Czy chronimy najmłodszych przed pedofilami? „Te potwory polują na dzieci. Również w Polsce”

To są z jednej strony potwory, tak trzeba ich nazywać, a z drugiej: normalni, mili ludzie. Kiedy ktoś ich przyłapie, często pojawia się zaskoczenie. Bo oni są bardzo cwani, wiedzą co robią – mówi o zjawisku pedofilii w piłkarskich szkółkach Jacek Pobiedziński, polski trener Akademii Watford FC. Czy polskie dzieci są bezpieczne? Czy robimy wszystko, co możemy, by uchronić je od zagrożenia, które – jak pokazują statystyki – nie występuje wcale tak rzadko?

Czy chronimy najmłodszych przed pedofilami? „Te potwory polują na dzieci. Również w Polsce”

Trzeba pamiętać, że różni ludzie mają dostęp do dzieci – ostrzega Pobiedziński, który gościł w podcaście „Jak Uczyć Futbolu”, gdzie przedstawił ze szczegółami, jak z problematycznym zjawiskiem walczy się w Anglii. – Tak w Anglii, jak i w Polsce mamy do czynienia z pedofilią. Pedofile to ludzie, którzy szukają swoich ofiar wśród dzieci. Oni… po prostu na nie polują. Musimy sobie zdawać z tego sprawę. To się dzieje – nie przebierał w słowach.

Jakiś czas temu na konferencję „All About Football” do Krakowa, również dzięki Pobiedzińskiemu, ściągnięto Paula Stewarta, który jako dziecko był molestowany przez swojego trenera. Stewart wiódł normalne, szczęśliwe życie, które pewien człowiek zniszczył. Ale nie zrobił tego w jednej chwili, molestowanie 9-latka trwało pięć lat, a ten bał się wyjawić swojego ciemnego sekretu. Oprawca straszył, że jeśli piśnie choć słówko – zabije jego rodziców. Chwytająca za serce historia szeroko komentowana była w trenerskim środowisku, a Stewart, były reprezentant Anglii i piłkarz m.in. Liverpoolu, stał się twarzą prewencyjnych zabiegów w kontekście pedofilii.

***

– Stewart, który był przez pięć lat molestowany i bity przez trenera. Trzy razy próbował się zabić. Popadł w narkotyki, a był piłkarzem reprezentacji, grał z Garym Linekerem. To go w ogóle jednak nie cieszyło i chciał popełnić samobójstwo. Skutki są dla dzieci diametralne.

Jak zapobiec konsekwencjom ma safeguarding?

– Safeguarding to pojęcie szersze niż molestowanie. W Polsce w tej chwili nie interesuje się tym choćby Ministerstwo Sportu. Fajnie, że pytasz o to, jak wygląda w Anglii, bo dzięki takim rozmowom być może ktoś zwróci uwagę, że w tej chwili nie mamy w ogóle pojęcia o problemie! Nie znamy faktów, nie prowadzimy ewidencji problemu, który istnieje.

Sam miałeś do czynienia z podobną sytuacją.

– Do Anglii przyjechała polska drużyna, reprezentacja regionu. Polska grupa, dzieci z trenerami, na sparing. Po dwóch miesiącach dowiedziałem się, że jeden z trenerów dotykał któregoś z graczy. Nie znam szczegółów, ale pamiętam, że zapytałem „co dalej”. W Polsce wygląda to tak, że ten człowiek… dalej poluje na czyjeś dziecko. Patrząc na to analitycznie: trenerzy nie wiedzieli, jak mają się zachować. Z jednej strony jak to zgłosimy, to będzie afera i zamieszanie. Weź teraz powiedz, że pojechali do Anglii i tam wydarzyły się takie rzeczy. Pewnie tego trenera też znali. Nie ma jasnych procedur, nie ma edukacji, nie wiemy, jak mamy zareagować! Pewnie też się boimy problemu. Problem pedofili jest taki, że ci ludzie mają dwie twarze. To są z jednej strony potwory, a z drugiej: to są normalni, mili ludzie. Kiedy ktoś ich przyłapie, często pojawia się zaskoczenie. Bo oni są bardzo cwani, wiedzą co robią.

Co zadziałoby się w takiej sytuacji w Anglii?

– Trzeba zacząć od tego, że żeby pomóc, przeciwdziałać i zapobiegać, Anglicy zrobili badania. Bo w Wielkiej Brytanii wykorzystywania seksualnego doświadcza mnóstwo dzieci! Badania przeprowadzone na 2275 młodych ludziach w wieku 11-17 lat sugerują, że około jeden z dwudziestu dzieciaków był wykorzystywany. To kolosalny problem!

Naprawdę, to problem, który możemy uznać za powszechny?

– Tak. Dzieci trzeba chronić. W FA stworzono Departament Safeguarding. Każdy trener, który przedłuża licencję, musi przejść kurs safeguarding. W każdej profesjonalnej akademii jest też na pełen etat zatrudniony tzw. safeguarding officer. To jest obowiązkowe. Musisz opłacić osobę, która zajmuje się safeguardingiem. To pojęcie jest jednak szersze, bo chodzi nie tylko o sprawy seksualne, ale też przemoc, zastraszanie, wyzywanie. W angielskiej edukacji nie ma miejsca dla kogoś, kto będzie krzyczał na dziecko. Trenerowi nie może się coś „wymsknąć”. To jest niedopuszczalne. Jesteśmy nauczycielami, jesteśmy dobrymi ludźmi. Jak chcesz stworzyć więź z zawodnikiem, skoro powiedziałeś do niego „ty idioto”? Jak chcesz go później czegoś nauczać? Nie ma wymówek.

W akademiach masz więc oficera, montowane są też skrzynki na anonimowe donosy. Każdy rodzic czy ktokolwiek może do nich wrzucić informację z opisanym problemem. Może wyrazić co go martwi. W każdej grupie wiekowej nominowanych jest też dwoje dzieci, do których można się zwrócić, jeśli ktoś uzna, że trener stał się zagrożeniem. Nazywamy ich „player’s voice”. No i najważniejsze: codziennie na obiekcie młodzi gracze mijają co chwila Katie Wright, która w Watford jest safeguarding officerem. Każdy ją zna, wie, jaka jest jej rola i że pomoże w każdym przypadku. Safeguarding to jednak także social media – edukujemy dzieci jak ich użwać, jakie niosą zagrożenia.

Istotna jest w tym wszystkim na pewno edukacja?

– Dzieci wiedzą, po co to jest. Tłumaczy im się, że nie muszą się bać niczego. Paul Stewart przez pięć lat był bity i molestowany, bo bał się powiedzieć o swoim problemie. Dorosły człowiek zagroził mu, że jak coś piśnie, to zajmie się jego siostrzyczką, a rodziców zabije. Ludzie zastanawiają się, czemu nikomu nie powiedział… Trzymał to w sobie. To są ciężkie tematy, ale musimy wiedzieć, że te ciężkie tematy występują w naszym środowisku. I my musimy się tym zająć. Ministerstwo musi się tym zająć.

fot. Sieć safeguardingu w Wielkiej Brytanii

Jak wyglądają procedury interwencyjne?

– Jesteśmy szkoleni, na co mamy zwracać uwagę. Kiedy coś się dzieje, mamy obowiązek to zgłosić. Przykład, żebyśmy nie skupiali się tylko na pedofilii: widzę trenera, który użył słów nieodpowiednich słów, krzyczy, jest agresywny – nie mogę więc mówić, że był zdenerwowany i mu się wymsknęło. Zgłaszam to od razu do Katie. Ona z kolei wypełnia specjalny raport. Tam wszystko jest już ze sobą powiązane. Wszystko zależy od przewinienia, ale z safeguarding officerami skomunikowana jest policja, skomunikowana jest federacja. Swoim zgłoszeniem uruchamiam więc domino. Cokolwiek się dzieje, toczy się śledztwo. Wzywa się rodzica, dziecko, analizuje przewinienie, w razie potrzeby dziecku zapewnia z miejsca psychologa.

Safeguarding officer ma jednak dużo dłuższą listę obowiązków.

– Wyobraź sobie, że kiedy wyjeżdżamy na jakikolwiek wyjazd zagraniczny, on leci wcześniej w dane miejsce. W Anglii wszystko jest oparte na protokołach, doświadczeniach. Nic się nie dzieje bez powodu. Oficer wraz z szefem akademii leci na miejsce, by zobaczyć warunki mieszkalne, to, jakie będzie jedzenie. Mamy kogoś uczulonego na orzechy? Co z nim? Trzeba to przemyśleć na zapas. Jak wyglądają pokoje? Czy jest w nich dostęp do telewizji? Trzeba pamiętać, że w pokojach mają mieszkać dzieci 9- czy 11-letnie: trzeba więc wziąć pilota i sprawdzić czy w hotelowym pokoju nie ma np. dostępu do filmów erotycznych. Naszym obowiązkiem jest, żeby wszystko sprawdzić, zanim zadzieje się coś złego. Musimy dbać o bezpieczeństwo dzieci, to my za nie odpowiadamy.

***

W jednym z ostatnich Hejt Parków Kanału Sportowego mogliśmy usłyszeć zastraszające liczby dotyczące prób samobójczych wśród dzieci. Podobno średnio, na każdą klasę, przypadają DWIE TAKIE PRÓBY (!!!). Czy Polski Związek Piłki Nożnej we współpracy z Ministerstwem Sportu nie powinni do tego problemu usiąść? Czy nie powinni czym prędzej zadziałać i wręcz skopiować angielskie wzorce? Stworzyć dla trenujących dzieci środowisko jak najbezpieczniejsze? Utworzyć procedury, protokoły, o których mówi Pobiedziński? Ustalić plan gotowy na moment, gdy „coś” się wydarzy?

Bez podstawowej ścieżki działania oraz odpowiedzialnych za nadanie sprawom swojego toku ludzi, bez osób, do których zwrócić w razie problemu mogą się najmłodsi – prowokujemy wielkie problemy. Tworząc jednocześnie świetne środowisko dla… potworów, o których wspomina Pobiedziński. Spróbujmy tego uniknąć, dla dobra wszystkich dzieci, o których pomyśleliśmy choćby przez moment, czytając powyższy tekst…

PRZEMYSŁAW MAMCZAK