczyk podszedł wtedy do mnie i zagaił: Seba, a może przyszedłbyś do Pogoni? Będzie ci u nas dobrze. Odpowiedziałem, że nie, że gdzie, że ja Salosiak, że jaka Pogoń. Ale im bardziej docierało do mnie, jakie perspektywy mam w Pogoni, a jakie w SALOS-ie, tym byłem bliżej tego, by zdecydować się na taki ruch. SALOS nie miał drużyny seniorów, a Pogoń rosła w siłę. Wreszcie dogadaliśmy się na trener” – mówił w rozmowie z Weszło! młody pomocnik.

Sebastian Kowalczyk wyróżniał się w CLJ-ce, następnie zdobywał bramki w III-ligowych rezerwach, aż w kwietniu 2017 roku zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju. W Ekstraklasie zaczął regularnie występować półtora roku później i gra w niej aż po dziś dzień. W pierwszym zespole rozegrał już 144 spotkania, zdobywając w nich po 13 goli i asyst. Nie jest to talent pokroju Kacpra Kozłowskiego, nie strzela tyle goli, co Kamil Grosicki, nie jest najlepszym zawodnikiem na swojej pozycji w lidze jak Damian Dąbrowski, natomiast wiele drużyn chciałoby mieć w swoich szeregach takiego wychowanka. „Kowal” jest też w orbicie zainteresowań selekcjonera, jednakże nie doczekał się jeszcze debiutu w seniorskiej reprezentacji.

– Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony tym, że akurat Sebastianowi udało się zaistnieć w profesjonalnym futbolu. Słyszeliśmy mnóstwo opinii w kontekście jego wzrostu i tego, że mu się nie uda, więc tych przeciwności podczas początków kariery było trochę. Nie zawsze był powoływany do młodzieżowych reprezentacji kraju. Podchodziłem do tych kwestii jednak spokojnie, bo wiedziałem, że ma coś, czego nie da się nauczyć, czyli charakter do piłki i bardzo duże umiejętności. Okazało się, że wzrost nie był tak wielką przeszkodą. W końcu nadszedł czas, w którym został kapitanem pierwszego zespołu, stał się liderem drużyny i teraz cieszymy się z tego, jak gra. Ja i cała moja rodzina bardzo mu kibicujemy – kończy Łęczyński.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix