Czy warto było zreformować Centralną Ligę Juniorów U-17?

Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował się w zeszłym roku zreformować Centralną Ligę Juniorów U-17. Czy była to dobra zmiana? Jakie zalety i wady reformy wskazują trenerzy?

Czy warto było zreformować Centralną Ligę Juniorów U-17?

Od minionego sezonu CLJ U-17 przypomina rozgrywki juniorów starszych z tą różnicą, że na koniec fazy zasadniczej rozgrywane są dwumecze pomiędzy zespołami z 1. i 2. miejsca z obu grup.

– Uważam, że ta reforma była jak najbardziej na miejscu. Chłopcy w tym wieku powinni grać w systemie jesień-wiosna. Myślę, że podział na dwie grupy zwiększył poziom sportowy ligi, podnosząc jednocześnie poziom zawodników i drużyn. Chłopcy spędzali też ze sobą więcej czasu i myślę, że ta grupa fajnie się ze sobą dogadywała – uważa Sebastian Żebrowski z Rakowa Częstochowa.

– Reformę oceniam zdecydowanie na plus. Raz, że większe zróżnicowanie drużyn, czyli mamy możliwość rywalizacji z zespołami m.in. z Dolnego Śląska i Śląska, co jest ogromną wartością, a dwa, że to takie przygotowanie do prozy życia piłkarskiego, czyli np. wyjazdy z noclegiem. One są dodatkowym smaczkiem i pokazują zawodnikom, jak może wyglądać ich życie w przyszłości – mówi nam Marek Safanów z FASE Szczecin.

– Zmiana jak najbardziej pozytywna. Uważam, że w stosunku do rozgrywek makroregionalnych poziom dosyć mocno wzrósł. Byłbym nawet za tym, żeby w ogóle była jedna grupa, bo wtedy mamy całkowitą topkę, ale są względy finansowe i tak dalej, więc myślę, że dwie grupy są optymalnym rozwiązaniem na tę chwilę – tłumaczy Przemysław Ryński z Korony Kielce.

– Nie mam porównania, bo to był nasz pierwszy sezon na szczeblu centralnym. Myślę, że to dobry układ dla wszystkich, że to nie jest tylko kilkumiesięczna przygoda. Mamy cały rok, dwa pełne okresy przygotowawcze i można fajnie też pograć w rundzie rewanżowej. Uważam, że układ roczny jest korzystny – sądzi Szymon Niemczyk z Rekordu Bielsko-Biała.

FASE Szczecin musiało pokonać np. 620 kilometrów w jedną stronę na mecz z Rekordem Bielsko-Biała (i vice versa), a „Rekordziści” rywalizowali też m.in. z Lechią Gdańsk lub Arką Gdynia, czyli ekipami z zupełnie przeciwnej strony Polski. Czy regularne dalekie podróże nie stanowiły problemu dla zawodników?

– Oczywiście wyjazdy były dłuższe i trzeba było czasami podeprzeć się hotelami, natomiast dla mnie nie stanowiło to większego problemu, a dla zawodników był to przedsmak piłki seniorskiej. W Rakowie Częstochowa bardzo profesjonalnie podchodziliśmy do logistyki meczowej – tłumaczy Żebrowski.

– Policzyłem, że zrobiliśmy w całym sezonie ponad 12 tys. kilometrów. Jak zawodnicy na to reagowali? Myślę, że dobrze. Chłopcy sami organizowali sobie czas w autokarze – albo grali w gry karciane, albo na smartphone’ach, niektórzy oglądali seriale w drodze. Nie miałem sygnałów, żeby kogoś szczególnie męczyły dalsze podróże – odpowiada Niemczyk.

PZPN chciał sprawić tą reformą, żeby nie tylko wzrósł poziom rozgrywek, ale też zespoły grały bardziej ofensywnie. Jeżeli drużyny o słabszym potencjale piłkarskim koncentrowały się tylko na tym, żeby nie pożegnać się po trzech miesiącach z grą na szczeblu centralnym, to zazwyczaj trenerzy tych drużyn stawiali na… głęboką defensywę i grę z kontrataku.

Jak to wyglądało w zeszłym sezonie? – Jest to bardziej otwarta liga mimo wszystko, chociaż oczekiwałbym, aby te spotkania były jeszcze bardziej na zasadzie wymiany ciosów – mniej pragmatyzmu, więcej swobody juniorskiej. Myślę, że względem podziału na grupy ośmiozespołowe, to jest zdecydowanie lepiej – uważa Safanów.

– Troszeczkę styl grania zespołów na jesień się zmienił, każdy grał bardziej pragmatycznie. Jesienią gra była bardziej płynna, natomiast wiosną troszkę się pozmieniało, bo niektóre zespoły miały „nóż na gardle” i trzeba było ograniczyć ryzyko, aczkolwiek finalnie uważam, że to zmiana na duży plus – tłumaczy Ryński.

Szkoleniowiec Korony Kielce wskazał także jedną wadę, a konkretnie wyższe koszty transportu. Co prawda, Związek zwraca część poniesionych wydatków (37,5 tys. złotych netto) i żaden klub nie wycofał się z rozgrywek z powodu problemów finansowych, aczkolwiek należy wziąć pod uwagę, że w tym roku do Centralnej Ligi Juniorów U-17 awansowało kilka mniejszych akademii (GES Poznań, Igloopol Dębica lub Gryf Tczew), dla których wydanie kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie może stanowić spore wyzwanie. – Minusy są tylko związane z kosztami, chociaż w naszym przypadku one i tak nie wzrosły drastycznie – mówi Przemysław Ryński.

Reasumując, reformę rozgrywek należy ocenić pozytywnie i zastanowić się, czy nie warto byłoby wprowadzić jej także w Centralnej Lidze Juniorów U-15, w której utrzymał się podział na dwie rundy i cztery grupy makroregionalne.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix