1. kolejka sezonu, Jagiellonia Białystok mierzy się z Piastem Gliwice i na boisku w samej końcówce pojawia się wówczas 16-letni Mateusz Kowalski, który chwilę później zdobywa swoją pierwszą bramkę na tym poziomie. Po wymarzonym debiucie zaczyna grać trochę słabiej, ale w Białymstoku nie mają jednak większych powodów do zmartwień, ponieważ bardzo udanie do pierwszego zespołu wszedł równieśnik Kowalskiego, czyli Jakub Lewicki.

Pierwszy trener: Jakub Lewicki

Jak wyglądały jego początki przygody z piłką? W którym klubie stawiał pierwsze kroki? Czy od małego zwracał na siebie uwagę? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Norbertem Beśką, jego byłym trenerem.

Młody zawodnik od samego początku był związany ze stolicą województwa podlaskiego, jednakże swoją piłkarską karierę rozpoczął nie w Jagiellonii, tylko w Miejskim Ośrodku Szkolenia Piłkarskiego w Białymstoku.  – Sytuacja była taka, że trenerem w MOSP-ie Białystok był też ojciec Jakuba, Sławek Lewicki. On odpowiadał za rocznik 2006, ja za 2005, natomiast Michał Grygoruk – za 2004. Kuba często wędrował między moim rocznikiem a rocznikiem Michała. Można powiedzieć, że miał dwóch „pierwszych” szkoleniowców – mówi nam Beśka.

Kuba na pierwszych zajęciach trafił do zespołu, w którym asystentem był jego tata, natomiast w MOSP-ie prowadzili go głównie Norbert Beśka oraz Michał Grygoruk. Jeżeli chodzi o jego ojca, to Sławomir Lewicki także w przeszłości był czynnym piłkarzem, występował m.in. w Jagiellonii Białystok, Ruchu Wysokie Mazowieckie czy Pelikanie Łowicz. Tak, jak jego syn był graczem lewonożnym. – Wyróżniał się już na pierwszy rzut oka. Szybka lewa noga, specyficzna fryzura, która mu do dzisiaj została i krótki, dynamiczny krok – to go cechowało. Był taką naszą perełką. Był zbzikowany na punkcie futbolu, było widać, że gra w piłkę sprawiała mu frajdę, a także była jego pasją – zauważa Norbert Beśka.

Obecnie Lewicki najczęściej gra na lewej stronie boiska, jednakże w dzieciństwie bywało z tym różnie. – Ogólnie rzecz biorąc, występował na pozycjach ofensywnych. Prowadziłem także ten rocznik w Kadrze Podlasia i akurat tam grał na pozycji prawego napastnika, takiego łamiącego do środka. Mówię teraz o piłce 11-osobowej. Pamiętam, że wielokrotnie jak braliśmy udział w zagranicznych turniejach, grał na lewej obronie, czyli mniej więcej tak, jak teraz to wygląda. Robił tam dużą przewagę, z łatwością mijał pierwszego przeciwnika i potem już rozpędzony mijał kolejnych rywali. Nigdy nie był największym zawodnikiem, nigdy też nie był najmniejszym. Zawsze wzrostowo był gdzieś pośrodku, natomiast wyróżniała go dynamika. Jeżeli chodzi o jego słabsze strony, wskazałbym grę prawą nogą, czyli niewiodącą. Wiem, że poza treningami dużo pracował nad tym elementem z tatą – wspomina jeden z jego pierwszych szkoleniowców.

Jakim typem osoby był poza boiskiem? – Teraz trochę spoważniał i wydoroślał. Dość szybko to nastąpiło, bo za „małolata” był bardzo wesołym, energicznym i głośnym chłopakiem. Nie dało się go nie lubić. Dbał o dobrą atmosferę w drużynie. Nie miał jednak predyspozycji przywódczych, raczej był nieformalnym liderem zespołu – podkreśla Beśka.

Warto dodać, że 17-latek brał również udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Co więcej, został wybrany najlepszym zawodnikiem finałów wojewódzkich, które rozegrano w Sokółce, aczkolwiek jego drużyna (SP 37 w Białymstoku) nie pojechała na finały do Warszawy, ponieważ zajęła 2. miejsce.

Nie chodzi nam o to, że to ogromny minus, ale jak w niektórych regionach Polski można przebierać w ofertach z różnych akademii, tak na Podlasiu – prędzej czy później – zdecydowana większość wyróżniających się chłopaków trafia do Jagiellonii Białystok. Nie inaczej było w przypadku Lewickiego. – Chwilę po Kubie do Jagiellonii trafił Dawid Koc, ale jemu nie udało się przebić. Wraz z Kubą, w tym samym czasie z MOSP-u odszedł za to Konrad Magnuszewski, młodzieżowy reprezentant Polski, który obecnie zbiera minuty w III-ligowych rezerwach Pogoni Szczecin – wspomina szkoleniowiec.

Z MOSP-u do Jagiellonii trafili Jakub Lewicki czy Dawid Koc, ale też m.in. Norbert Beśka. Czy w „Dumie Podlasia” przeciął się ze swoim byłym podopiecznym? – Obaj jesteśmy aktualnie w Jagiellonii, ale tutaj już nie byłem jego pierwszym trenerem. Przecięliśmy się jedynie przy okazji projektu Jagiellonia PRO, za który odpowiadam w klubie. Współpracowaliśmy ze sobą przez ostatnie pół roku. Teraz Kuba został przesunięty do pierwszego zespołu, więc już nie podlega pod projekty akademii. Nie będę ukrywał, że w strukturach klubu mówiło się o tym, że Kuba jest jednym z pierwszych potencjalnych kandydatów do debiutu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Jego problemem było to, że na tej samej pozycji występowało dwóch bardziej doświadczonych zawodników – Bojan Nastić i Bartłomiej Wdowik – zaznacza nasz rozmówca.

Reprezentant Polski do lat 18 trafił do seniorskiej piłki właściwie od razu z… juniorskich boisk. W poprzednim sezonie występował w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie wybrano go autorem najładniejszego gola rundy jesiennej, w tegorocznej kampanii zagrał w dwóch meczach III-ligowych rezerw, a następnie zbierał minuty już tylko na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Widać, że Maciej Stolarczyk go ceni, ponieważ od debiutu, który nastąpił w 8. kolejce, Lewicki każde spotkanie rozpoczyna w wyjściowym składzie, za co ostatnio odpłacił się premierowym trafieniem w Ekstraklasie.

– Jak obserwowałem go w poprzednich spotkaniach, to czułem, że te liczby zaraz przyjdą. Praktycznie w każdym meczu miał 1-2 sytuacje w okolicach pola karnego, żeby zanotować asystę czy zdobyć bramkę. Myślę, że będzie dalej rósł. Nie oszukujmy się, to jest młody chłopak, on dopiero wchodzi w to środowisko. Nie jest w 100% przynależny do drużyny Macieja Stolarczyka, tylko jest młodzieżowcem, który tam wchodzi. Tak, jak z nim rozmawiałem, to czuje się tam bardzo dobrze i jak jeździł wcześniej na obozy z jedynką, to też się bardzo dobrze czuł. Wiadomo, że stres u tego chłopaka jest duży i z meczu na mecz będzie mu coraz łatwiej. Ma jeszcze spory potencjał, którego nie zdążył w pełni pokazać na boisku – kończy Norbert Beśka.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix