Cancelo, fantasy i bitwy systemów. „Mogę pomóc zdobyć też punkty w prawdziwej piłce”

Taktyką zainteresował się tak mocno, że jest o krok od sztabu ekstraklasowego klubu. Na boisku, w oparciu o system gry, potrafi odnaleźć przestrzeń bez względu na to, jakie drużyny staną na przeciw siebie. Wieloletnie obserwacje i analityczne spojrzenie doprowadziły Marka Mizerkiewicza również do tego, że… zhackował ligi fantasy. Jak to się stało, że zgarnął 40 punktów za Bruno Fernandesa? Skąd pomysł, by na mecze Man City z West Bromem, Brentford czy Nottingham Forest opaskę kapitańską zakładać Joao Cancelo? Czy w polskiej piłce warto szukać jakichś zależności i powtarzalności?

Cancelo, fantasy i bitwy systemów. „Mogę pomóc zdobyć też punkty w prawdziwej piłce”

Dlaczego przed meczem Manchesteru City z Nottingham warto w fantasy postawić na Joao Cancelo?

– Nie wiem, ale się domyślam (śmiech). W takich meczach Portugalczyk nie zawodzi. U mnie będzie na kapitanie.

Skąd taki pomysł?

– Zauważyłem, że City atakujące pięcioma napastnikami przeciwko zespołom broniącym w systemie 5-3-2 (w ostatnich dwóch sezonach były to m.in. drużyny West Bromwich Albion i Brentford), potrafiło „zamrozić” rywali z linii obrony i pomocy, wykorzystując ich ustawienie bardzo blisko siebie. Po chwili gracze Guardioli zmieniali stronę gry i wykorzystywali tzw. odwróconych bocznych obrońców. Jednym z nich był Cancelo, który na dodatek grał po lewej stronie, a jego dominującą nogą jest prawa. Dzięki temu, po otrzymaniu piłki mógł natychmiast zwrócić się twarzą do bramki, a nikt go ściśle nie krył, ponieważ trójka pomocników nie zdążała się przesunąć w jego kierunku.

W którym momencie zauważyłeś tę zależność?

– Przed meczem z West Bromem w styczniu 2021 roku dostrzegłem na heatmapie, że rywale „The Baggies” dużo sytuacji tworzyli w ich lewej półprzestrzeni. Odtworzyłem następnie grę w obronie WBA z poprzednich spotkań i zauważyłem, że było to miejsce pomiędzy półlewym stoperem, lewym wahadłowym i lewym pomocnikiem w trójce. Wszystko to wyszło w meczu, ponieważ Cancelo zagrał jako prawy odwrócony obrońca, trzy razy uderzał na bramkę z tych stref [średnia liczba jego strzałów na mecz w sezonie 20/21 to 1.36], miał trzy kluczowe podania [średnia z sezonu – 1.75] i zanotował dzięki temu bramkę oraz asystę.

A przypomnijmy, że kapitan w ligach fantasy punktuje podwójnie…

– Czyste konto było tu jedynie bonusem. Zgarnąłem 18 punktów razy dwa, czyli 36. Całkiem nieźle. Jeden ze znajomych z ligi prywatnej prawie dostał szału (śmiech). W środowy wieczór historia może zatoczyć koło, bo City zagra u siebie z Nottingham, a Forest broni w bardzo podobnym systemie.

Pasjonujesz się taktyką, skąd to się wzięło?

– Od dziecka bardzo mocno interesuję się futbolem, w szczególności ligą angielską. Od finału Ligi Mistrzów w Stambule jestem zafascynowany Liverpoolem. Jeśli natomiast chodzi o kwestie taktyczne, wszystko zaczęło się w 2019 roku, kiedy pojechałem na mecz Bundesligi. Hertha Berlin podejmowała Borussię Dortmund, a ja zauważyłem, że Jadon Sancho bardzo często wchodzi w pojedynki z obrońcą po przeciwnej do większości graczy stronie boiska. Stwierdziłem, że to mogło być zaplanowane. I zacząłem zgłębiać tematykę… Trafiłem na blog Spielverlagerung, gdzie znalazłem wiele tekstów na temat Borussii – o kryciu strefowym, o odcinaniu linii podania od zawodnika, który znajduje się przy piłce. Połknąłem bakcyla i zacząłem pisać analizy m.in. dla Taktycznie.net, LFC.pl czy Meczyków. Od niedawna jestem też trenerem grup młodzieżowych w Stali Pleszew.

Z czasem zmieniłeś więc perspektywę – z typowo kibicowskiej do bardziej kontekstowej. Na co zwracasz dziś szczególną uwagę, kiedy oglądasz mecz? Co według ciebie jest najistotniejsze w analizie taktycznej?

– Według mnie wciąż najbardziej istotną kwestią jest to, jakie zachowania wewnątrz własnego modelu gry wypracowane ma dany zespół. Dopiero później biorę pod uwagę jak swoją grę można przeciwstawić temu, co prezentuje rywal.

Gdzie jeszcze szukać punktów mogą zatem fani Premier League?

– Moje zainteresowanie Premier League, a następnie taktyką, wzięło się również z przeglądarkowej gry w fantasy. Po dwóch sezonach zakończonych na miejscach w okolicy dwóch milionów z hakiem, zainwestowałem w konto premium na Fantasy Football Scout, gdzie dostępne są dokładne statystyki od firmy Opta. Szczególnie zaciekawiła mnie mapa miejsc, z których przeciwnicy danego zespołu tworzą szanse strzeleckie:

źródło: Fantasy Football Scout, Opta

Zgodnie z nią, w sezonie 2020/21 Leeds United bardzo dużo okazji „traciło” z sektora środkowego przed linią szesnastego metra, czyli z tzw. strefy 14, która uważana jest za najniebezpieczniejszą z perspektywy drużyny broniącej. W tej przestrzeni najczęściej swoją pozycję zajmował m.in. Bruno Fernandes, w związku z czym ustawiłem go na kapitana w meczu Manchester United vs Leeds. „Czerwone Diabły” wygrały 6:2, a Fernandes zanotował dwa gole oraz asystę. Zarobiłem dzięki niemu około 40 punktów. To narzędzie jest więc bardzo przydatne, jeśli odpowiednio się je wykorzysta i zinterpretuje statystyki.

W jaki sposób jednak je odczytywać?

– To działa tak, że wyobrażam sobie sytuację z meczu Leeds, które za trenera Marcelo Bielsy wysoko pressowało i stosowało krycie indywidualne – w związku z tym rywale byli w stanie dość łatwo je ominąć za pomocą prostych rotacji dwójkowych, wyżej-niżej. W konsekwencji linia obrony drastycznie obniżała się, na wysokość szesnastego metra, a przed czwórką ostatnich obrońców nie było często żadnego zabezpieczenia, dlatego przeciwnicy zyskiwali przestrzeń do tworzenia ww. sytuacji.

W naszej rozmowie podajesz ciągle przykłady z ligi angielskiej. Czy w Polsce też możemy tego szukać, czy powtarzalność jest na tyle niska, że jednak trudno to wykorzystać?

– Z tego, co zaobserwowałem, jest to możliwe, ale biorąc pod uwagę naprawdę dużą próbę meczów. Musiałby być to zespół prowadzony od dłuższego czasu przez tego samego trenera zgodnie z konkretną wizją gry, a nie tylko chęcią przetrwania 90 minut. Muszę przyznać, że np. w zeszłym sezonie co do szans tworzonych przez rywali Lecha Poznań byłem względnie pewien dopiero po kilku miesiącach. „Kolejorz” stale rozwijał swoją grę pod wodzą Macieja Skorży i pomimo tego, że zaczął seryjnie wygrywać mecze, pod koniec rundy jesiennej osiągał swoje wyniki w trochę inny sposób, niż późnym latem. Dość powiedzieć, że Joel Pereira nie był wtedy jeszcze podstawowym prawym obrońcą, a jego miejsce zajmował nominalny stoper, Lubomir Satka (O tym, jak kluczowym graczem był dla Lecha Portugalczyk, pisaliśmy na Weszło w maju >>)Z doświadczenia mogę więc stwierdzić, że w naszej lidze jest to mniej powtarzalne – szczególnie pod względem wykonania – na krótszym dystansie czasowym.

