„Nasz projekt nie jest żadną kontrą do jakiegokolwiek programu PZPN-u”

Od dłuższego czasu słyszymy, że Polski Związek Piłki Nożnej „lada moment” opublikuje nowy program szkolenia. W międzyczasie PZPN został uprzedzony przez… Wielkopolski ZPN, który chwali się własnym programem szkolenia. Na razie mowa o kategoriach żak i orlik, ale docelowo WZPN chciałby stworzyć programy także dla piłki 11-osobowej. Skąd ten pomysł? Opowiada Marcin Drajer z Wydziału Szkolenia i Piłkarstwa Młodzieżowego Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej.

„Nasz projekt nie jest żadną kontrą do jakiegokolwiek programu PZPN-u”

Kilka tygodni temu Wielkopolski Związek Piłki Nożnej ogłosił nowy program szkolenia. Czy jest on już publicznie dostępny?

– Jeszcze nie jest powszechnie dostępny. Na ten moment występuje w dwóch obszarach. Jako projekt wewnętrzny Związku, a także dla klubów, które wyraziły chęć pracy z tym programem szkolenia u siebie. Aktualnie robimy to pilotażowo, wdrażając od tego tygodnia. W poniedziałek odbyło się spotkanie online, na którym byli obecni przedstawiciele tych klubów, a także trenerzy edukatorzy. Teraz wdrażamy program w życie, jednocześnie dając sobie czas na obserwacje. Na pewno będziemy jeździć, obserwować, wspierać trenerów w klubach. Na podstawie wniosków będziemy mogli działać dalej. Nie zamykamy się, by w przyszłości jeszcze większe grono chętnych dołączyło do projektu. 

Dla jakich klubów przeznaczony jest ten program szkolenia?

– Powiem o idei. Prezes Paweł Wojtala poprosił mnie kiedyś w rozmowie, czy jako wydział szkolenia i piłkarstwa młodzieżowego jesteśmy w stanie przygotować program dla klubów, które takiego dokumentu nie posiadają. To są kluby, które albo nie biorą udziału w certyfikacji, albo nie mają osoby odpowiedzialnej za takie kwestie. Pilotażowo rozpoczynamy realizację projektu z sześcioma klubami. Nie chcemy jednak zamykać się na żaden podmiot. Jeśli ktoś będzie chętny, przystąpi do tego programu. Teraz jednak będziemy obserwować, wysnuwać wnioski i jeśli nam się to sprawdzi – a sprawdzi się – będziemy rozszerzać projekt. Przyznam się, że już były zapytania klubów spoza województwa. Na ten moment skupiamy się na swoim podwórku, ale też nie zamykamy się na pozostałych. To jest jednak novum dla nas. 

W całym projekcie biorą udział trenerzy edukatorzy Wielkopolskiego ZPN-u, których jest trzynastu. Przygotowali to w ostatnim czasie, podobnie jak skrypt dotyczący aspektów motorycznych. Naszym nadrzędnym celem jest to, by ten program szkolenia dotarł do piłki 11-osobowej. Dzisiaj problem jest dość duży i nie mówię tylko o naszym regionie. Do trampkarza wszystko wygląda dobrze, mówię o względach liczbowych, zarówno o klubach, jak i zawodnikach. Problem pojawia się w juniorze młodszym i nawarstwia się w juniorze starszym. Chcemy jednak dotrzeć do istoty tego zagadnienia, które jest zapewne głębsze i dowiedzieć się, dlaczego młodzież w wieku 16-18 lat rezygnuje z piłki. Pojawia się potem kłopot z organizacją rozgrywek. Nasze województwo jest duże powierzchniowo i jeśli zgłosi się nam 20-25 drużyn, wówczas trudno zorganizować rozgrywki w dwóch ligach, bo logistycznie to nieosiągalne. Odległości dla drużyn byłyby dużym obciążeniem. 

Na ten moment jednak program dotyczy najmłodszych.

– Musimy rozpocząć od podstaw i fundamentów. Rozpoczęliśmy program od najmłodszych kategorii wiekowych – żak i orlik. Celowo nie opracowywaliśmy kategorii skrzat. Tam dzieci powinny być zachęcane na treningach do piłki nożnej, sportu i aktywnego spędzania czasu. Nie chcemy od najmłodszych lat i pierwszych dni treningu wrzucać ich w ramy oraz zasady treningowe. Poprzez adaptację w formie gier i zabaw zobaczą, że warto spędzić fajnie czas na świeżym powietrzu w ruchu czy na sali ze swoimi rówieśnikami. Potem jednak od żaka i orlika rozpoczynamy nasz program. Następnie przejdziemy przez młodzika, kończąc docelowo na kategoriach trampkarz i junior w piłce 11-osobowej. 

***

– Jednocześnie w strukturach WZPN-u mamy taki projekt „Dzieciaki do piłki”, a wcześniej to były „Kadry regionów” czy „Kadry powiatów”. To jest projekt, który daje możliwość treningu dzieciom z mniejszych ośrodków – w całym województwie. W Wielkopolsce mamy osiem takich zespołów męskich i cztery kobiece. To są zawodnicy i zawodniczki wyróżniający się w danej kategorii wiekowej, którzy mają możliwość pracy pod okiem trenerów zatrudnionych w WZPN-ie. Takie zajęcia odbywają się raz w tygodniu jako dodatkowa jednostka dla najbardziej uzdolnionych. 

Jak mógłby pan zareklamować program szkolenia? Kategoria żak to moment, w którym chcemy wspierać indywidualizm dzieci, by potrafiły dryblować i doskonalić się w grach 1v1, czego brakuje w polskiej piłce dorosłej. Jednocześnie to moment, w którym dzieci wychodzą z egocentryzmu i warto im „otwierać oczy” na boiskowe wybory. Tym bardziej że wraz z wiekiem zawodników będzie przybywać na boisku.

– Tak, zgadzam się. Natomiast główną cechą programu jest aktywizacja dzieci do spędzania czasu wolnego na sportowo. Najmłodsi dzisiaj mają bardzo mało zajęć wychowania fizycznego w szkołach i te zajęcia wyglądają różnie. Dlatego chcieliśmy zwrócić uwagę na dwa aspekty. Pierwszy aspekt to sprawność ogólna oraz motoryka, którą chcemy przemycać w środkach treningowych. Wykorzystanie swojego ciężaru ciała, gdy można wykonać przysiady, skłony, wypchnięcia i tak dalej. Chcielibyśmy wplatać to w treningi. W ogóle zastanawialiśmy się nad zorganizowaniem osobnej, wyizolowanej, jednostki treningowej. Uznaliśmy jednak, że to mogłoby nie być zbyt atrakcyjne dla dzieci. Dlatego będzie akcent motoryczny w każdym treningu. Zawrzemy go w części wstępnej jednostki, gdy przez 15-20 minut zaakcentujemy wyżej wymienione aspekty. Trenerzy zapewne chcieliby się zająć stricte kwestiami piłkarskimi, ale jednocześnie wiedzą, że…

Nie mogą.

– Pewnie mogą, ale muszą zwracać uwagę na sprawność ogólną. Dzieci nie mają takiej szansy w szkole. Każdy musi być jednak prowadzony indywidualnie i każdemu trzeba poświęcić odpowiednią ilość czasu. Drugim celem było podniesienie intensywności zajęć. Dzisiaj trening może trwać 60, 75, a nawet i 90 minut, ale wszystkie przerwy – picie wody, omówienia – które są istotne, nie mogą zajmować zbyt dużo czasu.

Czyli sfera organizacyjna treningu.

– Czasem organizacja jest tak zaburzona, że 60-minutowe zajęcia mają niemal połowę czasu martwego. Np. dzieci długo czekają na kolejne powtórzenie ćwiczenia, stojąc w kolejce. Młodzi trenerzy czasem nie mają jeszcze tego doświadczenia, że warto zrobić dwie albo trzy organizacje ćwiczenia, zamiast jednej. Dzięki temu działania będą częstsze. Na to także zwracaliśmy mocną uwagę. Każde zajęcia to jakieś 15-20 minut na elementy motoryczne, a potem przejście już do aspektów piłkarskich. Gier 1v1, 2v1 czy fragmentów gier, gier w przewadze… 

Jest to przede wszystkim projekt dla klubów, które nie miały takiej szansy, by poprowadzić w ten sposób swoich trenerów. Jako trenerzy edukatorzy chcemy tym klubom pomagać, jeździć do nich, być partnerami, ale jednocześnie mentorami. Ten projekt jest gotowy, ale jestem przygotowany także na to, że trzeba będzie coś zmodyfikować. Wiele zależy od konkretnego środowiska. Każdy klub ma swoją specyfikę i odrębne środowisko. W jednym miejscu jest wyższy poziom, w innym niższy i musimy to wszystko dostosować. Proces musi być mocno zindywidualizowany, tak żeby każdego rozwinąć. Wszystko po to, by w piłce 11-osobowej piłkarzy i piłkarek było jak najwięcej. W tym momencie wszystko dobrze wygląda do ósmej klasy szkoły podstawowej. Potem po zmianie szkoły zaczynają się schody. Moim zdaniem brakuje szkół sportowych i klas sportowych, jednak tutaj już nie rola WZPN-u ani innych związków, a Ministerstwa Edukacji. 

***

– To nie jest projekt, który zaburza Narodowy Model Gry czy treści przekazywane podczas kursów. Absolutnie nie! To jest spójne. Wskazaliśmy aspekty, na które naszym zdaniem warto zwrócić jeszcze mocniejszą uwagę. Edukatorzy WZPN-u brali w tym udział, jednocześnie oni na każdym kursie organizowanym w Wielkopolsce – UEFA C, UEFA B czy UEFA A trzymają się wytyczonych ram przez PZPN. To nie jest na zasadzie, że zrobiliśmy coś nowego, kontrowersyjnego. Możemy mówić coś na zasadzie zrobienia czegoś autorskiego, podobnie jak do klubów, które tworzą w certyfikacji swoje programy szkolenia.

Skąd pomysł, żeby wydać coś takiego na poziomie wojewódzkim? Dobrze wiemy, że zbiega się to z finiszem prac PZPN-u nad nowym programem szkolenia. 

– Dzisiaj liczba autorskich programów szkolenia powstających przy okazji programu certyfikacji pokazuje, że dany region, województwo w kraju ma swoją specyfikę i każdy chce pracować po swojemu. Również czekamy na program PZPN-u, który bardzo dobrze, że chce ujednolicić wszystko w całym kraju. Z drugiej strony my nie jesteśmy w stanie narzucić klubom, że mają pracować w określony sposób. 

Tak, ale jednak kluby są prywatnymi podmiotami. Z kolei WZPN jest w hierarchii niżej od PZPN-u. Z boku to wygląda tak, że wojewódzki związek wprowadza coś swojego, mimo wiedzy, że lada moment organ nadrzędny – PZPN – opublikuje coś, co może obowiązywać w całym kraju.

– Nasz projekt nie jest żadną kontrą do jakiegokolwiek programu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mamy dwa aspekty, o których mówiłem wcześniej. Sprawność ogólna, aspekty motoryczne i intensywność treningu, które są bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Taki program przygotowaliśmy i sam jestem ciekaw, jaki będzie odbiór tego projektu. Jesteśmy otwarci, by wysłuchać merytorycznych głosów ze strony klubów, trenerów i otoczenia. Sam jako trener wychodzę z założenia, że im mam więcej materiałów do nauki, tym lepiej mogę się rozwinąć. W Polsce dzisiaj odbywa się mnóstwo szkoleń, warsztatów i miejsc, gdzie trenerzy mogą się doskonalić. Nasz program nie ma być czymś, co będzie skopiowane wszędzie. To ma być inspiracja, podwaliny pod ewentualne modyfikacje w swoim codziennym środowisku. Czy ktoś to wdroży? Pozostawiamy klubom do decyzji. Trochę już ich się zaangażowało. Będą wdrażać, ale to też nie jest przyjście z gotowcem. Przedstawiamy swój punkt widzenia, natomiast chcemy, żeby trenerzy sami to weryfikowali i tworzyli środki treningowe, konspekty, mikro- i mezocykle. 

Najważniejszy teraz jest czas. Jeśli dzisiaj wprowadzamy program dla kategorii żak i orlik, chciałbym go ocenić za pięć lat. Pytanie, czy tyle czasu będziemy mieć, by zobaczyć przykładowego Kowalskiego, jak wygląda po tym okresie pod tym programem. Ocenianie po roku czy dwóch to zdecydowanie zbyt wcześnie. W Polsce kłopotem jest właśnie wprowadzanie danych projektów i natychmiastowe ocenianie. Nie, trzeba czekać na efekty i wtedy dopiero zweryfikować czy przyniosło pożądany skutek, czy nie. 

Czy ten program będzie publicznie dostępny na waszej stronie, czy tylko dla klubów, które zdecydowały się na jego wdrożenie?

– Chcemy najpierw rozpocząć pracę z tym programem. Do końca czerwca będziemy się przyglądać i oceniać ten projekt. Zapewne za jakiś czas to się pojawi, bo ktoś to opublikuje. Natomiast dzisiaj nie chcemy tego robić, tylko pokazać klubom, przedstawić im i popracować nad tym. On ujrzy światło dzienne, ale na pewno nie za tydzień czy dwa. 

ROZMAWIAŁ RAFAŁ SZYSZKA

Fot. Newspix