Włodarek o zawodzie trenera: „Każdy zaczynał od pracy za 200 złotych”

Dlaczego Raków Częstochowa zdobył mistrzostwo Polski? Jak wyglądają treningi w Częstochowie? Czy myślał o perspektywie zastąpienia Marka Papszuna? Spisaliśmy najciekawsze fragmenty z 189. odcinka podcastu „Jak Uczyć Futbolu” z Łukaszem Włodarkiem.

Włodarek o zawodzie trenera: „Każdy zaczynał od pracy za 200 złotych”

O początkach Deductora:

– Było wiele takich opinii za kulisami, w rozmowach między trenerami, że to, co robimy wspólnie, jest po prostu śmieszne. Na pewno utarliśmy komuś nosa, ale nie rozpatrujemy tego teraz w tych kategoriach, kto to jest albo, co o nas mówił. Wykonujemy swoją robotę, a to, gdzie jesteśmy teraz, świadczy o tym, że nasza droga była dobra. 

Czy wciąż mylą go z bratem bliźniakiem?

– Na pewno mam lepszą formę fizyczną niż Tomek, więc przekaz do niego, że musi się wziąć za siebie. Tak, dalej nas mylą.

Grupa Deductor – sukces środowiska?

– Na pewno jest to sukces środowiska i ludzi, którzy patrzą na piłkę inaczej, którzy chcą stawiać na młodych, ale zarazem doświadczonych trenerów i tę piłkę nożną w naszym kraju zmieniać.

O początkach w pracy szkoleniowej:

– Wchodząc w rolę trenera w U-11 w Jastrzębiu, chciałem zupełnie inaczej pracować z tymi chłopakami, niż pracowali trenerzy ze mną. Jak starsi szkoleniowcy zobaczyli wydrukowany konspekt na treningu, to powiedzieli, że „Włodarki” są szaleni. Naprawdę. Robiliśmy swoją robotę.

O standardach:

– Warto wcześniej pracować na najwyższych standardach, bo one później stają się normą.

O standardach pracy w Rakowie Częstochowa:

– Kończy się mój drugi sezon w Częstochowie i uważam, że standardy w Rakowie są bardzo wysokie. To mnie ucieszyło, bo jako dziecko czy na studiach marzyłem o trafieniu do miejsca, gdzie te standardy właśnie takie są. Gdy zostałem zapytany przez trenera Papszuna o wrażenia po pierwszym tygodniu, odpowiedziałem, że w tak profesjonalnym miejscu jeszcze nie byłem. Cieszyłem się każdą minutą pracy w Rakowie Częstochowa i… dalej to robię.

O której kończy się pracę w zespole mistrza Polski?

– Trener nie mówi nam, o której mamy wyjść z klubu. Mamy wyjść, kiedy skończymy pracę. Każdy ma swój zakres obowiązków, które musi wykonać. Będąc w takim miejscu, pracując z takimi zawodnikami czy trenerami, sami narzucamy sobie pewne wymagania. Chcesz być zawsze przygotowanym, a nie zaskoczonym tym, co może cię spotkać. 

O Marku Papszunie:

– Kapitalnie pracowało mi się z trenerem Papszunem, z całym sztabem szkoleniowym. Wspaniałe dwa lata. Nic mnie tak nie rozwinęło, jak praca w Rakowie Częstochowa.

Gdzie jest „sufit” Papszuna?

– Życzę trenerowi, żeby trafił do Premier League albo reprezentacji Polski. To jest topowy szkoleniowiec.

Za co Łukasz Włodarek odpowiadał w Rakowie Częstochowa?

– Przez pierwsze półtora roku byłem główną osobą w dziale analizy przeciwnika, która odpowiadała za zarządzanie tym procesem. Nie byłem analitykiem, tylko trenerem odpowiedzialnym za analizę przeciwnika. Wdrażaliśmy środki treningowe pod to, co widzieliśmy np. tydzień wcześniej na wideo, a potem na treningu zarządzaliśmy zespołem, który imitował drużynę przeciwną, zachowywał się w określony sposób. Przygotowywałem też analizę indywidualną każdego zawodnika, każdego przeciwnika, przedstawiałem ją później piłkarzom. Poza tym, że każdy trener ma zadania w swoim dziale, to robi też potem normalną pracę na boisku z zawodnikami. Każdy jest trenerem piłkarskim do tłumaczenia, pomocy czy pracy indywidualnej z graczami.

O „łatkach” w zawodzie trenera:

– Kiedyś mnie to wkurzało i powiedziałem sobie, że będę z tym walczył. Jeżeli robię analizy przeciwnika, to nie oznacza, że jestem analitykiem, tylko normalnym trenerem, który również potrafi przeprowadzić trening z zawodnikami. Kopię piłkę od ćwierć wieku i nie dam sobie wmówić, że jestem analitykiem, nie grałem nigdy w piłkę i nic nie potrafię. Znam swoją wartość.

O komentarzach i opiniach w Internecie:

– Nie czytam. „Nie zaśmiecam” sobie tym głowy od czasów pracy w Jastrzębiu. 

Dlaczego Raków Częstochowa zdobył mistrzostwo Polski?

– Konsekwencja, powtarzalność i przygotowanie. Nie mówię o wpływie właściciela czy trenera, bo to jest oczywiste, natomiast wpływ na zdobycie tytułu miała również: konsekwencja, ludzie, zawodnicy i praca. Siłą Rakowa jest to, że każdy zawodnik jest nauczany, prowadzony i wdrażany. Nie ma odpuszczania. Jest ciągła konsekwencja, praca i egzekwowanie rzeczy od trenera.

Jak praca w Rakowie Częstochowa zmieniła Łukasza Włodarka?

– Dwa lata w Częstochowie zmieniły mnie kompletnie pod każdym względem. Przychodząc do Rakowa, byłem zupełnie innym trenerem, rozwinąłem się na każdej płaszczyźnie trenerskiej – zaczynając od taktycznej, przez organizację pracy oraz wymaganie od siebie i innych, kończąc na kwestiach językowych, a także relacjach z zawodnikami.

Jak wyglądają treningi w Rakowie?

– Na treningach w Rakowie nie ma jednej fazy gry. Jest tak, że trenujemy np. otwarcie pod presją przeciwnika, następnie jesteśmy w otwarciu przy obronie średniej. Później przechodzimy do pressingu, więc występują fazy przejściowe. To jest dynamika treningu. Działanie z każdą subfazą gry jest kompleksowe, a cel treningowy dopasowany jest do przeciwnika.

O rolach zawodników ustawionych najdalej od… piłki:

– To jest bardzo ważny temat. Wielu trenerów nie poświęca temu tak dużo uwagi, nie skupiają się na tym, co powinni robić zawodnicy ustawieni najdalej od piłki. Podam przykład. Wiem, że przeciwnik gra długim podaniem, jeżeli podejdziemy wysokim pressingiem. W momencie podania bramkarza najdalej od piłki są napastnicy albo skrzydłowi. Co powinni zrobić? Bardzo intensywnie pracują w wysokim pressingu, czyli teoretycznie mają chwilę odpoczynku, ale ważne jest, żeby ci zawodnicy się nie wyłączali, mimo że są zmęczeni. Muszą się „odkleić” od obrony przeciwnika i być gotowi na to, że gdy stoper uderzy piłkę głową, to oni zbiorą drugą piłkę. Muszą świadomie uczestniczyć w grze.

O stażystach:

– Odkąd pracuję w Rakowie Częstochowa, byli stażyści bardzo dociekliwi, ale też niektóre osoby sprowadzały wszystko do tego, że w Rakowie jest nas więcej, a oni nie mają u siebie takich możliwości.

Kogo „wychował” Łukasz Włodarek?

– Michał Skóraś, Daniel Ściślak, Wojciech Łaski, Szymon Zalewski czy Kuba Szymański chodzili do jednej klasy w szkole podstawowej. Skóraś zadebiutował w reprezentacji, Ściślak i Łaski na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, natomiast Szymański oraz Zalewski występowali na I-ligowych boiskach. Dlaczego im się udało? Dobre wybory i „kumaci” rodzice.

Kto miał na niego największy wpływ?

– Na pewno rodzice i brat, Tomek. To jest wyjątkowa, metafizyczna relacja, która jest nie odtworzenia z nikim innym. Jest nieprawdopodobna. 

Co Łukasz Włodarek poleciłby innym trenerom?

– Żeby robili swoją robotę najlepiej, jak potrafią, żeby byli konsekwentni. Każdy zaczynał od pracy za 200 złotych, to nie jest żaden wyznacznik. Nie wychodziłem z założenia, że pracuję w piłce nożnej po to, żeby np. za rok pracować w Ekstraklasie. Chciałem robić dobrą robotę w każdym projekcie, w którym brałem udział. Pamiętam, gdy poznaliśmy Hiszpanów, to do 5:00 rano siedzieliśmy z nimi i naszą znajomą, tłumaczką, której oczy się zamykały, a my tylko szliśmy po następną kawę z prośbą, żeby dalej tłumaczyła nam to, co mają do powiedzenia.

Czy myślał o perspektywie zastąpienia… Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa? 

– Nawet przez sekundę o tym nie pomyślałem. Przyszedłem pracować do kapitalnego projektu, który mógł mnie rozwijać, który mogłem tworzyć.

O perspektywie gry w Lidze Mistrzów:

– Będąc w drużynie, która zdobyła mistrzostwo Polski i wiedza, że w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów puszcza się hymn tych rozgrywek, jest czymś pięknym. Dajesz sobie prawo do tego, że realnie możesz powalczyć o Ligę Mistrzów i ten hymn usłyszeć na boisku – coś surrealistycznego. Niedawno byłeś w Jastrzębiu, gdzie spotkałeś się z amatorskim podejściem, dekadę temu pracowałeś z 4-latkami, którym wiązałeś sznurówki na treningu, a teraz jesteś w miejscu, w którym masz prawo myśleć o awansie do Ligi Mistrzów…

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Newspix