Pierwszy trener: Szymon Sarbinowski

Licząca ok. 600 mieszkańców wieś Borowo w województwie wielkopolskim ma nowego idola. Jest nim Szymon Sarbinowski, napastnik Warty Poznań, który w tym sezonie zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju. Jak wyglądały początki przygody z futbolem 18-latka?

Pierwszy trener: Szymon Sarbinowski

Sarbinowski swoją piłkarską karierę rozpoczął w położonym nieopodal Borowa Czempiniu. – Moja przygoda z Szymkiem rozpoczęła się w ok. 2011 roku. Szymon trafił do mojej grupy w Uczniowskim Klubie Sportowym „AS” Czempiń. Był młodszy od pozostałych chłopaków z zespołu, od samego początku występował w starszych rocznikach – mówi nam Szymon Wichtowski, jego pierwszym szkoleniowiec.

Wszyscy starsi bracia Szymona Sarbinowskiego biegali za futbolówką. Piotr Sarbinowski zaliczył sezon w II lidze, jednakże tylko najmłodszemu z rodzeństwa udało się zagrać w Ekstraklasie. – Jego ojciec często przychodził na nasze spotkania, wspiera go i jest jego wiernym kibicem – tłumaczy Wichtowski.

– Od małego występował z przodu. U mnie grał w środku pola, miał zmysł do rozgrywania piłki, dobrze czytał grę. Z tego, co z nim rozmawiałem, trener Dawid Szulczek widzi go na pozycji numer dziewięć, natomiast ja widziałbym go trochę niżej, za napastnikami. Wiem, że sam Szymon też woli tak grać (bliżej środka boiska – dop. red.), ale zobaczymy, jak sobie poradzi jako napastnik – wyjaśnia Szymon Wichtowski.

Napastnicy w zespole Dawida Szulczka z pewnością nie należą do najwyższych w lidze, a 18-latek nie jest wyjątkiem. – Niezbyt wysoki wzrost mu nie przeszkadzał. Braki fizyczne nadrabiał innymi aspektami, a był nawet taki okres, że występował w roczniku 2002, czyli o dwa lata starszym. Nie brakowało mu charakteru, jest takim boiskowym zadziorą, nigdy nie odpuszczał. Jego wydolność też pozwalała mu na rywalizację z mocniejszymi fizycznie chłopakami – wspomina Wichtowski.

Jakim dzieckiem był Szymon? – Był grzecznym chłopakiem, nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Bardzo dobrze się mi z nim współpracowało. Bardzo ambitny chłopak, często zostawał po treningach. Nawet, jak później uczęszczał już do Akademii Warty Poznań, to zdarzało się, że przychodził na zajęcia seniorskiego zespołu w Czempiniu, który wówczas trenowałem – odpowiada jego pierwszy szkoleniowiec.

Czy 18-latek miał w „AS-ie” jakąś konkurencję? – Jeżeli chodzi stricte o rocznik 2004, to Szymon był zdecydowanie najbardziej wyróżniającą się postacią. Pamiętam jednak, że gdy w jednym sezonie występował w roczniku 2002, to miał obok siebie innego bardzo zdolnego chłopaka. Obaj byli środkowymi pomocnikami, którzy naprawdę robili różnicę – zauważa Wichtowski.

Szymon Sarbinowski do Akademii Warty Poznań trafił w 2018 roku. – Po jednym z meczów stwierdziłem, że nie ma sensu już go dłużej trzymać w Czempiniu, a z racji, że mój kolega jest trenerem tego rocznika w poznańskiej akademii, poprosiłem go, żeby zobaczył Szymka w akcji. Początki były ciężkie, ale wyjaśniłem mu, że musi poczekać na swoją szansę – tłumaczy Szymon Wichtowski.

Nastolatek z Borowa w tegorocznej kampanii zadebiutował w Ekstraklasie – zagrał trzydzieści minut w starciu z Wisłą Płock. – Ciężko jest mi ocenić czy Szymon jest już gotowy na grę na tym poziomie, bo od kilku lat go nie prowadzę. To bardziej pytanie do trenera Szulczka. W zeszłym roku śledziłem jego występy w Centralnej Lidze Juniorów U-18 i naprawdę potrafił zrobić różnicę. Warta spadła z ligi, przytrafił mu się uraz, niemniej jednak byłem w stałym kontrakcie z trenerem, który prowadził go w akademii, trzymałem rękę na pulsie, ponieważ zależało mi na jego rozwoju. Sądzę, że trener Szulczek mógłby mu dawać więcej szans na grę. Uważam, że w meczu z Wisłą Płock pokazał się całkiem dobrze. Oddał jedyny celny strzał na bramkę i stworzył świetną sytuację bramkową koledze. Rozmawiałem ostatnio z Szymonem i wiem, że był lekko zawiedziony faktem, że nie zagrał w Pucharze Polski – mówi nam Wichtowski.

Teoretycznie mówimy o 18-latku, który ma jeszcze czas, żeby zaistnieć na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju, natomiast w Warcie Poznań jest taki problem, że jeżeli Szymon nie gra w pierwszej drużynie, to… nie gra nigdzie. Wszystko dlatego, że z powodu awansu juniorów starszych do CLJ-ki „Warciarze” wycofali z rozgrywek drugi zespół. Juniorzy po jednym sezonie spadli z ligi, a rezerwy nie zostały reaktywowane. – Powiem uczciwie, że między Centralną Ligą Juniorów a ligą wojewódzką juniorów starszych jest przepaść. Normą jest, że chłopcy wygrywają spotkania po 10:0 i wyżej. Szkolenie w Akademii Warty Poznań jest jednak na naprawdę fajnym poziomie i jako pierwszy trener Szymona mam gorącą nadzieję, że Szymek tych minut będzie łapał coraz więcej – kończy Szymon Wichtowski.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Klaudia Berda/Warta Poznań