„Zarówno chłopcy, jak i ja zapamiętamy ten mecz do końca życia”

Do… siedmiu razy sztuka. Chłopcy z SP18 „Mamy Talenty” Olsztyn wygrali XXII edycję Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w kategorii U-10 i w nagrodę zostali wybrani młodzieżową drużyną roku na Warmii i Mazurach.

„Zarówno chłopcy, jak i ja zapamiętamy ten mecz do końca życia”

Co było największą siłą tego zespołu? Jakie to uczucie zagrać na Stadionie Narodowym? Dlaczego rodzice musieli w nocy pokonać drogę ze Starego Sącza do Warszawy? Odpowiada Piotr Żurawel, szkoleniowiec zwycięzców Pucharu Tymbarku.

Dlaczego Piotr Żurawel został trenerem?

– Ogólnie rzecz biorąc, „przebierałem się” za piłkarza, a sport od małego był mi bliski. Jestem wychowankiem Stomilu Olsztyn, grałem w seniorskich zespołach Huraganu Morąg, Motoru Lubawa czy Warmii Olsztyn. Nie wiem, czy mogę nazwać to karierą, ale po jej zakończeniu dalej chciałem być blisko piłki nożnej. Już wcześniej, jeszcze jak grałem w piłkę, miałem pomysł, żeby zostać trenerem i od blisko 10 lat realizuję się w tej roli.

Na Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” chłopcy rywalizowali jako SP 18 „Mamy Talenty” Olsztyn, ale rozumiem, że poza szkołą trenują również w Akademii Piłkarskiej Żuri Olsztyn, której jest pan założycielem?

– Tak, wszyscy grają w Żuri Olsztyn. Chyba nikt nie prowadzi takich statystyk, ale jestem koordynatorem programu „Mamy Talenty” w Szkole Podstawowej nr 18, a to był szósty oraz siódmy zespół, który zagrał na finałach ogólnopolskich. Nie wiem, czy w Polsce jest inna szkoła lub klub, który tyle razy z rzędu wprowadził drużynę na finały ogólnopolskie…

Wiem, że Tomasz Nawrocki z UKKS-u Katowice zanotował pięć finałów na Stadionie Narodowym.

– Należy mu się za to duży szacunek. Umówmy się, na finały ogólnopolskie raczej mniejsze szkoły nie jeżdżą, może jeszcze czasami w kategorii dziewcząt się zdarzają. W Warszawie rywalizowaliśmy m.in. z Odrą Opole czy ŁKS-em Łódź, a w roczniku 2010 najlepsi okazali się chłopcy z Lechii Gdańsk. Jeżeli chcielibyśmy podnieść poziom piłki nożnej w naszym kraju, to uważam, że powinniśmy zacząć od klas 1-3 pracę z młodzieżą, bo to jest bardzo zaniedbany obszar i te trzy lata są często latami straconymi. Wracając do pytania, ci chłopcy od pierwszej klasy są w jednej klasie. Stworzyliśmy klasę usportowioną, gdzie od klasy pierwszej nauczyciel wychowania fizycznego prowadził z nimi zajęcia w wymiarze trzech godzin tygodniowo. Udało nam się również napisać program innowacji piłki nożnej, który został zaakceptowany przez miasto, więc ci chłopcy mieli dodatkowo trzy godziny innowacji piłki nożnej, co daje nam już sześć godzin. Z tych sześciu godzin chłopcy dwie spędzali z trenerem judo, gdzie akcentowaliśmy wszechstronny rozwój. Następnie mieli dwie godziny zajęć SKS-u z trenerem klubowym, który też pracuje w szkole. Do tego dochodzą dwie godziny w klubie, więc już mamy ich dziesięć, a nie można też zapomnieć, że w weekend brali udział w różnych turniejach. Pod względem takim, że my to wszystko mamy połapane i nasi trenerzy również pracują w SP18, to wszystkie obciążenia oraz sama intensywność zajęć była dozowana, co tylko udowadnia, że można fajnie połączyć szkołę z klubem. W tym wieku wyniki nie są aż tak bardzo ważne, natomiast wyniki pokazują nam też kierunek, w którym idziemy. Jesteśmy zadowoleni, że za siódmym podejściem udało nam się wygrać ten Turniej. Systematyczna praca w naszej szkole i klubie pokazuje, że można fajnie uczyć dzieciaków gry w piłkę nożną.

Wspomniał pan, że w przeszłości udało wam się już sześć razy awansować na finały ogólnopolskie, ale dopiero teraz wygraliście ten Turniej. Co sprawiło, że tak się stało? Chłopcy z rocznika 2012 byli lepsi od swoich poprzedników? Dlaczego tym chłopakom się udało, a poprzednim nie?

– Mieliśmy też bardzo mocny rocznik chłopców 2007, którzy odpadli w ćwierćfinale. Pamiętam, że przegraliśmy 0:1, w półfinale nasi pogromcy rozgromili jakąś drużynę, natomiast w finale musieli uznać wyższość przeciwnika. Myślę, że finał był wtedy na wyciągnięci ręki. Raz awansowaliśmy do ćwierćfinałów z dziewczynami i także do awansu zabrakło naprawdę niewiele – przegraliśmy bodajże 1:2. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pierwszy raz od klasy pierwszej udało nam się stworzyć taką liczną grupę. Trzech chłopców musieliśmy zostawić i nie pojechali z nami na finały ogólnopolskie, a jeszcze większym hitem jest to, że obecnie pięciu zawodników, którzy są podstawowymi graczami tego zespołu, bo gramy już 9v9, chodzi do innej szkoły. Gdybyśmy ich mieli w SP18, bylibyśmy jeszcze mocniejsi. Do tej klasy pierwszej mieliśmy wstępną selekcję, odpowiedni materiał i myślę, że stworzyliśmy im takie środowisko do rozwoju, że lepszego w tym momencie się nie dało. Jestem bardzo zadowolony i dumny z tego, że przez trzy lata to była bardzo fajna praca, z super chłopcami i na zakończenie tych trzech lat spięliśmy to klamrą w postaci wygrania Pucharu Tymbarku. Co więcej, ta drużyna została wybrana młodzieżową drużyną roku na Warmii i Mazurach. To świadczy o tym, że nasz sukces został doceniony przez Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej i całe środowisko.

Co było największą siłą tego zespołu?

– Uważam, że jedność. Ci chłopcy tworzą bardzo fajną grupę, realnie się lubią. Jeden za drugiego wskoczyłby ogień. Myślę, że w Turnieju nie mieliśmy słabego ogniwa na boisku i mieliśmy bardzo wyrównaną kadrę. Chłopcy bardzo dobrze ze sobą współpracowali, mega fajne dzieci. Żeby było ciekawiej, część drużyny w dniu zakwaterowania na finale ogólnopolskim była na… zawodach w Starym Sączu, ponieważ Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zbiegł się z turniejem Sokolika. Pierwszego dnia awansowaliśmy do finałowej ósemki, a w nocy pięciu chłopców się spakowało i przejechało z rodzicami pół kraju, żeby wziąć udział w Pucharze Tymbarku. Tam również dobrze się pokazali, a rodzice naprawdę stanęli na wysokości zadania. Oczywiście daliśmy im możliwość wyboru, gdzie chcą wystąpić, ale natychmiast odpowiedzieli, że grają tutaj, a następnie od razu udają się w drogę do Warszawy na finały ogólnopolskie.

Dla 10-latków to z pewnością było dużo wydarzenie zagrać na Stadionie Narodowym, a co pan czuł jako trener prowadząc drużynę na największym piłkarskim obiekcie w Polsce?

– Powiem panu, że przez te wszystkie lata, jak przyjeżdżaliśmy na finały ogólnopolskie Pucharu Tymbarku, zawsze z pozytywną zazdrością patrzyłem na trenerów i zespoły chłopców oraz dziewcząt, które mają okazję wystąpić na Narodowym. Czułem ogromną dumę z faktu, że przez blisko 10 lat ta praca została w jakiś sposób, podczas jednego Turnieju, nagrodzona tak fajnym wynikiem. Transmisja w telewizji, cała otoczka Stadionu Narodowego, rodzice na trybunach – fantastyczna sprawa. Chłopcy nie przestraszyli się tego finału, po prostu wyszli na boisko i zagrali najlepiej, jak potrafią. Na pewno się stresowali, ale z perspektywy boiska stanęli na wysokości zadania i jesteśmy z tych chłopców mega dumni, bo codziennie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” się nie wygrywa.

Przed samym finałowym starciem jest jeszcze chwila, żeby przekazać zawodnikom cenne rady i wskazówki czy to polega już tylko na uspokajaniu emocji i motywowaniu? Jak było w waszym przypadku?

– Przed każdym meczem powtarzamy chłopakom, że mają być czarodziejami. Mają być czarodziejami, cieszyć się grą w piłkę, nie podejmować najprostszych decyzji. Na początku drugiej połowy była taka sytuacja, że piłka wyszła na aut i krzyczymy do Bartka: Bartek, czarodziej. Co zrobił chłopak? Puścił piłkę z autu i podrzucił ją nad głową oraz przeciwnikiem. Komentator zachwycał się, że coś pięknego. Staramy się, żeby zawodnicy sami podejmowali decyzję. Jak nie teraz, to kiedy mają być tymi czarodziejami? Jak teraz im na to nie pozwolimy, to w późniejszym czasie na pewno nikt im na nie pozwoli, a jeżeli będą to potrafili robić, to gdy będą to robić, ludzie będą wstawać z krzeseł. Nie mieliśmy specjalnych założeń, chłopcy mieli wyjść na boisko i zagrać tak, jak potrafią, pomagać sobie, reagować na stratę. Zarówno ja, jak i chłopcy zapamiętam ten mecz do końca życia. Po ostatnim gwizdku tak wyskoczyłem w górę, że komentator powiedział, że prawie dotknąłem dachu. Mogę powiedzieć, że to było pewne spełnienie tymbarkowych marzeń żeby na tym Stadionie Narodowym wystąpić, a jeszcze w dodatku wygrać? Super sprawa.

Bardzo twardo stąpamy po ziemi. To jest historia, bardzo fajna historia, ale już patrzymy w przyszłość. Chcemy stworzyć tym chłopcom jak najlepsze warunki, żeby mieli szansę zostać piłkarzami. Jest to marzenie każdego z nich, a uważam, że dobre środowisko, dobra grupa, dobrzy trenerzy i rodzice z odpowiednim podejściem, są w stanie pomóc młodemu człowiekowi w spełnieniu swoich marzeń.

Skoro wybiegamy w przyszłość, to zapytam, czy drużyny SP18 „Mamy Talenty” Olsztyn zobaczymy na XXIII edycji Pucharu Tymbarku?

– Tak, jesteśmy zapisani. Co prawda, rocznik 2012 będzie rywalizował z o rok starszymi chłopcami, ale to nie stanowi żadnego problemu. Bierzemy udział w tym Turnieju od lat, jesteśmy zadowoleni z organizacji, poziomu. Na tę chwilę mamy zgłoszone cztery zespoły – dwa w U-12, jeden w U-10 i jeden w U-8.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix

***

Jeżeli chcesz, żeby twój zespół wzorem SP18 „Mamy Talenty” Olsztyn mógł wystąpić na Stadionie Narodowym, przypominamy, że zapisy do XXIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” trwają TYLKO DO KOŃCA STYCZNIA. Szczegóły na: zpodworkanastadion.pl.