Dziewczyny grające w piłkę w rytmie Lambady? Tylko w Choroszczy!

Kto z nas nigdy nie tańczył Lambady na weselu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Utwór wypromowany przez zespół Kaoma umila każdą imprezę taneczną od wielu lat. Z kolei na Podlasiu w Choroszczy jest taki klub piłkarski, który zajmuje się szkoleniem dziewczynek, a zwie się… Lambada. Jak im to idzie? Jaka historia stoi za tym niewielkim ośrodkiem? Czy ich zawodniczki świetnie tańczą?

Dziewczyny grające w piłkę w rytmie Lambady? Tylko w Choroszczy!

Z Lambadą Choroszcz pierwszą styczność mieliśmy na finałach ogólnopolskich Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w Warszawie. Ta nazwa od razu rzuca się w oczy, nie tylko z uwagi na skojarzenie do znanej piosenki, ale też samej miejscowości, którą wiele osób kojarzy z internetowym memem: „do Choroszczy? Na badania? Na badania”. 

Gdy pierwszego dnia zawodów przechadzaliśmy się po obiektach Hutnika Warszawa, nagle usłyszeliśmy z głośników „Lambadę”. Podążyliśmy za muzyką, patrzymy, a tam wężykiem poruszają się dziewczynki z Lambady Choroszcz i tańczą do tego utworu. Ten obrazek zostanie nam na długo w pamięci. – Obiecaliśmy DJ-owi Ucho na finałach wojewódzkich, że to zrobimy w Warszawie i słowa dotrzymaliśmy. Dziewczyny specjalnie ćwiczyły ten taniec wcześniej, żeby go tutaj zaprezentować — mówił nam Mariusz Gałczyk, trener tej ekipy.

Choroszcz to miejscowość na Podlasiu, która liczy niespełna 6 tysięcy mieszkańców. Skoro oglądaliśmy ich na finałach ogólnopolskich, to oznacza, że dziewczyny z Lambady w swojej kategorii wiekowej są najlepsze w województwie. W Warszawie miały okazję przeżyć niesamowitą przygodę, choć nie zajęły wysokiego miejsca to i tak cieszyły się z tego, że tam były. Bardzo dobrze pamiętamy ich ostatni mecz na tym Turnieju, który zakończył się porażką. Były bardzo smutne, bo przegrały, ale po chwili przypomniały sobie, że trener im coś obiecał, co sprawiło, że zaraz na ich twarzach pojawił się uśmiech.

Obiecałem dziewczynom, że jak wygrają, chociaż jeden mecz na tym Turnieju to zabiorę je na lody i będą mogły oblać mnie wodą, która została im w butelkach (śmiech). Cóż, nie udało nam się wygrać więcej niż jednego meczu, ale i tak jestem z nich mega dumny. To jest pierwszy wielki Turniej, w którym biorą udział. Były na maksa zestresowane, a i tak potrafiły się zmobilizować i wygrać jeden mecz. Nie jestem gołosłowny i swojej obietnicy dotrzymałem, a teraz jestem cały mokry (śmiech) – mówił nam trener Gałczyk tuż po „ataku wodą” na Turnieju.

Lambada Choroszcz, skąd pomysł na nazwę?

Lambada Choroszcz powstała w 2008 roku, ale wtedy nie zajmowali się jeszcze szkoleniem dziewczynek.  – Na początku była to drużyna amatorska, która składała się z grupki znajomych. Uczestniczyliśmy w licznych turniejach rozgrywanych w naszej gminie. Do tego graliśmy w okręgowym Pucharze Polski. A nazwa? Na początku mieliśmy się nazywać FC Albatros, co kojarzy się z „Beatą z Albatrosa” i jest spójne z klimatami podlasko-augustowskimi. Aczkolwiek ostatecznie padło na Lambadę — tłumaczy nam Wojciech Jastrzębski, prezes klubu.

Dlaczego Lambada? Grupka znajomych lubiła się bawić i tańczyć „Lambadę”? – W turniejach charytatywnych brała udział kiedyś drużyna, która zwała się Lambada, grał w niej m.in. Piotr Reiss. Spodobała nam się ta nazwa i tak już zostało. Słynny taniec nie miał z tym nic wspólnego — wyjaśnia.

Kiedy nastąpiło to przekwalifikowanie się z amatorskiej ekipy na szkółkę piłkarską zajmującą się szkoleniem dziewczynek? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to bardzo odległa droga. – Czas płynął nieubłaganie, gdy zaczynaliśmy bawić się w „Lambadę Choroszcz”, byliśmy młodzi. Wiadomo, że im jesteś starszy, to dochodzą nowe obowiązki, praca, śluby i dzieci, więc tego czasu jest mało, nawet na amatorskie granie. Aczkolwiek nie chcieliśmy zrezygnować z naszego klubu. Jesteśmy małą miejscowością, gdzie szkoleniem chłopców zajmuje się Narew Choroszcz, więc nie chcieliśmy wchodzić w ten grunt, ale była przestrzeń na dziewczynki. Stwierdziliśmy, dlaczego nie spróbować? – mówi Jastrzębski.

W naszym regionie nie ma za wiele ośrodków, które zajmowałyby się szkoleniem dziewczynek. Naszą inspiracją do tego, żeby otworzyć szkółkę w 2019 roku była Agnieszka Garbowska, czyli obecna piłkarka Pogoni Szczecin. Ona zaczynała swoją przygodę z piłką z chłopcami w Narwi Choroszcz. Skoro jej się udało wybić z naszej ziemi, to stwierdziliśmy, że może my damy szansę innym dziewczynom, żeby mogły spróbować swoich sił z piłką nożną. Zanim ruszyliśmy z projektem, przygotowywaliśmy się do niego bardzo dokładnie. Potencjalni trenerzy udali się na kursy, następnie szukaliśmy sposobu na dofinansowanie naszego pomysłu. Gdy wygraliśmy konkurs, otrzymaliśmy pieniądze potrzebne na start, i chwilę później ruszyły nabory — dodaje.

Obecnie w klubie trenuje 50 dziewczynek w czterech kategoriach wiekowych (żaczki, orliczki, młodziczki i trampkarki). Z roku na rok ta drabinka się poszerza, a zaczynali od jednej grupy. Niewykluczone, że w przyszłości otworzą drużynę seniorską, żeby w niej mogły grać ich wychowanki, ale to odległa perspektywa — czas pokaże i zweryfikuje. Treningi są darmowe. Każdy może przyjść, nie ma selekcji. Utrzymują się z gminnych dotacji i lokalnych sponsorów. W klubie jest zatrudnionych dwóch szkoleniowców. Zawodniczki trenują na boiskach stadionu miejskiego w Choroszczy.

W pracy z dziewczynkami najważniejsze jest dla nas to, żeby zaszczepić w nich pasję do piłki nożnej. Chcemy, żeby jak najwięcej dzieci uprawiało sport. Choroszcz to mała miejscowość, gdzie nie ma wiele atrakcji, a piłka nożna gwarantuje dobrą zabawę. Na zajęciach najważniejsze jest dla nas to, żeby nasze dziewczynki były kreatywne na boisku. Pielęgnujemy piłkarską inteligencję. Uśmiech na twarzy dziecka to najlepsza motywacja do dalszej pracy. Warto coś robić dla tych dziewczyn — podkreśla Sadowski.

– Najważniejsze jest dla nas to, żeby dziewczynki miały swoje miejsce, gdzie mogą się pobawić, miło spędzić czas na świeżym powietrzu, a nie tylko w domu przed tabletem czy komputerem. U nas w regionie nie było wcześniej takich opcji dla dziewczynek, a teraz cieszą się grą w piłkę. W Choroszczy są fajne możliwości do uprawiania tego sportu i dajemy im taką opcję. Oczywiście byłoby fajnie, gdyby w przyszłości któraś z naszych podopiecznych grała zawodowo w piłkę jak Agnieszka Garbowska. To jest nasze marzenie i cel, do którego dążymy, ale najistotniejsze jest to, żeby dziewczyny cieszyły się z tego, co robią, przeżywały fajne przygody z piłką w tle — podkreśla prezes klubu.

– Mieliśmy w lipcu zrobić przerwę od piłki nożnej, ale dziewczyny przyszły do nas i powiedziały: „trenerze, my cały czas chcemy grać”. Trenujemy cały rok bez przerwy. Z uwagi na wakacje frekwencja na zajęciach w lipcu jest mniejsza, gdzie pracujemy bardziej indywidualnie, ale skoro dziewczyny chcą uprawiać ten sport bez przerwy, to dla nas nie jest to problem, żeby im to umożliwić — mówił trener Mariusz Gałczyk w rozmowie z radiem Jard.