Zaprosiłem cię do rozmowy, bo ciekawi mnie czy nakładając na siebie dwa różne systemy, możemy znaleźć przestrzenie, w których poszczególne drużyny będą kreowały przewagę w sposób powtarzalny? Chodzi mi o to, że jeżeli taki Man City z rywalem w 5-3-2 zawsze znajduje miejsce w półprzestrzeni, co dokładnie pokazałeś nam wcześniej, to może drużyna w ustawieniu 4-3-3 też przewagi przeciwko 3-4-3 będzie mogła szukać w określonym wcześniej miejscu?

– Tak, moim zdaniem do pewnego momentu można to określić. Istnieją wzory zachowań dla zawodników występujących na danych pozycjach. Choćby Narodowy Model Gry PZPN opisuje to zagadnienie, które szeroko wykorzystywane jest przez różne zespoły. Jeśli weźmiemy pod uwagę system 3-5-2, stosowany m.in. przez Sheffield United trzy lata temu, to zauważamy dwie ofensywnie usposobione ósemki, które często pozycjonowały się w czworokątach między centralnym obrońcą, bocznym defensorem, skrajnym pomocnikiem i środkowym. Jeśli w grze w ataku tego zespołu pojawiała się możliwość rozciągnięcia gry do wahadłowego (11) i jeśli przeciwnicy nie zdążali przesunąć się w jego kierunku, to w tych półprzestrzeniach pojawiało się wolne miejsce dla ósemek, najczęściej już w trzeciej tercji boiska.

Na przykładzie powyżej, skrzydłowy Crystal Palace w ustawieniu 4-5-1 nie zdążył z doskokiem do wahadłowego Sheffield, przez co jedna ósemka mogła otrzymać piłkę przodem do bramki i wykreować okazję drugiej – „legendarnego” piłkarza dla graczy fantasy, Johna Lundstrama, najtańszego zawodnika w grze, przypisanego jako obrońca, który przez to otrzymywał więcej punktów za bramki oraz czyste konta.

Punktem wyjścia muszą być tu jednak dwie zmienne:  jeden system przeciwko drugiemu. Jesteś w stanie przypisać dowolnemu ustawieniu wolną przestrzeń? Wróćmy do tego, co jako przykład podałem w poprzednim pytaniu: gram w 4-3-3 przeciwko rywalowi w 3-4-3…

– Jeśli atakujemy w 3-4-3, to już mamy jedną wyjściową przewagę, co najlepiej widoczne jest na przykładzie.

W meczu Chelsea vs Liverpool w tegorocznym finale Pucharu Ligi wahadłowy niebieskich ustawiał się w połowie drogi między bocznym obrońcą i skrzydłowym „The Reds”. Z perspektywy Liverpoolu jest to pozycja trudna do pokrycia, zwłaszcza przy zmianie strony gry, ponieważ ich 4-3-3 jest wąskie, co przydaje się w ich słynnym i intensywnym pressingu – ustawiają się pod wieloma kątami wokół rywala z piłką, zmuszając go do straty posiadania. Jeśli jednak rywal przegra futbolówkę w przeciwnym kierunku, pojawia się problem. Pozycja wahadłowego jest tutaj kolejnym utrudnieniem. Jeśli któryś ze skrajnych graczy LFC doskoczył do trójki, otwierała się przestrzeń pośrodku dla innego zawodnika do wbiegnięcia za ostatnich obrońców. Chodzi tu więc o pociągnięcie za dany sznurek, czy wyciągnięcie jednego klocka z budowli, by spróbować zaburzyć następnie większą strukturę.

A w drugą stronę? Skoro Chelsea ma tutaj przewagę, to Liverpool też gdzieś pewnie powinien ją mieć.

– 3-4-3 ma w teorii dwóch defensywnych pomocników. Kiedy rywale pokonają pierwszą linię ich pressingu, złożoną z trzech graczy, mogą wykorzystać przewagę trzech na dwóch w pomocy. Dochodzą do tego kwestie tworzenia i odcięcia linii podania, ale są to działania wtórne, w odniesieniu do takiego, a nie innego ustawienia drużyn na boisku.

Jaki masz na to patent? Kiedy ja patrzę na mecz i ustawię pionki na tablicy taktycznej, często łapię się na tym, że po obu stronach jest po jedenastu zawodników, każdy jest blisko przeciwnika i wszędzie mamy sytuację 1v1…

– Dążę do tego, by dany piłkarz zyskał przewagę nie tylko liczebną, ale i pozycyjną. Jeden gracz może ustawić się np. między dwoma rywalami, nawet w pozycji zamkniętej, nie mając większych szans na odwrócenie się z piłką w stronę drugiej bramki, lecz skupi uwagę obrońców na sobie, dzięki czemu otworzy przestrzeń dla kolegi z zespołu. Ten najprawdopodobniej stanie się wolnym zawodnikiem, będzie mógł rozwinąć akcję i „zwabić” kolejnego przeciwnika, który wyskoczy ze strefy. Piramida zacznie się sypać.

Kluczowe w tym wszystkim są odległości. Czasem większe, innym razem mniejsze. Patrząc na „szóstkę” Chelsea, która jest ustawiona między rywalami, wydaje się, że może odegrać jedynie na raz. I że nie będzie miała zbyt wielkiej swobody, ponieważ wokół niej znajduje się dwóch przeciwników. Jak definiujesz ten komfort rozegrania, który może być przewagą, w dodatku powtarzalną?

– Potrafię go odnaleźć, lecz w warunkach meczowych, bo takie nas interesują, jest to w dużym stopniu zależne od tego, czy dany zespół jest świadomy charakterystyki przeciwnego systemu i czy ma wypracowane zachowania, które pozwalają mu te przestrzenie wykorzystać. Biorąc np. pod uwagę niedawne starcie zespołów w systemach trójkowym i czwórkowym, czyli kolejno Widzew i Śląsk: boczny obrońca z Wrocławia obniżał pozycję w budowie gry od bramki. Jeśli dodatkowo ustawiony był szeroko, doskakiwał do niego łódzki wahadłowy – na wprost siebie. W związku z tym obniżeniem, Widzewiak musiał dodatkowo pokonać w jego kierunku daleką drogę, opuszczając swoją strefę obronną, co zwykle jest działaniem problematycznym. Zawodnik zaczyna zastanawiać się, co będzie mniejszym złem, a ma na to tylko ułamki sekundy. Doprowadziło to do tego, że za plecami wahadła powstała wolna przestrzeń, w którą mógł wbiec skrzydłowy Śląska.

Ale Widzew mógł nie podchodzić do tego obrońcy pressingiem. Wtedy domek z kart nie musiał się posypać.

– Owszem. Do dwójki (prawego obrońcy) mogła podejść jedenastka (lewy pomocnik), ale wówczas pośrodku drugiej linii Widzewa pozostawała mniejsza liczba graczy, trudniej im było zaasekurować większą przestrzeń i Petr Schwarz, czyli środkowy pomocnik Śląska, zyskiwał czas oraz miejsce do zmiany strony. Coś za coś. Okazje pojawiają się na krótką chwilę, dlatego trzeba wiedzieć jak je uzyskać i kiedy wykorzystać.

Schemat myślenia jest więc taki, że zawsze jesteśmy zależni od zachowań przeciwnika, który również ma kilka opcji rozegrania danej akcji.

– Zgadza się. Nie musi wcale korzystać z typowego wariantu, dlatego nieoceniona jest tu umiejętność przewidywania, co może zrobić rywal, czyli słynna antycypacja. Od razu przychodzi mi tu na myśl słynny obrazek z dwoma Spider-Manami wskazującymi palcem na siebie nawzajem. Niedawno oglądałem mecz Tottenhamu z Wolverhampton, które w obronie ustawiało się w 5-3-2 i do skrajnego środkowego obrońcy Londyńczyków (Tottenham gra w systemie 3-4-3 – red.) doskakiwało bocznym pomocnikiem, a nie wahadłowym. W związku z tym ekipa Bruno Lage’a szczelnie zamknęła skrzydła i ograniczyła ofensywnych wahadłowych Tottenhamu. Ci pełnią bardzo ważną rolę w systemie Antonio Conte, a tym razem nie mogli bezpośrednio wpłynąć na kreowanie okazji strzeleckich. Dlatego „Koguty” zakończyły pierwszą połowę meczu z xG o wartości 0.0.

Ostatnio wybrałem się na mecz Śląska z Cracovią i zapytałem cię, gdzie szukać przestrzeni. Od razu odpisałeś, że w Śląsku między trójką (lewym obrońcą) a czwórką  (środkowym obrońcą), a w Cracovii za wahadłowymi. Znowu „ustrzeliłeś” punkty, bo tak padł gol na 0:1, to samo miało miejsce w przypadku meczu Śląsk vs Pogoń, gdy „przewidziałeś” gola Dennisa Jastrzembskiego.

– Zauważyłem, że boczni obrońcy Pogoni pozostawiali mnóstwo miejsca za plecami podczas ataku – było to zjawisko względnie stałe – i tą przestrzenią próbowali kontratakować „Widzewiacy”. Im się nie udało, za to Śląsk już to wykorzystał. Są to podstawy w analizie przeciwnika i jestem pewien, że sztab trenera Djurdjevicia też doskonale o tym wiedział.

W następnych tygodniach dostrzegłem z kolei, że zespoły grające w systemach trójkowych, np. Widzew i Cracovia, dążyły do wyciągnięcia wyżej skrzydłowego Śląska i był to najczęściej Jastrzembski. Jeśli nie szedł w kierunku wahadłowego, to do tego zawodnika najprawdopodobniej doskoczyłby lewy obrońca z Wrocławia, czyli Victor Garcia. Kiedy Garcia wyskakiwał ze strefy, co widzieliśmy już choćby w spotkaniu z Widzewem, otwierała się właśnie ta przestrzeń – między trójką i czwórką. Miejsce to mógł zaasekurować defensywny pomocnik, Petr Schwarz, ale Cracovia gra z dwoma ofensywnymi pomocnikami, tzw. szerokimi „dziesiątkami”, dlatego mógł skupić się na jednym z nich i nie zdążyć z interwencją. Tok myślenia okazał się słuszny, bo piłkarze Jacka Zielińskiego zdobyli w ten sposób gola na 0:1.

Czyli uważasz, że chodziło tu o zależność między trójką a czwórką, ale już nie, symetrycznie, pomiędzy dwójką (prawym obrońcą) i piątką (centralnym)? W takim razie bierzesz pod uwagę bardzo indywidualne aspekty.

– Po części tak, jest to w dużej mierze zależne od charakterystyki jednostek wewnątrz grupy. Wydawało mi się, że Patryk Janasik w asekuracji swojej strefy potrafi zagrać bardziej „konserwatywnie”, trzymając pozycję w bloku. W związku z tym podobna przestrzeń po jego stronie mogła otwierać się rzadziej oraz w innych momentach.

Mówisz o sobie, że jesteś pasjonatem taktyki, ale słyszałem, że zainteresował się tobą czołowy polski klub…

– Nie ukrywam, że miało to miejsce i wciąż jestem w kontakcie z tym klubem. Nie chciałbym na ten temat za dużo mówić, ponieważ – mam nadzieję – będzie na to bardziej odpowiedni czas. Codzienną pracą staram się doprowadzić do tego, by to marzenie w końcu się spełniło.

Tym marzeniem jest dołączenie do któregoś sztabu ekstraklasowego jako analityk?

– Zdecydowanie tak. Czuję się na to gotowy i myślę, że jestem w stanie od pierwszego dnia pomóc danemu zespołowi w przygotowaniu planu na przeciwnika z uwzględnieniem własnych silnych stron, odniesieniem do gry rywali i stworzeniem planu treningowego. W związku z tym mógłbym – tym razem już w prawdziwej piłce – zdobyć kilka przysłowiowych punktów fantasy.

Po takim wywiadzie jest tylko jeden warunek…

– Jaki?

W środę Cancelo musi dobrze zapunktować, bo to będzie twoja weryfikacja!

– Hola, hola. Pep Guardiola zmienił nieco rolę Cancelo w ostatnich meczach i Portugalczyk częściej rozstawia się szeroko w końcowych fazach akcji, lecz wciąż jest możliwość wymiany pozycji w tych strefach. Jeśli Katalończyk wróci do starego i skutecznego ustawienia, może być festiwal punktów. „Jeśli” i „zależy” to kluczowe słowa w ocenie sytuacji, dlatego ta gra jest tak frapująca. Ale niech będzie, Cancelo na C!

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK