Heung-Min Son i… jego akademia za 11 milionów funtów

Wiedzieliście o tym, że Heung-Min Son ma swoją własną akademię piłkarską? Do elitarnej szkółki, która mieści się, a jakżeby inaczej, w Korei Południowej, uczęszcza zaledwie kilkudziesięciu adeptów futbolu. Jak wygląda jego ośrodek szkolenia młodzieży za 11 milionów funtów?

Heung-Min Son i… jego akademia za 11 milionów funtów

Napastnik Tottenhamu Hotspur jest dla swojego kraju tym, kim Robert Lewandowski jest dla Polski – idolem dzieciaków i absolutnie największą gwiazdą reprezentacji. Tak, jak wcześniej nie zdarzyło się, żeby Polak zagrał w FC Barcelonie, tak żaden Koreańczyk nie został w przeszłości królem strzelców Premier League.

„Son Football Academy” ma swoją siedzibę w Chuncheon, a więc rodzinnym mieście piłkarza. Akademia mieści się na obrzeżach zamieszkałego przez ok. 280 tysięcy osób miasta, które leży godzinę drogi na północ od Seulu.

Sama szkółka powstała w 2012 roku i na początku nie wyglądała tak, jak dzisiaj. Sporo zmieniło się siedem lat temu, gdy kilku inwestorów zdecydowało się zainwestować w ten projekt, jednakże to nie zmienia faktu, że większość z kwoty wynoszącej niemal 11 milionów funtów zapłacił 100-krotny reprezentant Korei Południowej.

Dyrektorem ośrodka jest Woong-jung Son, za to jednym z czterech trenerów (tak jest napisane na oficjalnej stronie akademii) Heung-yun Son, czyli ojciec i brat zawodnika. Jak przyznają w różnych wywiadach bracia, to Woong-jung uczył ich w dzieciństwie grać w piłkę. Młodszy z rodzeństwa został gwiazdą, natomiast starszemu podobno zabrakło talentu. Trafił na Stary Kontynent, ale zatrzymał się na grze w amatorskich ligach w Niemczech.

Heung-min i Heung-yun spędzali setki godzin na boisku, kształtując poprzez różne ćwiczenia swoją technikę. Ich ojca moglibyśmy nazwać zamordystą, czasami wręcz „znęcał” się nad swoimi synami, jednakże należy pamiętać o tym, że to zupełnie inna kultura, która dla nas może być niezrozumiała. Zresztą, nad Wisłą zwraca się coraz większą uwagę na to, żeby trener nie podnosił głosu na swoich podopiecznych, tymczasem na turniejach dziecięcych z udziałem klubów np. z Ukrainy czy Białorusi, na porządku dziennym jest, że szkoleniowcy krzyczą po zawodnikach, nawet tych najmłodszych.

Woong-jung na co dzień mieszka w Anglii, jednakże naturalnie pojawia się też w Chuncheon. W „Son Football Academy” przykłada się dużą wagę do gry obiema nogami, gdyż ojciec miał obsesję na tym punkcie u Heung-Mina. 30-latek w zasadzie nie posiada „słabszej” nogi, a w minionej kampanii, w której wraz z Mohamedem Salahem został królem strzelców Premier League, zdobył 11 bramek lewą i 12 bramek prawą nogą.

Czym może pochwalić się szkółka, jeżeli chodzi o infrastrukturę? Kilkoma boiskami, budynkiem klubowym czy salami lekcyjnymi. Za główną murawą znajdują się strome schody do biegania w górę i w dół, które kształtują wytrzymałość. W niedalekiej przyszłości ma również powstać parking oraz muzeum poświęcone napastnikowi Tottenhamu.

W „Son Football Academy” szkoli się zaledwie 35-40 adeptów piłki nożnej, a więc selekcja jest naprawdę skrupulatna. Najmłodsi mają ok. 6, najstarsi – 15 lat. Chłopcy pochodzą z całego kraju i muszą spełniać standardy fizyczne oraz psychiczne wyznaczone przez ojca Heung-Min Sona. Szkółka nie zapewnia zakwaterowania, co oznacza, że nieraz młodzi piłkarze przenoszą do Chuncheon wraz z całymi rodzinami.

Dla tych, którzy się wybijają, szukane są kluby za granicą, przeważnie w Niemczech. Do drugiego zespołu Paderbornu (piąty szczebel rozgrywkowy) trafili m.in Choi In-woo oraz Ryu Dong-wan. Obaj zawodnicy są z rocznika 2002 i występują w środku pola. Mówiąc szczerze, szału nie ma.

Warto dodać, że młodzi zawodnicy do 15. roku życia mają… zakaz strzelania na bramkę! „Dla wielu klubów i szkół liczy się tylko końcowy rezultat, a nie chęć rozwoju. Zapomina się o piłkarskich podstawach, a skupia wyłącznie na końcowym wyniku. Dlaczego zakazujemy dzieciom strzelać na bramkę? Ponieważ strzelanie uszkadza ich stawy oraz więzadła, które w tym wieku nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Tak samo było z Heung-Minem” – powiedział w rozmowie z „The Athletic” Woong-jung Son.

Dziennikarze amerykańskiego portalu odwiedzili niedawno koreańską szkółkę. Gdy Woong-jung jest w Chuncheon, naturalnie to on prowadzi zajęcia i wymaga niemal identycznego zaangażowania jak od swoich synów w przeszłości. Z relacji „The Athletic” wynika, że dyrektor akademii nie stronił od rzucania w obecności 12-letnich chłopców przekleństw oraz słów uważanych potocznie za obraźliwe, a jednego z zawodników odesłał do domu, ponieważ jego zdaniem niewystarczająco się starał. Jednostce treningowej przyglądali się też licznie zgromadzeni rodzice, którzy wydawali się nie mieć nic przeciwko sposobowi bycia i prowadzenia zajęć przez Woong-jung Sona. Widzieli też, że po skończonym treningu potrafi podejść do chłopaków i ich uściskać. Ot, taka kultura.

„Son Football Academy” stara się także odwiedzać Heung-Min, natomiast z powodu licznych obowiązków nie jest to możliwe zbyt często. Napastnik Tottenhamu Hotspur musiał się w dzieciństwie sporo namęczyć oraz natrudzić, żeby dojść do miejsca, w którym jest obecnie, a to wszystko z pewnością nie udałoby się bez zaangażowania jego ojca. Rzecz w tym, że każdy jest inny i metody (dość kontrowersyjne), które zadziałały na kapitana reprezentacji Korei Południowej, nie zadziałały na jego brata czy niekoniecznie muszą zadziałać na młodych adeptów akademii.

Fot. Newspix, sfaacademy.com.kr, za: TheAthletic.com