Wojciech Jastrzębski (z lewej) Mariusz Gałczyk (z prawej)

„Łezka się w oku zakręciła”

Jak wyglądała droga Lambady Choroszcz do Warszawy na finały ogólnopolskie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku w kategorii U-10 dziewczynek? – W Sokółce na finałach wojewódzkich chcieliśmy pokazać wszystko, czego się nauczyliśmy, ale bez większych ambicji i celów. Aczkolwiek, gdy dziewczyny wygrały jeden mecz, a później drugi to urodziła się w nich chęć wygrywania. Były bardzo zaangażowane i zdeterminowane w każdym spotkaniu. To nie był łatwy Turniej, a sam finał… był pełen dramaturgii, Włókniarz Białystok postawił nam bardzo mocne warunki, ale wygraliśmy ten mecz po rzutach karnych. Emocje niesamowite, a radość jeszcze większa. Malutka Choroszcz jedzie do Warszawy jako najlepsza ekipa w województwie — mówi nam Łukasz Sadowski, jeden z trenerów drużyny U-10 Lambady.

– Największym sukcesem w historii naszej szkółki było wygranie finałów wojewódzkich Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w Sokółce, na których, niestety, nie mogłem być. Mówi się, że chłopaki nie płaczą, ale gdy trenerzy zadzwonili do mnie, dzieląc się informacją, że dziewczyny wygrały Turniej i pojadą do Warszawy, to… łezka się w oku zakręciła. To był taki sygnał, że dobrze robimy. Najważniejsza jest radość tych dziewczynek. Gdy wróciły z Sokółki, to nie mogły spać z tych emocji — opowiada Jastrzębski.

Na mediach społecznościowych Lambady mogliśmy przeczytać, że po wygranym Turnieju dziewczyny udały się z trenerami na „standardową pizzę”. Czy zawodniczki tej drużyny namiętnie spożywają fast foody? – Dziewczynki uwielbiają pizzę. Na początku, gdy zakładaliśmy szkółkę to po turniejach, na których nasze podopieczne traciły wiele energii, udawaliśmy się na „standardową pizzę”. Celem było nie tylko odzyskanie sił, ale przede wszystkim integracja i bliższe poznanie. Nie jest to forma nagrodyNie zawsze jeździmy na pizzę, decydujemy się na takich ruch, gdy naprawdę dziewczyny tego chcą — tłumaczy Sadowski.

W Warszawie Lambada Choroszcz wygrała tylko jeden mecz, ale i tak mają za sobą piękną przygodę i świetne wspomnienia. To jest najważniejsze. Wynik jest sprawą daleko rzędną. – To są dzieci i one cieszyły się każdą chwilą spędzoną w Warszawie. Sama wycieczka do stolicy naszego kraju była dla nich wielkim przeżyciem. Na boisku dziewczynki emocjonowały się każdym spotkaniem. One chciały wygrywać, gdy nie wychodziło, to płakały, ale to jest naturalne dla tej kategorii wiekowej. Dzieci w taki sposób wyrażają swoje emocje. Poziom sportowy na finałach ogólnopolskich był bardzo wysoki. One są tego świadome i po fakcie będą dobrze to wspominać. Wiele się tam działo. Z małej miejscowości na Podlasiu dotarły do Warszawy. Coś wspaniałego! – uważa Sadowski.

– Coś niesamowitego, piękne wspomnienia, które zostaną z nimi do końca życia. Do tego jeszcze ta Warszawa. Tam czuły się jak reprezentantki Polski — wyprawa do Warszawy, pobyt w hotelu, niejednodniowa rywalizacja, obecność na Stadionie Nardowym — dodaje prezes.

Z Podwórka na Stadion. Z małej miejscowości do wielkiej Warszawy. Historia Lambady Choroszcz pokazuje, że można i warto szkolić dziewczynki w kilkutysięczym miasteczku, właśnie dla tych emocji i wspmnień. Mówimy o 10-letnich dzieciach, które mają okazję uczestniczyć w wielkim wydarzeniu i cieszą się każdą chwilą spędzoną w tym miejscu. Gdy z boku patrzyliśmy na Lambadę, widzieliśmy drużynę, która przyjechała się bawić. Przegrywały mecze? To nie był powód do tego, żeby być cały czas smutnym. Stąd ten taniec czy oblewanie wodą trenera. Fajnie, że szkoleniowcy też dążą do tego, żeby dziewczyny nie przejmowały się porażkami, a cieszyły się z tego, co mają teraz. Są najlepsze w województwie, pojechały do Warszawy, świetnie się bawiły, zobaczyły mecz reprezentacji na Narodowym. Tego im nikt nie zabierze!

ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Lambada Choroszcz/Facebook