Łukasz Wilk: „W Centralnej Lidze Juniorów nie ma trenerów z przypadku”

Siarka Tarnobrzeg, która w rundzie jesiennej była beniaminkiem CLJ U-15, uplasowała się na piątym miejscu w grupie D, co oznacza, że ekipę z Podkarpacia zobaczymy na szczeblu centralnym również w rundzie wiosennej. Jak Łukasz Wilk, szkoleniowiec zespołu, ocenia grę swojej drużyny jesienią? Czego nauczył się przez te kilka miesięcy? Dlaczego w 10-stopniowej skali ocenia swoją wiedzę na… 1?

Łukasz Wilk: „W Centralnej Lidze Juniorów nie ma trenerów z przypadku”

Za Siarką Tarnobrzeg pierwsza runda na szczeblu centralnym, myślę, że całkiem udana. Jak pan ją ocenia?

– Centralna Liga Juniorów na pewno nauczyła nas pokory i akceptacji, że nie możemy wygrywać cały czas. Reasumując, okazało się, że piłka nożna jest łatwa, kiedy idzie nam dobrze, jak wygrywamy, natomiast, kiedy przegrywamy, staje się bardziej skomplikowana, jest pewnego rodzaju testem. Patrząc na to, że utrzymaliśmy się na szczeblu centralnym, ten test zdaliśmy. W trudnych momentach, a było ich naprawdę sporo, musieliśmy mieć dużo silnej woli oraz samozaparcia, żeby właśnie się w tych trudnych chwilach nie poddać. Na pewno CLJ-ka była dla nas ogromnym wyzwaniem, zarówno dla mnie jako trenera, jak i zawodników. Ta liga nauczyła nas pokory, a ta pokora stała się takim fundamentem, na podstawie którego budowaliśmy wiedzę i umiejętności. Jako trenerzy staramy się stwarzać zawodnikom jak najlepsze warunki do rozwoju, natomiast my, jako trenerzy, musimy stworzyć sobie takie warunki sami, nabywając odpowiednią wiedzę i umiejętności, które później przekazujemy zawodnikom. Wszystko, czego się uczymy, jest dla nich.

Może pan podać konkretny przykład, czego pan się nauczył w trakcie rundy jesiennej?

– Na pewno nauczyłem się pokory. Nauczyłem się także od topowych akademii organizacji, zachowania, funkcjonowania tych zespołów przed meczem, w czasie meczu i po nim. To nie jest tylko Centralna Liga Juniorów z samej nazwy. Uważam, że w tej lidze jest dużo profesjonalizmu. Chodzi też o to, że nie może być tak, że zbiera się grupa kilkunastu chłopców, powiedzą sobie, że będziemy teraz grali w piłkę i będziemy rywalizować z najlepszymi. To tak nie działa. Jest wiele czynników zewnętrznych mówiących o rozwoju tych chłopców, bez których nie będą funkcjonowali jako zespół. Jednym z tych czynników jest organizacja, której częścią jest trener. I to ci trenerzy nadają tę jakość i budują zespół. Uważam że na poziomie Centralnej Ligi Juniorów nie ma szkoleniowców z przypadku, ale równocześnie na tym poziomie nie grają przypadkowi chłopcy. Myślę, że jako trener Siarki Tarnobrzeg rocznika 2008 mogę usiąść, popatrzeć wstecz i powiedzieć, że pomogłem realizować tym chłopcom marzenia. Tarnobrzeg jest niewielką miejscowością, mówię, że jesteśmy takim „Kopciuszkiem” tej ligi, patrząc, chociażby na to, czym przyjeżdżają do nas te drużyny, a chodzi o firmowe autokary czy, w jakie miejsca mamy okazję jeździć. Jako trener oceniam się zawsze w skali 1-10. Nikomu nie ujmując, ale młodzi trenerzy często myślą, że bardzo szybko mają ogromną wiedzę i oceniają się na 5, 6 lub 8, za to ja uważam, że po tych kilku miesiącach w Centralnej Lidze Juniorów U-15 moja wiedza jest na poziomie… 1.

Nie skłamię mówiąc, że to dość niska ocena.

– Tak, ale jest to mocne 1. Okazuje się, że im więcej nabieram doświadczenia, im więcej się szkolę, to zauważam. jaki to jest ogrom wiedzy i tym bardziej zaczynam rozumieć, jak mało jeszcze „wiem” o szkoleniu. Mam licencję UEFA Elite Youth A, byłem na zagranicznych stażach w Szachtarze Donieck oraz Dynamie Kijów…

To ciekawe, co pan powiedział. Jeżeli chodzi o samą licencję, to w piłce młodzieżowej nie ma już niczego wyżej, a sam pan przyznał, że na poziomie Centralnej Ligi Juniorów U-15 nauczył się wielu nowych rzeczy. Wynika z tego, że przeskok z ligi wojewódzkiej na szczebel centralny jest często wyzwaniem nie tylko dla zawodników, ale też dla trenera.

– Tak, jak zawodnicy zasłużyli sobie na grę w CLJ-ce pracą, zaangażowaniem, to trener też musi sobie na to zasłużyć. Powtórzę to, co powiedziałem wcześniej, czyli tutaj nie ma szkoleniowców z przypadku. Często są to trenerzy legitymujący się licencją UEFA A czy UEFA Elite Youth A. Są to trenerzy bardzo… specyficzni. Pokorni, widać po nich, że mają wiedzę. Myślę, że oni też wiedzą, jak ciężką drogę musi pokonać zawodnik, żeby dotrzeć na ten poziom i tak samo, jak ciężką drogę musi pokonać trener. To nie działa na zasadzie: dobra, dzisiaj ty będziesz pracował na tym poziomie. Każdy z trenerów musiał wydać dużo pieniędzy na szkolenia, przejść przez wieloletni proces szkolenia, nabrać doświadczenia. W 2012 roku byłem na pierwszym kursie UEFA B, ponieważ zamarzyłem sobie, że będę trenerem, to w momencie, gdy zobaczyłem tabelę rozwoju trenera, moim marzeniem było uzyskać licencję UEFA Elite Youth A. Nigdy nie myślałem, że to się spełni, ale powiedziałem sobie, że jeżeli uda mi się zrobić UEFA A, to następnym krokiem będzie UEFA Elite Youth A. Minęło 10 lat procesu, wytrwałości, wyrzeczeń, pracy na różnych szczeblach. To wszystko pozwoliło mi nie poddać się, mimo wielu trudności, bo praca trenera nie jest usłana różami. To jest niesamowite, ponieważ to samo mogę przekazać zawodnikom, jak ciężką drogę przechodzi szkoleniowiec, żeby móc prowadzić zespół na wyższym poziomie i to samo czeka… zawodnika. Bez doświadczenia nie da się być na wyższym poziomie. Przegrałem jako trener mnóstwo meczów, sporo też wygrałem i to wszystko sprawiło, że uważam się za silnego trenera, który wie, jak stworzyć zespół, jak mu pomóc, w którym momencie odejść, a w którym zostać z zespołem. Nierealnym jest prowadzić drużynę np. przez dekadę, bo w pewnym momencie trzeba odejść, ponieważ zawodnicy potrzebują nowego impulsu. Powiem panu, że jestem trochę zmęczony. Nie, że negatywnie, chociaż zmęczenie samo w siebie ma negatywny odbiór, aczkolwiek dużo rywalizacji, presji, grania na granicy wygrasz lub przegrasz…

W Siarce Tarnobrzeg jest duża presja na wyniki?

– Trochę sam sobie tę presję narzucałem, ponieważ znam potencjał tych chłopców i narzucałem sobie presję, że chcę wygrywać, bo wiem, na co ich stać. Mam duży szacunek do Cracovii, uważam, że jest to naprawdę dobry zespół, ale w dwumeczu z nami „Pasy” wywalczyły tylko jeden punkt. Cracovia ostatecznie zajęła 2. lokatę w grupie D, co pokazuje, że to jest naprawdę świetna drużyna. Może mieliśmy dużo szczęścia, ale jeżeli chłopcy chcą, są zdeterminowani, to potrafią. To była ta presja… Zadawałem sobie pytania, czy praca, którą wykonałem w tygodniu, rozmowy, które z nimi przeprowadziłem, czy odbyte treningi, czy to po prostu… wypali. Zastanawiałem się, czy o czymś nie powiedziałem, czy o czymś zapomniałem, czy może było czegoś zbyt dużo. Ta presja udzielała się też w pewnym sensie zespołowi, bo to są inteligentni chłopcy, którzy znają mnie, wiedzą, jak reaguję, co mówię. Wspólnie tworzymy tę drużynę, w październiku minęły cztery lata naszej wspólnej pracy. Nikt z zewnątrz nie wywierał na nas presji, my wywieraliśmy ją sami, bo wiedzieliśmy, na co nas stać, a to, co chcieliśmy zrobić, nie do końca nam wychodziło. To było coś niesamowitego, że my z tak silnym przeciwnikiem, jakim jest Cracovia, wygrywamy naprawdę trudny mecz, który po raz kolejny pokazał, że jest duży potencjał w zespole Siarki Tarnobrzeg. Nabrałem po raz kolejny doświadczenia i wiedzy na temat tego, jak wiele czynników wpływa na to, że zawodnicy dobrze funkcjonują jako zespół.

Tabela odzwierciedla to, co się działo w tej grupie? Stal Rzeszów była zdecydowanie najlepsza, a Górnik Łęczna trochę odstawał?

– To jest trudne pytanie. Patrząc sercem, to zasługujemy na to, żeby być wyżej w tabeli. Patrząc rozumem, myślę, że miejsce, które zajęliśmy, jest dla nas idealne. To jest miejsce, na które zasługujemy na tym etapie. Jeżeli chodzi o Stal Rzeszów, to jest bardzo dobra drużyna, jednakże zespoły posiadające sztuczne boisko, grają bardziej piłką, ale wynika to też z lepszych umiejętności technicznych zawodników.

Zazwyczaj jest to ich duży atut.

– Tak, dlatego też zespoły z Rzeszowa czy Krakowa trochę odstają, bo lepiej sobie radzą na sztucznej nawierzchni. Reasumując, uważam, że Stal Rzeszów jest najlepszym zespołem w naszej grupie, co udowodniła. Jeśli chodzi o Górnika Łęczna, najfajniejsze w tej lidze jest to, że nie ma znaczenia, czy gramy z Koroną Kielce, czy z Górnikiem Łęczna, to każdy z tych zespołów ma jakość i walczy o wygranie meczu. Nie broni się, tylko walczy. Korona oraz Górnik spadły z ligi, ale to są bardzo dobre drużyny i nie było po nich widać, że są ekipami z dołu tabeli.  To mi się podobało, że nie mogliśmy myśleć, że pojedziemy do Kielc lub Łęcznej i na 99% odniesiemy łatwe zwycięstwo. Proszę mi wierzyć, że w tej lidze każdy mógł wygrać z każdym, może tylko poza Stalą, która miała dużą przewagę nad resztą.

Wygrany mecz z Cracovią jest starciem, z którego był pan najbardziej dumny w rundzie jesiennej?

– Najbardziej dumny pod względem emocjonalnym, ponieważ to był bardzo trudny mecz, w którym było dużo presji. Zwłaszcza, że wcześniej mierzyliśmy się z Koroną, gdzie nie zagraliśmy najlepiej, tam też wiele czynników pozasportowych wpłynęło na końcowy wynik. Jestem niesamowicie dumny, że pod tak ogromną presją zawodnicy potrafili wygrać 2:1 z wiceliderem. To spotkanie jest takim odzwierciedleniem tego, co tkwi w tych chłopcach. Trzeba ten potencjał tylko z nich wykrzesać.

Czy gra z silniejszymi przeciwnikami sprawiła, że pańscy zawodnicy się rozwinęli, stali się lepszymi piłkarzami?

– Rozwój zawodnika zawsze jest dzielony na trzy tematy – techniczny, motoryczny i mentalny oraz ma stanowić całość. Myślę, że jako zespół powinniśmy jeszcze więcej pracować nad jakością operowania piłką, bo to jest nasz mankament. Co do motoryki, jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem wytrzymałościowym, siłowym i szybkościowym, a ta liga jeszcze bardziej zwiększyła ten proces. Dodam również aspekt taktyki, graliśmy trójką, czasami czwórką z tyłu i myślę, że nauczyło nas to dobrej organizacji. Trenerzy przeciwnych zespołów nieraz mówili, że jesteśmy dobrze zorganizowaną drużyną. Potrafiliśmy tak dostosować system, żeby grało nam się lepiej z rywalem. Przechodząc do spraw mentalnych, to wiary w siebie i własne umiejętności, oraz pewności siebie, nie można powiedzieć zawodnikowi: wyjdź na boisko i bądź pewny siebie. Jeżeli zawodnik nie wie, co ma robić i nie potrafi tego wykonać, to cokolwiek byśmy do niego mówili, to on tej pewności siebie nie będzie miał, więc myślę, że gra w Centralnej Lidze Juniorów sprawiła, że poczyniliśmy progres w każdym aspekcie, natomiast przed nami dalej jest ogrom pracy. Myśleliśmy, że jesteśmy fajni, gramy w piłkę i awansowaliśmy na szczebel centralny. CLJ-ka obnażyła nasze braki. Naturalnie, pokazała też to, w czym jesteśmy dobrzy, ale równocześnie pokazała słabe strony, co jest dobre, bo chłopcy widzą, że przed nimi jeszcze daleka droga do tego, żeby liczyć się i grać z najlepszymi.

Jaki macie plan na przerwę między rundami?

– Powiedziałem chłopakom, że ta liga była dla nas bardzo emocjonalna, a zwłaszcza końcówka, więc postanowiliśmy, że do końca grudnia bardzo mocno pracujemy nad techniką, skupiamy się na jakości gry, schodzimy z obciążenia, dajemy troszkę luzu. W trakcie świąt zawodnicy dostaną dwa tygodnie wolnego, spotykamy się po Nowym Roku i rozpoczynamy dalszą pracę.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Piłkarska Akademia Siarki Tarnobrzeg/Facebook