Niechciani w Lechu Poznań, spadli z CLJ-ki. Obecnie Tonder i Paryzek wyróżniają się w CLJ U-19

Tak się składa, że klasyfikację najlepszych strzelców Centralnej Ligi Juniorów U-19 otwiera aktualnie z dorobkiem ośmiu bramek Patryk Paryzek z Pogoni Szczecin, a na 2. miejscu znajdują się ex-aequo Hubert Jasiak z Górnika Zabrze oraz Filip Tonder z Warty Poznań, którzy strzelili o gola mniej. Co łączy Paryzka z Tondrem? Obaj zostali odrzuceni przez przez Lecha, spadli z AP Reissa z CLJ U-17 i… pracowali pod okiem Thomasa Rozworskiego, z którym porozmawialiśmy o tych chłopakach.

Niechciani w Lechu Poznań, spadli z CLJ-ki. Obecnie Tonder i Paryzek wyróżniają się w CLJ U-19

Jak widać na przykładzie Patryka Paryzka i Filipa Tondra, można spaść z Centralnej Ligi Juniorów, a następnie wyróżniać się w tych rozgrywkach w starszej kategorii wiekowej.

– Zgadzam się. Celem nadrzędnym w szkoleniu młodzieży – na każdym etapie – powinien być rozwój indywidualny zawodników. Chłopcy pokazują, że pomimo braku sukcesu zespołowego można sobie dobrze radzić w przyszłości i odnosić indywidualne sukcesy.

Tylko ci chłopcy z tamtego rocznika grają dziś na wysokim poziomie?

– Nie. W drużynie, która spadła z ligi, byli także m.in. Jeremi Osuch, który obecnie gra w Zagłębiu Lubin (kilka dni temu otrzymał powołanie do kadry Polski U18 – dop. red.), Kacper Malinowski, który podpisał kontrakt z Wisłą Płock czy Eryk Preiss, który broni w Akademii Widzewa Łódź. Natomiast Oliwier Siuda wybrał… futsal i regularnie występuje w barwach Red Dragons Pniewy w Ekstraklasie.

– Jeżeli chodzi o rocznik 2005 w AP Reissa, to wówczas rok wcześniej puściliśmy wielu chłopaków wyżej. Biorę ten spadek na siebie, bo zarządzałem drużyną, meczami i tak dalej, ale musieliśmy sobie radzić bez Huberta Dorczyka i Franciszka Chojaka, których puściliśmy do Legii Warszawa, a do tego Bartek Moczyński przeszedł do Zagłębia Lubin, Filip Tuliszka do Arki Gdynia, natomiast Allen Rozum wybrał grę w Śląsku Wrocław. Tych nazwisk było sporo. Jeżeli ktoś mnie zna, to wie, że dla mnie rozwój indywidualny piłkarzy był najważniejszy, nie wynik.

Z Filipem Tondrem pracował pan przez ok. siedem lat. Jak to się zaczęło?

– Filip trafił do nas, gdy miał 10-11 lat. Zrezygnowano z niego w Lechu Poznań, gdzie występował jako środkowy obrońca. Nie chciałbym podkreślać, że to Lech zawinił, bo tak nie było – po prostu inni zawodnicy na tamten czas prezentowali się lepiej. Rodzice Filipa szukali mu nowego klubu, chłopak był na testach m.in. w Warcie Poznań. Przekonaliśmy ich wizją oraz konkretnym planem na Filipa w Akademii Piłkarskiej Reissa. Niemal od razu stwierdziliśmy, że powinien grać z przodu, a nie w obronie. Początkowo występował jako środkowy pomocnik, a po kilku tygodniach przesunęliśmy go do ataku. To był chłopak, który na poziomie lig wojewódzkich młodzików czy trampkarzy strzelał po… 50 goli w sezonie. Nie był typowym napastnikiem, często grał na dziesiątce, bo lubił też dogrywać kolegom. Od zawsze miał dobre liczby, dlatego nie dziwi mnie, że dziś z powodzeniem zdobywa bramki w Centralnej Lidze Juniorów U-19.

Czym się wyróżniał na boisku?

– Ten chłopak… potrafi grać w piłkę, futbolówka nie przeszkadza mu pod nogami. Potrafi także zachować się w polu karnym, ma dobrą technikę. Myślę, że jest zawodnikiem, który potrafi więcej niż inni. Filip miał zupełnie inną charakterystykę niż Patryk Paryzek. Byłem teraz na kilku spotkaniach Filipa w Warcie Poznań i w jednym meczu dał taką bramkę, gdy efektownie podciął piłkę nad bramkarzem. Śmialiśmy się, że to nic nowego, bo widziałem tę akcję dziesiątki razy, gdy grał pod moimi skrzydłami.

Jakie miał cechy charakteru?

– Nie był szczególnie przebojowym dzieckiem. Myślę, że dlatego też nie poradził sobie na tym etapie dziecięcym w Lechu Poznań. Filip potrzebował środowiska, w którym będzie doceniany. Przez cały okres kilku lat, gdy miałem okazję być jego trenerem, zawsze był wiodącym zawodnikiem, może i najlepszym, chociaż pracowałem wówczas z wieloma zdolnymi piłkarzami. Środowisko, w którym panowała bezwzględna rywalizacja, nie było dla niego do końca właściwe. Tak się składa, że bardzo dobrze znam się z tatą Filipa, gdyż mieszkamy w tej samej miejscowości, więc często ze sobą rozmawiamy. Po roku, gdy grał u nas w Centralnej Lidze Juniorów U-17 w starszym roczniku, Filip wraz z rodzicami zdecydował się na pozostanie w AP Reissa, mimo że miał oferty z innych akademii. Uważam, że był to dobry krok. Następnie poszedł do Lechii Gdańsk, gdzie miał okazję trenować z pierwszym zespołem, strzelił nawet bramkę w sparingu z Gedanią Gdańsk, ale Lechia nie zdecydowała się na opcję wykupu po spadku z Ekstraklasy. Teraz poszedł do Warty Poznań i życzę mu z całego serca, żeby również dostał szansę w pierwszym zespole u Dawida Szulczka. Przeszkodą mogą być warunki fizyczne, bo pod tym względem może nie jest gotowy na Ekstraklasę, ale na najwyższym poziomie liczy się to, co potrafisz zrobić z piłką, a ten chłopak potrafi zrobić bardzo dużo.

W RUNDZIE WIOSENNEJ SEZONU 2021/22 Z GRUPY B CENTRALNEJ LIGI JUNIORÓW U-17 SPADŁY ŻAKI SZCZECIN ORAZ AP REISSA.

Przejdźmy do Patryka Paryzka.

– Patryk był typowym napastnikiem, a więc zupełnie innym typem zawodnika niż Filip. Był bardzo pazerny pod bramką, wyróżnia się lewą nogą. Miał też inne cechy charakteru, to indywidualista po całości. Jeżeli chodzi o dalsze porównania go do Filipa, to ten drugi wygrywa szybkością, chociaż Patryk zrobił postęp w tym aspekcie, a w Pogoni miał ostatnio okazję grywać też na skrzydle. Prowadziłem go przez rok czasu na etapie żaka, a następnie trafił do Lecha Poznań. Obserwowałem go przez całą jego przygodę z piłką,  często rywalizowaliśmy z Lechem Poznań, w którym Patryk szkolił się przez wiele lat. „Paryz” wrócił do AP Reissa na poziomie CLJ U-15, nie trafił w tamtym czasie do Wronek, bo w Lechu na jego pozycję był Oskar Tomczyk, który wówczas miał lepsze notowania. Ponownie nie neguję, że ktoś się pomylił, ale Patryk na etapie dojrzewania potrzebował szczególnej uwagi, opieki. Bardzo szybko urósł o ok. 10 centymetrów, więc zaczął pracować także indywidualnie z trenerem. Kiedy spadliśmy z ligi, Patryk zdobył kilka bramek. Początkowo nie występował zbyt wiele, bo on jest z rocznika 2006, ale w rundzie wiosennej tamtego sezonu wywalczył sobie miejsce w składzie. Dziś gra w Pogoni Szczecin. Z Filipem łączy ich to, że obaj spadli z ligi, zrezygnował z nich Lech Poznań, a teraz obaj regularnie strzelają bramki w CLJ U-19. Nie trzymali się szczególnie blisko ze sobą, ale zdarzało się, że grywali razem.

Dlaczego spadliście wówczas z ligi?

– To dobre pytanie, bo można sobie sporo zarzucać. Na poziomie Centralnej Ligi Juniorów w rundzie, w której spadliśmy, graliśmy bardzo odważnie i proaktywnie, staraliśmy się być drużyną bardzo ofensywnie usposobioną. W międzyczasie mieliśmy  problemy z urazami, a CLJ-ka nie wybacza – szczególnie w krótszym formacie, który wówczas funkcjonował w kategorii U-17. Pierwszą rundę mieliśmy dużo lepszą, dobrze weszliśmy w sezon, bo przez chwilę byliśmy nawet liderami. Wiosną wypadło kilku chłopaków i… Nie chcę się tłumaczyć, bo biorę na siebie ten spadek, ale radziliśmy sobie w poszczególnych meczach m.in. właśnie bez Patryka i Filipa, a to były dla drużyny dość istotne straty. Na pewno zabrakło nam szerszej ławki rezerwowych, ale nie tylko my mierzyliśmy się z tym problemem.

Czy Patryk Paryzek i Filip Tonder mają potencjał na grę w przyszłości w Ekstraklasie?

– Zdecydowanie tak, bo są to zawodnicy, którzy bronią się umiejętnościami czysto piłkarskimi. Czy są gotowi w tym momencie? To pytanie do trenerów, którzy pracują z nimi na co dzień. Zarówno z jednym, jak i drugim mam okazję się widywać, więc patrząc z perspektywy ich somatyki, uważam, że mają w tym aspekcie największy deficyt, ale z tego, co ich znam, to z pewnością pracują nad tym, żeby codziennie stawać się lepszymi zawodnikami. Tym bardziej że Patryk był już zapraszany na treningi pierwszego zespołu Pogoni Szczecin, Filip miał taką możliwość w Lechii i życzę mu, żeby zaczął trenować z seniorami również w Warcie Poznań.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Thomas Rozworski