Miłosz Stępiński: Nie wierzę szkółkom komercyjnym

Gośćmi Krzysztofa Stanowskiego w sobotnim „Stanie Futbolu” byli: Miłosz Stępiński, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 20, Wojciech Kobeszko, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 18, Przemysław Mamczak z Weszło Junior oraz Mateusz Janiak z Weszło. Tematem głównym programu była kondycja piłki dziecięcej i młodzieżowej w Polsce, a my spisaliśmy najciekawsze fragmenty.

Miłosz Stępiński: Nie wierzę szkółkom komercyjnym

O ostatnich bardzo dobrych wynikach młodzieżówek w starciach z czołowymi nacjami:

Miłosz Stępiński: – U nas w kraju bardzo poważnie podchodzimy do meczów towarzyskich i żyjemy każdym wynikiem. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że inni trenerzy dużo eksperymentują i mają do tego podejście na zasadzie, że mecze towarzyskie nie są meczami o stawkę. Oczywiście nie jest też tak, że ktoś się specjalnie podkłada.

O tym, czy w młodzieżowych reprezentacjach widać następców Roberta Lewandowskiego:

Stępiński: – Myślę, że bardzo trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Obserwując, chociażby tych zawodników, z którymi pracuję w reprezentacji U-20, u nich wahania formy są tak duże w obrębie trzech miesięcy czy pół roku, że wyrokowanie, jak to będzie wyglądało w perspektywie kilku lat, jest tak naprawdę wróżeniem z fusów.

O tym, że Polska „wychowała” Roberta Lewandowskiego:

Przemysław Mamczak: – Robert Lewandowski jest fantastycznym człowiekiem, którego standardy pracy doprowadziły do miejsca, w którym jest, natomiast to był incydentalny przykład tego, że może trafić nam się perełka, która wypłynęła pomimo systemu szkolenia, a nie dzięki niemu. Czy może „trafić” nam się kolejny Lewandowski? Może. Pytanie, czy zrobiliśmy wszystko, żeby tak się stało?

O meczu Polska U-18 – Francja:

Wojciech Kobeszko: – Nie zdarzyło mi się wcześniej jako trenerowi lub zawodnikowi, żeby sędzia zakończył mecz przed czasem z powodu czterech czerwonych kartek. Jeżeli chodzi o nasze zachowanie w tym meczu, za bardzo nie mamy sobie nic do zarzucenia. To Francuzom sytuacja wymknęła się spod kontroli. To, co widziałem, było momentami irracjonalne.

O kadrze U-20:

Stępiński: – Specyfika kadry U-20 jest taka, że my – szczególnie w tym roku – stanowimy rezerwy dla reprezentacji U-21. W U-20 i U-21 grają chłopcy z tego samego rocznika i właściwie obiema reprezentacjami zarządza Michał Probierz. 

O braku „klasy średniej” w polskiej piłce:

Krzysztof Stanowski: – Mamy deficyt solidnej klasy średniej. Zawsze będą indywidualności, które wybijają się ponad resztę, jak Lewandowski, jak Zieliński, ale my mamy dzisiaj ogromny problem w seniorskiej piłce z zawodnikami w skali Europy przeciętnymi. Jest ich niewielu. Albo mamy zawodników naprawdę idących w górę, albo takich, którzy są zbyt słabi, żeby rozegrać 250 meczów na poziomie Premier League i być „szaraczkami” w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

O tym, że nasi zawodnicy odstają od zagranicznych rówieśników:

Stępiński: – Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że w niektórych elementach nasi zawodnicy odstają od swoich przeciwników. Chłopcy sami to widzą. W meczu z Niemcami, jeżeli chodzi o takie przygotowanie techniczne czy motoryczne w kontekście siły i dynami, to mówiąc krótko – w wielu aspektach odbijaliśmy się od Niemców.

O tym, dlaczego potrafimy wygrywać z silniejszymi rywalami:

Stępiński: – Potrafimy zbudować zespół, jesteśmy zespołem i potrafimy za siebie biegać, do tego staramy się gdzieś w tej zespołowości ukryć nasze mankamenty, a wypuklić elementy, w których jesteśmy mocni. Jakie? Na przykład stałe fragmenty czy gry z kontrataku. Zgodnie z nową myślą wprowadzoną przez Macieja Mateńkę i Marcina Dornę, chcemy być proaktywni. Staramy się wychodzić, wysoko odbierać piłkę. Staramy się również namówić i zdjąć z naszych zawodników „klosz” takiego komfortu, żeby budowali grę od tyłu. 

O ciekawym przypadku Jakuba Szymańskiego z Górnika Zabrze:

Stępiński: – Jest to chłopak, który mało gra i jak trafił do mnie na początku, to grał do najbliższego kolegi, był bardzo bardzo przestraszony i bał się cokolwiek zrobić z futbolówką. Rozmawialiśmy z nim, w meczu z Włochami popełnił błąd, uratował go bramkarz, pojawiały się głosy, że trzeba go ściągnąć, ale powiedziałem nie, zaufajmy temu młodemu człowiekowi, dajmy mu szansę. On musi popełniać błędy, dlatego że jest młodym zawodnikiem. Jeżeli będziemy wymieniać go po każdym błędzie, który popełni, to on nigdy nie zrobi kariery. Młodzi zawodnicy potrzebują, żeby trenerzy byli dla nich cierpliwi. Trzeba im tylko zaufać i naprawdę mogą się rozwinąć.

O tym, czy selekcjonerzy młodzieżówek cieszą, gdy ich podopieczni wyjeżdżają w młodym wieku zagranicę:

Kobeszko: – Jeżeli idą i grają, to zdecydowanie cieszymy się, bo zazwyczaj trafiają jednak do bardziej wymagającego środowiska. 

O tym, czy selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji „wtrącają się” w kariery zawodników:

Stępiński: – Raczej wyłączam się z dyskusji zawodnikami o tym, czy mają odejść z jakiegoś klubu, gdzieś zostać. Staram się zostawiać te sprawy klubowi i menedżerstwu. Oczywiście jak zawodnicy proszę mnie o rozmowę, to wtedy nigdy im nie odmawiam. Moim głównym zadaniem jest, żeby oddać zawodnika lepszego, niż, kiedy go dostałem 10 dni wcześniej.

O tym, że młodzi zawodnicy muszą regularnie grać:

Stępiński: – Z mojego doświadczenia uważam, że nie jest dobre dla młodych zawodników, jeżeli trafiają do klubów, w których mało grają. Młody zawodnik jest bardzo czuły na brak doświadczeń związanych z decyzyjnością, czuciem piłki, które wynikają z regularnego grania. Mam wrażenie, że starsi zawodnicy nie są tak na to podatni, jak młodzi.

O tym, że młodzi zawodnicy często kierują się pieniędzmi:

Stępiński: – Rozmawiałem na ten temat z selekcjonerem reprezentacji Niemiec U-20. Tam zawodnicy stoją przed wyborem, czy pójść do lepszego klubu, za lepsze pieniądze, ale nie grać, czy wybrać „mniejszy” klub i regularnie się ogrywać. Niestety zawodnicy bardzo często kierują się pieniędzmi i chęcią pozornego rozwoju, bo sądzą, że w większym klubie szybciej się rozwiną, a ci, którzy zostają gdzieś niżej, na tym zyskują, bo regularne granie i odsuwanie tego sukcesu na dalszy plan, przynosi później wymierne efekty.

O wpływie projektów PZPN-u na kadry młodzieżowe:

Mamczak: – Moim zdaniem najistotniejsze było powstanie CLJ-ek. Tak, jak trener Stępiński powiedział, dzisiaj ciężko się komuś ukryć, bo Centralne Ligi Juniorów liczą tyle drużyn, że w całej Polsce mamy wyróżniające się zespoły. 

O tym, że bez przepisu o młodzieżowcu polskie kluby nie stawiałyby na młodych zawodników:

Stępiński: – Ile klubów w tej chwili, nie licząc tych, które naturalnie stawiają na młodzież, czyli Pogoń Szczecin, Lech Poznań czy Zagłębie Lubin, zdecydowałoby się na to, żeby grać młodzieżowcem? Nie mówię tylko o najwyższym szczeblu rozgrywkowym, ale też zapleczu. Załóżmy, że w Ekstraklasie byłyby to 2-3 kluby, w I lidze może 4-5 i graliby jednym zawodnikiem. To mamy 8-10 zawodników, którzy graliby regularnie. Tych zawodników nie wystarczałoby nawet na kadrę U-21, czyli ja i Michał Probierz musielibyśmy brać w tej chwili piłkarzy z II, a może nawet III ligi. 

O pozytywach przepisu o młodzieżowcu:

Stępiński: – Młodzi zawodnicy mają możliwość pracy z najlepszymi trenerami w kraju, a do tego trenują z najlepszymi zawodnikami w Ekstraklasie. […] Proszę zauważyć, ile zawodników dzięki temu rozwinęło swoją karierę.

Stanowski: – Właśnie myślę, że niewielu. Ostatnio analizowałem rok i dwa lata przed wprowadzeniem tego przepisu. Patrzyłem zarówno na liczbę młodzieżowców, jak i na ich jakość, a potem co się zmieniło, gdy ten przepis został wprowadzony. Mówiąc szczerze, to ten sezon przed wprowadzeniem przepisu był dużo bardziej okazały.

O tym, że przepis o młodzieżowcu został zbyt szybko zniesiony:

Mateusz Janiak: – Myślę, że jak ten przepis został już wprowadzony, to powinien zostać dłużej utrzymany, bo trwał zbyt krótko, żeby można było przeanalizować, ile klubów „zmusił” do szkolenia.

O szkółkach komercyjnych:

Stępiński: – Jest mnóstwo szkółek komercyjnych i mówię otwarcie, że nie wierzę, że jeżeli ktoś przychodzi i trenuje dwa razy w tygodniu, nawet niech to będzie po półtora godziny i raz w tygodniu gra mecz, że zostanie piłkarzem. Nie ma na to szans. Jeżeli ktoś sześć godzin w tygodniu poświęca na granie w piłkę, to nie będzie z niego piłkarza. Nie ma takiej możliwości, to jest za małe obciążenie. 

Fot. WeszłoTV/YouTube