„Prowadzenia piłki mogłoby być jeszcze więcej”

Kategoria żak to podstawa piramidy szkoleniowej. Po okresie treningów ze skrzatami to pierwszy moment na naukę podstawowych elementów piłkarskich. Aspektów, o które należy dbać, można wymieniać w nieskończoność. Na co zwrócić uwagę? Jak powinna wyglądać jednostka treningowa? Kiedy przychodzi moment na wprowadzenie poszczególnych elementów? Na te i wiele innych pytań odpowiedział Rajan Burczyński, trener żaka starszego (rocznik 2014) z Akademii Piłkarskiej Bronowice Lublin.

„Prowadzenia piłki mogłoby być jeszcze więcej”

Jaki aspekt wyróżniłbyś w treningu żaków?

– Intensywność.

Jak ją rozumiesz? Bardzo popularne pojęcie dzisiaj, ale każdy inaczej je pojmuje.

– Staram się, by cały czas cała grupa brała udział w każdym środku treningowym. Mam bardzo liczną grupę, ale robię wszystko, by organizacja pozwalała na jak najmniejsze kolejki. Poza intensywnością motoryczną, zależy mi także na intensywności taktycznej.

Intensywność myślenia.

– Tak, zdecydowanie w tym kierunku. Może nie we wszystkich, ale w zdecydowanej większości środków będą mieli wybór i sytuacje zmuszają ich do myślenia podczas gry.

Mówisz, że nie we wszystkich środkach zawierasz kwestie nie zmuszające ich do myślenia. W jakich momentach zatem są te prostsze środki?

– Najczęściej w części wstępnej. Zazwyczaj w takich momentach, gdy zależy mi na najwyższej intensywności motorycznej. Gdy mają się trochę „wyszumieć”.

To też kluczowy moment. Czasem, zwłaszcza po weekendzie, widać, że po prostu ich głowy potrzebują takiej prostej formy zabawowej.

– U mnie to występuje niemal na każdym treningu w części wstępnej, głównie w postaci gier falowych, gdy grają w jedną i drugą stronę: atak – obrona – atak – obrona. Poza tym zależy mi, ale także całej naszej akademii, żeby dzieci przekraczyły swoje granice. Ten moment, gdy widzisz, że już mają ciężko, ale jeszcze próbują, mimo zmęczenia.

Mówiłeś kiedyś, że w kategorii żaka już odchodzisz od stosowania berków, czyli popularnego środka w części wstępnej treningu.

– Myślę, że da się to w łatwy sposób zastąpić. Jednak we wstawkach motorycznych wiele rzeczy robimy w formie zabawowej. To nie jest tak, że kompletnie tego nie robimy, bo są dni, gdy berki się pojawiają. Jednak wydaje mi się, że te dzieci już nieco mniej są zainteresowane berkami.

W niemal każdym klubie roczniki dzielone są wg obecnego poziomu. Często w grupach wiodących dzieci przychodzą już skupione na graniu, nastawione na rywalizację, a te naborowe to jeszcze jednak mniej są zainteresowane rywalizacją boiskową, a właśnie taką zabawą.

– To prawda. Jest już sporo dzieci, które przychodzą tylko grać w piłkę, rywalizować. Część jednak chce się bardziej pobawić, nawet bez udziału piłki.

Czy w częściach wstępnych dużo używasz sportów uzupełniających?

– Głównie w okresie jesienno-zimowym. Od jakiegoś czasu mamy dwa treningi na dworze, jeden na hali i właśnie ten halowy trening to moment, gdy część wstępna poświęcamy na inne sporty. Głównie piłka ręczna, koszykówka, gimnastyka.

Dzieciom sprawia to mega frajdę!

– Jasne. Czasem na kolejnych treningach mocno dopytują, kiedy następnym razem zagramy w piłkę ręczną albo koszykówkę. To są dzieci chodzące do drugiej klasy szkoły podstawowej i nie mają takiego typowego wf-u w szkole.

A jeśli mają, to jego poziom często pozostawia wiele do życzenia.

– Ja pracuję w nowoczesnej szkole, ale widzę, że WF dla dzieci z klas 1-3 jest często byle jaki. U mnie większość zawodników pochodzi z Bronowic(dzielnica Lublina – red.), tam jest dużo starych szkół i też nie sądzę, by poziom WF-u był tam wysoki. Raczej się plączą po korytarzach.

Niedawno rozmawiałem z jednym z rodziców i było trochę pomstowania na wf w szkole. Przypadki, gdy przychodzi pani w butach na obcasie na zajęcia, nie są odosobnione… Masz obraz tego, że dzieciom po prostu brakuje porządnego WF-u.

– Teoretycznie w podstawie programowej są wszystkie elementy gimnastyki, jak przewroty w przód itd. Jednak większość nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej nie jest w stanie ich tego nauczyć. Później my – trenerzy piłki nożnej – musimy nadrabiać pewne rzeczy na zajęciach, zamiast skupić się na czymś innym.

Jak usystematyzowałeś swoją jednostkę treningową pod względem struktury i kolejności działań?

– Na przestrzeni lat trochę samo się to ukształtowało – metodą prób i błędów. Wiadomo cały czas staram się uczyć, doszkalać. Poza tym dużo rozmawiamy wewnątrz klubu. W ten sposób struktura treningu się ukształtowała. Doszedłem do takiego momentu, w którym wydaje mi się obecna forma jest dobra dla zawodników.

Jak to więc wygląda po kolei?

– Rozpoczynamy od adaptacji z piłkami. Czucie piłki, sekwencje zwodów, technika fundamentalna. Polecam na Youtube filmy trenera Stanisława Kwiatkowskiego z Zagłębia Lubin. Poza tymi elementami występuje także żonglerka zadaniowa. Później przechodzimy do wspomnianej gry falowej, gdzie chcemy wysokiej intensywności.

Można powiedzieć, że rozpoczynasz od formy ścisłej.

– I tak, i nie. Często odbywa się to w chaosie, ale mają konkretne zadania do wykonania. Widzę, że to poprawia ich kontrolę oraz czucie piłki czy koordynację. Nie muszę stawiać im drabinki i wtedy w formie ścisłej muszą odwzorować konkretny ruch. Uważam, że to wieje nudą, a można przecież to zrobić w kreatywny sposób z piłką. Przy tym na tyle wymagający sposób, że muszą się skupić.

Czasami wprowadzam także formę rywalizacji w tej części. Np. zawodnicy muszą przeprowadzić piłkę przez określoną liczbę bramek – kto pierwszy wygrywa. Staram się to jednak zmieniać.

Część wstępna druga – gry falowe. Na co kładziesz nacisk, poza intensywnością?

– Od razu dodam, że wszyscy trenerzy w naszej akademii zwracają uwagę na agresywny doskok, odbiór, gdy to możliwe, reakcja po stracie. Wydaje mi się, że to wyróżnia wszystkie nasze drużyny w defensywie.

W ataku dynamika wykonywanych działań. Zwody wykonywane w biegu, by później nastąpiło przyspieszenie.

Pierwsze sparingi z twoim zespołem to było ogromne zdziwienie i szok u dzieci, które miały kłopoty w zrozumieniu tego, że od razu, niemal na linii, ktoś im chce piłkę zabrać.

– To są elementy, na które od razu zwracamy uwagę. Skoro chcemy grać w piłkę, to musimy ją mieć. Dlatego chcemy ją szybko odebrać.

Wskazujecie werbalnie, że chcecie odebrać piłkę. Czy odbywa się dodatkowy coaching pod tym kątem?

– Teoretycznie nie powinniśmy tego robić. Ja jednak zwracam uwagę, że bodźcując ten doskok, oni rzeczywiście go robią i szybciej wchodzi im to w krew. Faktycznie tych bodźców w tym aspekcie nie brakuje. Jednak kiedyś chyba nawet o tym rozmawialiśmy, że nie da się wytrenować tej chęć gry, chęci odbioru. To trudne, by wymóc na nich ten aspekt gry, by cały czas chcieli pressować przeciwnika.

Technikę nauczasz przez konkretne ćwiczenia, powtarzanie w różnych sytuacjach. Tutaj bardziej kwestia mentalna – idę po piłkę i koniec.

– Niektórym to przychodzi łatwiej, innym trudniej, a inni nigdy tego nie będą mieli.

Pierwszy aspekt w obronie: doskok. Potem jedna często słychać „nie idź na raz”, co jest dla dziecka niezrozumiałym komunikatem. Od jakiego wieku zwracacie uwagę na kolejne aspekty w obronie?

– W żaku już zwracam uwagę. W skrzacie chodzi nam jedynie o doskok. Niech idzie „na raz”, byleby obudzić w nim chęć odbioru piłki, jak najszybciej. W żaku już pojawią się kolejne elementy – wyhamowania, ponownego doskoku i odbioru piłki. Sam jednak wiesz, że dzieci rozwijają się w różny sposób i w różnym tempie. Trener powinien najlepiej wiedzieć, kiedy wprowadzić dany element.

Z wielu podcastów trenerów opisujących starsze grupy pojawiały się głosy, że w Polsce często obrona idealnie wygląda pod kątem zamykania linii podania, przesuwania itd. Brakuje jednak tej chęci odbioru. To kwestie dotyczące kategorii grających w CLJ, ale pewnie znikąd się to nie bierze…

– Ostatnio mieliśmy kontrolę z certyfikacji w roczniku 2015 (żak młodszy). Tam mamy dzieci, które nie kalkulują, tylko grają bardzo agresywnie w odbiorze. Jednym z zarzutów było to, że dzieci były… zbyt agresywne w odbiorze. Tak stwierdził trener monitorujący.

Jak rozumiem to był zarzut do trenera, że nie hamował tego?

– Tak. Natomiast my raczej takiego grania nie hamujemy. Wyrażenie faul raczej nie istnieje na naszych treningach, o ile nie dotyczy sytuacji, gdy ktoś celowo chce tylko sfaulować i może zrobić krzywdę.

Wróćmy do jednostki treningowej. Pierwsza część główna to z reguły gra. Czym się kierujesz w tym aspekcie?

– Opieram się na fundamentach. Pierwszy fundament gry w ataku i obronie. Gra do przodu, w której zawodnik jest w stanie ocenić czy lepiej prowadzić, czy podać. W obronie chodzi o powstrzymanie. Głównie realizujemy to w grach 2×1 czy 2×2. Tam mają wybór tego, o czym mówię w ataku.

2×2 to maksymalna liczebność w tych grach czy są inne formy: 3×1 lub 3×2?

– Był takie okres, gdy graliśmy np. 3×2, ale miałem wrażenie, że to zbyt wcześnie. Piłka w grze była trzy, cztery sekundy i za chwilę to się kończyło. Zresztą rozmawialiśmy z wieloma trenerami i wróciłem do mniejszych form. Widzę też, że większość zawodników nie jest świadomych, jak podejmować decyzje w sytuacjach 2×1. Często nie potrafią wykorzystać tej przewagi.

Żak to wydaje się idealna kategoria, by stawiać dzieciom pytanie: kiedy prowadzę/kiedy podaję. W tym sezonie rozmawiałem z jednym z trenerów większej warszawskiej akademii. On stwierdził, że dla niego idealna proporcja to 65-35 na korzyść prowadzenia piłki.

– Zdecydowanie w młodszych kategoriach prowadzenie na pierwszym miejscu.

Zgodziłbyś się z takim podziałem w żaku starszym?

– Możemy gdybać na temat liczb, ale wydaje mi się, że to mniej więcej racjonalny podział. Teoretycznie prowadzenia piłki mogłoby być jeszcze więcej.

Książkowo pewnie byłoby idealnie 70-30. Mam wrażenie, że jednak wiele drużyn gra dużo podaniami już w tym wieku. Kwestia na ile to świadomość dzieci, a na ile inwencja trenera.

– Tak, ale coś wtedy tracisz, ten indywidualny rozwój zawodnika. On jest najważniejszy, więc niech zawodnik ma jak najlepszą kontrolę nad piłką. Dopiero potem niech więcej widzi na boisku.

Ogólnie w Polsce jest awersja do prowadzenia piłki. „Nie prowadź, podaj”.

– Jest wielu jeszcze takich trenerów.

Nie mówię tylko o trenerach, ale ogólnie o środowisku. Czasem widzę sytuacje, gdy zawodnik ma przed sobą mnóstwo miejsca, a dostaje z boku komunikat „podaj”.

– Wiele osób tego nie rozumie. Kiedyś były inne czasy, inaczej się trenowało. Chociaż pewnie niektórzy nadal tak trenują…

Sytuacja, o której wspominam to idealny moment na to, by nauczyć zawodnika kiedy prowadzić, kiedy podawać.

– Dlatego trzeba tworzyć takie środki, by zawodnik miał wybór. Jeżeli masz mikrocykl, w którym celem jest prowadzenie piłki, wprowadź takie zasady, by faktycznie było więcej prowadzenia. Np. dzielisz boisko na dwie strefy – niską i wysoką. Mogą strzelić dopiero z wysokiej. Jeśli tam podadzą i strzelą, dostają punkt. Jeśli wprowadzą i strzelą, wówczas dwa. Stawiasz bardziej na prowadzenie, ale nadal mają wybór.

Dużo korzystasz z takich zasad?

– Tak, ale dużo uczyłem się tego na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Jest to pewne ukierunkowanie działań zawodnika. Jednak chcesz się skupić na konkretnych rzeczach. Świetna pod tym kątem jest książka „Gra pod kontrolą”. Małe zasady treningowe, które uwypuklają zachowania zawodników w grach.

– Mikro zasad jest mnóstwo, by uzyskać efekt, o który nam chodzi.

Możesz przytoczyć kolejne.

– W całej akademii stosujemy w grze końcowej „strike”. Gdy drużyna rozpoczyna od bramki i przejdzie całe boisko nie tracąc piłki, strzelony gol jest za trzy. W starszych kategoriach wiekowych wygląda to tak, że jest wiele podań. W młodszych można to zmodyfikować, że trzy punkty dostają, gdy jeden zawodnik przeprowadzi piłkę przez całe boisko. Dajemy także bonusy. Za strzelonego gola, rozpoczynają kolejną akcję od bramki i znowu mogą strzelić.

Większość zasad opiera się o punktowanie. Jeżeli stawiamy na prowadzenie, punktujemy wyżej prowadzenie. Gdy chcemy zdobywać sektor środkowy i zawodnik wprowadzi tam piłkę przed strzeleniem gola, wówczas też wyżej to punktujemy.

Coraz częściej spotykam się ze spojrzeniem, że wyższa punktacja za konkretny sposób rozwiązania sytuacji to pewne zamykanie zawodników w ramach.

– Gdy tworzę grę, w której daje za konkretne zachowanie więcej punktów i widzę, że się zamykają na jednym rozwiązaniu, to zatrzymuję grę. Pytam dzieci, co jest głównym celem. Zdobyć bramkę! Rozmawiamy. Fajnie, że chcą zdobyć więcej punktów, ale celem jest strzelić, jak najszybciej gola. Żeby się nie zamykali na określonym rozwiązaniu sytuacji.

Kiedyś pewnie spotkałeś się ze środkami, że gol liczy się po strzale bez przyjęcia. Objechałeś bramkarza i… nie możesz strzelić (śmiech). Frustrujące dla zawodnika.

– Podobnie, jak z minimalną liczbą podań, by strzelić gola. Musisz wykonać pięć, a tymczasem po czterech jesteś w sytuacji sam na sam i nie możesz strzelić. To można w łatwy sposób przecież zamienić. Gdy wykonasz pięć podań i strzelisz gola, wówczas dostajesz pięć punktów.

Zauważyłem jeszcze jedna rzecz dotycząca punktowania. Jeżeli nie ma późniejszej gratyfikacji, to oni będą zdobywać punkty, ale szybko o nich zapomną, bo nic im to nie daje. Znam takiego trenera, który w fajny sposób znalazł na to sposób. W każdym treningu wybiera jedno ćwiczenie, które jest zapisywane do tabeli. Liczba zdobytych punktów tam trafia i na koniec rundy/sezonu powstaje finalna tabela. Zwycięzca dostaje nagrodę. Warto jednak nie mówić, które ćwiczenie jest punktowane. Dzięki temu oni będą cały czas dawać z siebie 100%.

Ogólnie jednak wiedzą o tej punktacji?

– Wiedzą, że to funkcjonuje, ale to od trenera zależy czy powie, które ćwiczenie jest punktowane, czy nie. Jednak widać, że wtedy oni bardziej zwracają uwagę na to, by faktycznie zbierać te punkty. Kiedyś na podstawie tego rozdawałem karty piłkarskie dzieciom.

Można np. dać zadanie dla przegranych – sprzątanie sprzętu.

– Cały czas podtrzymywać ich gotowość do gry.

Słowo klucz ostatnio: decyzyjność. Dzisiaj mocno jesteśmy bodźcowani jako trenerzy, by pamiętać o decyzyjności w środkach treningowych od najmłodszych lat.

– Patrząc na moją jednostkę: adaptacja, gra falowa, wstawka motoryczna, część główna z grą 2×1 czy 2×2, gra końcowa. Praktycznie w każdej części pojawia się element decyzyjności. Może nie w każdym, ale w większości głowa pracuje.

Grasz 2×1/2×2 w pierwszej części głównej. Pamiętam jednak, że lubiłeś na koniec zagrać np. 3×3 na cztery bramki. Nadal jesteś tego zwolennikiem?

– Zdecydowanie tak. Wiadomo, wszystko zależy od liczebności na treningu. Jeżeli mogę, to gram 3×3. Pojawią się pierwsze elementy taktyczne tej kategorii wiekowej, wysoka intensywność oraz mnóstwo kontaktów z piłką. Jeżeli dodatkowo masz dobrą organizację piłek i bonusy, to przez 20-25 minut „pali” się na boisku.

Coraz więcej trenerów nie gra na treningach w takiej liczebności, jaka potem występuje w meczu.

– Wydaje mi się, że w naszej akademii w żadnej kategorii nie występują takie mecze na treningach, by grać w docelowej liczebności. Ogólnie jestem zwolennikiem, by grać jak najdłużej w mniejszych wymiarach składów. Nasze „piątki” z żaka jeszcze bym przedłużył o jedną rundę, zamiast przechodzić do „siódemek”.

Zastanawiało mnie np. jak zawodnicy sobie radzą przy okazji weekendowego grania 5×5, gdy wcześniej w treningu nie mają tego elementu.

– Uważam, że jeżeli poradzą sobie w grze 3×3 i rozumieją organizacje takiej gry, wówczas poradzą sobie także w 5×5. Często mówimy zawodnikom, że od tego jest po prostu weekend – sparing czy turniej.

Na koniec kwestia, która wyróżnia twoją drużynę. Bramkarz aktywnie grający w polu.

– To jest rzecz, na którą wszyscy w akademii zwracamy uwagę. Wszyscy bramkarze grają u nas wysoko, dobrze radzą sobie w grze nogami. Zwracamy uwagę, by „nie pękali”. Nie ma bezsensownego wybijania piłki. Jak musi wejść w pojedynek 1×1, to niech wejdzie. Nie chcemy sytuacji, w której boimy się utraty gola. Pewnie trochę ich stracimy, ale przynajmniej czegoś nauczymy dzieci.

Na przykładzie waszych bramkarzy można powiedzieć, że dobrze radzą sobie z zagadnieniem prowadzenia do skupienia.

– Tak i od razu przypomina mi się jeden mecz. Przeciwnik kompletnie nie atakował naszego bramkarza, więc ten prowadził ją na połowę przeciwnika i strzeliliśmy z tego wiele goli. Jednak, gdy jeżdżę na turnieje, niewiele jest drużyn, które grają w taki sposób.

ROZMAWIAŁ RAFAŁ SZYSZKA

Fot. Akademia Piłkarska Bronowice Lublin/Facebook