Polonia Warszawa ma sporą chrapkę na awans do I ligi, a podstawowym środkowym obrońcą klubu z Konwiktorskiej jest… Eryk Mikołajewski, młodzieżowy reprezentant Polski.

Pierwszy trener: Eryk Mikołajewski

20-latek urodził się w Warszawie i swoją przygodę z piłką rozpoczął w Szkole Futbolu Wilanów – stamtąd trafił następnie do Delty Warszawa. – Bezpośrednio nie prowadziłem rocznika 2002, natomiast byłem w Delcie, kiedy Eryk do nas przyszedł, trenował i z niej odszedł – tłumaczy Sebastian Gmurek, dyrektor sportowy klubu.

Czy Mikołajewski po przejściu do lepszego ośrodka szkolenia od początku robił różnicę? – Na pewno był to chłopak, który wyróżniał się bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, od początku górował w tym aspekcie nad rówieśnikami. Bardzo dobrze operował prawą nogą, miał dobre uderzenie na bramkę, a do tego było widać u niego również wysoki potencjał pod względem motorycznym. Na pewno rokował, aczkolwiek to były jego początki, wcześniej nie pracował na takim poziomie, więc miał też pewne braki i trzeba było nam nimi pracować – zauważa Gmurek.

„Jego piłkarską inspiracją z dzieciństwa jest Sergio Ramos” – czytamy na stronie Polonii. Czy jednak od początku był defensorem? – Szukaliśmy mu miejsca na boisku. Zdarzało się, że w pierwszej fazie grywał w środku pomocy lub z przodu. Szukaliśmy optymalnego ustawienia dla niego, natomiast z czasem okazało się, że jego parametry fizyczne, umiejętność gry w obronie, umiejętność także z tej formacji defensywnej włączenia się do linii środkowej, stworzenia przewagi, ukierunkowały go w tę stronę, że został środowym obrońcą. Jak to bywa w piłce młodzieżowej, chociażby ze względu na warunki fizyczne lub umiejętność gry głową, w sytuacjach podbramkowych był delegowany do przodu – wspomina dyrektor sportowy Delty Warszawa.

Na boisku był środkowym obrońcą, a… poza nim? – Był to chłopak chcący pracować i rozwijać się – wiążący swoją przyszłość z futbolem. Jest w fajnym miejscu, ale to jeszcze nie jest ten najwyższy poziom. Był pracowitym i ambitnym chłopakiem, nie narzekał i nie szukał na siłę wymówek. My też nie byliśmy drużyną z topu, co prawda, był to solidny zespół, lecz z zaangażowaniem zawodników bywało różnie. Eryk zawsze był zdeterminowany oraz mobilizował kolegów na boisku. Skoncentrowany na celu, który chciał osiągnąć. Nie traktował piłki nożnej na zasadzie, że albo przyjdę na trening, albo nie przyjdę, tylko zawsze sumiennie pracował – podkreśla Sebastian Gmurek.

W 2018 roku Eryk Mikołajewski przeniósł się do Akademii Piłkarskiej MKS Polonia Warszawa. „Moja przygoda zaczęła się pod koniec gimnazjum. Grałem w Delcie Warszawa i zaczął mnie obserwować trener rocznika 2002 w Polonii, Maciej Wierzbicki. Obserwował mnie w kilku spotkaniach, spodobałem się, musiałem przejść testy piłkarskie i testy ogólnosprawnościowe do szkoły przy Konwiktorskiej. No i wszystko było gotowe, dostałem się do klubu, tylko nagle pojawił się problem – trenerowi Wierzbickiemu jednak nie powierzono prowadzenia tego rocznika w CLJ-ce. Zmienił się szkoleniowiec, przyszedł Mateusz Dudek, pracujący teraz w Pogoni Grodzisk Mazowiecki. I po dwóch etapach selekcji, które przeszedłem wcześniej, przyszła kolejna. Część zawodników, chociaż na papierze się dostała, została jednak pożegnana. Mi jednak tę rundę też udało się przejść. I tak się to wszystko zaczęło, potem po odejściu Kuby Wyszkowskiego zostałem kapitanem zespołu. Super drużyna, byliśmy bardzo blisko gry w półfinałach. Moja niezła postawa nie umknęła uwadze dyrektora Kosiorowskiego i ówczesnego trenera Szymanka. Trafiłem na tydzień do pierwszego zespołu, zagrałem w sparingu z Grodziskiem, chyba zaprezentowałem się całkiem nieźle, bo dostałem powołanie na zgrupowanie. Pojechałem i tak już zostało” – wspomina rozmowie z klubową stronę 20-latek.

Wychowanek Delty Warszawa szybko zadebiutował w pierwszym zespole Polonii, bo już jako 18-latek. „Czarne Koszule” występowały wówczas na III-ligowym poziomie, a sam środkowy obrońca, mimo wciąż młodego wieka, w pierwszej drużynie od tego czasu rozegrał ponad 60 spotkań oraz doczekał się powołania na zgrupowanie reprezentacji Polski do lat 20. „Dla wielu piłkarzy to jest taka chwila, dla której warto przez lata wylewać pot na treningach. Łukasz Piątek w żartach mówił mi, że ja jadę na kadrę, a on nigdy nie miał takiej okazji. I faktycznie ciężko w ogóle w to uwierzyć, że taki „Pan Piłkarz” nigdy tego zaszczytu nie dostąpił, a ja tak. W szatni było sporo zdrowej szydery – trener śmiał się, że ja już nie muszę go słuchać, bo jestem panem reprezentantem. Zawisło też w szatni zdjęcie pierwszej reprezentacji Polski, w której zostałem wklejony na zdjęcie grupowe. Trochę się pośmialiśmy, na początku to wszystko w ogóle do mnie nie docierało. Dopiero po chwili przyszła refleksja, że to naprawdę duża sprawa. I że nie każdy ma w życiu okazję być, chociażby jeden raz na kadrze, wysłuchać hymnu, nawet z ławki. To jest coś pięknego i długo będę pamiętał tę chwilę” – mówił klubowym mediom zawodnik.

Podopieczni Rafała Smalca otwierają obecnie tabelę II ligi, aczkolwiek mają tyle samo oczek, co Kotwica Kołobrzeg. Jeżeli chodzi o Mikołajewskiego, w tegorocznej kampanii wystąpił w 20 spotkaniach, w których strzelił jednego gola, a także otrzymał aż… dziewięć żółtych kartek. Młody defensor w styczniu przedłużył swój kontrakt z klubem. Jakie jest jego marzenie? „Dać kibicom i nam samym Ekstraklasę przy K6. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jeżeli chodzi o marzenia niezwiązane z Polonią, chyba gra w pierwszej reprezentacji Polski. Chociaż hymn narodowy już słyszałem, a hymnu Ligi Mistrzów jeszcze nie…” – odpowiada Eryk.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix