Droga Dawida Abramowicza do zostania czołowym lewym obrońcą Ekstraklasy była dość kręta i wyboista. O jej początkach porozmawialiśmy z Ireneuszem Pischingiem, pierwszym trenerem zawodnika Radomiaka Radom.

Pierwszy trener: Dawid Abramowicz

„W pewnym okresie naszego życia tata, jako głowa rodziny, harował na dwa etaty, żeby starczyło na cały dom. Przychodził z jednej pracy i szedł do drugiej. Rodzice liczyli każdą złotówkę, ale równolegle chcieli mi i bratu zapewnić jak najlepszy byt, żebyśmy nawet podczas wyjścia do rówieśników nie byliśmy wyobcowani, a dumnie unosili do góry brodę i cieszyli się każdym dniem. Mieliśmy wielkie wsparcie od rodziców. Ja przez rok czasu nie mogłem grać w piłkę, bo złapałem chorobę kociego pazura. Byłem na antybiotykach przez pół roku. Miałem też inną przypadłość, która powodowała to, że nie mogłem chodzić po schodach, a co dopiero grać w piłkę. Ale takie sytuacje też kształtowały charakter i to się przekłada na dzisiejsze życie. Może bez tych zdarzeń dzisiaj byśmy nie rozmawiali?” – zastanawiał się Abramowicz w rozmowie z portalem watch-esa.pl.

Obrońca Radomiaka Radom urodził i wychowywał się w Brzegu Dolnym. Tam również rozpoczął swoją piłkarską karierę. – Dawid trafił do mojej grupy w wieku 8 lat. Pracowałem wówczas w szkole podstawowej, do której uczęszczał, zorganizowałem nabór i w ten sposób razem z młodszym bratem, Mateuszem trafił do KP Brzeg Dolny – wyjaśnia Pisching.

Między braćmi jest niecałe dwa lata różnicy wieku. Dawid jest podstawowym obrońcą Radomiaka, za to Mateusz – rezerwowym bramkarzem Miedzi Legnica. Na swoim koncie ma 10 występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju, które zanotował podczas występów w Śląsku Wrocław. – To była wyjątkowa grupa z wieloma uzdolnionymi dzieciakami, które na pewno kochały grę w piłkę, rywalizację. Później, czyli myślę w trampkarzach czy juniorach młodszych, Dawid oraz Mateusz występowali już na swoim pozycjach. Dawid najczęściej występował na pozycji skrzydłowego lub środkowego pomocnika, wyróżniał się, więc naturalnie grał z przodu. Pamiętam, że w różnych turniejach szkolnych Mateusz zazwyczaj nie stał między słupkami, ponieważ strzelał bardzo dużo goli – tłumaczy Ireneusz Pisching.

Czy Mateusz z Dawidem byli do siebie podobni pod względem charakteru? Czym się wyróżniali? – Różnili się charakterami. Obaj byli pracowici, natomiast Mateusz był bardziej krnąbrnym, zadziornym dzieckiem. Nie przypomnę sobie dokładnej sytuacji, ale kojarzę, że Mateusz kiedyś wyleciał z treningu za nieodpowiednie zachowanie. Później przyszedł z tatą i prosił, żeby dać mu jeszcze jedną szansę. Byli bardzo dynamiczni, sprytni na boisku, a dodatkowo Dawid był bardzo silny fizycznie. Może na takiego nie wyglądał, lecz bardzo dobrze grał ciałem, potrafił się zastawić czy wygrać rywalizację bark w bark – mówi nam ich pierwszy szkoleniowiec.

Bracia Abramowicz nie są jedynymi wychowankami dolnośląskiego klubu, którzy zagrali w Ekstraklasie lub na jej zapleczu. W tej samej grupie trenował Kornel Osyra, który później był związany z Piastem Gliwice czy Miedzią Legnica, natomiast obecnie gra na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Bułgarii.

KP Brzeg Dolny stawał się zbyt mały dla Dawida Abramowicza, więc ten potrzebował kolejnego wyzwania. W 2009 roku trafił do Śląska, gdzie przez cztery lata (z przerwami na wypożyczenie do Olimpii Grudziądz i Chojniczanki Chojnice) rozegrał tylko jedno oficjalne spotkanie w pierwszym zespole – w Pucharze Polski z Legią Warszawa. Czy na ww. wypożyczeniach radził sobie lepiej niż w drużynie z Wrocławia? Co prawda, mógł liczyć na regularną grę w I i II lidze, jednakże raczej nie był wyróżniającą się postacią.

Kolejnym przystankiem w karierze 31-latka była Wisła Płock, gdzie również zupełnie się nie sprawdził, stamtąd odszedł do Skry Częstochowa, za to następnie do Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Naprawdę niewiele wówczas wskazywało, że Abramowicz za kilka lat może być potencjalnym kadrowiczem. „Promykiem nadziei” były przenosiny do Puszczy Niepołomice. W II-ligowym klubie nie tylko grał regularnie, ale też notował liczby – na jego dorobek składały się cztery asysty oraz jedna bramka.

W Niepołomicach, tak, jak w niemal we wszystkich poprzednich zespołach spędził zaledwie jedną kampanię, żeby latem 2016 roku trafić do GKS-u Katowice. Później spędził dwa udane sezony w Tychach, żeby trzy lata temu po raz pierwszy trafić do Radomiaka Radom. Bardzo dobre piłkarsko 12 miesięcy poskutkowały transferem do ekstraklasowej Wisły Kraków.

Abramowicz przy Reymonta grał tylko rundę, żeby już zimą 2020 roku wrócić do Radomiaka i pomóc temu klubowi w awansie na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju, co też się udało. Im dłużej wychowanek KP Brzeg Dolny gra w tej lidze, tym lepiej wygląda. Ostatnio jeszcze nie znalazł się na liście powołanych do pierwszej reprezentacji, aczkolwiek Czesław Michniewicz na konferencji prasowej podkreślił, że jest w gronie bacznie obserwowanych zawodników przez jego sztab.

Historia byłego podopiecznego Ireneusza Pischinga jest dobrym przykładem dla młodych, że niekoniecznie trzeba zadebiutować w Ekstraklasie w wieku 16 lat i jeździć na zgrupowaniu wszystkich młodzieżówek, żeby w przyszłości grać na przyzwoitym poziomie. Czasami trzeba poczekać na swoją okazję i dobrze ją wykorzystać.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix