Resovia Rzeszów nie zachwyca w tym sezonie I ligi, aczkolwiek na Podkarpaciu jest pewien młody chłopak, którego wejście do pierwszego zespołu można uznać za pozytywne. Kim jest Radosław Bąk? Jak wyglądały piłkarskie początki 18-latka? Czym się cechował w dzieciństwie?

Pierwszy trener: Radosław Bąk

Czy można mieszkać bardzo blisko boiska, a mimo to nie grać w piłkę? Można, ale tylko do pewnego momentu. Tak też było w tym przypadku, ponieważ Bąk, zanim rozpoczął swoją przygodę z futbolem, chodził na zajęcia karate. – Nasza przygoda zaczęła się od tego, że znałem go, ponieważ chodził z moim synem do jednej klasy w szkole podstawowej. Wiedziałem, że jest to chłopak bardzo sprawny ruchowo. Radek chodził wtedy na treningi karate, natomiast moim celem było, żeby zachęcić go do gry w piłkę nożną. Trwało to ok. 2 miesiące, aż w końcu udało mi się namówić jego rodziców, żeby przyszedł na trening Resovii. Radek mieszkał bardzo blisko stadionu, myślę, że miał do niego nie więcej niż pół kilometra. Tak, jak powiedziałem wcześniej, od początku było u niego widać dobrą sprawność fizyczną, która przekładała się m.in. na koordynację, zwinność czy siłę. Już na starcie miał przewagę motoryczną nad resztą, a z czasem doszły do tego umiejętności piłkarskie – bardzo szybko przyswajał nawyki techniczne. Dość szybko stał się wyróżniającą postacią – wspomina Artur Łuczyk, jego pierwszy szkoleniowiec.

Trener Mirosław Hajdo wystawia go w Resovii Rzeszów w środku pola, czyli na pozycji, na której gra od dziecka. – Ze względu na to, że był wytrzymały i sprawny fizycznie, zazwyczaj grał w środku pola. Wiadomo, dzieciom często zmienia się pozycję, a ciężko też mówić o pozycyjności w kategorii żaka czy orlika – zwraca uwagę Łuczyk.

18-latkowi z pewnością nie można odmówić charakteru. W życiu zmagał się już z kilkoma kontuzjami, a mimo to nigdy się nie poddał, co doprowadziło go do miejsca, o którym wielu młodych kandydatów na piłkarzy może jedynie pomarzyć, czyli w miarę regularnej gry na zapleczu Ekstraklasy. – Był niezwykle charakternym dzieckiem. Ogólnie rzecz biorąc, to jest zadaniowcem – dostaje zadanie i go realizuje. Był oraz dalej jest bardzo wspierany oraz motywowany przez bliskich, co ma ogromne znaczenie, bo praktycznie we wszystkim, co robił, otrzymywał wsparcie i mógł liczyć na zainteresowanie rodziców. Może to głupio zabrzmi, ale… mi się z nim kojarzy określenie „cyborg” – wszystko, co ma do zrobienia, to zrobi. Zdarzały mu się też błędy na boisku, a ja wtedy nie szczędziłem mu słów krytyki, czasem nawet przy całej drużynie i to się zdarza niezwykle rzadko u dzieci czy młodzieży, żeby wysłuchując słów krytyki, do końca trzymać wzrok na trenerze, a on właśnie tak robił. To zawsze budziło u mnie podziw, bo po prostu było widać, że chłopak ma charakter – tłumaczy Artur Łuczyk.

Co przekonało chłopaka do gry w piłkę nożną, zamiast dalszego trenowania karate? Na pewno duży wpływ miało otworzenie klasy sportowej o tym profilu. – W czwartej klasie szkoły podstawowej po raz pierwszy w Szkole Mistrzostwa Sportowego Resovii otworzyliśmy klasę o profilu piłka nożna. Mieliśmy już gimnazjum oraz liceum, a wtedy dyrektor szkoły dał zielone światło, żeby otworzyć klasę piłkarską dla młodszych dzieciaków. Z automatu Radek, a także chłopcy, którzy dzisiaj znaczą naprawdę wiele w Centralnych Ligach Juniorów, poszli do tej klasy – wyjaśnia pierwszy szkoleniowiec Bąka.

„Ekipa” była porządna. W tamtym zespole występowali m.in. Szymon Panasiuk, który w minionym sezonie wygrał z Zagłębiem Lubin Centralną Ligę Juniorów U-19 i rywalizował w UEFA Youth League, Szymon Bednarz, zawodnik Legii Warszawa, Wiktor Łuczyk, czyli syn trenera Artura, który od kilku lat jest w Cracovii, a także Mateusz Niedziałkowski, aktualnie zbierający minuty w III-ligowych rezerwach Rakowa Częstochowa. Chłopcy wystartowali również w Pucharze Tymbarku. – Braliśmy udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i dotarliśmy do półfinału wojewódzkiego. Pamiętam, że finały odbywały się w Stalowej Woli, a my wtedy przegraliśmy ze Stalą Mielec – mówi nam Łuczyk.

Wyżej wspomniany Niedziałkowski nie trafił do Rakowa sam, a właśnie z… Radosławem Bąkiem. 18-latek raczej nie wspomina tego okresu najlepiej, chociażby przez uraz, z którym się zmagał. W Częstochowie spędził tylko rok, następnie przez pół roku występował w IV-ligowym Izolatorze Boguchwała, kolejną rundę spędził w akademii rzeszowskiej Stali, aż wrócił do Resovii. W sierpniu 2022 roku zadebiutował w I ligi, zmieniając w starciu z Arką Gdynia Marka Mroza, który nie tylko w przeszłości brał udział w Pucharze Tymbarku, co go wygrał. Bąk w rundzie jesiennej zagrał w 11 spotkaniach, w których zanotował dwie asysty. – Miał bardzo pozytywne wejście do zespołu. Byłem na derbach Rzeszowa ze Stalą, gdy wywalczył jedenastkę. W innym meczu wyjazdowym, który oglądałem, bodajże było to w Chojnicach, dał super asystę. W spotkaniach, w których go widziałem, wyglądał naprawdę pozytywnie. To jest naprawdę fantastyczny chłopak. Bardzo się cieszę, że ktoś taki tak daleko zaszedł, pomimo przeszkód i kontuzji, które spotkał na swojej drodze – kończy Artur Łuczyk.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix

***

Jeżeli chcesz, żeby twój podopieczny lub podopieczna tak, jak Radosław Bąk miała okazję wystąpić w największym turnieju dziecięcym na Starym Kontynencie, zgłoś swoją drużynę do XXIII edycji Pucharu Tymbarku! Zapisy trwają TYLKO DO KOŃCA STYCZNIA, szczegóły na: zpodworkanastadionpl.