Chcesz grać? To płać. „Hutnik bez skrupułów wykorzystuje rodziców, ekwiwalent to fikcja”

Niejednokrotnie w piłkarskim środowisku podkreśla się znaczenie mniejszych podmiotów, które wychowują późniejszych reprezentantów Polski. Zazwyczaj jednak na słowach uznania się kończy, bo kiedy tylko się da, maluczkich stara się… pomijać.

Chcesz grać? To płać. „Hutnik bez skrupułów wykorzystuje rodziców, ekwiwalent to fikcja”

W świecie idealnym czołowe akademie korzystają z fundamentu, który tworzą szkółki grassroots. To one starają się na boiska centralnych lig juniorów dostarczyć zawodników, którzy będą realnym wsparciem dla Legii, Lecha, Pogoni czy Zagłębia. Najwięksi za pracę tych mniejszych płacą, o co dbają związkowe przepisy o ekwiwalentach za wyszkolenie. W praktyce jednak bywa różnie.

Staniątki to mała wieś pod Niepołomicami. Miejscowa Szkoła Futbolu nie ma ambicji rywalizować z największymi, nie walczy nawet o to, by grać na poziomie centralnym. Celem Krzysztofa Tureckiego, dyrektora zarządzającego klubu, jest zapewnienie najmłodszym z okolic Staniątek jak najwyższego poziomu szkolenia. – Widzę jak pracujemy, widzę też jak pracują inne kluby. To napawa mnie dumą. Mówiąc szczerze, nie myślałem, że stworzymy takie miejsce. Śmiem twierdzić, że w wielu wyżej notowanych klubach rzeczywistość nie wygląda tak dobrze jak w Staniątkach – opowiadał nam Turecki, gdy wizytowaliśmy jego szkółkę jakiś czas temu.

Turecki nie ma problemu z tym, że najlepsi wychowankowie ze Staniątek odejdą. Zdaje sobie nawet sprawę, że tak być po prostu musi. Ostatnio o zachowanie jakichkolwiek standardów współpracy i etycznych norm walczy z Hutnikiem Kraków, który wobec małego klubu stosuje brudne zagrywki.

W lipcu 2022 roku czterech zawodników rocznika 2009 rozpoczęło testowe treningi w Hutniku. Taką ścieżkę rozwoju wyznaczył im sam dyrektor klubu, z którego bezpłatnie wypożyczył ich na jeden sezon.

Minął rok i z Hutnika nikt ze Staniątkami się nawet nie skontaktował. Tamtejszy trener sprawę postanowił załatwić. Ale już bezpośrednio z rodzicami.

Dla Tureckiego zachowanie to było co najmniej nieeleganckie, dlatego uznał, że Hutnik, zgodnie z taryfikatorem PZPN, będzie musiał zapłacić za wychowanków Szkoły Futbolu ekwiwalent. Choć w lipcu czwórka graczy kontynuowała treningi w Krakowie, pieniędzy nie było. Te wpłynęły natomiast od… samych rodziców.

– Otrzymaliśmy od rodziców informację, że Hutnik postawił sprawę jasno: jeżeli chcą grać w krakowskim klubie, sami muszą dokonać opłaty za wyliczony ekwiwalent. To karygodne zachowanie – mówi Turecki, który Hutnikowi zaproponował nawet, że skoro rodzice ponieśli koszty należące do klubu, ten może umorzyć np. opłaty członkowskie na najbliższe dwa lata. – Wtedy odpuścilibyśmy tę sprawę. Nie chcemy, by rodzice, kierując się dobrem swoich dzieci, musieli ponosić tak absurdalne opłaty. To nie do nich należy przecież obowiązek opłaty ekwiwalentu, ktoś stworzył przepisy… Po to, by kluby mogły je respektować.

Chodzi o kwoty 3800 zł, 3800 zł, 2930 zł i 2930 zł. Od kilku lat ekwiwalent naliczany jest dopiero od 12. roku życia. Współczynnik bazowy mówi o kwotach 500 zł (netto) dla kategorii 12-14 lat, 2000 zł dla kategorii 15-18 lat oraz 3000 zł dla kategorii 19-21 lat. Dodatkowo w wyliczeniach stosuje się odpowiednie mnożniki, które zależne są od klasy rozgrywkowej, w której występuje klub pozyskujący. Stąd drugoligowy podmiot, taki jak Hutnik Kraków, mnożnik powyższych sum ma potrójny.

Próbowaliśmy skontaktować się z Hutnikiem, ale, podobnie jak Szkoła Futbolu Staniątki, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Niestety nie pierwszy raz słyszymy o podobnym procederze. Kluby mają coraz mniej skrupułów, a rodzic, który dla swojej pociechy chce zawsze jak najlepiej, dość łatwo ugina się pod presją uciekającej szansy oraz czasu.

– Mieliśmy czyste intencje, szukaliśmy rozwiązania, choć to nie było przecież nasze zadanie. Nagłaśniam sprawę, bo żyję nadzieją, że nasze działania przyczynią się do zwiększenia świadomości wśród rodziców i zawodników. Rodzice płacą i pozbywają się swoich oszczędności, bo nie chcą przeszkodzić swoim dzieciom w realizacji marzeń. Widzą klub z wyższej ligi, słyszą zapewnienia trenera o tym, że klub pokłada w nich nadzieje. Ale to nie ma nic wspólnego ani z przepisami, ani z główną ideą sportu, jaką jest fair play… Wspólnie dążmy, aby ta wartość nie była tylko fikcją, a była głęboko w nas zakorzeniona i szanowna – podsumowuje Turecki.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK