Motała: „Zbyt szybko nakładamy presję na młodych chłopaków”

Szkółki z Poznania? Od razu na myśl przychodzą Lech i Warta, a regularnie drużyny na szczebel centralny wprowadza także AP Reissa. W tym sezonie do Centralnej Ligi Juniorów awansował… GES Poznań. Co to za akademia? Co ich wyróżnia na tle innych ośrodków? Dlaczego opierają się na modelu skandynawskim? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Dariuszem Motałą, współzałożycielem oraz dyrektorem sportowym ośrodka.

Motała: „Zbyt szybko nakładamy presję na młodych chłopaków”

Jak powstało GES SPORT ACADEMY? Co sprawiło, że w trzy lata awansowaliście na szczebel centralny?

Rozpoczynamy czwarty rok działalności. Trzy lata temu otworzyliśmy Szkołę Mistrzostwa Sportowego GES SPORT ACADEMY według naszego autorskiego pomysłu. Stworzyliśmy klub GES POZNAŃ. Szkolimy zawodników tylko od pierwszej do czwartej klasy liceum. Taki założyliśmy sobie cel i skupiamy się na tym odcinku w szkoleniu chłopców w piłce nożnej.

Dlaczego akurat ten etap? Większość akademii szkoli od 4. do 15. roku życia.

Poniekąd sam pan odpowiedział sobie na to pytanie. Większość akademii szkoli dzieciaków od 4. do 15. roku życia, a nie ma takiej dobrej specjalizacji, nie licząc topowych ośrodków szkolenia, dla chłopców późno dojrzewających, w późniejszym wieku. Na niektórych chłopców trzeba poczekać, mieć do nich większą cierpliwość. Jeżeli mamy późno dojrzewającego chłopaka i on nie trafi do topowej akademii, to bardzo często po 15. roku życia nie ma odpowiedniego środowiska, żeby ktoś na niego poczekał, zwrócił uwagę. Stąd ten nasz pomysł.

W Poznaniu na dobrym i bardzo dobrym poziomie szkolą Warta czy Lech. Dlaczego zdolny nastolatek miałby chcieć trafić do was? Co może go przyciągnąć?

Lech ma tę markę, że może ściągać nie tylko utalentowanych zawodników z Poznania, ale w ogóle całej Polski. GES Poznań jest nastawiony tylko i wyłącznie na dzieci z Poznania oraz woj. wielkopolskiego. Chcieliśmy stworzyć możliwości dla chłopców, którzy są z mniejszych ośrodków i nie mają szansy trafienia do czołowej akademii w tym momencie, a mimo wszystko są utalentowani, tylko trzeba włożyć trochę więcej pracy i cierpliwości.

Waszym celem jest, żeby ci chłopcy trafili później np. do Akademii Lecha Poznań?

– Oczywiście. Naszym największym marzeniem byłoby, gdyby nasz wychowanek zagrał w Ekstraklasie. To jest nasz cel od początku. Chcielibyśmy, żeby chłopcy trafiali na szczebel centralny. Mogę powiedzieć, że czterech zawodników z rocznika 2005 gra na III-ligowych boiskach i radzą sobie świetnie.

W GES Poznań jest zatrudnionych dwóch szkoleniowców z licencją UEFA Pro, co nie jest normą nawet w topowych szkółkach. Jak znaleźli się w tym projekcie?

Oglądając wiele akademii, stwierdzam, że jest w nich bardzo dużo młodych trenerów, ale nie wiem, o co chodzi, natomiast w profesjonalnych akademiach boją się postawić na doświadczonych szkoleniowców, którzy mają duży zasób wiedzy. U nas jest czterech bardzo młodych trenerów, którzy można powiedzieć, że są wychowankami trenera Jerzego Cyraka. To on tworzył całą metodologię i jako pierwszy dołączył do naszego projektu. Trener Jerzy Cyrak jest na stałe asystentem Leszka Ojrzyńskiego, a w momentach, kiedy nie ma zawodowo pracy, wspomaga nas w GES Poznań. Drugim trenerem z licencją UEFA Pro jest trener Mariusz Bekas, za to za szkolenie bramkarzy odpowiada trener Marcin Korbik, wieloletni pracownik Akademii Lecha Poznań.

Czyli dla dobra akademii lepiej, żeby trener Ojrzyński szybko nie znalazł nowego miejsca pracy?

– Absolutnie nie! Trener Ojrzyński miał dwukrotnie okazję odwiedzić naszą akademię. Mamy tak stworzoną strukturę, że jeżeli trener Cyrak otrzyma pracę i będzie dalej współpracował z trenerem Ojrzyńskim, to cały czas będziemy mogli liczyć na wsparcie z jego strony.

Jaka jest pana aktualna rola w GES Poznań?

– Jestem współzałożycielem i dyrektorem sportowym. Wracając do Poznania, chciałem stworzyć taki projekt, w którym będę mógł zrobić coś od początku do końca według własnego pomysłu. Miałem to szczęście, że byłem w siedmiu akademiach w Anglii czy w Akademii FC Basel. Mogłem także zobaczyć i konsultować wizję piłki nożnej w Skandynawii, a w szczególności w Danii. Na podstawie tych doświadczeń stworzyłem GES SPORT ACADEMY. Zależało mi też na tym, żeby stworzyć chłopakom takie warunki, w których od wejścia do SMS-u, początku procesu edukacyjnego, sportowego, mają zapewnione wszystko, żeby rozwijać się w spokoju i nie muszą myśleć o tym, że „za chwilę” zostaną wymienieni, bo będą mieć spadek formy.

Rozumiem, że nie posiadacie w Poznaniu własnych boisk?

– Możemy pochwalić się halą o wymiarach 50×30 metrów ze sztuczną trawą, którą używamy do treningu indywidualnego i infrastrukturą w postaci sześciu szatni, które mamy dla zespołów. Naszą przewagą jest to, że dwa boiska należące do miasta, które wynajmujemy, są w odległości 1000 metrów od Szkoły Mistrzostwa Sportowego, więc można powiedzieć, że w jej bezpośrednim sąsiedztwie.

Wspomniał pan o skandynawskim modelu pracy i wizytach w zagranicznych akademiach. Czy jest w GES Poznań coś, co robicie inaczej niż zdecydowana większość szkółek w Polsce?

Na pewno jedną rzecz, a konkretnie nie wymieniamy zawodników na dystansie. Rekrutujemy raz i z tą grupą pracujemy od początku do końca. Oczywiście zdarzają się pojedyncze zmiany wynikające z kontuzji lub rezygnacji, ale jeżeli robimy rekrutację, naszym celem jest praca cały czas z tymi samymi zawodnikami. Praca przez rozwój. Gdy mamy chłopców przez cztery lata w akademii, możemy powiedzieć, jak oni się rozwijają. Bardzo mocno przykładamy się do rekrutacji, zależy nam tym, żeby podnosić umiejętności naszych chłopaków. Nie ma u nas czegoś takiego, że chłopcy mierzą się z presją, bo za miesiąc do akademii trafi ktoś, kto będzie od nich większy i szybszy, tylko mają takie stworzone środowisko, że rywalizują wewnętrznie, bo w każdej klasy mamy ok. 25 chłopców. Chłopcy wiedzą, że nie mają dodatkowej presji, że jeżeli będą się starać, to pomimo np. spadku formy albo witalności, mają pewność, że ich praca będzie cały czas kontynuowana, że trenerzy będą na nich cierpliwie „czekać” i ich rozwijać.

Nie ma ryzyka, że przez to chłopcy się trochę rozleniwią?

W modelu skandynawskim, które wyznaję, presja schodzi na dalszy plan. Zbyt szybko nakładamy presję na młodych chłopaków. Nie zgadzam się na to. Jeżeli jestem na meczach 14-15-latków, a czasem 12-latków i słyszę o presji usunięcia z akademii, to się kompletnie z tym nie zgadzam. Uważam, że z presją ten chłopak się spotka, gdy będzie miał 19-20 lat i grał w Ekstraklasie. Teraz ma się rozwijać, mieć możliwość popełniania błędów i podejmowania ryzykownych decyzji na boisku.

O GES Poznań zrobiło się w ostatnim czasie głośniej, ponieważ zespół juniorów młodszych awansował do CLJ-ki. Jak to się stało?

Drużynę prowadzi Marcin Łopusiński wraz z trenerem Damianem Thomem, którzy są młodymi i zdolnymi treneremi. Trafili do nas trzy lata temu. Jak wychowujemy zawodników, tak też uczymy trenerów. Trener Jerzy Cyrak wziął pod skrzydła szkoleniowców, którzy w pierwszym roku byli jego asystentami. Trener Łopusiński z rocznikiem 2006 zaczynał od I ligi, wygrał ją, następnie wygrał ligę wojewódzką, baraże i teraz z częścią chłopaków z rocznika 2007 ma okazję grać w Centralnej Lidze Juniorów U-17.

– W dwa lata stworzyliśmy zespół, który zdominował rozgrywki w Wielkopolsce. Widzimy, jak ci chłopcy wyglądali, gdy ich przyjmowaliśmy w wieku 15 lat, a jak wyglądają obecnie. To byli chłopcy w dużej mierze z małych ośrodków, którzy wcześniej trenowali 2-3 razy w tygodniu. Uważam, że mają oni niesamowity potencjał rozwojowy. Myślę, że dla tych chłopaków „sufit” jest bardzo, bardzo wysoko.

Jak trafiają do was chłopcy z mniejszych ośrodków? Rodzice sami się zgłaszają czy macie swoich skautów/obserwatorów?

Ogłaszamy zawsze otwartą rekrutację. Pierwsze sukcesy i „wewnętrza reklama” sprawiają, że tych chłopaków zgłasza się coraz więcej. Musimy mieć coraz większą wiedzę skautingową, bo w tym roku mieliśmy ok. 80 zgłoszeń, z czego przyjęliśmy 25 zawodników. Na samym początku szukamy chłopców, którzy mają pasję do gry w piłkę i bardzo dobrze w nią grają.

GES Poznań na inaugurację sezonu 2023/24 przegrał 0:2 ze Śląskiem Wrocław, za to w miniony weekend musiał uznać wyższość Lechii Gdańsk. Zabrakło szczęścia czy rywale byli dużo lepsi?

Centralna Liga Juniorów to dla nas ogromne wyróżnienie i zaszczyt, ale zdajemy sobie sprawę, że w większości rywalizujemy tam z profesjonalnymi akademiami lub ośrodkami, które istnieją bardzo długo na rynku. Myślę, że ze Śląskiem przegraliśmy zasłużenie, ale to był dobry mecz w naszej ocenie. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, więc wcale nie musieliśmy przegrać do zera. Jeżeli chodzi o spotkanie z Lechią (2:3 – dop. red.), to o tym, że nie udało nam się wywalczyć premierowego punktu, zadecydowały detale. Mamy nadzieję, że do trzech razy sztuka…

– Chcemy po prostu spokojnie pracować. Jeśli CLJ-ka okaże się dla nas zbyt trudna, to przyjmiemy to z pokorą i będziemy pracować dalej. Gdy uda nam się utrzymać, to dlatego, że na to zasłużyliśmy i będzie to dla nas ogromny sukces. Na pewno nie będziemy robić „dziwnych” rzeczy, czyt. nie wymienimy połowy zespołu.

To są chłopcy z rocznika 2007 czy młodszego?

– 2007 i 2008. Przed sezonem przeprowadziliśmy do tego zespołu trzy transfery. Są to chłopcy Poznania i okolic, których obserwowaliśmy i doszliśmy do wniosku, że mogą być naszym wzmocnieniem. Mogę zdradzić, że w momencie wywalczenia awansu do CLJ-ki, otrzymałem… 40 CV od graczy z całej Polski. Stwierdziliśmy, że dokonamy uzupełnień tylko na tych pozycjach, na których mamy rezerwy. Gdy zabieramy chłopców na nasz statek, chcemy z nimi dopłynąć do portu. Zależy nam na tym, żeby chłopcy w czwartej klasie zdali maturę, byli dobrymi ludźmi, a na samym końcu, żeby może któryś z zawodników, który trafił do GES-u, spełnił marzenia i zagrał w Ekstraklasie.

Co stało się z chłopakami, którzy wywalczyli awans na szczebel centralny?

– Zespół z rocznika 2006 walczy obecnie w lidze wojewódzkiej, żeby na wiosnę występować w Lidze Makroregionalnej U-19. Jeżeli to się uda, postaramy się także o awans do CLJ U-19. Ale to nie jest nasz nadrzędny cel. Głównym celem jest to, żeby najbardziej utalentowani zawodnicy jak najszybciej trafiali do piłki seniorskiej. Jeżeli chodzi o chłopców z rocznika 2005, to oni dalej uczestniczą w naszym projekcie, natomiast aż… 22 z nich zbiera minuty w rozgrywkach seniorskich. Gdy w swoim klubie mają trzy jednostki treningowe w tygodniu, to u nas uzupełniają swój mikrocykl o dodatkowe dwa treningi. Jesteśmy otwarci na to, żeby tych chłopaków oddawać na szczebel centralny, ale wiemy, że wcześniej muszą przejść np. przez III ligę. To jest nasza droga.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix, GES Sport Academy/Facebook