Szulczek: „Warto obserwować drużyny, które robią coś świetnie”

Gościem Łukasza Wiśniowskiego i Jakuba Polkowskiego w „Foot Trucku” był Dawid Szulczek, szkoleniowiec Warty Poznań. Jak budować atmosferę w drużynie? Czy „Warciarze” są atrakcyjni do oglądania? Dlaczego Adrian Lis, bramkarz zespołu, powinien wchodzić w pole karne na stałe fragmenty gry? Spisaliśmy najciekawsze fragmenty.

Szulczek: „Warto obserwować drużyny, które robią coś świetnie”

Czy Warta Poznań jest atrakcyjnym klubem do oglądania?

– Chcę, a już szczególnie po mundialu, żeby Warta pasowała do odbioru publicznego. Być może nie mamy inwestora, bo wszyscy mówią, że nie da się nas oglądać, więc… dbamy o to, żeby dało nas się oglądać. Uważam, że kluczowym aspektem dla trenera klubu walczącego o utrzymanie jest zachować zero z tyłu albo maksymalnie tracić jednego gola. Jak masz zero z tyłu, masz ponad dwa punkty na mecz. Tracisz jedną bramkę? Jak strzelisz jedną, to już masz remis. Powiedziałem, że jak Warta będzie miała ponad 30 punktów, to już będzie lepiej, a jak będziemy mieli ponad 40 i będzie trochę czasu, to na pewno też spróbujemy grać w trochę inny sposób, bo moi zawodnicy nabiorą więcej pewności, odwagi, bo już zrealizowaliśmy podstawowy cel, więc teraz możemy osiągnąć więcej.

Dlaczego warto obserwować Raków Częstochowa i… Real Madryt?

– Uważam, że warto obserwować drużyny, które robią coś świetnie. Raków Częstochowa świetnie funkcjonuje we własnym polu karnym, więc warto obserwować bronienie Rakowa, bo to jest rzecz, którą mają bardzo mocną. Warto obserwować kontrataki Realu Madryt. Są drużyny, które po prostu mają coś ekstra. Okej, Pep Guardiola w każdym klubie, ale on ma najlepszą na świecie strukturę organizacyjną, która jest równocześnie elastyczna. Kolejna rzecz? Pressing Kloppa. Co w tym było ekstra? W jaki sposób prowokują, jak szukają ofiary, kto jest najsłabszy w wyprowadzeniu piłki u rywala i doskoczenie do niego.

O „szalonych” pomysłach Szulczka na stałe fragmenty gry:

– Mamy różne pomysły, ale nie potrzebujemy teraz tego robić. Prawda jest taka, że mamy stały fragment gry, a konkretnie rzut rożny. Dopóki nie kopniemy piłki, to rywal nam jej nie zabierze. Jeżeli wiemy, że Adrian Lis, nasz bramkarz, jest w trójce najlepszych naszych piłkarzy grających głową w polu karnym przeciwnika, bo na treningach również wchodzi i strzela, to nie jest tak, że udało mu się z Łęczną, on po prostu to potrafi, to, dlaczego mamy z tego korzystać dopiero w 90. minucie, gdy przegrywamy? Nie można Adriana Lisa dać wcześniej? Jestem w stanie sobie wyobrazić, na razie tego nie zrobimy, ale jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację i też chcę, żeby moi piłkarze mieli na to otwartą głowę, że nasz bramkarz idzie w 20. minucie na rzut rożny przy stanie 0:0. Dlaczego mamy nie korzystać z tego, że on gra świetnie głową? Jeżeli stracimy piłkę, to po to mamy więcej zawodników na przedpolu, że w momencie, kiedy ta piłka zostanie wybita i Adrian będzie musiał wrócić do bramki, że my zgarniając tę piłkę sprzed pola, możemy ją przyjąć w kierunku bocznego sektora, w tym momencie Adrian już biegnie, tam możemy wykonać podanie do linii bocznej, a w najgorszym przypadku kopniemy w aut pod chorągiewkę, Adrian wróci do bramki, a my zdążymy się ustawić do pressingu.

Jak przekuć błąd danego piłkarza w pozytywną rzecz dla całej drużyny?

– Gdy Frank Castañeda nie strzelił karnego z Termaliką, do którego nie był wyznaczony, kupił do klubu stół do ping-ponga. Powiedziałem mu: słuchaj, jak robisz gównianą dla drużyny rzecz, to teraz musisz zrobić coś, żeby drużyna zobaczyła, że ze złej rzeczy stała się jakaś dobra. On chyba jednak darta kupił, bo tam kupiliśmy w pewnym momencie stół, bo jeden z piłkarzy miał przez rok zbyt dużą tkankę tłuszczową, więc z kar się uzbierało. Kupiliśmy stół do ping-ponga, teqballa, darta, jakieś piłkarzyki. To są fajne rzeczy dla drużyny, bo on robi coś z niekorzyścią dla drużyny, a za chwilę wjeżdża dart i piłkarze sobie w niego pykają. Mamy stół im. Milana Corryna, rzutki im. Frank Castañedy. Mieliśmy ostatnio zawodnika, który zaspał rano na siłownię. Według taryfikatora powinniśmy mu zabrać ileś procent z pensji, wychodziło 3-4 tysiące, ale z drugiej strony można powiedzieć, że po co on mi ma dać trzy „koła”, jak my już mamy wszystkie stoły (śmiech), więc rzuciłem radzie drużyny, że mój pomysł jest taki, żebyśmy pojechali na kręgle, pizzę, on za wszystko zapłaci i zapominamy o sprawie. Wszyscy są zadowoleni, przychodzi, przykłada kartę, my sobie gramy w kręgle, zjedliśmy pizzę, wygraliśmy z Koroną Kielce 5:1…

Fot. Newspix