Wielka szansa czy… pułapka? O transferach młodych zawodników do zagranicznych akademii

Ajax Amsterdam, FC Barcelona, Manchester United, Inter Mediolan, Liverpool, AS Roma czy Juventus. W akademii każdego z tych topowych klubów mieliśmy lub mamy młodych zawodników z Polski. Problem w tym, że ci chłopcy nie robią później kariery w Premier League czy Serie A, tylko… przedwcześnie zawieszają buty na kołku lub tułają się po amatorskich ligach.

Wielka szansa czy… pułapka? O transferach młodych zawodników do zagranicznych akademii

Dlaczego tak jest? Co sprawia, że ci zawodnicy przepadają? Czy warto wyjeżdżać do zagranicznych akademii? Jakie są plusy i minusy takiego wyjazdu? Przeanalizowaliśmy ten temat.

Normą jest, że na liście powołań do młodzieżowych reprezentacji kraju roi się od zawodników występujących w zagranicznych szkółkach. Od czasu do czasu możemy przeczytać również, że klub ze ścisłej europejskiej czołówki jest zainteresowany ściągnięciem nastolatka, o którym wielu kibiców nad Wisłą nigdy wcześniej nie słyszało. Szkoda tylko, że bardzo często wszystko, co piękne kończy się na drużynie U-21.

Bartłomiej Żynel z Salzburgiem wygrał Młodzieżową Ligę Mistrzów, a obecnie jest rezerwowym bramkarzem Jagiellonii. Bartosz Wiktoruk przez kilka lat szkolił się w Villarreal, dzisiaj zbiera minuty w III-ligowych rezerwach klubu z Białegostoku. Marcel Zylla, wychowanek Bayernu Monachium, jest rezerwowym w drugim zespole Śląska. Ci zawodnicy „dotknęli” topowego szkolenia, a mimo to w poważnej piłce obecnie nic nie znaczą. Prawda jest taka, że oni chociaż mogą utrzymywać się z futbolu, natomiast moglibyśmy wymienić dziesiątki nazwisk, które tego szczęścia nie mają…

Skoro tak wielu młodych kandydatów na piłkarzy przepada w zagranicznych ośrodkach, nie lepiej próbować swoich sił w kraju?

– Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, która droga jest lepsza. Każdy przypadek jest inny. Na jednego Szczęsnego, Krychowiaka czy Zielińskiego, którzy się przebili, przypada wielu zawodników, którzy nie zrobili większych karier – mówi nam Adrian Filipek, szkoleniowiec juniorów starszych Wisły Kraków.

– Nie robiłem nigdy szczegółowych analiz, natomiast na pewno bardzo trudno jest się przebić w zagranicznej akademii. Nie ma co się oszukiwać, że selekcja oraz konkurencja jest tam o wiele większa. Kluby ściagają ciekawych i perspektywicznych zawodników, stać ich na to, żeby zaryzykować czy się uda, czy się nie uda, biorą pod uwagę, że na pięciu chłopaków może wypalić jeden i dalej są w stanie na nim zarobić”– uważa Rafał Matusiak, dyrektor Akademii Jagiellonii Białystok.

– Uważam, że nie ma jednej drogi. Ścieżkę „kariery” trzeba indywidualnie dobrać do zawodnika. Każda akademia ma inny pomysł na swoich wychowanków. My skupiamy się na ścieżce przede wszystkim europejskiej, natomiast klasyczną drogę, czyli poprzez pierwszy zespół zapewnia swoim zawodnikom np. Pogoń Szczecin. Kacper Kozłowski, następnie Mateusz Łęgowski, a teraz w Ekstraklasie zadebiutował Adrian Przyborek. Z Mateuszem oraz Adrianem pracowałem w kadrze województwa. Już wtedy było widać, że mają wysokie umiejętności, aczkolwiek takich chłopców w Polsce było wielu. Potrzeba jednak czasu na weryfikację, czy w przyszłości rzeczywiście będą grać na najwyższym europejskim poziomie – podkreśla Sławomir Kłos, dyrektor Akademii FASE Szczecin.

Robert Lewandowski oraz Piotr Zieliński są obecnie najlepszymi polskimi piłkarzami. Jak wyglądały ich drogi na szczyt? Pierwszy wyjechał z Polski w wieku 21 lat, zbierając wcześniej doświadczenie w piłce seniorskiej, za to drugi opuścił kraj jako nastolatek i szlifował swój talent już we Włoszech. Obaj grają na najwyższym poziomie, więc wydawałoby się, że żadna z dróg nie była lepsza, skoro zarówno pierwsza, i jak druga doprowadziły ich w to samo miejsce.

– Nie ma pewności, że jeżeli ci chłopcy zostaliby w kraju, to graliby na tym samym poziomie, na którym grają po wyjeździe do zagranicznej akademii – zwraca uwagę Sławomir Kłos.

– Będąc w Polsce – do pewnego momentu – kariery tych chłopców mogą być bardziej wzorowo poprowadzone, ponieważ będą mieć cieplarniane warunki, natomiast każdy przypadek jest troszeczkę inny – sądzi Rafał Matusiak.

– Gdy jest się w szkółce Manchesteru United, Juventusu, Interu Mediolan myśli się, że to już tylko „kroczek” i będzie się w pierwszym zespole. Potem wraca się np. do Polski z przeświadczeniem, że bez problemu poradzę sobie w Ekstraklasie, a koniec końców wychodzi, że jest inaczej – zauważa Adrian Filipek.

Co sprawia, że na jednego Zielińskiego przypadają… dziesiątki Nowaków czy Kowalskich, którzy nie są w stanie sobie poradzić w zagranicznych akademiach, gdzie mają zapewnione możliwie najlepsze warunki?

– Największym zagrożeniem jest bariera językowa i mentalna – nie wszyscy zawodnicy są gotowi na wyjazd za granicę. Dla nas takim najlepszym wzorem jest Piotrek Pardel, który wyjechał do Włoch z perfekcyjnym angielskim, a w kilka miesięcy zdołał się nauczyć włoskiego i tylko dlatego teraz ma możliwość trenowania ze sztabem pierwszego zespołu – tłumaczy Kłos.

– Często chłopcy wyjeżdżają nieprzygotowani do rywalizacji, funkcjonowania w takich miejscach. W ostatnich latach rzeczywiście nie ma zbyt wielu zawodników, którzy przebiliby się w swoich akademiach do wyjściowych jedenastek. Był Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński i… to byłoby na tyle. To wynika z tego, że w zagranicznych akademiach jest olbrzymia konkurencja. Mam wrażenie, że chłopcy nie są też czasami wystarczająco cierpliwi, żeby rzeczywiście tę rywalizację podjąć. Chcą wyników na tu i teraz, a jeżeli ich nie otrzymują, to się zawodzą. Bardzo często jest też bariera językowa, która strasznie przeszkadza, czego samemu doświadczyłem” – mówi Matusiak.

– Jeżeli mówimy o Primaverze, to kadry klubów liczą czasem po 35-40 zawodników, a w meczu może zagrać kilkunastu, więc ci chłopcy muszą mierzyć się z ogromną rywalizacją z zawodnikami z całego świata, którzy mają identyczny cel, co oni – podkreśla Filipek.

Rafał Matusiak, który obecnie zarządza Akademią Jagiellonii, przeżył ten problem na własnej skórze, ponieważ… też był perspektywicznym zawodnikiem, który w młodym wieku trafił do zagranicznej szkółki, a konkretnie Sheffield United. Co „nie zagrało” w jego przypadku? – Wydaje mi się, że wyjechałem nieprzygotowany mentalnie. Ciężko było mi sobie poradzić bez rodziny i znajomości języka w obcym kraju, więc po prostu… przepadłem jako piłkarz – wyjaśnia.

Osobiście, gdybym był młodym graczem i otrzymałbym ofertę z topowej zagranicznej akademii, pewnie ciężko byłoby mi odmówić – kluby z europejskiej czołówki dysponują zdecydowanie lepszymi warunkami niż jakikolwiek zespół nad Wisłą. Rzecz w tym, że ci chłopcy często decydują się na wyjazd do drużyn, które z naszej perspektywy wydają się… dość przeciętne.

– Zawodnicy za granicą mają zagwarantowane wszystko, co jest potrzebne młodemu człowiekowi. I nie mówię o topowych akademiach jak AC Milan czy Juventus. W grudniu trzech naszych zawodników było na testach we Włoszech. Do Torino pojechali Maksymilian Baran oraz Kornel Lisman, a Dawid Bembnista – do Empoli. Wcześniej byli również testowani w topowych ośrodkach w Polsce i porównując owe wyjazdy, ocenili, że różnica pod kątem organizacji, warunków, intensywności i jakości zawodników czy poświęcenia sztabu była… kolosalna. Każdy transfer zagraniczny, który wychodzi z FASE, jest poprzedzany wizytą naszych przedstawicieli w klubie pozyskującym. My również zauważamy różnicę, przede wszystkim pod kątem finansowo-organizacyjnym. Cenię pracę w akademiach Legii, Lecha lub Pogoni, ale po prostu za granicą są większe finanse oraz możliwości – podkreśla dyrektor Akademii FASE Szczecin.

– Staramy się uświadamiać zawodników, ale wiadomo, że chłopcy mają też własne marzenia oraz ambicje. To nie jest łatwe zadanie przekonać nastoletniego chłopaka, żeby został w kraju, skoro ma ciekawą ofertę z zagranicznej akademii – zwraca uwagę dyrektor Akademii Jagiellonii Białystok.

– Myślę, że taki klub (Fiorentina, w której na testach był Hugo Woyna-Orlewicz – dop. red.) może zaproponować chłopakowi teoretycznie lepsze środowisko niż np. Akademia Wisły Kraków. Pytanie, co będzie lepsze w tym momencie dla tego zawodnika? Dużo zależy od charakteru danego chłopaka, jego mentalności – zastanawia się Adrian Filipek.

Lepsza infrastruktura czy teoretycznie korzystniejsze warunki do rozwoju. Jakie są inne bezapelacyjne korzyści wyjazdu do zagranicznej szkółki? – Dlaczego chłopcy odchodzą do zagranicznych akademii? Mają okazję przeżyć szkołę życia, poznać nową kulturę, język, filozofię gry czy nawiązać relacje na całe życie. Zagraniczne kluby oferują również lepsze warunki, kluby organizacyjnie stoją na wyższym poziomie niż w Polsce – uważa Sławomir Kłos.

– Wyjazd do Akademii Sheffield United bezwzględnie mnie wzbogacił. Nauczyłem się języka, poznałem inną kulturę, a dzięki temu, że byłem i widziałem, jak wygląda szkolenie w naprawdę wielu miejscach, dzisiaj jestem o wiele bardziej świadomym trenerem, który może prowadzić zawodników w odpowiedni sposób. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że cały mój pobyt za granicą wywarł na mnie pozytywny wpływ – mówi z własnego doświadczenia Rafał Matusiak.

Jak dużą rolę w decyzji o wyjeździe do zagranicznej akademii odgrywają pieniądze? Sporo zależy od kraju i konkretnego klubu. Przykładowo zawodnicy z topowych zespołów Premier League 2 potrafią zarabiać już naprawdę przyzwoicie, a zarazem zdecydowanie więcej, niż dostaliby w swoim wieku w Ekstraklasie. – Posiadam wiedzę, jakie kontrakty otrzymali zawodnicy FASE, którzy trafili do klubów za granicą i nie są to wynagrodzenia, od których mogłoby im poważnie zaszumieć w głowach. Na tym etapie pieniądze nie odgrywają pierwszoplanowej roli. Zawodnicy muszą sobie na wszystko zapracować. I osobiście uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie – zdradza Kłos.

Dzisiaj naprawdę nie trzeba ogromnego wysiłku, żeby zwrócić na siebie uwagę zagranicznego klubu. Wystarczy kilka dobrych występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym i… to w zasadzie byłoby na tyle – z miejsca do dyrektora sportowego zgłasza się, co najmniej kilku chętnych z Bundesligi lub Serie A. Każdy z tych nastolatków marzy o zostaniu zawodowym piłkarzem, ale czy nie jest trochę tak, że ci chłopcy mierzą odrobinę zbyt wysoko?

– Trzeba wiedzieć, gdzie się idzie. Idąc do dużego klubu, wcale nie zwiększamy prawdopodobieństwa na zostanie zawodowym piłkarzem – tłumaczy Rafał Matusiak.

– Kluby również zdają sobie sprawę, że większość tych chłopaków nie będzie grała zawodowo w piłkę. Są wyjątki jak Ajax Amsterdam czy Benfica Lizbona, gdzie ta szansa zostania zawodowcem zdecydowanie rośnie, natomiast to dalej są wyjątki. Na końcu i tak chyba będzie decydował twój… charakter. Musisz wybrać najlepszą ścieżkę dla siebie. Można pójść drogą Jakuba Kamińskiego, Roberta Lewandowskiego czy Kuby Błaszczykowskiego, którzy ograli się w Ekstraklasie i dopiero później zdecydowali się na zagraniczny transfer, ale dla niektórych lepszą opcją jest wcześniejszy wyjazd. Jeżeli ktoś ma rzeczywiście ogromny talent, kocha piłkę oraz ma w sobie dużo samozaparcia, to w tym lepszym środowisku może wznieść się na jeszcze wyższy poziom – wyjaśnia Adrian Filipek.

Słowem zakończenia, nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule artykułu. Młodzi zawodnicy zdają sobie sprawę z korzyści, jakie wiążą się z wyjazdem do zagranicznej akademii, aczkolwiek należy ich także uświadamiać, jakie jest ryzyko niepowodzenia. Owszem, zagraniczne ośrodki mogą zaproponować zdolnemu kandydatowi na piłkarza lepsze warunki niż topowe ośrodki z Polski, jednakże przed transferem trzeba się dobrze zastanowić, czy naprawdę jesteśmy w stanie poradzić sobie w szkółce czołowego europejskiego klubu?

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix