„Dzieci, które zagrają na Stadionie Narodowym, łapią ogromną dawkę pewności siebie”

W XXII edycji Pucharu Tymbarku Szkoła Gortata musiała w decydującym starciu uznać wyższość zespołu z Olsztyna, natomiast rok później to chłopcy z woj. łódzkiego okazali się najlepsi w kategorii U-10. Adam Gołaszewski, który prowadził drużyny na obu finałach, opowiedział nam o swoich przeżyciach z Turnieju.

„Dzieci, które zagrają na Stadionie Narodowym, łapią ogromną dawkę pewności siebie”

Od finałów ogólnopolskich Pucharu Tymbarku minął ponad miesiąc. Teraz skupiacie się na nowych celach?

– Myślę, że powoli będziemy się koncentrować na następnych rocznikach, które będziemy wprowadzać do SMS-u. To raz, a dwa, że w Turnieju może zagrać wciąż rocznik 2012 w kategorii U-12, który w zeszłym roku również wystąpił na Stadionie Narodowym. Byłem bardzo podrażniony tamtą porażką, dlatego cieszę się, że udało nam się uniknąć błędów sprzed roku i wygraliśmy rozgrywki w kategorii U-10. Będziemy się starali, żeby kolejne roczniki pokazywały się sukcesywnie na tle ogólnopolskim. Czy zagramy znów na Narodowym? Tego dowiemy się w przyszłości, aczkolwiek to były dwa roczniki, które prowadziłem od samego początku, od naboru, więc było mi łatwiej wdrażać pewne elementy. Teraz będę przejmował rocznik 2014 i mocno liczę na to, że uda się dostać z nimi, co najmniej do etapu ogólnopolskiego.

Rozumiem, że Puchar Tymbarku należy do ważnych wydarzeń w Szkole Gortata.

– Uważam, że tak. Jest ważnym wydarzeniem, które jest mocno „rozdmuchane” przez rzeszę dzieciaków i ich rodziców, którzy patrzą na ten Turniej przez pryzmat szansy zagrania na Stadionie Narodowym.

Czy XXIII edycja różniła się czymś z twojej perspektywy od XXII?

– Nie dostrzegam większych różnić pomiędzy tymi dwoma edycjami. Po przegranym finale w 2022 roku dała o sobie znać „sportowa złość” i zapisałem całą kartkę A4 z różnymi wnioskami. Pewne rzeczy udało mi się wcielić w tym roku, chociażby to, że nie byłem na finałach sam. Razem ze mną do Warszawy pojechał Marcin Krasnopolski, który był trenerem wspomagającym, co też jest bardzo ważne.

Dlaczego bardzo ważne?

– Wyjazdy na kilkudniowe zawody wiążą się z dużą dozą organizacji. Trzeba przygotować dzieci do każdego meczu, w międzyczasie trzeba załatwić np. zgrzewkę wody albo dowiedzieć się, kiedy iść na obiad. Jednej osobie jest to ciężko wszystko pogodzić, czego doświadczyłem w zeszłym roku. Teraz było znacznie łatwiej. 

Jakie pozostałe wnioski znalazły się na tej kartce?

– Wolałbym to zachować dla siebie.

W finale XXIII edycji zmierzyliście się z drużyną z woj. śląskiego. To był wasz najcięższy mecz na tym Turnieju?

– Sądzę, że zdecydowanie trudniejszy był półfinał. Dzieciaki były mocno zestresowane, mieliśmy problem z wymianą kilku celnych podań. Ogólnie rzecz biorąc, wyglądaliśmy słabo…

O ile dobrze pamiętam, waszym przeciwnikiem był NSP Zelków.

– Zgadza się. To był nasz najsłabszy mecz na tym Turnieju, ale powiedziałem chłopcom, że takie spotkania też trzeba wygrywać, co nam się udało. Słowa uznania należą się również zawodnikom z Zelkowa, to był naprawdę bardzo dobry przeciwnik.

– Jako drużyna, szkółka Łódzkiego Klubu Sportowego stawiamy na piłkę otwartą, zorganizowaną, odważną. Budujemy grę od strefy niskiej, zależy nam na tym, żeby dzieci nie bały się popełniać błędów i może właśnie pomimo tego, że gramy dobrze w piłkę, to zdarza nam się przegrać mecz, co jest często irytujące dla najmłodszych. My to rozumiemy jako trenerzy – mamy z tyłu głowy, że to jest proces, który wspomaga dojście na pewien poziom za kilka lat. Czasami dobrze zwyciężyć w spotkaniu, gdy było się słabszym na boisku.

Zauważyłeś, żeby twoi podopieczni byli zestresowani przed grą na Stadionie Narodowym?

– Udało nam się zdjąć z nich jakąkolwiek presję, w czym też pomogli im starsi koledzy z rocznika 2011. Byli z nami nawet na płycie stadionu, co myślę, że pomogło im nie stresować się meczem finałowym, a na boisku pokazali, że warto na nich stawiać.

Zależało Ci na zwycięstwie w finale?

– Gdy się awansowało do tego etapu, to fajnie byłoby wygrać – tym bardziej, jeżeli w zeszłym roku przegrałem. Mimo wszystko, nie da się nagle zmienić stylu gry i nastawić się na grę tylko długą piłką. Mówimy o piłce dziecięcej, więc trzeba z tyłu głowy mieć to, że każdy mecz, nawet ten na Stadionie Narodowym, to jest proces rozwoju dziecka.

Było tak, że skoro wygraliście w tym roku, to byłeś zadowolony z postawy swoich podopiecznych, a jeżeli przegraliście w XXII edycji, to analogicznie – nie?

– Powiem szczerze, że byłem bardzo zadowolony z postawy chłopców po meczu z drużyną z Olsztyna w 2022 roku. Uważam, że nie byliśmy słabszą drużyną, bardziej mi się podobał mój zespół, jeżeli chodzi o konstruowanie akcji. Przegraliśmy tamto spotkanie, bo popełniliśmy zbyt dużo błędów indywidualnych. Mogę powiedzieć, że byłem zadowolony po obu finałowych starciach. Obserwując zawodników przez dwa lata, zauważam, że ci, którzy zagrali na Stadionie Narodowym, łapią ogromną dawkę pewności siebie na przyszłość.

Jak wyglądało świętowanie zwycięstwa w Pucharze Tymbarku?

– Nie było na to zbyt wiele czasu, bo tuż po Turnieju musieliśmy się szybko udać do Łodzi, bo w sobotę ruszaliśmy na następny turniej. Dopiero później w szkole pojawił się osobiście Marcin Gortat, który pogratulował chłopcom zwycięstwa. Czekamy wciąż na prezesa Kaźmierczaka, który obiecał chłopakom pizzę, więc musimy się chyba przypomnieć (śmiech).

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix