Patent na wygrywanie na Narodowym? Tomasz Nawrocki: „Chyba jestem w czepku urodzony”

UKKS Katowice potęgą w piłce dziecięcej i młodzieżowej? Od kilku lat są w ścisłej czołówce w Polsce, jeśli chodzi o turnieje i rozgrywki dla dziewcząt. Jak oni to robią, skoro są malutką szkółką, gdzie pracuje trzech (!) trenerów, a w piłkę gra zaledwie… trzydzieści dziewczynek? W ubiegłym tygodniu zawodniczki tego klubu wygrały Turniej „Z Podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” w kategorii U-10, a w U-12 doszły do wielkiego finału na Stadionie Narodowy, gdzie minimalnie przegrały z Beniaminkiem Krosno (0:1). Dla trenera Tomasza Nawrockiego był to już piąty finał na tym obiekcie! Jak on to robi? Znalazł patent na ten Turniej? Rozmawiamy z nim oraz trenerką Marzeną Patryarchą, która prowadziła drużynę U-10.

Patent na wygrywanie na Narodowym? Tomasz Nawrocki: „Chyba jestem w czepku urodzony”

Minął tydzień od wielkiego Finału Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku”. Czy emocje już opadły i telefony z gratulacjami przestały dzwonić?

Tomasz Nawrocki:- Zaraz po skończonym finale odebraliśmy gratulacje od Prezydenta RP, Andrzeja Dudy i od prezesa podokręgu Katowice, Stefana Mleczko oraz wiceprezesa Piotra Buchcika. Gratulowali i dziękowali nam rodzice oraz trenerzy drużyn, z którymi przyszło nam się zmierzyć. Myślę, że na pozostałe gratulacje przyjdzie jeszcze czas. Na ten moment częściej telefonują do nas lokalne media niż lokalne władze.

Kilka minut po wygranym finale na Stadionie Narodowym w kategorii U-10 dziewczynek,  zawodniczki UKKS-u Katowice w rozmowie z Weszło TV powiedziały: „nie możemy się doczekać pucharu pełnego lodów. Trenerka nam obiecała, że jak wygramy finał to taki dostaniemy”.  Obietnica została dotrzymana?

Marzena Patryarcha:- Tak, została dotrzymana i uwieczniona w formie materiału wideo przez TVP Katowice. Poinformowaliśmy lokalną telewizję wcześniej, że coś takiego szykujemy i przyjechali do nas, żeby nagrać ten puchar pełen lodów. Skąd się to wzięło? Na Silesia Cup wraz rodzicami zrobiliśmy dziewczynkom niespodziankę i za wygrany turniej sprawiliśmy im rzekomy puchar wypełniony lodami. Naszym zawodniczkom tak się ten pomysł spodobał, że doszliśmy do wniosku, aby po każdym końcowym zwycięstwie na dużej imprezie, wieńczyć to taką dodatkową nagrodą. Już po awansie do wielkiego finału na Stadionie Narodowym powiedziałam im, że otrzymają puchar pełen lodów za ten Turniej, a one poszły o krok dalej i wygrały ten ostatni mecz. Dla dziewczyn ten symboliczny puchar wypełniony lodami to naprawdę ważna rzecz.

Wierzymy, bo przed naszymi kamerami pierwsze, o czym wspomniały to o obiecanym przez trenerkę pucharze pełnym lodów. Tak, jakby to było ważniejsze od tego, że przed chwilą wygrały finał na Stadionie Narodowym.

TN:- Drużyna U-10 jest zupełnie inna od U-12. Zauważyliśmy, że u tych młodszych nie ma jeszcze tej świadomości, gdzie się znajdują i o co grają. Dziewczyny nie kalkulują, bawią się piłką i nie myślą o wyniku. Inaczej sytuacja wygląda w drużynie U-12, gdzie te zawodniczki są już świadome, co im da zwycięstwo w Turnieju, stawiają sobie konkretne cele piłkarskie i do nich dążą. Mają większe doświadczenie i obycie na turniejach, ale też bardziej stresują się wydarzeniami, które są dla nich istotne.

Niektórzy mówią, że macie patent na zdobywanie pucharu U-10, czy to prawda?

MP:- Ci, którzy tak mówią, żeby zrozumieć nasz sekret, musieliby założyć nasze buty i trochę w nich pochodzić. Jesteśmy małym klubem z niewielkim wsparciem. Każdy trening stanowi dla nas spore wyzwanie, zwłaszcza, że z racji remontów przydzielonego nam boiska treningowego, pół sezonu musieliśmy się tułać po wielu okolicznych obiektach. Wszystkie nasze treningi, przez cały rok, odbywają się na świeżym powietrzu. Niejednokrotnie dziewczyny musiały zaczynać trening od odśnieżania boiska, a zdarzało się też tak, że woda w bidonach potrafiła nam zamarznąć. Reżyser filmu „Rocky” miałby gotowy scenariusz (śmiech).

Jak wyglądał mecz finałowy U-10 oczami trenerów? Czy to było łatwe i przyjemne spotkanie, co sugeruje sam wynik 6:3? Czy dziewczyny odczuwały rangę tego wydarzenia i stresowały się tym, że grają na Stadionie Narodowym? 

MP: – Samo wejście na stadion Narodowy zrobiło na dziewczynach ogromne wrażenie. To była ich pierwsza wizyta na tym obiekcie. Gdy doszło już do samej rozgrzewki przed meczem to po dziewczynach nie było widać żadnego stresu. To bardziej my, trenerzy go odczuwaliśmy (śmiech). Finał rządzi się swoimi prawami, a w przypadku dzieci czynnikiem decydującym o końcowym wyniku jest psychika. Nasze dziewczyny może nie grały tak, jak w poprzednich spotkaniach i w początkowych fragmentach meczu było sporo nerwowości, ale z każdą kolejną minutą oswajały się z otoczeniem, łapały wiatr w żagle i gnały do przodu. Jestem bardzo zadowolona z tego, jak pokazały się dziewczyny w tym spotkaniu.

Gdzie tkwi sekret zwycięskiej drużyny?

MP:– Myślę, że sekretem naszej drużyny jest różnorodność. Mamy zawodniczki mocne fizycznie i typowo techniczne. Mamy dziewczyny, które doskonale odnajdują się w obronie i takie, które mają świetny przegląd pola. Znamy je, trenujemy z nimi i jako trenerzy wiemy, jak ich atuty wykorzystać, żeby wygrać mecz. Mamy świadomość tego, kiedy potrzebują odpoczynku oraz w którym momencie emocje biorą górę i musimy pomóc im spuścić „parę z gwizdka”, żeby zachowały chłodną głowę. Przede wszystkim, jednak lubimy spędzać ze sobą czas, zarówno na boisku, jak i poza nim.

W którym momencie poczuliście, że zdobędziecie puchar w tym Turnieju?

TN:– Nie wiem czy pamiętasz, ale w poprzedniej edycji Turnieju zdobyliśmy puchar po wygranym 2:0 meczu z Tęczą Bydgoszcz. W tej edycji historia zatoczyła koło i w kategorii U-10 drużyna Tęczy była naszym pierwszym przeciwnikiem. Powiedzieliśmy sobie wtedy, że jeśli wyjdziemy zwycięsko z tego pierwszego pojedynku to na 100% będzie nam dane zaprezentować się na murawie PGE Narodowego. Jak wiesz, wygraliśmy 5:1 po kapitalnym meczu naszego niezwodnego duetu Maja Gąsior – Nela Dobrzyńska. Hattrick Neli po trzech asystach Mai to był właśnie ten moment, kiedy już wiedzieliśmy, że nikomu nie oddamy naszego pucharu. Nie mieliśmy sobie równych na tym Turnieju. W sześciu meczach dziewczyny strzeliły 37 bramek, tracąc tylko pięć. Wygrywaliśmy wysoko z każdym. W półfinale pokonaliśmy 6:0 AP LG Gdańsk. W finale mierzyliśmy się ze Ślęzą Wrocław, która słynie z dobrego szkolenia, a wygraliśmy ten mecz równie pewnie. Musimy przyznać, że wyjątkowo łatwo i gładko poszło nam w kategorii U-10. Mamy teraz taką zagwozdkę, czy to my zrobiliśmy aż tak wielki postęp w ostatnim czasie, czy piłka kobieca dalej jest niszowa i nie poszła aż tak do przodu? Jesteśmy malutkim klubem, gdzie trenuje trzydzieści dziewczynek, a nie mamy sobie równych w kategorii U-10. To wręcz jest trudne do zrozumienia. Chyba, że przez to, że pracujemy w małych grupach jesteśmy w stanie bardziej poświęcić się każdej dziewczynce z osobna, co przekłada się na takie różnice między zespołami. Duże ekstraklasowe kluby zainwestowały w piłkę kobiecą, ale jeszcze nie widzimy efektów w postaci mocnych drużyn dziecięcych.

MP:- Dodam, że na tym Turnieju graliśmy bez nominalnej bramkarki. W każdym meczu broniła inna zawodniczka. Mamy wszechstronne dziewczyny, które potrafią zagrać na każdej pozycji. To też jest nasza bardzo mocna strona, która zaskakuje przeciwniczki.

Na waszej stronie znalazłem informację, że jedna z zawodniczek, która wygrała ten Turniej w kategorii U-10, na co dzień trenuje też taekwondo. Czy to też jest wasz atut? Czy dziewczyny w większej liczbie trenują inne sporty? Czy sporty walki przydają się na boisku?

TN:- Sztuki walki na pewno są przydatne na boisku. Dlatego, że uczą kontaktu z rywalem. Wiele dziewczynek na początku przygody z piłką ma z tym problem. Widzą, że przeciwniczka jest o głowę wyższa i odpuszczają walkę o futbolówkę. Sam gabaryt już odstrasza. Wspomniana Natasza nie tylko trenuje taekwondo, ale też kickboxing. Ona ma spory potencjał, jeśli chodzi o sport. Z uwagi na jej różnorodność zyskuje wiele na boisku. Ma atuty, których nie mają inne zawodniczki w jej wieku. Z kolei my, trenerzy staramy się uwypuklać mocne strony naszych dziewczyn. Nasza obrończyni ma mocny strzał z dystansu i na finałach to pokazała, zdobywając gola z połowy boiska. Inna zawodniczka opanowała loby i w taki sposób dwukrotnie pokonała bramkarki rywali na finałach ogólnopolskich.

Natasza podczas treningu taekwondo

Jak oceniacie drugi finał w kategorii U-12 dziewczynek w waszym wykonaniu? Z mojego punktu widzenia – stanęły naprzeciw siebie dwa wyrównane zespoły i zadecydował detal, czyli przepiękny strzał z dystansu zawodniczki Beniaminka Krosno.

TN:– Rozmawiałem z wieloma trenerami, którzy znają bardzo dobrze potencjał naszego zespołu i Beniaminka Krosno, wszyscy określili się jasno: „ten finał był brzydki„. Chodzi o to, że był to typowy mecz walki, gdzie brakowało finezji i pięknych akcji. Beniaminek był od nas lepszy, strzelił o jedną bramkę więcej i zasłużenie sięgnął po puchar. Czego nam zabrakło? Nie zagrała głowa. Dziewczyny nie poradziły sobie z rangą Turnieju, narzuciły na siebie za wysoką presję i jej nie podołały. Myślę, że, gdyby nasze zawodniczki wyszły na ten Stadion z większym spokojem to mecz zapewne ułożyłbym się inaczej. Aczkolwiek muszę przyznać, że w ostatnim czasie nasze dziewczyny cały czas grały „o coś”. To nie jest tak, że trenerzy czy rodzice wymagają od nich sukcesów, bo one same z siebie chcą wygrywać.

Tuż przed Turniejem „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” były mistrzostwa Polski. Nie było czasu na to, żeby w jakikolwiek sposób przygotować się na kolejny bardzo ważny dla dziewczyn Turniej. Po cichu liczyliśmy, że możemy dojść do finału w kategorii U-12, ale wiedzieliśmy, że jest tutaj kilka naprawdę mocnych ekip – Beniaminek Krosno, Tęcza Bydgoszcz, Diamonds Academy, UKS SMS Łódź, czy Jagiellonia Białystok. I o tym przekonaliśmy się już dobitnie na poziomie ćwierćfinału. Tęcza Bydgoszcz stworzyła sobie więcej stuprocentowych sytuacji, dominowała na boisku, ale brakowało jej szczęścia. Dużo nie brakowało, a odpadlibyśmy już na tym etapie. Wielu postronnych obserwatorów rozpatrywałoby to rozstrzygniecie w kategoriach dużej niespodzianki. To jest wielki Turniej i on rządzi się swoimi prawami, gdzie mecz meczowi nie jest równy. To było nasze najtrudniejsze starcie, z którego wyszliśmy zwycięsko. Finał to już inna historia. Gra na PGE Narodowym to wielka rzecz i przeżycie dla dziewczyn.

Aczkolwiek w tej ekipie jest kilka dziewczyn, które już grały na Narodowym i sięgnęły po puchar w 2019 roku w kategorii U-10. Do tego też dochodzi wiele innych sukcesów na polu krajowym, bo UKKS Katowice to ścisła czołówka piłki dziewczęcej w Polsce. Mimo tego ogromnego bagażu doświadczeń uważasz, że ranga tego Turnieju i stres dopadł zawodniczki w finale U-12?

TN:– Tak, stres zjadł oba zespoły. Walka toczyła się nie tylko na murawie, ale przede wszystkim w głowach młodych zawodniczek. One mają już 12 lat, wiedzą, o co grają, jakie są nagrody. Mają świadomość tego, że mecz jest transmitowany na żywo, a wszędzie wokół jest mnóstwo mediów. Wiedzieliśmy z trenerem Jakubem Koznerem (Beniaminek Krosno), że kluczem do wygrania tego finału będzie to, która zawodniczka/-ki wytrzyma/-ją ciśnienie i rangę meczu. Beniaminek skorzystał z tego klucza i wygrał. Cieszymy się, że zaszliśmy tak daleko. Dziewczyny na początku mocno przeżywały porażkę, ale minęło pół godziny i dotarło do nich, że dokonały czegoś wielkiego, dopisując kolejny sukces w swoim piłkarskim CV.

Musimy uwypuklić jedną rzecz, że dla trenera był to już piąty (!) finał na Stadionie Narodowym. Coś niesamowitego. Nikt inny nie może pochwalić się taką passą. Jak ty to robisz? Musiałeś znaleźć na to jakiś patent.

TN:– Można powiedzieć, że jestem teraz na fali, ale ta droga nie była łatwa. Bo dojść do wielkiego finału na Stadionie Narodowym to trudna sztuka. Mówimy cały czas o Turnieju, drabince, krótkich meczach (2 x 10 minut- przyp. red.). Chyba jestem w czepku urodzony (śmiech). Każdy finał był dla mnie zupełnie inny. Podczas tej edycji miałem to z tyłu głowy, że od 2017 roku nieprzerwanie docieram na Stadion Narodowy ze swoimi drużynami. Największy sentyment mam do XIX edycji Turnieju, gdzie jechaliśmy do Warszawy po doświadczenie, a wyjechaliśmy z… pucharem za zwycięstwo w kategorii U-10! Ten rok też jest dla nas bardzo wyjątkowy, bo dwie nasze drużyny dotarły do wielkiego finału na Stadionie Narodowym! Nigdy w historii nie było takiego przypadku, żeby tego samego dnia, dwie ekipy z jednego klubu zagrały na tym obiekcie. Duża rzecz! Mam nadzieję, że za rok też uda mi się doprowadzić kolejny zespół na Narodowy i będę śrubował ten rekord jak Robert Lewandowski (śmiech).

Jak wy to robicie, że złapaliście taką powtarzalność w tym Turnieju? Sami powtarzacie, że jesteście małym klubem, ale trzeba śmiało powiedzieć, że jesteście potęgą, jeśli chodzi o drużyny dziewczęce w Polsce.

TN:– Jesteśmy małym klubem, który działa bez żadnego wsparcia. Nikt nam nie pomaga. Jesteśmy zdani sami na siebie patrz. trenerzy i rodzice dziewczynek. Nie współpracujemy z żadnymi klubami. O wszystko musimy sami zadbać. Nie jest łatwo. Mamy świadomość, że jak czegoś nie zrobimy sami to nikt inny nie zrobi tego za nas. Kiedyś spotkałem się z takim stwierdzeniem od osób z PZPN-u, że: „kobieca piłka powinna być tylko pod dużymi klubami”. Wiadomo, że pod tym kryje się aspekt marketingowy, wizerunkowy i finansowy. Szkoda, że środowisko piłki kobiecej nie dostrzega i nie docenia tego, jak działają mniejsze kluby. Oceniają to przez pryzmat pojedynczego wyskoku lub przypadku. Ostatnio usłyszałem, że UKKS Katowice jest tak mocny, bo ściąga do siebie najlepsze zawodniczki z całego Śląska i ma „gotowca”. To jest nieprawda. My ciężko pracujemy każdego dnia. Nasza praca broni się tym, że od kilku lat jesteśmy w ścisłym topie w Polsce. Pamiętajmy, że jesteśmy małym klubem, gdzie trenuje u nas zaledwie trzydzieści dziewczynek, a pracuje dwóch trenerów i pomaga nam też Adrian Gałuszka, który ze mną prowadził drużynę U-12 na Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jesteśmy pasjonatami, którzy nie utrzymują się z pracy w UKKS-ie Katowice. Mamy inne zawody, a potrafimy w pełni poświęcić się dziewczynkom w naszym klubie. Największą nagrodą za nasz wkład są te osiągnięcia. Recepta naszego sukcesu? Zaangażowanie i pasja.

W rozmowie z naszym portalem Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski kobiet powiedziała: „UKKS Katowice słynie z tego w kraju, że ich drużyny U-10 i U-12 dobrze funkcjonują. Miejmy jednak nadzieję na to, że znajdą się takie kluby, które będą z nimi zaciekle rywalizować”. Ta wypowiedź padła w kontekście waszej łatwej drogi do finału Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w kategorii U-10. Jak to jest z tą rywalizacją w tych kategoriach? Nie macie sobie równych? Skąd to się bierze?

TN:- Cieszę się, że selekcjonerka ma takie duże rozeznanie, jeśli chodzi o kategorie U-10 dziewcząt i wypowiada takie zdanie. W tym przypadku wypadałoby zadać takie pytanie: dlaczego mały klub z niewielkimi zasobami finansowymi, gdzie aktywnie działa dwóch trenerów, a trenuje trzydzieści dziewczynek, jest najlepszy w Polsce? Dlaczego inne zespoły nie są w stanie z nami rywalizować na równym poziomie? Spójrzmy na inne kategorie wiekowe i tam też zobaczymy, że najlepsze wyniki robią małe kluby. W kategorii U-13 najlepsze zespoły to: Beniaminek Krosno, Tęcza Bydgoszcz, Diamonds Academy, UKKS Katowice i UKS SMS Łódź. Może warto byłoby wesprzeć te ośrodki i docenić to, że robią dobrą robotę i w tych miejscach oprzeć szkolenie dziewczynek w Polsce? Bo nie mówimy tylko o jednym mocnym roczniku. Efekty naszej pracy i ww. klubów są widoczne już od kilku lat. To jest powtarzalne. Wspomniałem o tym, że żadne kluby z nami nie współpracują. Na rynku lokalnym usłyszałem, że taka współpraca nie ma sensu, bo nasze zawodniczki i tak w pewnym momencie do nich trafią, bo nie mamy rozbudowanej drabinki szkoleniowej. Jak my mamy coś budować w piłce kobiecej z takim podejściem? Każdy budynek powstaje od wylania fundamentów. My w piłce kobiecej pracujemy z najmłodszymi dziewczynkami, gdzie uczą się u nas podstaw i stopniowo rozwijają. Może warto byłoby spojrzeć na naszą pracę z bliska i wspomóc dla dobra piłki kobiecej w przyszłości?

MP: – Wiele osób myśli, że wszystko nam idzie, jak z płatka. Pstrykamy palcami i od razu mamy wynik. Nie, tak nie jest. Wszystkie nasze osiągnięcie są efektem sumiennej pracy, którą zabieramy do domu. Czas wolny poświęcamy na rozwój klubu i tych dziewczynek. Jeździmy na turnieje po całej Polsce, żeby zawodniczki cały czas były w rytmie meczowym, łapały doświadczenie. Wprowadzamy dodatkowe treningi motoryczne, żeby wzmacniać i rozwijać te młode organizmy.

Jaki moment z XXII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zapadnie wam długo w pamięci? Do jakich wspomnień będziecie ochoczo wracać? 

TN: – Przede wszystkim cieszę się, że ten Turniej wrócił po trzyletniej przerwie. Serce się radowało z każdej chwili spędzonej na boisku. Wiele momentów zostanie z nami na długo, bo są to po prostu cudowne rozgrywki, które wiążą się z niezapomnianymi przeżyciami, chociażby ostatni gwizdek sędziego w kategorii U-10 i wybuch radości dziewczynek. Takich emocji nie przezywasz każdego dnia. Aczkolwiek, jeśli miałbym wyróżnić jeden moment to na pewno wybrałbym gratulacje od Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Niecodziennie głowa państwa uściska ci dłoń i docenia twój sukces sportowy.

MP: – To był mój pierwszy Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i zostanie ze mną na długo. W debiucie doprowadziłam swój zespół do końcowego triumfu. To są magiczne rozgrywki. Wyjście na murawę Stadionu Narodowego i uczestniczenie w tym piłkarskim święcie dla dzieci to jest coś niesamowitego.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. UKKS Katowice/Facebook